Apple znowu pozwane. Bo iPhone’y rozpraszają kierowców w czasie jazdy

Apple jest prawdopodobnie najczęściej (i najchętniej) pozywaną firmą na świecie. Tym razem do sądu „zaprosił” ją Julio Ceja, który zarzuca firmie, że jej iPhone’y przyczyniają się każdego roku do mnóstwa wypadków samochodowych. W jednym z nich ucierpiał nawet osobiście.

Pewnego dnia jakaś kobieta uderzyła bowiem swoim autem w tył jego pojazdu. Mężczyzna jest pewny, że jej uwagę skutecznie rozpraszał smartfon – w tym konkretnym przypadku iPhone – ponieważ trzymała go kurczowo w dłoni nawet po wyjściu z samochodu.

To wydarzenie było impulsem, który „popchnął” Julio Ceja do pozwania Apple. Mężczyzna nie domaga się jednak żadnych pieniędzy. W zamian tego oczekuje, że sprzedaż iPhone’ów zostanie całkowicie wstrzymana, dopóki producent nie zacznie implementować w swoich smartfonach rozwiązania, które „dezaktywuje” urządzenie po tym, jak jego właściciel wsiądzie za kółko. Na razie bowiem wygląda na to, że (zdaniem powoda) dla firmy ważniejsze są zyski niż bezpieczeństwo człowieka.

W pozwie można również przeczytać, że pisanie esemesów w trakcie jazdy jest prawdziwą plagą, a jej największym ogniwem są właśnie ogromnie popularne iPhone’y. Każdego roku „przyczyniać” się mają one do co najmniej 52 tysięcy wypadków drogowych i śmierci 312 Kalifornijczyków (wyliczono to na podstawie danych o ilości zdarzeń drogowych i udziałów smartfonów Apple w całym rynku).

Co prawda koncern z Cupertino od 2014 roku posiada patent na rozwiązanie, o którym mowa powyżej, jednak jest ono jeszcze na tyle niedoskonałe, że nie można go zacząć stosować. Chodzi tu głównie o to, jak miałoby rozpoznawać, kto siedzi za kółkiem, a kto jest – na przykład – pasażerem (wówczas wystarczyłoby przecież zablokować tylko smartfon kierowcy, a nie wszystkich).

Mimo wszystko ciekawe, jaki wyrok zapadnie w tej sprawie.

Źródło: Ars Technica przez cnet; Cult of Mac (zdjęcie wyróżniające)