emicro one – nie-w-pełni-elektryczna hulajnoga, której testy sprawiły mi mnóstwo frajdy

Wszelkie elektryczne pojazdy są w kręgu mojego zainteresowania już od dłuższego czasu, ale dopiero kilka tygodni temu przywędrował do mnie pierwszy tego typu sprzęt. I to od razu nie byle jaki, bo z najwyższej półki. Nie ukrywam, że gdy sprawdziłam jego cenę i okazało się, że spokojnie za jego równowartość można kupić stary samochód, złapałam się za głowę i już wtedy stwierdziłam, że kupno tego konkretnego modelu to szaleństwo. Czy po testach emicro one w dalszym ciągu uważam tak samo?

Wideorecenzja emicro one

Niby elektryczna, ale nie do końca

Dopóki nie miałam styczności z emicro one byłam przekonana, że istnieją dwa typy hulajnóg – standardowe i elektryczne. Tymczasem okazało się, że są też takie, które łączą w sobie oba typy, będąc hulajnogami wspomaganymi elektrycznie. No i muszę Wam powiedzieć, że choć początkowo byłam mocno uprzedzona do tego pomysłu i podchodziłam do niego z bardzo duuuużym dystansem, aktualnie jestem do niego dużo bardziej przekonana niż kilka tygodni temu. Ale zacznijmy od początku.

Na pierwszy rzut oka emicro one wygląda jak normalna hulajnoga – dwa koła, platforma do stania i kierownica z gumowymi rączkami. Standard. Przy bliższym poznaniu okazuje się jednak, że różnic względem zwykłego pojazdu tego typu jest dużo więcej niż mogłoby się wydawać. Wszystko za sprawą silnika elektrycznego, umieszczonego w platformie, którego zadaniem jest pomaganie nam (a może odciążenie nas w pewien sposób) przemieścić się z punktu A do punktu B.

Żeby w emicro one załączył się elektryczny wspomagacz, najpierw musimy się kilkukrotnie odepchnąć nogą – dokładnie tak samo, jak ma to miejsce jeżdżąc na zwykłej hulajnodze. Pamiętajcie jednak, że odepchnięcia te muszą być dynamiczne – jak zaznacza sam producent, lepiej kilka porządnych niż wiele lekkich odepchnięć. Dopiero wtedy czuć i słychać, że hulajnoga faktycznie jedzie wspomagana przez energię elektryczną. I o ile na płaskim terenie może niekoniecznie wyda Wam się to potrzebne, tak – wierzcie mi – podjeżdżając pod mniejsze czy większe wzniesienie wspomaganie w emicro one naprawdę robi robotę. Sama byłam zaskoczona, jak dobrze sobie wtedy radzi. Serio – wiem jak to brzmi i wiem, że trudno w to uwierzyć, bo dopóki sama się nie przejechałam i nie sprawdziłam na własnej skórze, jak hulajnoga rwie do góry, mając przecież na sobie 70-kilogramowe obciążenie, też byłam wobec tego mocno sceptyczna.

Codzienność z emicro one

emicro one jest pierwszym gadżetem elektronicznym od dłuższego czasu, z instrukcją którego zapoznałam się przed rozpoczęciem testów. Możecie się śmiać, bo wydawać by się mogło, że jazda na hulajnodze to prosta rzecz, ale w przypadku tej wspomaganej elektrycznie warto dokładnie rozeznać się, z czym ma się do czynienia. Nie bez powodu zresztą do zestawu z hulajnogą dołączany jest pendrive, na którym znajdziemy instrukcję obsługi. Serio, polecam się z nią zapoznać przed pierwszą jazdą.

Dowiadujemy się z niej bowiem przede wszystkim, że hulajnoga zalecana jest dla osób powyżej 16 roku życia, ważących maksymalnie 100 kg. Przeznaczona jest do jazdy po suchym terenie, a jej przechowywanie powinno się odbywać w temperaturze pokojowej. Ze względu na obecność baterii (78 Wh), najlepiej unikać wystawiania jej na pełne słońce.

Instrukcja przynosi nam również wszelkie informacje dotyczące trybów jazdy dostępnych w emicro one. A takowe są trzy: eco (do 15 km/h), standard (do 25 km/h) oraz sport (do 25 km/h, ale przy mocy 500 Watt, a nie 250 Watt, jak przy poprzednich dwóch). Tryby zmienia się za pomocą magnetycznego kółka dołączonego do zestawu – wystarczy przyłożyć je w odpowiednie miejsce platformy w jej tylnej części (jedna dioda sygnalizuje tryb eco, dwie – standard, trzy – sportowy).

Testy praktyczne

Emicro one jest hulajnogą, która z reguły powinna osiągać maksymalną prędkość 25 km/h, a jej zasięg to 10-15 km, aczkolwiek uzależniony od masy czynników (w tym wagi użytkownika, warunków atmosferycznych, nawierzchni, po której jeździmy czy wreszcie zmiany wysokości). Aby ją rozbujać, należy się kilkukrotnie mocno odepchnąć nogą – mechanizm elektryczny uruchamia się w momencie, gdy emicro one osiągnie prędkość ok. 5 km/h. Hamowanie odbywa się przez naciśnięcie hamulca nożnego przy tylnym kole. Co istotne, zastosowano tu mechanizm hamowania rekuperacyjnego, który odzyskuje energię z hamowania.

