Zachwyty na prezentacji to nie wszystko. Tesla Semi okiem specjalistów

Widok elektrycznej, zaawansowanej technologicznie ciężarówki, względnie przygotowanej na dłuższe trasy i z wieloma najnowocześniejszymi systemami na pokładzie robił wrażenie. Tyle tylko, że nie to będzie najważniejsze dla tych, którzy w przyszłości będą mieli spędzać godziny za jej sterami. Co więc o Tesli Semi, bo o niej mowa, myślą ci, którzy więcej – niż z technologią – mają wspólnego z transportem?

Nie miałem okazji spróbować, ale zarówno wyobraźnia, jak i rozmowy z osobami, które trudnią się tym na co dzień, pozwalają mi stwierdzić, że praca kierowcy ciężarówki jest nie tylko męcząca, ale wiąże się także z dużą odpowiedzialnością. I nie mówię tu tylko o kosztownych towarach, jakie mogą być przewożone, lecz też o zdrowiu i życiu swoim, jak i innych uczestników ruchu.

Wydawać by się mogło, że Elon Musk wraz ze swoimi inżynierami przemyślał wszystkie elementy swojego najnowszego i zarazem największego dziecka. Nieco inne zdanie ma jednak jeden z amerykańskich kierowców. Może trudno nazwać go starym wygą, bowiem za kółkiem spędził „ledwie” dziewięć miesięcy, pokonując przy tym około 150 000 kilometrów. Jednocześnie ciężko zarazem twierdzić, że nie ma o jeździe ciężarówką żadnego pojęcia.

Jedną ze zmian w kabinie jest inne niż to, do jakiego można przywyknąć, położenie fotela kierowcy. Ten umieszczono bowiem na środku. Według Jonathana Ramseya, który opisał swoje wątpliwości, nie jest to dobre posunięcie. Dlaczego? Jeden z powodów jest dość prozaiczny. Czasem kierowca podaje przez szybę dokumenty, chociażby spedytorowi, czy służbom podczas kontroli. Przy klasycznym układzie siedzeń nie sprawia to żadnego problemu. Ale w Tesli Semi? Zapewne zwróciliście również kiedyś uwagę na kierowcę TIR-a, który manewrując zestawem, robił przegląd sytuacji wychylając się zza szyby, prawda? W tym przypadku i to jest nierealne.

Dobrym posunięciem nie są również według Ramseya zamontowane w kabinie ekrany, które jednocześnie wraz z całą masą czujników zastępują między innymi lusterka zewnętrzne. Po pierwsze, obcowanie z nimi w czasie dłuższej jazdy, zwłaszcza nocą, może niekorzystnie wpływać na wzrok osoby siedzącej w środku. Kierowca zaznacza także, że nie do końca ufa zamontowanym w ciężarówce Tesli czujnikom. Podczas gdy on prowadził auto, odpowiednio ułożony zestaw lusterek pozwalał mu na pełną obserwację tego, co dzieje się wokół samochodu. Stare rozwiązanie zdaje się przemawiać do niego dużo lepiej.

Trudno rzecz jasna odmówić Semi tego, że jej przyspieszenie, zwłaszcza „na pusto”, jest wręcz kosmiczne. Niewiele ponad 5 sekund do 96,5 km/h (do 60 mil/h – tak podaje się to w USA), to osiągi rodem ze sportowego samochodu. Ramsey zadaje jednak pytanie, czy takie przyspieszenie faktycznie jest w ciężarówce potrzebne? Wtóruje mu zresztą Rod McKenzie z brytyjskiego Stowarzyszenia Transportu Drogowego (RHA). Ramsey zwraca uwagę na fakt, że jeżdżąc takim samochodem, niejednokrotnie ważniejsze może być nie jego przyspieszenie, a możliwość sprawnego zahamowania.

Nie mogło zabraknąć również argumentu standardowego dla samochodów elektrycznych, a więc zasięgu. Chociaż najwyższy wariant to możliwość przejechania z ładunkiem 800 kilometrów, to McKenzie twierdzi, że i tak jest to dla sporej części przewoźników niewystarczające. Zwłaszcza, kiedy wciąż brakuje punktów ładowania.

McKenzie zwraca jeszcze uwagę na jedną rzecz, o której z kolei kilkukrotnie ja wspominałem Wam przy okazji newsów o elektrycznych samochodach. Wobec tych wszystkich barier, dotyczących zarówno samochodów osobowych, jak i ciężarówek, jest jeszcze ta, ulokowana wewnątrz nas. Kwestia ryzyka i obawy przed czymś nieznanym. Przedstawiciel RHA wspomina właśnie o tym i uważa, że firmy transportowe nie chcą ryzykować i porzucać sprawdzonych rozwiązań na rzecz czegoś zupełnie nowego.

Nie mam zamiaru w żaden sposób dyskutować z tymi argumentami, pochodzą one bowiem od osób, które na pewno o jeździe ciężarówkami mają dużo większe pojęcie. No, może poza tym o zasięgu, jeżeli faktycznie naładowanie baterii do 80% zajmie pół godziny i umożliwi przejechanie kolejnych 650 kilometrów – to wydaje mi się do zaakceptowania. Może nie przez każdego przewoźnika, ale dla tych, pokonujących mniejsze trasy, powinno być do przełknięcia.

Zapewne takich opinii nie będzie brakować, podobnie jak i tych, które będą Semi wychwalać. Wszystko rozwiąże się w 2019 roku, kiedy samochód trafi do sprzedaży. Choć złośliwi i tutaj znajdują miejsce na wbicie szpilki Tesli i wspominają o tym, że producent może nie wyrobić się na czas. Niemniej jednak, aby mieć jasność co do tego, jak ciężarówka Elona Muska spisuje się w codziennym użytkowaniu, trzeba czekać, aż pojawi się na drogach.

Źródło: Carscoops, Engadget