Fot: Pixabay

Myślicie, że zakup smartfona to trudna sprawa? No to spróbujcie kupić laptopa

Wielokrotnie – z racji, że od wielu lat związany jestem z branżą GSM – byłem stawiany w trudnej sytuacji, kiedy ktoś prosił mnie o radę związaną z zakupem telefonu. Pomagałem – i nadal pomagam – jak tylko potrafię. Od jakiegoś czasu dociera do mnie natomiast, że zakup nowego smartfona, to naprawdę błahostka. Przekonałem się o tym na własnym przykładzie, gdy przyszło mi szukać nowego laptopa.

Jak zawsze subiektywny wstęp

Lato, ciepło. Siedzę sobie w domu i na wysłużonej konstrukcji, której sercem jest intelowski procesor z rodziny i5 i grafika GeForce GT 720M, w spokoju montuję kolejne wideo na YouTube’a. Chciałem wprowadzić kilka zmian, tak samo zresztą, jak z nieukrywaną radością zmieniłbym aplikację do montażu swoich materiałów. Ultrabook, którego nota bene uwielbiam, to moje główne, choć nie jedyne narzędzie pracy.

Przez dłuższy czas ignorowałem, że urządzenie zaczyna zionąć, a jeśli położyć je na kolanach, to od wywietrznika uderza już nie tyle fala ciepła, co raczej gorąca. Nie to, że o niego nie dbam. Urządzenie było już czyszczone, tak samo jak doczekało się przeglądu technicznego. Przez pewien czas ignorowałem zarówno rosnącą temperaturę, jak i kulejącą wydajność. Sprawy nie ułatwia też możliwość rozbudowy pamięci RAM tylko do 8 GB. Docieramy do momentu, gdzie nawet smartfony oferują tyle samo pamięci. A gdzie tam tym malutkim urządzeniom do laptopa?

Czarę goryczy przelało spektakularne uceglenie urządzenia. Windows się nie ładował, nie dało się przywrócić systemu operacyjnego z poziomu domyślnych narzędzi systemowych, a bardzo zależało mi na uratowaniu ważnych dla mnie plików, w tym także i tych, które były niezabezpieczone w chmurze lub na innym nośniku. Z pomocą życzliwych osób, w tym także kolegów z redakcji (dzięki, chłopaki! :) ) udało się przebrnąć przez cały ten proces.

Gdy już zbliżałem się do trudnej decyzji o formacie, coś mnie tknęło i raz jeszcze przepuściłem system przez tryb naprawy błędów. I wiecie co? Zadziałało. Kupiłem sobie trochę czasu, jednak w mojej głowie powstał już dość precyzyjny plan – pora wydać kasę na nowy sprzęt. Taki, który będzie nie tylko bardzo lekki i będzie wyglądał zjawiskowo, ale przede wszystkim taki, który powinien przetrwać w moich dłoniach nieco dłużej. Słowem…

…potrzebuję solidnego laptopa

Najważniejsza rzecz: budżet. Udało się go ustalić dość szybko. Mam taką regułę, że jeśli już coś kupuję, to bardzo zależy mi na tym, żeby to nie była przysłowiowa studnia bez dna. Dwa razy już się w taki sposób naciąłem i nie zamierzałem popełnić tego samego błędu po raz trzeci. Nadrzędnym celem była specyfikacja i potencjał rozbudowy nowego urządzenia. Niestety, ale jestem w tym wszystkim dość wybredny, więc musiałem narzucić sobie pewne kompromisy.

Przede wszystkim, wielkość i waga. Początkowa selekcja wykluczyła w zasadzie ultrabooki, bowiem trudno uznać je za urządzenia rozwojowe i proste w rozbudowie. No i te ceny… Tak, wiem, w zasadzie żaden laptop nie jest podatny na rozbudowę, jednak mając na uwadze swój tryb życia jak i pracę, musiałem postawić na mobilność. Nie pytajcie, po prostu w taki dość nietypowy sposób potoczyła się moja ścieżka zawodowa.

Trzy kilogramy to dla mnie cegła, jednak spoko, uznałem, że wezmę pod uwagę absolutnie każde urządzenie, które zamyka się w tej wadze i oferuje ekran do 15,6 cala. Już nawet bez podziału na rozdzielczości czy wsparcie dla ekranu dotykowego. Matowy, no bo przecież czasem zdarza się pisać w plenerze, a zbyt mocno doświetlone przestrzenie to główny wróg pracy zarówno z edytorem tekstu, jak i z softem do montowania wideo. Przynajmniej dla mnie.

Wróćmy teraz na moment do świata smartfonów. Widzicie już rysującą się przepaść w kwestii wyboru? W życiu nie przeszło by mi przez myśl, żeby waga czy wielkość ekranu ostatecznie zaważyła na wyborze. Testowałem lub posiadałem zarówno lekkie urządzenia bazujące na AMOLEDzie, jak i cięższe bądź lżejsze, które wykorzystywały matryce IPS, OLED czy LCD. Tu wybór nie determinował w zasadzie niczego. Świetnie widzę to po ponad roku z moim obecnym smartfonem, który usiłuje czarować mnie swoim ekranem.

