Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Asus Zenbook 14 UX433F z klawiaturą numeryczną… w touchpadzie (recenzja)

Najnowszy ultrabook od Asusa wchodzi właśnie do sprzedaży w Polsce. Mieliśmy przyjemność testować dla Was to urządzenie nieco wcześniej, przedpremierowo, dlatego też dzisiaj możemy już odpowiedzieć na najważniejsze pytanie – czy warto zaufać producentowi i wydać na ten sprzęt kwotę zbliżoną do czterech tysięcy złotych?

Jak zawsze subiektywny wstęp

Drogi czytelniku, droga czytelniczko. Jeśli szukasz naprawdę lekkiego, a zarazem poręcznego ultrabooka, z którym można udać się w dłuższą podróż, to świetnie trafiłeś/aś. Właśnie od tych zdań chciałem rozpocząć ten tekst, bowiem po trwającej jakiś czas przygodzie z tym urządzeniem jestem przekonany o tym, że to właśnie gabaryty oraz autorskie smaczki producenta, to jego główne – choć nie jedyne – atuty.

Lubię urządzenia, które udowadniają, że w małej, smukłej bryle, można zmieścić dobre podzespoły. Nie oznacza to, że Zenbook UX433F jest panaceum na całe zło tego świata, ale naprawdę, można zakochać się w tym urządzeniu za jego stylistykę. Opowiem Wam o niej nieco szerzej w kolejnych akapitach, jednak chciałem te wszystkie cechy zaakcentować już teraz.

Czy Asusowi przytrafiły się jakieś wpadki? I tak, i nie, na szczęście ze wskazaniem na tę drugą odpowiedź. Mimo wszystko, będę odsyłał to urządzenie z jakimś takim smutkiem. O ile łatwo jest obecnie kupić „po prostu dobrego laptopa”, o tyle esteci, odbiorcy, którzy chcą, aby ich mobilne miejsce pracy wyglądało wręcz olśniewająco, będą robić do tego sprzętu maślane oczy już po parunastu minutach. Jestem tego pewien.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Zestaw

W swojej ostatniej recenzji urządzenia od Asusa, producent dostał małego prztyczka w nos za zwykły, szary, żeby nie powiedzieć toporny, karton. Na szczęście w nowym Zenbooku producent wzniósł się o dobre dwa poziomy wyżej. Przywita Was ładne, kolorowe opakowanie, które dobrze prezentuje urządzenie i między wierszami sugeruje, jakie są jego największe atuty.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Można odnieść wrażenie, że dział marketingu nie zaspał i wywiązał się ze swojej roboty należycie. Zwróćcie też uwagę na to, że pudełko jest naprawdę małe. Między wierszami może to sugerować, że zawartość należy do tych, które świetnie definiuje słowo kompaktowe. W środku czeka na nas odrobina tektury, jednak motto producenta sprawia, że wygląda to całkiem spójnie.

W opakowaniu znajdziemy takie rzeczy, jak: przejściówka, poręczna ładowarka, szeroko rozumiana makulatura, do której zapewne nie zajrzy 90% z Was oraz główny bohater naszego testu, czyli Asus Zenbook UX433F. Cieszy mnie też, że producent dodał do opakowania tak zwaną „rączkę”, dzięki czemu możemy sobie je przenosić jak teczkę, angażując zaledwie jedną dłoń. Podsumowując, opakowanie, jak i jego zawartość, nastraja naprawdę pozytywnie.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Specyfikacja techniczna ASUS Zenbook UX433F

Specyfikacja techniczna
Procesor: Intel Core i7 8565U (8.gen)
Karta graficzna Intel UHD Graphics 620 + GeForce MX150
Pamięć RAM: 16 GB LPDDR3
Maksymalna ilość RAM n/a
Wymiary 15,9 mm x 199 mm x 319 mm
Waga ~1,2 kg
Audio Stereo Harman / Kardon
Dysk twardy 512 GB PCIe SSD
Ekran
Przekątna 14 cali, 16:9
Rozdzielczość Full HD (1920 x 1080)
Ekran dotykowy Nie
Łączność
Porty USB 2.0, 2 x USB 3.0 / 3.1 Gen1, USB 3.1 Gen2, HDMI, port słuchawkowy 3,5 mm
Czytnik kart Tak, microSD

