Dwa lata z Apple Watch

„Szwajcaria ma problem” – takimi słowami na parę tygodni przed premierą Apple Watch zaanonsował wejście na rynek nowego produktu jego główny projektant, Johny Ive. Urządzenie – jak poprzednio wypuszczane przez Apple – iPody, iPady, iPhone’y, miało diametralnie zmienić rynek. Dziś, po dwóch latach od premiery możemy spróbować podsumować ten okres i sprawdzić czy rzeczywiście do zmian doszło.

Co kilka lat Apple pokazuje światu nowy zaskakujący produkt. Zaczęło się to od 1997 roku, gdy zadebiutował iMac, który zmienił świat komputerów. Był pierwszym kolorowym pecetem, który zrywał z szarością obudowy, pierwszym, którego pozbawiono stacji dyskietek zastępując go portem, niby już znanym, ale słabo rozpoznawalnym USB. I do tego był piękny, do tego stopnia, że wystarczyło go wyeksponować, zapominając o jego rzeczywistym przeznaczeniu.

Następnie nastała era iPodów. Małe, charakterystycznie białe, mieszczące po 1000 utworów, mające własny dysk odtwarzacze muzyki, które mieściły się w kieszeni spodni. Wraz z iPodem dostosowano odtwarzacz muzyki iTunes, który bezproblemowo potrafił synchronizować utwory z komputerem. Przy iPodach do niebywałych stopni, po raz pierwszy, rozkręcono wielką spiralę marketingową, która pokazywała, jak być trendy na początku XXI wieku. Z białymi kabelkami w uszach.

Kilka lat później zobaczyliśmy jeszcze bardziej szaloną konstrukcję komputera iMac G4 z charakterystycznym ramieniem trzymającym monitor. Do jego reklamy zatrudniono najbardziej znanych muzyków, fotografów i reżyserów. Designerskie cudo, które do dziś potrafi frapować swoim widokiem.

Później nastała era iPhone’a, który zrewolucjonizował rynek telefonów. Był prawdziwą rewolucją. Zarazem też pierwszym produktem, którego od Apple zaczęli się domagać użytkownicy. O ile poprzednie urządzenia, jak iPod czy Mac, były pomysłami autorskimi, o tyle w przypadku telefonu, powstał on w wyniku nacisku lub pragnienia opinii publicznej. Firma stanęła na wysokości zadania, stworzyła coś, czego oczekiwali wszyscy. Pamiętam przedpremierowo pojawiające się mockupy, graficzne propozycje zapaleńców, jak ten telefon ma wyglądać. Wstępem do projektu okazała się być niezbyt udana współpraca z Motorolą nad modelem telefonu E1 ROKR, który miał wbudowanego iTunes. I tyle można było o nim powiedzieć, niby grał, ale jego wygląd, stabilność połączenia, jak i działanie, pozostawiały wiele do życzenia.

Gdy ludzie zaczęli domagać się tabletu, pojawił iPad. Też zrewolucjonizował rynek – na tyle, że każdy z konkurentów Apple zapragnął mieć takie samo urządzenie w swojej ofercie. Dziś nie znajdziemy inaczej wyglądającego tabletu, co najwyżej różnią się one rozmiarem lub dołączonymi akcesoriami. I oprogramowaniem.

Wtedy zapragnęliśmy zegarka, zwłaszcza, że na rynku było już kilka mniej lub bardziej udanych modeli innych producentów. Co niektórzy nawet podśmiewali się, że firma reaguje na potrzeby zbyt późno, mówili, że ten sprzęt trafia na rynek już podzielony, zabetonowany.

I tak pojawił się Apple Watch

Projekt został zaprezentowany na wrześniowej konferencji w 2014 roku, do sprzedaży trafił prawie pół roku później. Sam stałem się posiadaczem zegarka dzień po światowej premierze sprzedażowej. Wraz z towarzyszką udaliśmy się na 400 km przejażdżkę, by odebrać model zakupiony w Apple Store w Dreźnie.

Oczekiwania wobec zegarka były duże, choć od dawna były znane jego realne możliwości. Filmy reklamowe publikowane przez Apple, wyraźnie pokazywały kształt i pełną funkcjonalność, jaką będzie oferowało urządzenie.

Do dziś mam ten sam zegarek, pochodzący z pierwszej serii produkcyjnej. Napędzany jest on przez procesor S1, ma 512 MB pamięci RAM i 8GB dysk na dane (zdjęcia, muzykę, podcasty). Wyposażony jest w WiFi i Bluetooth. Jest całkowicie wodoodporny; tak, już w pierwszej edycji, mimo, że oficjalnie zegarek można tylko zamoczyć. Przeżył ze mną kąpiele w zasolonym morzu, w akwenach słodkowodnych, na basenach. Używam go również podczas mycia naczyń czy porannego prysznica. I działa.