Idąc dalej, w smartfonie w zasadzie mogę sobie rozbudować tylko i wyłącznie pamięć zewnętrzną. RAM lub dysk to w zasadzie wartości stałe i niezmienne. A nie dotarliśmy jeszcze nawet do połowy perypetii, jakich przysporzyła mi decyzja o zakupie nowego urządzenia.

Łatwo jest kupić. Kupić z głową, o wiele trudniej

Szybko dostrzegłem, że w zasadzie to szereg firm jak i sklepów bardzo chętnie przytuli moją kasę. Do wyboru, do koloru. Laptopy gamingowe, grafika z rodziny 1050 Ti lub 1060 tylko prosiły o to, żeby wybrać właśnie je. Konfiguracji tyle, że można było po prostu przebierać. Niestety, ale im bardziej zagłębiałem się w ofertę sklepów, tym bardziej zaczynałem wątpić w to, czego ja tak w zasadzie potrzebuję.

Fot: Pixabay

Po wyborze procesora, karty graficznej i przekopaniu się przez szereg ciekawych porad, ruszyłem dalej. Przekonany o tym, że skoro mamy już podstawę, coś na wzór punktu wyjścia, to teraz już sprawy nabiorą tempa. Przecież ilość pamięci RAM i jej taktowanie uda się ogarnąć szybko i raczej bezproblemowo, a dysk SSD to generalnie będzie krótka piłka. No bo co tam może być skomplikowanego poza szybkościami zapisu i odczytu.

Cóż… okazuje się, że dysk dyskowi nierówny. Tak, wiem, że dla wielu z Was to rzeczy oczywiste, jednak ja zawsze byłem lepszy w sofcie niż w hardware. Tym bardziej, że kilka ostatnich lat rozwoju tej branży potraktowałem po macoszemu, czytając w zasadzie tylko wybiórcze dane, które czasem pojawiały mi się w RSS-ach. Smartfony i tablety są pod tym kątem po prostu banalne, błahe. Kto myśli nad tym, jak są tam te dyski czy pamięci umocowane? Podejrzewam, że będzie to nieduży odsetek z Was, a słowo klucz „UFS” przeważnie zamyka dyskusję.

Gdyby nie życzliwy pracownik jednej z sieci, zmarnowałbym sporo kasy

We wszystkich rzeczach, które możemy tu sobie określić mianem „końcowych ustaleń” niebagatelne znaczenie odegrała obsługa sklepu. Nie chcę pisać, jaki to sklep, ale byłem i nadal jestem bardzo zadowolony z obrotu spraw. Łącznie wymieniliśmy grubo ponad dwadzieścia e-maili i cały proces powoli zmierza do końca. W zasadzie została już tylko kwestia dołożenia RAM-u i czekanie na wysyłkę urządzenia.

To pokazuje, jak ważny nadal pozostaje czynnik ludzki. W porównywarkach specyfikacji technicznych, testach syntetycznych bądź w recenzjach wiele interesujących mnie kwestii pozostało niedopowiedzianych. Najpewniej wynika to z tego, że jestem w dość wąskiej grupie docelowej. Nie chciałem laptopa gamingowego, świecącego, o wyglądzie rodem z kosmosu.

Poza – mówiąc potocznie – bebechami urządzenie miało cechować się stonowanym wyglądem i klawiaturą, która nie będzie zapadała się pod wpływem mocniejszego dociśnięcia klawiszy. Tak się składa, że mam styczność z takim urządzeniem i psuje mi to całą frajdę z pisania dla Was.

Krótkie podsumowanie

Historia, której byłem integralną częścią, uświadomiła mi kilka rzeczy. Po pierwsze, nie można być „ekspertem od wszystkiego”. Czuję branżę mobilną, często doradzam ludziom telefony niszowe, ale nie zdarzyło mi się jeszcze, aby po jakimś czasie byli z nich niezadowoleni. Komputer i laptop to dla mnie główne narzędzia pracy, a jednak szybko uświadomiono mi, jak bardzo jestem w tyle za nowinkami z tego segmentu rynku.

Złącza dysków twardych, różnice między poszczególnymi generacjami procesorów i kilka innych rzeczy wymagały ode mnie przyswojenia sporej ilości nowej wiedzy. Dostrzegłem też, że wszystkie te dylematy, które towarzyszą mi w świecie smartfonów, zazwyczaj są błahe. Nie zawsze, bowiem czasem zdarzały się trudne sytuacje, których rozwiązanie także wymagało zgłębienia tematu, jednak – ostatecznie – zakup smartfona, który spełni oczekiwania, to naprawdę prosta sprawa. Zwłaszcza od jakichś dwóch lat.

Kończymy ten przydługi wpis małą dygresją. Jeśli założyć, że trudność zakupu rośnie wraz z wielkością ekranu, to moja sytuacja zaczyna rysować się dramatycznie. Znajomy napisał mi przedwczoraj SMS-a, czy mogę poradzić w wyborze telewizora ;)

Chociaż… może nie będzie tak źle?

A co było dla Was najtrudniejszym zakupem ze świata elektroniki użytkowej? Zgodzicie się, że trudno jest kupić laptopa, czy też z jakimś sprzętem mieliście więcej problemów? Koniecznie dajcie znać w komentarzach :)

zdjęcie główne: Pixabay