Asus ZenBook UX433F – jakość wykonania

Powiedzieć, że jest świetnie, to jakby nic nie powiedzieć. Urządzenie zostało dopieszczone w każdym możliwym calu. Granatowa wersja kolorystyczna czyni z niego świetną konstrukcję unisex, bo ten kolor będzie dobrze pasował zarówno do mężczyzn, jak i do kobiet. Trudno jest osiągnąć tak wyważony efekt, a jednak Asusowi ta sztuka wyszła po prostu świetnie.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Nieduża waga, która wynosi 1,19 kilograma, najpewniej wymusiła na producencie zastosowanie tworzyw zbliżonych do plastiku. Mówimy tu o niemal całej konstrukcji, wliczając w to górną klapę oraz dolną, główną ramę konstrukcji. Wnętrze, które skrywa klawiaturę oraz gładzik, to tworzywo zbliżone do metalu. Jedynym wyłamaniem się z granatowej kolorystyki jest tak zwany bar, który odnajdziemy nad klawiaturą. Ten element został wykonany w kolorze imitującym złoty, a w jego centralnej części odnajdziemy nazwę produktu i producenta.

Zaplecze komunikacyjne powinno być dla wielu wystarczające. Na lewej ścianie mamy port ładowarki, złącze HDMI, port USB oraz USB-C. Po przeciwnej, prawej stronie konstrukcji, czekają ikony sygnalizacyjne, port słuchawkowy, drugi z portów USB oraz – co ciekawe – slot na kartę microSD. Asus odpuścił sobie pełne, duże wejście na kartę SD, w zamian oferując nam jego zminiaturyzowaną wersję. Warto o tym pamiętać, na przykład, jeśli chcielibyście zgrywać zdjęcia z aparatów, które często bazują na tym starszym standardzie.

Stale i niezmiennie bardzo podoba mi się umieszczona na froncie wnęka, dzięki której laptopa otwiera się dziecinnie prosto. Spokojnie można wykonać ten zabieg jedną dłonią, a za sprawą bardzo dobrego wyważenia konstrukcji, niemal nie zdarza się, że cały laptop, wraz z dolną klapą, również powędruje do góry. Słowo klucz, które aż ciśnie się tutaj na usta, to „kunszt”.

Na dole znajdują się cztery elementy antypoślizgowe o kształcie koła, oznaczenia handlowe producenta, a także dwa niewielkie wywietrzniki, umieszczone nieopodal lewej i prawej krawędzi bryły urządzenia. Mamy też tutaj dwa głośniki, które producent ulokował dość praktycznie. O głośnikach będzie zresztą szerzej w kolejnych akapitach, także w tym miejscu tylko zasygnalizuję Wam, gdzie je znaleźć.

Dość nietypowo zakończymy sobie frontem urządzenia. Skrywa ono elegancko wyglądający wzór, który bazuje na okręgach. W jego centrum mamy odrobinę wklęsłe logo marki Asus. Wygląd rozpieszcza i zachwyca. Pamiętajcie jednak o tym, że ten element konstrukcji jest dość podatny na zbieranie smug i odcisków palców. Tym samym, co jakiś czas trzeba przetrzeć urządzenie. Zwłaszcza, jeśli zależy nam na tym, aby idealny wygląd konstrukcji nadal pozostał idealnym.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Asus zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Nie ma tu żadnych nieprzemyślanych decyzji, a ekipę designerów przedstawiłbym jako ludzi, którzy zdecydowanie zasłużyli na podwyżkę. Bryła jest prosta, nieskomplikowana oraz naprawdę genialnie wyważona, co można docenić przykładowo w podróży. Jedynym mankamentem zdaje się być tendencja ku palcowaniu się frontu ZenBooka.

