Człowiek-Pająk w najlepszym możliwym wydaniu! Recenzja gry Marvel’s Spider-Man

Z ogromną ulgą można już powiedzieć – wreszcie. Wreszcie doczekaliśmy się dobrej, wróć, bardzo dobrej gry ze Spider-Manem. Czy elektroniczny Człowiek-Pająk jest na tyle wybitny, by mógł stać godnie obok „kwadrologii” Arkham z Batmanem w roli głównej? Już teraz zdecydowanie powiem, że Insomniac Games się to udało.

Niecałe 2 miesiące temu miałem okazję już sprawdzić nowego Marvel’s Spider-Man na własnej skórze, czym oczywiście podzieliłem się w odpowiednim tekście. Już wtedy wypowiedziałem się o grze niezwykle pozytywnie, ale pozostało mi z tyłu głowy bardzo dużo wątpliwości, co do paru elementów, które rozwiałem przy okazji pełnej wersji gry… w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Fabularnie? Niemalże jak marvelowskie filmy

Cała historia rozpoczyna się w momencie, gdy Peter Parker (a raczej Spider-Man) jest na ostatniej prostej, żeby dopaść Wilsona Fiska, aka Kingpina. Łotr ten próbuje usunąć wszystkie dowody zbrodni w jednej ze swoich wież, w czym oczywiście skutecznie mu przeszkadzamy w ciągu niecałej pierwszej godziny zabawy. Po dłuższej batalii wreszcie udaje nam się ostatecznie przymknąć wielką szychę kryminalnego półświatka, by usłyszeć od niego groźbę, jakoby zamknięcie go w więzieniu miało być tylko początkiem wielkich problemów „Pajęczaka”. Przez następne kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt godzin zabawy jesteśmy świadkami spełniania się tej przepowiedni, gdy o byłe miejsce Fiska próbuje walczyć zróżnicowana gama zbirów.

Nie chcę aż zanadto rozpisywać się o fabule Marvel’s Spider-Man, żeby zwyczajnie nie popsuć komuś zabawy. Niemniej jednak, jeśli ktoś oczekuje iście szekspirowskich historii i zawiłych opowieści, to na produkcji Insomniac Games może się nieco zawieść. Zresztą, celem twórców nie było stworzenie jakiejś górnolotnej, filozoficznej epopei, co czuć po kilku godzinach spędzonych z tym tytułem. Fabuła miała być w miarę angażująca, solidna i przede wszystkim przyjemna.

Wiecie, to tak, jak z filmami Marvela, na które tak często wybieramy się do kina. Niby historia w nich nie jest psychologicznym, skomplikowanym thrillerem, ale jesteśmy w stanie ją przetrawić, bo dobrze wpisuje się w komiksowe kanwy. Jest po prostu miła w odbiorze i podobnie jest właśnie z Marvel’s Spider-Man na PS4. To przyjemny seans, nad którym się nie zastanawiasz, a zwyczajnie płyniesz razem z nim.

Insomniac i ich własny świat

A skoro już przy filmach jesteśmy, to warto od razu zaznaczyć, że Insomniac Games stworzyło na potrzeby Marvel’s Spider-Man swoje własne uniwersum. Peter Parker ma tu 23 lata, nie pracuje w Daily Bugle i ma już kilka dobrych lat doświadczenia jako „Człowiek-Pająk”. Różnice względem historii przedstawionych w komiksach są stosunkowo niewielkie, stąd geneza czy wątki niektórych postaci nieznacznie się różnią. Twórcy podczas przedpremierowego pokazu podkreślili, że jest to ich własna interpretacja materiału źródłowego i mogę śmiało podpisać się pod tymi słowami już po ukończeniu samej przygody. Najważniejsze, że eksperyment ten można określić udanym.

Własne uniwersum jest o tyle istotne, że daje ono twórcom relatywnie wolną rękę. Dzięki temu mogą oni naginać niektóre wątki czy postacie pod swoje „widzimisię”, co ostatecznie dobrze wpływa na samą grę. Warto przy tym zaznaczyć, że zakończenie samej historii satysfakcjonuje i zamyka pewien rozdział przygody, ale zarazem w zgrabny sposób zwiastuje nadejście kolejnych odsłon… co jak najbardziej cieszy!

Czuć się jak Spider-Man i bujać się jak Spider-Man

Czego potrzebuje tytuł o Spider-Manie, żeby pozwolić graczom odpowiednio wczuć się w rolę tego super bohatera? Dobrze zrealizowanej mechaniki poruszania się po mieście. A jeśli mowa o alter-ego Petera Parkera, to na myśl przychodzi tylko charyzmatyczne „huśtanie się” między wieżowcami. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że akurat ten element wyszedł Insomniac Games genialnie, o czym zresztą wspominałem w swoich pierwszych wrażeniach.

