Recenzja zegarka Basis Peak

Aplikacja Basis Peak – nasze centrum dowodzenia

By w pełni korzystać z możliwości Basis Peak (ba! By w ogóle z niego korzystać) należy pobrać z Google Play lub Apple Store darmową aplikację Basis Peak i przejść przez proces rejestracyjny – każdy użytkownik zegarka musi bowiem posiadać swoje konto, by móc tam gromadzić wszystkie dane.

Ważna adnotacja, o której trzeba pamiętać: aplikacja działa wyłącznie, gdy telefon podłączony jest do internetu (niezależnie oczywiście czy przez WiFi, czy przez 3G/LTE). Jeśli połączenia z siecią nie ma, nie ma nawet szansy, byśmy sprawdzili archiwalne dane, nie wspominając już o bieżących, które pobierane są w czasie rzeczywistym z serwerów Basis.

Przez pierwsze dni testów zegarka notorycznie występowały problemy z połączeniem z bazą danych. Dane w aplikacji nie chciały się ładować (pomimo dostępu do sieci), a czasem program po prostu wymuszał zamknięcie. Problem na szczęście został szybko rozwiązany, o czym firma poinformowała mejlowo zarejestrowanych użytkowników Peak.

Aplikacja jest w języku angielskim. Nie ma możliwości zmiany na żaden inny, o polskim nie wspominając. Mam jednak wielką nadzieję, że zmieni się to wraz z jedną z kolejnych aktualizacji oprogramowania. Bo te, z całą pewnością, będą się pojawiały.

Wyrób w sobie zdrowe nawyki

Moim zdaniem Basis Peak bliżej do inteligentnej opaski niż inteligentnego zegarka. O ile te drugie w głównej mierze skupiają się na wszelkiego rodzaju powiadomieniach (poza podstawowymi również firm trzecich, w tym Twitter, Facebook, Messenger, Instagram, etc…), tak głównym zadaniem tych pierwszych jest pomiar funkcji życiowych i dążenie do poprawienia stylu życia. I tak właśnie jest w przypadku testowanego produktu.

Całość opiera się na poprawianiu dobrych nawyków i eliminowaniu tych złych. Początkowo w głównej mierze zegarek stara się nas nauczyć chodzić spać i budzić się o regularnej porze. Po kilku dniach doszłam do tego, że codziennie szłam spać o północy, a budziłam się  sama, przed budzikiem – ok. 8:30. Mam jednak głupie przyzwyczajenie, że po obudzeniu się, czy to sama czy przez budzik, muszę sobie jeszcze pół godziny poleżeć, żeby się „wybudzić” i normalnie funkcjonować. Niestety, Basis Peak mojego nawyku nie rozumiał i za każdym razem liczył mi to jako dalszą część snu (lekkiego oczywiście). Stąd też na większości wykresów jest informacja, że wstawałam z łóżka, czyli ruszałam się, ok. 9:00.

Aplikacja próbuje nauczyć nas ciągłego noszenia zegarka (minimum 12 godzin dziennie) – „Wear it”, wychodzenia pobiegać na 20 minut co najmniej dwa razy w tygodniu – „Run Club” oraz, jak już wspomniałam, regularnego wstawania i chodzenia spać o tej samej porze – „Regular rising” i „Consistent bedtime”. Za każde odpowiednio wykonane zadanie otrzymujemy punkty, za które można odblokować kolejne „wyzwania”.

Dzięki temu właśnie w późniejszym czasie, gdy uda nam się uzyskać odpowiednią ilość punktów, możemy dodawać kolejne. Ja zdecydowałam się między innymi na „Don’t be a sitter”, w którym to miałam co 1,5 godziny wstawać sprzed komputera i chwilę się poruszać. Niestety, zegarek nie informuje kiedy minął ten czas od ostatniego podniesienia tyłka z krzesła, więc trzeba tego pilnować samemu. Jak się zapewne domyślacie – nie udała mi się ta sztuka przez ostatnie dni ani razu.