Wyświetlacz

Tutaj wchodzi nam magia nowoczesnych laptopów. Mam akurat w domu kilka innych tego typu urządzeń i spokojnie mogę stwierdzić, że te smukłe ramki naprawdę wykonują genialną robotę. Zmierzyłem sobie nawet, ile milimetrów ma ramka oddzielająca obudowę od ekranu. Nie chce się wierzyć, ale w najwęższym punkcie, przy bocznych ramkach ta odległość to jakieś 4 mm, a górna ramka, gdzie producent zmieścił jeszcze kamerę, to około 8 milimetrów. To coś niesamowitego.

Ekran ma 14 cali, pracuje w rozdzielczości Full HD w formacie 16:9. Jeśli dobrze przeliczyłem, to ekran ma współczynnik zbliżony do 92% screen-to-body ratio. To wynik, który nadal jest nieosiągalny nie tylko dla wielu laptopów, ale i smartfonów, które z oczywistych względów dają większe możliwości modyfikowania frontowej tafli.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Podoba mi się jasność maksymalna oraz kąty, jakie oferuje wyświetlacz. Asus daje szerokie możliwości manipulowania gamą barw i w zasadzie w każdych warunkach paleta barw oraz przywołana wcześniej intensywność podświetlenia trafiały w moje oczekiwania. No i to uczucie, gdy odpalamy ZenBooka w nocy, odchodzimy od niego na parę kroków i zaczyna się zgadywanie, czy to jeszcze widać wąskie ramki wyświetlacza czy już otaczającą nas noc.

Dziwi mnie trochę, że UX433F nie ma ekranu dotykowego. Ze względu na gabaryty, aż prosi się o tego typu rozwiązanie. Niestety, ale producent nie zdecydował się na jego wdrożenie. Na otarcie łez pochwalę natomiast naprawdę stabilne zawiasy, które poradziły sobie podczas moich testów po prostu wzorowo, nie łapiąc nawet najmniejszych luzów.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Można dyskutować nad tym, czy producent dobrze rozwiązał kwestię bryły tego ultrabooka. Zmierzam do tego, że ZenBook UX433F nie jest urządzeniem konwertowalnym. Wynika to z tego, że moduł wyświetlacza nachodzi na obudowę, co uniemożliwia jego pełne otwarcie, a następnie przejście do trybu tabletu. Tu wiele zależy już od Waszych oczekiwań. Dla mnie maksymalny kąt okazał się być w pełni wystarczający. Podejrzewam, że wielu z Was po pewnym czasie podzieli moje zdanie.

Klawiatura i gładzik

Producent musiał pracować na relatywnie niedużej przestrzeni. Skutkuje to stosunkowo niewielkim rzędem klawiszy funkcyjnych. Nie powiedziałbym jednak, że te przyciski są zbyt małe, to nie tak. Spokojnie mogę uznać je za wystarczające. Warto też zwrócić uwagę na bardzo mądrze oznaczone skróty na klawiaturze, zwłaszcza kombinacje z klawiszem Fn. To naprawdę pomaga.

Asus zdecydował się na zastosowanie zwykłego tworzywa plastikowego, bez żadnej dodatkowej powłoki, która blokowałaby ślizg palca. Jest to naturalnie klawiatura wyspowa z rozsądnie wydzielonymi odstępami. Klawisze mają nieco obłe rogi, co warto docenić. Jeśli – jak ja – lubicie pisać bez ciągłego zerkania na klawiaturę, raczej się po niej tylko ślizgając, to tego typu zabieg dość mocno ułatwia sprawę.

