Fortnite

Fortnite przebił barierę 200 mln graczy – co wpłynęło na tak ogromny sukces?

Epic Games poinformowało ostatnio o niezwykłym wydarzeniu. Fortnite przebił barierę 200 mln graczy, co jest wynikiem absolutnie godnym podziwu. Jeszcze w czerwcu tego roku, liczba ta wynosiła już wtedy zawrotne 125 mln. W ciągu niespełna pół roku udało się zatem pozyskać dodatkowe 75 mln osób, na co niebagatelny wpływ musiała mieć premiera produkcji w Korei Południowej. Dlaczego Fortnite stał się aż tak popularny i co sprawiło, że tytuł ten, niemal natychmiast, wskoczył do rangi jednej z najważniejszych gier w całej branży? Spróbuję znaleźć odpowiedzi na te pytania.

Oczywiście, powodów może być kilka, a jednym z nich jest bez wątpienia rosnąca popularność trybu Battle Royale, który szturmem wskoczył do branży growej i zadomowi się tutaj na wiele lat. Już teraz część źródeł uważa ten tryb za oddzielny gatunek gier komputerowych i takie produkcje jak Fortnite czy PUBG jedynie to potwierdzają. To właśnie ten drugi tytuł uznawany jest za prekursora tego systemu zabawy, a odpowiada za niego studio Bluehole i w dużej mierze jeden człowiek – Brendan Greene, w sieci posługujący się pseudonimem „playeruknown”.

Wielka rewolucja, trochę z przypadku

Jeszcze w 2013 roku postanowił stworzyć modyfikację Battle Royale do gry ARMA 2, co kontynuował w 2015 przy ARMA 3. Greene został reżyserem i producentem „Playeruknown’s Battlegrounds”. Jednej z tych gier, która zrewolucjonizowała podejście do sieciowych rozgrywek i zarazem znienawidzonej pośród purystów językowych. To właśnie ten człowiek uznawany jest za ojca całego gatunku.

fot. Epic Games

Początkowo PUBG traktowane było jako objawienie całej branży growej. Tytuł niemal natychmiast wskoczył na listy najważniejszych turniejów e-sportowych na całym świecie. Był także jednym z bohaterów Legion GTX Challenge, które miałem przyjemność odwiedzić w zeszłym roku. Eksplozja popularności i ogromna liczba graczy zachęciły pozostałe firmy do stworzenia własnych adaptacji trybu Battle Royale. Jedną z takich firm jest właśnie Epic Games, które, jak widać, trafiło w dziesiątkę, idealnie wpasowując się w gusta setek milionów graczy na całym świecie.

200 mln zarejestrowanych kont – obłęd

Mnie nie skusili, nie jestem może wielkim fanem tej produkcji, ale uważnie śledzę jej poczynania, a czasem nawet rozegram jeden czy dwa mecze. Warto też nadmienić, że 200 mln graczy nie oznacza, że właśnie tyle osób gra w Fortnite jednocześnie. W sierpniu liczba aktywnych użytkowników wynosiła i tak obłędne 78 milionów, a ostatnie wyniki wskazują, że w jednym momencie w grze było 8,3 mln osób. Z takimi liczbami konkurować mogą tylko najpopularniejsze gry MMORPG, a wynik to wyższy od tego, co osiąga teraz World of Warcraft.

Muszę jednak przyznać, że to po prostu wkręca i potrafię zrozumieć, dlaczego aż tyle osób nie może się od tego gatunku oderwać. Ciągła walka o przetrwanie, budowanie fortyfikacji, zbieranie broni czy wreszcie ten dreszczyk emocji pod sam koniec rozgrywki, gdy jesteśmy w gronie kilku pozostałych przy życiu graczy – tak, to może przyciągać do ekranu na długie godziny.

To właśnie w tych emocjach, adrenalinie i stale różnym scenariuszom upatruję największej siły w Fortnite. Tam każda rozgrywka jest inna. Oparta na tych samych zasadach, ale ze względu na tak dużą liczbę graczy na mapie w jednym momencie (przypomnę, że może to być nawet 100 osób), niemal niemożliwe jest rozegranie dwóch takich samych gier. Fortnitem po prostu trudno się znudzić.

