Jak filozofia zen działa w laptopie, czyli recenzja ASUS ZenBook UX430U

(Wydech) Liczenie herców w służbie spokoju umysłu, ale już nie wentylatora

Model, który testowałem, miał procesor Intel Core o oznaczeniu i7-7500U. To najwydajniejszy układ 7. generacji spośród wszystkich niskonapięciowców Intela. Zwykle pracują z taktowaniem 2.7 GHz, a w trybie Turbo Boost potrafią wykręcić nawet 3,5 GHz. Dwa rdzenie naprawdę dają radę i nie straszne im żadne zadanie. Co prawda renderowanie filmów w 4K odpada, ale obróbka materiału wideo w Full HD nie jest katorgą, i dysponując ZenBookiem, spokojnie będziemy w stanie zrobić to nawet siedząc w kawiarence, bez podpinania kabli do gniazdek.

8 GB RAM DDR4 (2133 MHz) zdecydowanie wystarcza; na żadnym etapie pracy nie zauważyłem, żeby laptop dławił się zbyt dużą liczbą zadań do wykonania. Różne przeglądarki (pracowałem na Chrome, Operze, Firefoxie i Edge), dziesiątki otwartych zakładek, wielostronne PDF-y i aplikacje zewnętrzne – wszystko to działało bez zająknięcia, spowolnień, nie mówiąc już o jakichkolwiek zawieszkach. Zresztą, po i-siódemce nie spodziewałem się niczego innego.

Trzeba tylko pamiętać o jednej rzeczy: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Możliwości upgrade’u UX430U są niemalże zerowe. Można zmienić dysk SSD na większy, ale RAM-u już nie dołożymy. Jest wlutowany w płytę główną, a dodatkowych slotów po prostu nie ma. Ot, błogosławieństwa ultrabookizacji. Osiągi dysku macie na zdjęciach poniżej.

Osobny akapit należy się ZenBookowi w temacie potencjału gamingowego. Ten jest raczej słaby. Decydując się na ten model lepiej już wybrać opcję z oddzielną kartą graficzną (Nvidia GeForce MX150), gdyż zintegrowany układ Intel HD Graphics 620 co prawda daje radę, ale tylko w rozdzielczościach HD. Chcąc zagrać w gry sprzed roku w Full HD… cóż. Zamiast sprawdzić, jak wygląda rozgrywka, zafundujemy sobie prezentację w formie slajdów. Dodatkowo niektóre przerywniki filmowe, działające na silnikach gier, potrafią niemiłosiernie ciąć lub odtwarzać się w slow-motion. Nic przyjemnego.

Gdy obniżymy już poziom detali do minimum/średnich oraz zmienimy rozdzielczość na HD, można odpalić i liczyć na w miarę płynną rozgrywkę takich tytułów jak:

  • Battlefield 1 (1280 x 720, 40 Hz) w 30 kl./s – ale filmy potrafią chrupać jak świeży Chocapic
  • Mass Effect: Andromeda (1280 x 960, 40 Hz) w 30 kl./s – który w tej rozdzielczości jest po prostu pa-skud-ny
  • Assasin’s Creed: Black Flag (1366 x 768, 60 Hz) w 25 kl./s – tylko i wyłącznie w niskich detalach

Rzecz jasna gra na sprzęcie tak ograniczonym nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń, dlatego warto poprzestać na grach nieco starszych. Colin McRae DIRT 3 czy GRID śmigały aż miło, choć trzeba zdać sobie sprawę z tego, że chodzi o produkcje sprzed 7-8 lat.

Jest jeszcze jeden aspekt mocnego obciążania procesora: ciepełko. Podczas bardziej wymagających sesji, temperatura obudowy potrafi nagrzać się do wyraźnie odczuwalnych 40 stopni. Trzymając ZenBooka na kolanach, trudno będzie zachować wolę medytacji, gdyż dodatkowe celsjusze potrafią rozpraszać. Na szczęście dotyczy to tylko spodniej części ultrabooka, także nie odczujemy dyskomfortu przez nagrzewanie się aluminium od strony klawiatury. Odbierzemy jednak bodźce innego rodzaju.

Trzeba zaznaczyć, że UX430U lubi włączyć sobie wentylator. W gruncie rzeczy działa on niemalże przez cały czas, nawet podczas pracy w przeglądarce. Jednak ten cichy i jednostajny szum jest jak najbardziej akceptowalny. W sytuacji stresowej, procesor wymaga jednak dodatkowej porcji chłodnego powietrza, co skutkuje wrzuceniem przez wentylator drugiego biegu. I wtedy szumi.

Nie są to rzecz jasna poziomy hałasu osiągane przez laptopy gamingowe ani nawet komputery stacjonarne, ale warto o tym pamiętać, zwłaszcza, jeśli do tej byliśmy przyzwyczajeni do sprzętów chłodzonych pasywnie. Ja, przywiązany do buczenia wentylatorka w SP3, potrafiłem to Asusowi wybaczyć. Przez szum na tym poziomie jeszcze nikt nie ogłuchł, przynajmniej ja o takim przypadku nigdy nie słyszałem (nie słyszałem, hehe ;)).

Szczęśliwie, ciepłe powietrze „wypluwane” jest z tyłu obudowy (a nie z boku lub, co gorsza, w dół) więc może sobie swobodnie uciekać bez strachu o to, że coś stanie mu na przeszkodzie i temperatura procesora niebezpiecznie wzrośnie.

Tędy wychodzi ciepełko

Wersje z Intel Core i5 nie potrzebują tak częstego wietrzenia radiatora, więc i sprawa częstego szumu wentylatora powinna być mniej zauważalna.

