Asus ZenBook 3 UX390UA – urządzenie, bez którego nie ruszam się z domu

Kultura pracy

Zacznę może od tego, co mnie w małych laptopach interesuje najbardziej – kąt odchylenia ekranu. Bardzo nie lubię, gdy producenci ograniczają nas do małego kąta, który nie pozwala na komfortową pracę z danym sprzętem na kolanach (dlatego też gros hybryd w moich oczach od razu odpada). Tymczasem o kącie odchylenia ZenBooka trudno powiedzieć cokolwiek złego – jest na tyle duży, by naprawdę komfortowo korzystać z niego podczas lotu samolotem czy jazdy pociągiem.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by używać go także na płaskich powierzchniach typu biurka czy stoły. Zastosowane od spodu gumowe nóżki skutecznie zapobiegają poślizgowi urządzenia po blacie, dzięki czemu można mówić o bezproblemowej pracy.

W ZenBooku UX390UA Asusowi udało się zamknąć naprawdę ciekawy zestaw podzespołów. Mamy tu bowiem procesor Intel Core i7-7500U (siódmej generacji), 8GB RAM i system operacyjny Windows 10, a całości dopełnia dysk SSD o pojemności 500GB. To połączenie sprawia, że o testowanym urządzeniu można powiedzieć… „mały, ale wariat” ;).

Eksploatując UX390UA nie dawałam mu żadnej, nawet najmniejszej taryfy ulgowej. W przeglądarce otwierałam tyle kart, ile potrzebowałam (zazwyczaj kilkanaście), w tle grało Spotify lub odpalony był YouTube, kilka plików tekstowych i zdjęcia w prostym programie graficznym to standard, a na dokładkę obróbka wideo w Sony Vegas (zarówno vlogi, jak i recenzje).

Co najważniejsze, ze wszystkimi zadaniami ZenBook radził sobie świetnie. Ale dla mnie najbardziej istotny jest fakt, że kultura pracy na nim jest naprawdę wysoka. Pracując w Wordzie czy w przeglądarce na wielu kartach, urządzenie działa bardzo cicho i czasem zostawiając je na chwilę można zapomnieć o tym, że w ogóle działa – bo działa bezgłośnie. Ale oczywiście zdarzają się i takie chwile, że zaczyna wyć z bólu (a przy tym też solidnie się nagrzewać), np. podczas renderowania wideo, z którym – swoją drogą – również sobie radzi.

Do wydajności ZenBooka UX390UA nie mam zbytnio uwag. Moje potrzeby spełniał doskonale – niezależnie od zadań, jakie mu powierzałam z godziny na godzinę. Choć zauważyłam pewną prawidłowość – gdy procent naładowania baterii spada poniżej 20%, automatycznie urządzenie spowalnia, niezależnie od ustawionego trybu akumulatora. A druga rzecz jest taka, że przy maksymalnym obciążeniu laptopa, widoczny był spadek wydajności spowodowany throttlingiem.

Osiągi UX390UA porównałam na żywym organizmie z moim 3-letnim już 15-calowym Zenbookiem NX500J (Intel Core i7-4712HQ, 16GB RAM, Nvidia GeForce GTX850M, 512GB SSD). Obrobiłam wideo składające się z dwóch surówek, a następnie ten same plik renderowałam za pomocą obu laptopów na tym samym oprogramowaniu (Sony Vegas Pro 14). Zenbook 3 ukończył cały proces po 46 minutach, natomiast Zenbook NX500J – po 36 minutach. 10 minut renderowania różnicy na pliku trwającym 10 minut w mojej opinii jest do przełknięcia – zwłaszcza, że jest mowa o sprzęcie typowo mobilnym.

A skoro już o godzinach mowa… to może słów kilka o czasie pracy

Czas działania na jednym ładowaniu zależy oczywiście od tego, czy wyciskamy z urządzenia siódme poty, czy pracujemy w przeglądarce i na plikach tekstowych. ZenBooka sprawdziłam na wielu polach, wielokrotnie. Oto, jak sobie poradził:

  • 3-4 godziny podczas pracy w Sony Vegas pomieszanej z oglądaniem YouTube,
  • 7,5 godziny podczas pracy biurowej z minimalną jasnością ekranu i włączonym WiFi,
  • 11 godzin podczas pracy biurowej z minimalną jasnością ekranu i wyłączonym WiFi,
  • 5-5,5 godziny podczas pracy mieszanej.

Podczas 3-godzinnego lotu pracując w Wordzie w trybie samolotowym procent naładowania baterii spadł o tylko 20%.

Pełne naładowanie ZenBooka trwa niecałe 2,5 godziny. Co ważne jednak, mimo zastosowania portu USB typu C, nie można go ładować za pomocą powerbanku ani gniazdka samochodowego – tego zagrania ze strony Asusa, przyznaję, zupełnie nie rozumiem.

Czytnik linii papilarnych

Jak przystało na dość drogi sprzęt, jedną z opcji zabezpieczenia go przed osobami niepowołanymi, jest czytnik linii papilarnych, umieszczony w prawym górnym rogu touchpada. Sama konfiguracja skanera jest dość długa, bo trzeba wielokrotnie przykładać palec pod różnym kątem, ale właśnie to sprawia, że później nie ma większych problemów z korzystaniem z tego zabezpieczenia biometrycznego. Większych, bo raz na kilkanaście prób zdarza się, że czytnik faktycznie nie chce zadziałać – wtedy alternatywą jest odblokowanie sprzętu ustawionym wcześniej kodem PIN.