Fortnite to prawdziwa kopalnia złota

Po drugie – oprawa graficzna, która odgrywa tutaj dużą rolę. Jest komiksowa, mocno naciągana i przyjemna dla oka. To złoty środek, patrząc choćby na World of Warcraft od Blizzarda. Takie gry praktycznie w ogóle się nie starzeją, w przeciwieństwie do „realistycznego” PUBG, który ma dodatkowo stałe problemy z optymalizacją. Fortnite zachwyca feerią barw i świetnym designem postaci i świata, zachęcając do zabawy także bardzo młodych graczy.

Fortnite jest dla dzieci?

Mój bratanek ma 12 lat, na punkcie tej gry dosłownie oszalał, a na swojej PS4 długo już nie uruchamiał niczego innego. Zdolny jest nawet do oglądania filmów z Fortnite, kiedy akurat w Fortnite nie gra. Prawdziwa plaga, czasem trudno mi z tym wytrzymać, ale… jego cała klasa w podstawówce gra w Fortnite i dla tych dzieciaków jest to melodia życia w tym momencie. Gdy ja byłem w podstawówce, to taką grą był pierwszy Gothic. Albo Morrowind. Albo jakieś inne RPG. Właśnie, a jaki jest wasz ulubiony gatunek?

Po trzecie, to jest na topie. Po prostu. Dziś Fortnite stał się „modny”, jest „trendy”, a granie w niego to niejako „obowiązek” każdego szanującego się gracza. Cały świat mówi i pisze o tej grze, na YouTube wszystkie filmy z Fortnite w tytule biją rekordy oglądalności, a wielu streamerów nie uruchamia już innych produkcji, bo im się to zwyczajnie nie opłaca.

Tego akurat nie rozumiem i nie zrozumiem – nie oglądam tych rozgrywek i nie widzę w tym niczego emocjonującego. Dużo ciekawsze są dla mnie zmagania w CS-a, DOTĘ albo turnieje piłkarskie.

Z całą pewnością na popularność Fortnite ma niebagatelny wpływ to, że gra jest dostępna za darmo. W przeciwieństwie do konkurencji. Zresztą, ojciec Battle Royale, czyli PUBG, głównie za sprawą popularności produkcji od Epic Games, zaczął tracić na znaczeniu. Już dość wspomnieć, że nigdy nie osiągnął takich wyników, jak Fortnite i rekord swojej popularności miał w styczniu tego roku, gdy grało w niego w jednym momencie „tylko” 3,2 mln graczy. Obecnie jest to liczba o 2 mln mniejsza, a to nie wróży niczego dobrego.

Gra dostępna jest także na urządzeniach mobilnych – kiedy to szaleństwo się skończy?

Nie przypuszczam jednak, by twórcy PUBG musieli w najbliższym czasie szukać nowej pracy. Popularność gatunku, w zasadzie zapoczątkowanego przez nich, rozrosła się do tego stopnia, że Battle Royale trafił nawet do tak popularnych serii jak Battlefield czy Call of Duty. Wiele firm próbuje i będzie próbować swoich sił przy tworzeniu odrębnych produkcji, ale czy którakolwiek doścignie kiedyś Fortnite?

Nie ma róży bez kolców – gdzie są gry w stylu Wiedźmina?

Póki co, końca nie widać i nic nie wskazuje na to, by ten niesamowity szał miał się kiedykolwiek zakończyć. A szkoda, bo nie są to gry szczególnie rozbudowane i wymagające, a reakcja graczy jedynie utwierdza w przekonaniu, że nie warto już inwestować w tytuły single player, tak jak kiedyś.

Martwi mnie to, bo w przeciwieństwie do tych setek milionów graczy na świecie, uwielbiam chwycić za pada, założyć słuchawki i zatopić się w odmętach wciągającej historii. Mam nadzieję, że taką zaserwuje mi The Last of Us II, a być może też kilka innych tytułów.

Tutaj zresztą pytanie do Was – co myślicie o Fortnite? Was też pochłonął ten trend, czy zupełnie nie możecie go zrozumieć? Ja mam już trochę dosyć. A jak jeszcze przyjedzie do mnie mój bratanek, to najchętniej uciekam do drugiego pokoju, albo wychodzimy pograć w coś na świeżym powietrzu.

Epic Games wykreował niezwykły trend i cieszy mnie, że w tym wszystkim maczali palce Polacy ze studia People Can Fly. Chwała im za to, ale teraz mogliby wydać już coś nowego – może Bulletstorm 2?