Wszystko opiera się na korzystaniu z jednego przycisku, który przykleja sieć do najbliższego budynku i pozwala nam się na niej bujać. Dodatkowo ten sam klawisz umożliwi nam bieganie po ścianach. Na upartego można zatem przedostać się przez praktycznie całe miasto, nie spuszczając palca z pojedynczego guzika – banalne jak konstrukcja cepa. Niemniej jednak twórcy oddali do dyspozycji kilka dodatkowych sztuczek, które czynią całe doświadczenie bardziej atrakcyjnym oraz złożonym. Tak też np. przycisk krzyżyka pozwala nam przyciągać się do budynków, żeby nabrać więcej tempa, a po naciśnięciu lewej gałki analogowej „Spidey” nurkuje w dół. Istnieje też możliwość odbijania się od niektórych powierzchni, co dodatkowo nas przyspieszy, albo ułatwi zmianę kierunku lotu. Wszystkie te drobnostki połączone w jedną całość dają bardzo intuicyjny, ale zarazem mało skomplikowany system, który sprawia całą masę frajdy, nawet jeśli ktoś chwyta pada po raz pierwszy.

Od momentu, kiedy miałem przyjemność sprawdzić po raz pierwszy Marvel’s Spider-Man, to wiele w aspekcie „surfowania siecią” się nie zmieniło. Na późniejszym etapie gry nasz bohater nie poznaje dodatkowych ruchów, wzbogacających jego umiejętności poruszania się po mieście… ale nie ma w tym nic złego. Same fundamenty tejże mechaniki są na tyle proste, przyjemne i satysfakcjonujące, że można uruchomić grę na kilka godzin, by po prostu dać ponieść się pajęczynie po Nowym Jorku. Przyznam szczerze, że dzięki tak świetnie wykonanemu huśtaniu się, kompletnie zapomniałem o opcji korzystania z szybkiej podróży. To chyba wystarczająca rekomendacja.

Nowy Jork w pełni chwały

Właśnie – Nowy Jork to moim zdaniem również jeden z głównych bohaterów Marvel’s Spider-Man. Insomniac Games bardzo wiarygodnie udało się odwzorować Manhattan i jego okolice (tylko ta część miasta jest dostępna w grze), a przy tym wrzucono kilka budowli charakterystycznych dla uniwersum Marvela, jak chociażby ogromniastą wieżę Avengersów. Czuć potężne rozmiary miasta, a przy tym choć głównie poruszamy się na wysokości szczytów wieżowców, to zewsząd bije tu po prostu życie. Słychać trąbienie aut, widać pełno przechodniów poruszających się po chodnikach, a w dole jeździ cała masa samochodów. To chyba jednak prawda, że Nowy Jork nigdy nie śpi.

Do łóżek nie idą też kryminaliści, stąd jako Spider-Man zawsze będziemy mieć pełne ręce roboty. Wystarczy spojrzeć na mapę miasta, żeby ujrzeć na niej całą masę aktywności pobocznych, a i tak niektóre z nich pojawiają się dynamicznie. Oprócz statycznych kryjówek złoczyńców, które możemy wyczyścić podczas huśtania się po mieście, będziemy mieć możliwość udziału w losowo generowanych pościgach za np. furgonetkami. Znajdziemy też całą masę wyzwań związanych z walką, spostrzegawczością czy tempem poruszania się po mieście, więc zawsze natkniemy się na jakieś zajęcia.

Niemniej jednak dodatkowe misje w pewnym momencie mogą zacząć przytłaczać swoją powtarzalnością. Robimy w nich w dużej mierze to samo, brakuje tu jakiejś większej wariacji, ale bardziej daje to w kość przy próbie ukończenia gry na 100% czy zdobycia platynowego trofeum. Zdecydowanie przydałoby się tu więcej fabularyzowanych misji pobocznych, których nie jest tu aż tak wiele i nie wszystkie powalają wykonaniem. Do małej poprawy przy okazji kontynuacji.

Coraz to silniejszy Człowiek-Pająk

Niektóre aktywności dodatkowe dają się jednak we znaki, jeśli myślimy o rozwoju swojej postaci. Marvel’s Spider-Man posiada bowiem sporo elementów charakterystycznych dla gier RPG. Peter Parker zdobywa doświadczenie, co odblokowuje mu dostęp do nowych kostiumów czy daje dodatkowe punkty umiejętności, za które nauczymy naszego bohatera nowych ruchów. Brzmi jak standard w dzisiejszych czasach, ale zakupienie samych strojów czy ulepszenie gadżetów Pajęczaka wymaga wydania specjalnych żetonów. Te odblokowujemy właśnie podczas nieobowiązkowych zadań.

