fot. iFixit

Apple nie chce dać użytkownikom i nieautoryzowanym serwisom możliwości naprawy jego urządzeń

W Stanach Zjednoczonych pojawiła się ostatnio inicjatywa, mająca na celu zmusić producentów elektroniki, aby udostępniali wszystkim zainteresowanym instrukcje naprawy każdego urządzenia ze swojego portfolio, a nawet sprzedawali niezbędne do wykonania tego procesu oryginalne części zamienne. Jak nietrudno się domyślić, nie jest to w ich interesie – skorzystać mają na tym wyłącznie klienci. Jako jedne z pierwszych swoje niezadowolenie oraz jawny sprzeciw wyraziło Apple.

Nikogo w sumie nie powinno to dziwić. Użytkownicy urządzeń tej firmy muszą za każdym razem wydać niebagatelne kwoty pieniędzy na naprawę – nawet, jeśli jej rzeczywisty koszt jest dużo mniejszy (mowa oczywiście o tych, których nie obejmuje gwarancja). Niby to nie problem, bo skoro kogoś stać na iPhone’a, to (wydawać by się mogło, że) powinien również bez problemu „udźwignąć” koszty usunięcia ewentualnych usterek. Oczywiście troszkę tutaj ironizuję, ponieważ gros osób wcale nie należy do najzamożniejszych i nierzadko „wyczyści” się nawet do zera, żeby tylko kupić smartfon od Apple.

Koncern z Cupertino swój sprzeciw tłumaczy jednak nie kwestiami ekonomicznymi, a bezpieczeństwem użytkowników. Chodzi bowiem głównie o obawę, że podczas naprawy nieprzeszkolona odpowiednio osoba może uszkodzić akumulator litowo-jonowy. A jak to się zapewne skończy, nie trzeba chyba nikomu mówić (a jeśli tak, to opisuje to jedno słowo – bum).

W pierwszej chwili taka argumentacja wydaje się totalnie bez sensu, jednak trzeba sobie uświadomić, że większość smartfonów, nie tylko iPhone’y to konstrukcie nierozbieralne, zaklejone w dodatku sporymi porcjami kleju. „Otworzenie” takiego urządzenia wcale nie należy do najprostszych zadań i nawet instrukcja, wyjaśniająca, jak to zrobić krok po kroku, może niewiele pomóc. Czasami bowiem wystarczy jeden nieostrożny ruch i rzeczywiście może być nieciekawie.

Jest to dość „trudna” sytuacja, ponieważ rzeczywiście niedoświadczona osoba – nawet „uzbrojona” w instrukcję oraz oryginalne części zamienne – mogłaby narobić więcej szkody niż pożytku, a w dodatku jeszcze zrobić sobie (i żeby tylko sobie) krzywdę. Z drugiej strony, lepiej, żeby ci, którzy się na tym bardziej znają (w tym nieautoryzowane serwisy), mieli dostęp do takich narzędzi, a nie musieli szukać informacji w internecie i ściągać części – na przykład – z Chin (szczególnie, że z ich jakością i dopasowaniem różnie bywa).

Źródło: Motherboard; iFixit (grafika wyróżniająca)