Tylko ja potrafię pisać teksty drzemając…

Odkąd dostałam Basis Peak do testów, starałam się go nosić cały czas (poza zalecaną jedną krótką przerwą dziennie). W tym czasie wydarzyło się sporo śmiesznych (dla mnie) sytuacji, które Peak odczytał błędnie. Zawsze chodziło o zaliczanie siedzenia przed komputerem i pisania na klawiaturze czy spokojnego siedzenia na wersalce na przykład rozmawiając z kimś i pijąc herbatę, jako lekki sen. A ja doskonale wiem, że w ciągu dnia nie dość, że nie lubię sobie ucinać drzemek, to jeszcze nie potrafię. A Peak mi wmawia, że jest inaczej ;).

Monitorowanie snu

Nigdy nie zwracałam uwagi na długość i jakość mojego snu. Najważniejsze było dla mnie, by tego snu było jak najmniej, ale mimo wszystko, żebym budziła się wyspana. Niestety, rzadko udaje mi się zejść poniżej ośmiu godzin, choć bardzo bym tego chciała (innego sposobu na wydłużenie doby niestety nie znam…). Dzięki Basis Peak mogłam choć trochę zaznajomić się z moim snem i próbować go ujarzmić. Nie łudźcie się jednak -próby zakończyły się niepowodzeniem. Dalej lubię chodzić późno spać i uprawiać „kłoding” długo.

Po każdej nocy użytkownik Peaka a dostęp do obszernych statystyk dotyczących snu z poprzedniej nocy. Może sprawdzić jak długo spał, jaki procent z tego był to sen w fazie REM (!), ile głęboki, a ile płytki. Ale to nie wszystko. Mamy tu jeszcze informację o ilości „kręcenia się” w nocy oraz wstawania z łóżka.

W czasie trwania testów dowiedziałam się, że strasznie kręcę się w nocy – od kilkunastu (18) do nawet kilkudziesięciu razy (35). Co ciekawe również, kilka razy Peak pokazał, że wstawałam, choć na pewno spałam jak zabita (a nie mam w zwyczaju i nigdy mi się nie zdarzyło lunatykować). Procentowemu wskaźnikowi poszczególnych faz snu nie mam podstaw, by nie wierzyć.

Podczas pójścia spać nie zmieniamy trybu z dziennego na nocny, a podczas wstawania – z nocnego na dzienny. Zegarek sam wykrywa kiedy położyliśmy się spać i kiedy wstaliśmy z łóżka. Kilka razy specjalnie zapisałam godzinę, o której ległam na łóżko i następnego ranka z zaciekawieniem sprawdziłam, jaką godzinę pokazał Peak – zazwyczaj różnica wynosiła minutę. Według mnie to świetny wynik.

Osobiście w testowanym urządzeniu brakuje mi budzenia w odpowiedniej fazie snu za pomocą wibracji. Skoro już Peak analizuje sen, dlaczego nie miałby tej wiedzy wykorzystywać do budzenia? Niestety, takiej funkcji tu nie uświadczymy. Szkoda, bo chciałabym się przekonać kolejny raz czy tego typu wynalazek sprawiłby, że wstawałabym wypoczęta, czy podobnie jak w przypadku mojego prywatnego Jawbone Up – traktowałabym to jedynie jako placebo, które w moim przypadku nie działa.

Załączam kilka screenów pokazujących jak spałam w wybrane dni:

Z racji tego, że aktualnie mam pod ręką trzy ciekawe produkty będące przedstawicielami kategorii urządzeń wearable, postanowiłam przeprowadzić mały eksperyment. Jednej nocy poszłam spać z Basis Peak, Samsungiem Gear S i Jawbone Up. Czas trwania snu był zbliżony, aczkolwiek każde pokazało inną wartość:

  • Basis Peak: 7h 11 min
  • Samsung Gear S: 7h 14 min
  • Jawbone Up: 6h 50 min

Szczegóły możecie zobaczyć na poniższych screenach (dziwnymi godzinami na Gear S się nie przejmujcie, zapomniałam przestawić zegarka…):

Spis treści:
1. Wzornictwo. Obsługa zegarka. Parowanie z telefonem. Powiadomienia
2. Aplikacja Basis Peak. Wyrób w sobie zdrowe nawyki. Monitorowanie snu
3. Monitorowanie aktywności. Czas pracy. Podsumowanie, czyli czego mi zabrakło?