Zakochałem się natomiast w regulowanej, dwustopniowej intensywności podświetlenia. Naprawdę, od dłuższego czasu nie spotkałem się z lepiej zoptymalizowaną klawiaturą właśnie w tym ujęciu. Gracze mogą trochę narzekać na znikomy odstęp między strzałkami „góra-dół”, ale to dość częsta przypadłość wielu innych urządzeń z tego segmentu rynku. Podoba mi się też ulokowanie klawiszu Power w rzędzie klawiszy funkcyjnych. Znam tę funkcję z Chromeboków i bardzo ją sobie cenię, bo Power jest zawsze pod ręką, nie trzeba go szukać na bocznych ramkach konstrukcji.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Miła niespodzianka dotyczy też kwestii klawiatury numerycznej, bo jej obecność zależy od tego, czy ją sobie włączycie czy nie. I nie chodzi tu nawet o to, że mamy możliwość dokupienia tego typu modułu i wpięcia go do portu USB. Asus rozwiązał sprawę o wiele prościej. Żebym jednak mógł Wam o tym opowiedzieć dokładniej, musimy przejść do omówienia gładzika…

…który ma kształt zbliżony do prostokąta z zagiętymi rogami. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że trochę ten moduł mały. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom i po prostu dajcie mu szansę. Zapewniam Was, że jego rozmiary w niczym nie utrudniają komfortowego nawigowania po sieci. Asus wykonał ten moduł z tworzywa zbliżonego do plastiku, które także utrzymane jest w ciemnej, granatowej tonacji.

Dobra wiadomość jest taka, że nie udało mi się wywołać żadnych przetarć, co w tej wersji kolorystycznej wyszłoby raczej dość szybko. Zła natomiast jest taka, że nawet po wcześniejszym patrzeniu na jedzenie, lepiej wstać i dokładnie umyć dłonie, zanim wrócimy i zapragniemy korzystać z ZenBooka. Tutaj również pojawiają się smugi, choć w zauważalnie mniejszej skali, aniżeli na frontowej bryle laptopa.

No i teraz wróćmy wreszcie do popularnego num-locka. W górnej części gładzika macie ikonkę. Wciśnijcie ją, przytrzymując przez około dwie sekundy. Proszę bardzo. Jest i klawiatura numeryczna. Schowana w gładziku. No naprawdę, nie spodziewałem się tego rozwiązania, które jest po prostu świetne.

Jako ciekawostkę dodam, że na rynku pojawi się również ZenBook Pro 14 z dodatkowym ekranem dotykowym w touchpadzie, na którym można uruchamiać aplikacje… nie żartuję ;)

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Warto też dopowiedzieć, że kiedy korzystacie z tego modułu w trybie klawiatury numerycznej, tryb gładzika nie działa. Znów trzeba przytrzymać tę ikonę w górnym prawym rogu i dopiero po wygaszeniu cyfr możemy cieszyć się z jego nominalnej funkcji. Ta ciekawostka pozwala mi na dość jednoznaczne pochwalenie gładzika. Już nawet daruję mu tendencję do palcowania się. Num-lock rządzi i dzieli ;)

Wydajność i bateria

Wypada rozpocząć od tak zwanych bebechów, które pokazują się z naprawdę dobrej strony. W moje dłonie trafiła konstrukcja, która bazuje na Intel Core i7 8565U z 16 GB pamięci RAM. Już się robi ciekawie, prawda? Teraz jeszcze dorzucę do pieca i powiem Wam, że Asus daje dysk twardy SSD o pojemności 512 GB. Na układ graficzny składa się intelowski moduł UHD Graphics 620, który w razie czego może dostać pomoc od Nvidii GeForce MX150.

Wypada w tym miejscu dopowiedzieć, że ta wersja urządzenia kosztuje 5499 złotych. Dużo? Niby tak, ale jak na ultrabooka na takiej specyfikacji technicznej oraz z tak atrakcyjnym designem, jestem w stanie sobie wyobrazić, że wiele osób postanowi nabyć to urządzenie. Wersja na procesorze z rodziny i5, z dyskiem 256 GB i na zintegrowanej karcie graficznej to kwota 4199 złotych. Kusząco.

Mając na uwadze, że jest to urządzenie nowe, które dopiero wchodzi na rynek, starałem się zmusić je do tego, żeby cierpiało. Oczywiście w przenośni i w kwestii wydajności ;) Przygodę zacząłem od pomiarów zużycia baterii z wykorzystaniem popularnych gier i scenariuszy użytkowania, które mogą dać Wam dość wiarygodny obraz tego, jak Zenek sobie radzi w codziennym użytkowaniu.