(Wdech) Łączenie się z cyfrową jaźnią i czas trwania zerojedynkowej medytacji

Od strony modułów łączności nic nie zaskoczyło mnie negatywnie. Moduł Wi-Fi daje radę i wyłapuje dobrze sygnał z routera znajdującego się na drugim końcu mieszkania, a Bluetooth sprawiał się bezbłędnie (podpięty do bezprzewodowych słuchawek i podczas przesyłania plików).

Jest coś, za co testowanego Asusa chciałbym pochwalić, i to bardzo. Mianowicie chodzi o zastosowane głośniki. Stereo Harman/Kardon naprawdę daje radę. Co prawda nie są to pewnie najgłośniejsze membrany, jakie montuje się ultrabookach (średnio około 60 dB, podczas pomiaru max. 75 dB), ale bez skrzywienia na twarzy można słuchać na nich muzyki, co jest naprawdę sporym osiągnięciem. Głębokich basów tu nie uświadczymy i jest trochę płasko, ale szczegółowość stoi na dobrym poziomie.

I znów plusik leci za przemyślenie sprawy od strony czysto technicznej: kratownice głośniczków nie „patrzą” bezpośrednio w blat biurka, gdy ZenBook leży na nim płasko. Umiejscowiono je na zaokrąglonym wykończeniu dolnego panelu, dzięki czemu dźwięk, choć odbija się od powierzchni, na którym laptop leży, nie jest przytłumiony i ma nieco miejsca, żeby wybrzmieć. Opanowując do poziomu patriarchy zen techniki niewygodnego usadowiania się na mikroskopijnych pufach, można nawet uniknąć zasłaniania głośników kolanami. Da się.

Jest też oczywiście kamerka do wideorozmów. Tylko do tego się nada – maksymalna rozdzielczość obrazu to HD. Ten element jest chyba najsłabszym podzespołem z całego ultrabookowego zestawu Asusa. Nie róbcie tym zdjęć, paskudne są.

Bateria ma 50 Wh. W zależności od użytkowania i stawianych przed ZenBookiem zadań i ustawień oszczędzania energii, był w stanie wytrzymać od 3,5 do 7 godzin z dala od ładowarki.

Zwykle, podczas typowego użytkowania tego sprzętu, obejmującego pracę z podświetloną klawiaturą, ekranem z jasnością 75% i cały czas grającą muzyką, uzyskiwałem powtarzający się cyklicznie czas pracy na poziomie 4,5 h. Ograniczenie użycia głośników dawało dodatkową godzinę pracy, zaś obniżenie jasności ekranu i zmiana trybu zasilania na energooszczędny, umożliwiało przedłużyć działanie ZenBooka o kolejne godziny.

Nie są to jakieś rekordy – powiedziałbym, że czas działania na baterii mieści się w granicach normy, i nic ponadto. Baterię naładujemy od 0% do pełna w 2,5 h.

(Wydech) Czas na ostateczną mądrość po spotkaniu dokusan

Efekty medytacji wciąż są badane przez neurologów. Lewy płat czołowy mózgu dostaje wtedy niezłego kopa, zanika habituacja, a działanie zmysłów nie tyle się wyostrza, co istocie szarej łatwiej jest interpretować napływające dane. Czas jednak wyrwać się z przeżywania ZenBooka „tu i teraz”, a skłonić się ku krótkiej analizie dostępnych informacji, za którą to zen niespecjalnie przepada. Choć to niezgodne z tą filozofią, możliwe, że bezpośrednie wskazanie wad i zalet modelu UX430U pozwoli nam osiągnąć stan ostatecznego zrozumienia.

ZenBook jest urządzeniem subiektywnie ładnym. Paradoks jego urody polega na tym, że choć granatowa wersja naprawdę cieszy oko, to chyba nigdy dotąd nie spotkałem jeszcze sprzętu o tak łatwo palcującej się i rysującej się klapie ekranu. Skądinąd – bardzo ładnego, jasnego, świetnie wykonanego i znakomicie osadzonego w cienkich ramkach ekranu. Budowa laptopa i użyte materiały stoją na wysokim poziomie, a wiele elementów zdradza przywiązanie do detali jego projektantów.

Mówimy też o urządzeniu ze wszech miar mobilnym. Ultrabook Asusa jest lekki, pisze się na nim przyjemnie, nie są mu straszne trudniejsze zadania, czytnik linii papilarnych ułatwia ominięcie uciążliwego wpisywania haseł, a bateria spokojnie wystarczy na kilka godzin poza biurem.

Ważna jest też świadomość nielicznych wad – oprócz braku możliwości rozbudowy pamięci RAM, można wymienić tutaj często włączający się, wcale-nie-taki-cichy wentylator czy… cenę. Szczęśliwie w sklepach dostępne są głównie wersje z ósmą generacją procesorów Intel Core, więc nie przepłacicie za i7 z Kaby Lake.

Tym samym możemy zamknąć dzisiejszą lekcję zen. Czas na nicnierobienie.

Spis treści:

1. Wzornictwo. Obudowa. Klawiatura. Ekran
2. Wydajność. Multimedia. Czas pracy. Podsumowanie

Jak filozofia zen działa w laptopie, czyli recenzja ASUS ZenBook UX430U
Zalety
wysoka wydajność
mobilność
ładny, matowy ekran IPS
dobra klawiatura
bezbłędny czytnik linii papilarnych
przyjemnie grające głośniki Harman/Kardon
znakomity design
jakość wykonania, dbałość o detale...
Wady
...ale nie wypadku niebieskiej wersji - pokrywa brudzi się nieziemsko łatwo
ograniczona wydajność w grach
dość głośny, często włączający się wentylator
8.5
OCENA