Głośniki

Głośniki grają zaskakująco dobrze, co nie zawsze ma miejsce nawet, jeśli na obudowie znajduje się znaczek Harman – Kardon. Dwa umieszczone są nad klawiaturą, więc nie ma szans, by je w jakikolwiek sposób zagłuszać podczas użytkowania urządzenia. Kolejne dwa natomiast znajdują się w dolnej części klawiatury, od spodu, ale w takim miejscu, w którym obudowa z płaskiej przechodzi w zaobloną, dzięki czemu również dźwięk wydobywa się bez zakłóceń nawet, gdy laptop stoi na płaskiej powierzchni. Głośniki to według mnie pozytywne zaskoczenie.

Kamerka frontowa, WiFi, Bluetooth

Nie wspomniałam jeszcze o trzech rzeczach, o których choćby napomknąć po prostu wypada. Pierwszą jest WiFi, z działaniem którego nie ma najmniejszych problemów – niezależnie od tego, czy łączyłam się z routerami czy z internetem udostępnianym z telefonu, zawsze moduł ten działał niezawodnie. Podobnie zresztą było w przypadku Bluetooth, który służył mi głównie do połączenia myszki bezprzewodowej, jak również słuchawek. Trzecią rzeczą jest natomiast kamerka internetowa, której oczywiście nie mogło tu zabraknąć, bo raczej nikt nie wyobraża sobie laptopa bez możliwości przeprowadzania rozmów przez komunikatory typu Skype, ale – cóż, VGA nie pozostawia złudzeń, jakość jest przeciętna – a i to słowo zostało przeze mnie użyte raczej na wyrost. Do rozmów w dobrych warunkach oświetleniowych się nada, w gorszych – widoczna jest pikseloza.

Podsumowanie

Ta recenzja powstawała, żeby Was nie oszukać, jakieś osiem tygodni. Początkowo Zenbooka wzięłam do Barcelony na targi MWC, gdzie skutecznie przekonał mnie do siebie. Później towarzyszył mi przy każdym wyjściu z domu, gdy wiedziałam, że będę potrzebowała laptopa. A gdy minęły kolejne tygodnie, na tyle się do niego przyzwyczaiłam, że teraz nawet pracując w domu, zwłaszcza w salonie, a nie przy biurku, częściej sięgam po Zenbooka 3 niż po mojego 15-calowego Zenbooka NX500J. A czasem zdarza mi się podpinać go do 29-calowego monitora i pracować w takim duecie.

Mnie Asus ZenBook 3 UX390UA kupił w pierwszej kolejności niesamowitym wzornictwem – połączenie granatowej obudowy ze złotymi wstawkami jest, w mojej opinii, oszałamiające. Do tego dochodzi smukłość i niewielka masa, dzięki czemu sprzęt ten staje się nad wyraz mobilny, a eleganckie etui sprawia, że chętnie zabieram go na wszelkie spotkania, zostawiając plecak w samochodzie.

Za ZenBookiem 3 przemawia wiele aspektów, ale dla mnie, osoby często podróżującej, tak naprawdę najistotniejsze kwestie (poza wydajnością i wygodną, podświetlaną klawiaturą) to: wymiary (tu 12,5” ekran zajmuje 82% przedniego panelu, a klawiatura, pomimo niewielkich wymiarów całości, jest pełnowymiarowa), masa (w tym przypadku niecały kilogram!) oraz niewielki i relatywnie lekki zasilacz, który niespecjalnie ciąży w bagażu (co przy tanich lotach jest na wagę złota).

Dla osoby potrzebującej mobilnego sprzętu przede wszystkim do pracy biurowej, a nie grania (nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zainstalować na nim cokolwiek tego typu), ZenBook 3 okaże się świetnym wyborem. Jeśli natomiast zamierzacie eksploatować go do granic możliwości, np. renderowaniem wideo, musicie być świadomi, że przy maksymalnym obciążeniu występuje throttling, czyli obniżenie wydajności idące w parze ze wzrostem temperatury (zwłaszcza w prawej części klawiatury) i głośności działania urządzenia.

Dla mnie ZenBook 3 jest sprzętem sprawdzającym się w zadaniach, które mu powierzam. A dodatkowo jest na tyle mały, by móc korzystać z niego na kolanach nawet w samolotach tanich linii lotniczych i na tyle duży, by praca na nim nie była katorgą.

Zastanawiam się tylko czy 5399 złotych (za wersję z 8GB RAM; 6499 złotych za 16GB RAM) to nie jest zbyt wysoka kwota, jak na sprzęt Asusa. Z drugiej strony, patrzę na 12-calowego MacBooka i widzę kwotę 6299 złotych za model z parametrami, które na papierze wyglądają dużo słabiej: 256GB pamięci, Intel Core m3 i 8GB RAM… Ale zaraz później patrzę na nieco większego MacBooka Air (13,3″), gdzie za 5799 złotych mamy Intel Core i5, 8GB RAM i 256GB SSD, albo MacBooka Pro (13,3″), który w najtańszej konfiguracji kosztuje 6299 złotych i zaczynam się zastanawiać, że może jednak 5399 złotych za UX390UA to nie jest wcale zła cena. Ale to już każdy musi sobie odpowiedzieć na to pytanie sam – w zależności od swoich upodobań (Windows / macOS) i zasobności portfela.

Spis treści:

1. Wprowadzenie. Główne wady. Ekran. Klawiatura
2. Kultura pracy. Akumulator. Głośniki. Podsumowanie