W rzeczywistości maksymalna prędkość, jaką udało mi się osiągnąć jadąc po drodze asfaltowej, to niecałe 20 km/h (jeśli wierzyć telefonowi, który akurat miałam przy sobie). Jeśli chodzi o zasięg, dane producenta znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. W moim przypadku po każdorazowym przejechaniu 7 km wciąż świeciły się dwie diody, co oznacza poziom naładowania baterii między 25 a 50 procent. Nie odważyłam się jechać ciągiem 10 km lub więcej, by sprawdzić zasięg na jednym ładowaniu, bo tak, jak napisałam wyżej – ten zależny jest od bardzo wielu czynników. A i sama nie potrzebowałam tego robić – wykorzystywałam hulajnogę emicro one do szybszego poruszania się po mieście, zwłaszcza w godzinach szczytu, kiedy to taki środek transportu może okazać się najszybszy.

Z moich testów wynika, że 2,5-kilometrową trasę, którą na piechotę robię standardowo w 31 minut, hulajnogą jestem w stanie przejechać w ok. 12-14 minut. Samochodem, w zależności od pory dnia, licząc szukanie miejsca parkingowego, mogę się zamknąć w 25-30 minutach. Różnica, jak widać, jest dość znaczna.

Trzeba jednak brać pod uwagę jakiego rodzaju podłoże mamy na trasie, którą chcemy się przemieszczać emicro one. Jeśli jest to asfalt – jesteście szczęściarzami. Niestety, w Kielcach, nie wiedzieć czemu, przeważają nierówne chodniki lub kostka brukowa (nawet na kilku odcinkach ścieżki rowerowej można takową znaleźć), przez co podczas jazdy wielokrotnie wytrzęsło mnie dokumentnie. Wszystko przez to, że emicro one nie ma amortyzatorów, które choć w niewielkim stopniu niwelowałyby każdorazowe podskoki na nierównej powierzchni. Tyrtyrtyrtyr… pisząc te słowa wciąż czuję, jak całe moje ciało drga. Na nic zdaje się przednie koło o podwójnym rdzeniu – miękkim wewnętrznym, który ma właśnie absorbować wszelkie nierówności oraz zewnętrznej trwałej powłoce, mającej być bardziej wytrzymała niż guma.

Co ważne, emicro one po rozładowaniu baterii staje się standardową hulajnogą – świat się wtedy wcale nie kończy, można na niej bezproblemowo wrócić do domu czy biura i naładować w ok. godzinę. Ale nawet, jeśli bateria hulajnogi jest naładowana, a chcecie skorzystać z pracy własnych mięśni zamiast z silnika, możecie go wyłączyć – wystarczy trzykrotnie nacisnąć hamulec.

Wspomnę jeszcze, że emicro one, jak na hulajnogę wspomaganą elektrycznie, jest dość lekka – waży 7,5 kg. Ma też łatwy mechanizm składania, dzięki czemu możemy ją dogodnie przewozić np. w bagażniku swojego samochodu. Będąc w temacie wymiarów, warto je przywołać: 780 x 490 x 995 mm, po złożeniu: 780 x 490 x 250 mm. Rozmiar kół natomiast to 150 mm w przypadku przedniego i 120 mm w przypadku tylnego. Samo przenoszenie emicro one jest dość niewygodne – choć nie sądzę, byście to musieli zbyt często robić.

A, istotny jest też fakt, że emicro one można w każdej chwili postawić bez potrzeby opierania ją o ścianę – ma bowiem specjalną nóżkę, która rozwiązuje problem.

Podsumowanie

Im dłużej jeżdżę emicro one, tym bardziej przekonuję się, że filozofia jej przyświecająca jest słuszna. Łączy bowiem aktywność fizyczną (silnik elektryczny aktywujemy przecież siłą naszych mięśni) z przyjemnym sposobem przemieszczania się, wspomaganym w dodatku, gdy tylko tego potrzebujemy. Wciąż jednak nie jestem przekonana czy chcąc kupić hulajnogę elektryczną potencjalni klienci spojrzą w stronę półśrodka, jakim można nazwać emicro one.

A teraz najlepsze – specjalnie na sam koniec zostawiłam cenę emicro one. Siedzicie? Jeśli nie, to koniecznie usiądźcie. Hulajnoga ta kosztuje bowiem… 4499 złotych. Według mnie to zdecydowanie zbyt wygórowana cena nawet jak na tak wybajerzoną hulajnogę.

Na koniec bardzo istotny szczegół: jako że bateria ma pojemność 78 Wh, emicro one może być przewożona w samolocie.

W razie pytań wiecie, gdzie mnie szukać. A jeśli chcecie, bym przetestowała jakiś konkretny pojazd elektryczny, dawajcie znać w komentarzach!