Gry

Sprawdziłem urządzenie na czterech grach, które mocno różnią się względem siebie sugerowaną specyfikacją, a także stylem rozgrywki:

  • PUBG: średnio 12-15 FPS na domyślnych ustawieniach. Można usiłować grać, ale do komfortu trochę zabrakło,
  • The Forest: średnio 15-20 FPS na domyślnych ustawieniach. Po dalszym zmniejszeniu ustawień graficznych, rozgrywka była możliwa,
  • Victoria 2 z modami: liczba klatek zależna od sposobu prowadzenia rozgrywki, modów oraz tempa gry. Co najważniejsze, da się pograć,
  • The Sims 3 z włączonymi wszystkimi dodatkami: nie zna życia ten, kto powie, że tak stara gra i jakieś tam dodatki to jakikolwiek test dla nowego laptopa. Byłem świadkiem, jak o wiele mocniejszy laptop zaczął się na tej grze wykruszać i mocno nagrzewać. Urządzenie od Asusa poradziło sobie dobrze. Rozgrywka jak najbardziej była możliwa do przeprowadzenia, jednak po kilku godzinach w grze, urządzenie miewało sporadyczne lagi. Zawsze pomagał reset gry.

Warto w tym miejscu powrócić na moment do PUBG. Tak, wiem, że może przesadziłem z tą grą na ultrabooku, ale z dziennikarskiego obowiązku muszę też zauważyć, że 45-minutowa rozgrywka sprawiała, że urządzenie potrafiło się zagrzać. Nie było ono – przynajmniej jak dla mnie – gorące, ale temperatura była już odczuwalna. Nie powiedziałbym, że jest to ultrabook o nacechowaniu gamingowym. Paradoks polega na tym, że tak samo można powiedzieć o niemal każdym ultrabooku na rynku.

Pogracie w gry, jednak z oczywistych względów nastawiłbym się raczej na te nieco mniej angażujące tytuły. Jeśli chcecie śmigać w PUBG czy MA: Andromedę, to chyba lepiej szarpnąć się i kupić urządzenie gamingowe od Asusa. Kończąc ten akapit, dopowiem tylko, że przywołane wyżej Simsy ze wszystkimi dodatkami ogołociły baterię ze stu procent do 20% w dwie godziny i paręnaście minut.

W typowym użytkowaniu, pod pojęciem którego rozumiem aplikacje biurowe, surfowanie po sieci, szeroko rozumiane multimedia z VOD na czele, ZenBook śmiga bajecznie. Dobra specyfikacja pokazuje, że w tego typu usługach czuje się o wiele lepiej. Co ciekawe, spokojnie udało mi się wyrenderować, a następnie zmontować ~10-minutowy film w rozdzielczości Full HD. Cała procedura przebiegła szybko i bez żadnych problemów związanych z nagrzewaniem się urządzenia czy lagami.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Utwierdza mnie to w przekonaniu, że Asus stworzył produkt bardzo udany, który do typowego zakresu działania ultrabooków dorzuca małe „coś ekstra”. Duży rezerwuar mocy w połączeniu z pojemnym dyskiem SSD pozwala mi sądzić, że dla wielu z Was to może być świetna konstrukcja na lata, która zniesie próbę czasu naprawdę dobrze.

Baterię oceniłbym jako zadowalającą, w miarę dobrą. Jak już wiecie, Simsy poradziły sobie z nią w mniej więcej dwie godziny. Jako ciekawostkę mogę Wam teraz napisać, że film z popularnej usługi VOD średnio uszczupla ogniwo o 20-25%. Wychodząc z założenia, że film średnio trwa 1,5 godziny, powinniście być w stanie wyciągnąć sześć godzin seansu.