Zasady „craftingu” są zatem banalnie proste, ale sprawia to, że odblokowanie niektórych ciuszków czy „uprgrade’ów” dla postaci to trochę żmudna droga. Czyni to opcjonalne zlecenia, trochę mniej opcjonalnymi i jeśli widzi nam się spora gama ulepszeń, to będziemy musieli przy ich próbie zdobycia naprawdę nieźle się napocić… ale też znudzić. Myślę, że można byłoby to rozwiązać nieco lepiej, ale widocznie twórcy musieli zmusić gracza do wykonywania dodatkowych operacji, żeby nieco wydłużyć czas spędzony przy konsoli.

Pajęcza maszyna bojowa

Batmany od Rocksteady do dziś uważam za gry z jednym z najlepszych systemów walki. Owszem, nie jest on może tak złożony, jak ten z serii Bayonetta czy Devil May Cry, ale nadrabia to w wielu innych aspektach. Jest prosty, bardzo płynny, a przy tym wymaga od graczy sporo koncentracji ze względu na zróżnicowane typy przeciwników, do których trzeba dobierać odmienne strategie. Nic zatem dziwnego, że twórcy innych gier zapożyczają tę właśnie mechanikę od Rocksteady, wrzucając przy tym kilka elementów ekstra od siebie. Przykładów nie trzeba szukać daleko, bo chociażby należy wspomnieć takie gry, jak Shadow of War czy Shadow of Mordor, a do tego grona dołącza też Marvel’s Spider-Man. Jeśli kopiować to tylko dobre rzeczy, wyłącznie od najlepszych, co zdaje się wyznawać Insomniac Games.

Warto tu jednak zaznaczyć, że walka w tej grze nie jest idealną kalką tego, co poznaliśmy przy okazji serii Arkham od Rocksteady. Spider-Man jest bowiem super bohaterem, który różni się swoim stylem walki i budową ciała, co myślę dobrze odwzorowano w samej mechanice. Tak jak Batman opierał swoje zdolności defensywne na kontrach, tak tutaj Spider-Man ciosów zwyczajnie stara się unikać w akrobatyczny sposób. Peter Parker nie tańczy ze swoimi oprawcami, a bardziej dookoła nich, żeby uniknąć obrażeń swojej stosunkowo wątłej budowy.

Insomniac Games udało się też dobrze oddać wysoką mobilność samego Człowieka-Pająka i jego sieć. Zwykłe ciosy możemy okrasić wybijaniem przeciwników w powietrze, by w locie kontynuować na nich serię uderzeń. Do tego dorzućmy przyciąganie się pajęczyną do wrogów czy używanie całej gamy gadżetów z torby Petera Parkera. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby nieco poddenerwować oprychów i po prostu huśtać się nad nimi, by okazjonalnie runąć w ich kierunku w celu zadania obrażeń.

Przeciwnicy, których napotkamy również charakteryzują się sporą różnorodnością. Gra stopniowo zapoznaje nas z różnymi frakcjami, które dysponują odmiennymi oprychami w swoich szeregach. Do każdego typu oponenta trzeba podejść w odpowiedni sposób, żeby go pokonać, dzięki czemu walka nie sprowadza się do ślepego klikania w jeden przycisk. Niektórych trzeba związać siecią przed atakiem, innych wybić w powietrze, jeśli myślimy o ich uszkodzeniu, ale też spotkamy kilku latających delikwentów, którzy sprawdzą nasze umiejętności „akrobatyczno-lotnicze”. Walka dzięki temu nie nuży, a nawet sporo zyskuje, nawet po kilkunastu godzinach spędzonych z tym tytułem.

Twórcy oddali zatem sporą różnorodność, jeśli chodzi o możliwości podejścia do potyczek. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, nawet miłośnicy skradania się. Niektóre jatki można bowiem ukończyć „po cichu”, choć muszę szczerze przyznać, że nie jest to najlepsza umiejętność w arsenale Spider-Mana. System bezszelestnej walki daje zdecydowanie za mały wachlarz możliwości manipulowania zachowaniem strażników, a ci często mają wręcz nienaturalnie sokoli wzrok… lub potrafią być kompletnie ślepi. Ich sztuczna inteligencja nie należy do najlepszych, stąd większość moich cichych wejść i tak ostatecznie kończyło się większą jatką. Potencjał skradania się można było zdecydowanie lepiej wykorzystać.

Ogólnie rzecz ujmując system walki w Marvel’s Spider-Man jest naprawdę dobry, głównie z uwagi na swoją płynność, czytelność i prostotę. Świetnie wpasowuje się on w ramy tego super bohatera i muszę przyznać, że potyczki sprawiały mi masę satysfakcji, zwłaszcza, kiedy próbowałem kończyć je stylowo lub kombinować z szerokim wachlarzem gadżetów.