Podczas użytkowania zbliżonego do prac biurowych, edycji treści czy surfowania po sieci, osiem-dziewięć godzin to standard. Tutaj wszystko udało się producentowi spasować naprawdę świetnie. Wydaje mi się, że właśnie te różnice w wydajności ogniwa w różnych trybach użytkowania pokazują dość dobitnie, w jakich kategoriach należy rozpatrywać ten sprzęt. Niemniej jednak, bateria także jest na całkiem sporą pochwałę.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Głośniki

Producent daje nam dwa, ulokowane na dolnej ramie konstrukcyjnej, głośniki. Na obudowie odnajdziemy dość wyraźnie zaakcentowany napis Harman / Kardon. Sugeruje on pośrednio, że po warstwie audio także można spodziewać się czegoś ekstra. Nie wiem, czy jakość brzmienia uznałbym za świetną, ale za bardzo dobrą, jak najbardziej.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Dźwięk jest czysty, donośny, a za sprawą aplikacji Dolby Access możemy go sobie odrobinę podkręcić. Powiedziałbym, że do filmów, muzyki a nawet do gier (jeśli te będą w zasięgu Asusa) ten duet będzie jak znalazł. Są ultrabooki, które według mnie grają nieco lepiej, jednak policzyłbym je na palcach obu rąk. Trochę szkoda, że producent nie zdecydował się na ulokowanie głośników na froncie, nad klawiaturą. Jestem jednak w stanie zrozumieć, że przeważyła ergonomia.

Podsumowanie

Czy Asus ZenBook UX433F jest urządzeniem idealnym? Nie, oczywiście że nie jest. Czy jakieś inne urządzenie dzierży ten tytuł? Oczywiście, że nie. Wydaje mi się, że w takiej kategorii cenowej, jest to naprawdę bardzo rzetelna, po prostu przemyślana konstrukcja, która ma bardzo mało słabostek. Wskazałbym oczywiście na tendencję do palcowania się, nieduży potencjał w grach czy brak ekranu dotykowego, ale trudno wypunktować tego ZenBooka na wielu innych płaszczyznach.

Polubiłem natomiast to urządzenie za piękną stylistykę, bardzo jasny ekran, który – dzięki wąskim ramkom – wygląda po prostu obłędnie oraz za żywotność akumulatora w funkcjach zbliżonych do pracy z tekstem czy surfowaniu po sieci. Podejrzewam, że wielu skusi też pojemny dysk SSD, procesor z rodziny i7 oraz wsparcie GeForce MX150, które nieraz może okazać się być pomocne.

Asus Zenbook 14 UX 433F /Fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Podsumowując, Asus po raz kolejny stworzył produkt głęboko przemyślany. Produkt, który już od wyjęcia go z opakowania daje nam wrażenie obcowania z ultrabookiem klasy premium. Zachwycił mnie pomysł na ulokowanie klawiatury numerycznej w gładziku, bardzo przypadła mi też do gustu funkcjonalna klawiatura z dwustopniowym podświetleniem oraz niezła jakość audio.

Nowy ZenBook UX433F może poważnie dać Wam do myślenia. Na pewno jest to konstrukcja, która zasługuje na Waszą uwagę.

Asus Zenbook 14 UX433F z klawiaturą numeryczną… w touchpadzie (recenzja)
EKRAN
9
OBUDOWA I JAKOŚĆ WYKONANIA
10
DZIAŁANIE, PŁYNNOŚĆ, WYDAJNOŚĆ
9
MULTIMEDIA
9
WZORNICTWO
9.5
BATERIA
8.5
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
jasny ekran ze smukłymi ramkami,
obłędny, po prostu piękny design,
funkcjonalny gładzik z blokiem klawiatury numerycznej,
dobra specyfikacja techniczna,
dobra jakość audio,
w większości scenariuszy ZenBook działa bardzo cicho, a obudowa pozostaje chłodna,
dobre czasy na baterii.
Wady
brak ekranu dotykowego uszczupla nieco potencjał urządzenia,
nie jest to produkt nacechowany na zaawansowane graficznie gry,
górna ściana konstrukcji palcuje się z prędkością światła,
trochę szkoda, że zabrakło Thunderbolta i pełnego slotu SD.
9.2
OCENA