Są też pewne braki…

Produkcji Insomniac Games zabrakło jednak jakichś unikatowych wyzwań. W grze występują potyczki z bossami, ale są one piekielnie proste i ograniczają się do reagowania na parę prostych ataków. Myślę, że ten element można było bardziej wzbogacić i wymusić na graczu łączenie jakichś wcześniej nabytych umiejętności, albo nauczyć czegoś nowego. Większy problem sprawiały mi niektóre grupy zwykłych opryszków, niż chociażby promowany w wielu materiałach Negative Man. Starcia z takimi oponentami muszą zapadać w pamięć, a tutaj niestety próżno szukać takich doznań. Zaznaczę tu też, że grałem na najwyższym możliwym na start poziomie trudności.

W trakcie przygody są też momenty, w których twórcy postanowili zabrać nam kontrolę nad Peterem Parkerem i zmusili do przechodzenia niektórych etapów jako np. Mary Jane. Zwykle są to bardzo mało pomysłowe i sztywne sekcje „skradankowe”, które są mało interesującym wypełniaczem. Dodatkowe postacie nie dysponują na tyle interesującymi mechanikami, żeby gracz mógł się cieszyć ich sterowaniem. Etapy te niosą ze sobą jakieś fabularnie ważne wydarzenia, ale równie dobrze można było je zamienić w jakiegoś rodzaju misje eskortujące. Zresztą, po co w grze o Spider-Manie sekcje, gdzie nie kierujemy jego poczynaniami? W końcu nikt po zakupie nowego Ferrari, nie chce przymusowo wsiadać do Cinquecento.

Nowy Jork w pełni blasku

Bez dwóch zdań – Marvel’s Spider Man to gra piękna pod naprawdę wieloma względami. Tekstury prezentują się bardzo ładnie, modele postaci są wiarygodne i realistyczne, a ich mimika twarzy każe nam czasem wierzyć, że oglądamy film, a nie gramy w grę. Zresztą na tym nie koniec pochwał, bo krajobrazy potrafią strącić szczękę na podłogę, zaś chodniki są spopularyzowane przez wiarygodnie wyglądających przechodniów, aniżeli jakieś wykonane z tektury istoty.

Największe zasługi, przynajmniej moim zdaniem, należą się światłu. System za nie odpowiedzialne nadaje główny urok Nowemu Jorkowi. Miasto potrafi wyglądać wprost obłędnie przy zachodzie słońca, zwłaszcza kiedy huśtamy się na sieci. Promienie słoneczne pięknie odbijają się od okien wieżowców, nadając tym samym urok całej metropolii.

Powiem wprost – tak, Marvel’s Spider-Man zdecydowanie należy do grona najlepiej wyglądających gier na PS4. Ba! Nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że godnie staje pod tym względem obok takiego God of Wara, co jest już odpowiednim wyróżnieniem.

Chcemy więcej!

Trzeba przyznać, że Sony zyskało kolejnego, potężnego asa w rękawie. PS4 dysponuje bardzo szeroką biblioteką naprawdę udanych tytułów ekskluzywnych na tę konsolę, a Marvel’s Spider-Man tylko może umocnić pozycję Japończyków na rynku. To świetna gra, istny system seller, który choć nie ustrzegł się wad, to trudno go komuś nie polecić.

Gdybym powiedział, że jest to najlepsza gra ze Spider-Manem w roli głównej, to nie byłoby to wystarczające wyróżnienie. Historia „egranizacji” tego super bohatera nie opiewa bowiem w kolorowe kwiaty. Z kolei stwierdzenie, że jest to jedna z lepszych gier w historii Insomniac Games oraz całej marki PlayStation byłoby jednak jak najbardziej na miejscu. Zdecydowanie polecam… i czekam na nadchodzące DLC!

Gra testowana była na standardowej wersji konsoli PS4. Za udostępnienie egzemplarza do recenzji, dziękujemy wydawcy gry, czyli PlayStation Polska! 

Człowiek-Pająk w najlepszym możliwym wydaniu! Recenzja gry Marvel’s Spider-Man
Wnioski
Na takiego Pajęczaka warto było czekać!
Zalety
Solidna fabuła
Wielki, piękny Nowy Jork
System huśtania się na pajęczynie!
Model walki
Cudowna grafika
Wady
Aktywności poboczne przydałoby się zróżnicować...
... a na tym cierpi też rozwój postaci
Gdzie tu bossowie? Gdzie wyzwanie?
Etapy z bohaterami innymi niż Peter Parker
9
OCENA