Przy moim sposobie użytkowania, po 2 latach bateria nadal pracuje OK i wystarcza na cały dzień roboczy – włączając dwugodzinną aktywność sportową i wynikające stąd częstsze mierzenie pulsu oraz większe zapotrzebowanie energetyczne. Dwa dni to bariera, której nie udało mi się osiągnąć, ale możemy próbować to zmienić ograniczając niektóre aktywności wyświetlane przez zegarek czy ilość urządzeń, z jakimi wchodzi w interakcję. Ale dwa dni to maks, co z niego wyciśniemy. Osoby twierdzące, że trzyma dłużej, używają jego nowszych odmian.

Jest wygodny i mnie się podoba. A to też ważny punkt przy wyborze odpowiedniego urządzenia. Ale do rzeczy.

JAK UŻYWAM?

Przez te dwa lata sposób używania bardzo ewoluował. Początkowo starałem się instalować wiele aplikacji, by jak najbardziej przypominał to, co było na iPhonie. Dopiero wiele miesięcy później wykształcił się jego ostateczny profil. Było to dość dziwne, gdyż większość produktów, które kupujemy, wiemy po co. Tutaj było nieco inaczej. Otrzymywaliśmy platformę, która z jednaj strony miała jasny cel istnienia, z drugiej dość szybko zauważono możliwość innego sprofilowania. U jednej osoby zegarek więc może pracować przez dwa dni, u innej nie wytrzyma całego. Dla amatora będzie narzędziem motywującym do aktywności fizycznej, ktoś inny powie, że do sportu się nie nadaje. U jednego będzie modnym przyrządem podkreślającym technologiczną osobowość, u innej elementem stroju. Zważywszy na ilość łatwo wymienialnych pasków, może podkreślać nastrój lub kolorystycznie dopełnić strój.

ZEGAREK

Do czego dziś jest mi przydatny jest ten zegarek? Zaczynając od najbardziej kluczowych rzeczy…

Przede wszystkim, co chyba oczywiste, do przedstawiania czasu, daty. To jego najbardziej naturalne środowisko i element, dzięki któremu pozycjonujemy go, jako rywala tradycyjnych, nie raz istniejących od kilku stuleci firm. Radzi sobie z tym bardzo dobrze, nie wymaga stosowania korekt, zmian. Dzięki synchronizacji z serwerami czasu jest to zupełnie zbędne. Na podstawie synchronizowanego z telefonem położenia geograficznego, dobrze potrafi zlokalizować miejsce przebywania i dostosować godzinę do strefy czasowej lub pory roku. Myślę, że nikt nie ma z tym żadnych zastrzeżeń.

Mimo, że mam też klasyczne zegarki, Apple Watch potrafił je zupełnie zastąpić w tej roli. Kurzą się.

Tyle porównywania do zegarków klasycznych, bo tyle potrafią klasyki. Nie wspominam o funkcji lokowania kapitału, bo ta jest dostępna jedynie w przypadku najdroższych modeli. Apple Watch to nie tylko zegarek ale przede wszystkim smartwatch. Dzięki fabrycznie przygotowanym i doinstalowanym dodatkowo aplikacjom, możemy znacznie rozszerzyć jego funkcjonalność.

Postaram opisać się te, które są szczególnie istotne dla mnie.

Zacznę od pilnowania czasu w przyszłości, czyli kalendarza i przypomnień. Od wielu lat prowadzę zapiski o swoim dniu, przykładam do niego co raz większą rolę, być może ze względu na nieustający upływ czasu i coraz bardziej siwiejący włos na głowie. Nie potrafię funkcjonować bez elektronicznego kalendarza. Wszystkie terminy poczynając od urodzin, imienin znajomych, przez wydarzenia w pracy, terminy spotkań, są w nim zanotowane. Dzięki usługom chmurowym, zegarek potrafi pobierać wydarzenia i synchronizować je z komputerem lub/i telefonem. Przypomni o zbliżających się wydarzeniach i zapisanych przypomnieniach. Wspiera, podobnie jak telefon, współpracę z innymi osobami, przez co możliwe jest tworzenie wspólnych kalendarzy czy list zadań, wspólnych list zakupów, imprez rodzinnych i długodystansowego planowania. Zgadza się, że większość tych rzeczy zrobimy na innych, większych urządzeniach, a na zegarku je tylko wyświetlimy. Ale to właśnie w nim jest dobre. Nie trzeba sięgać po komputer lub telefon. Sprawdza to się zwłaszcza podczas zakupów, mimo, że do podejrzenia musimy użyć obu rąk.

Inną pożyteczną funkcją, jest integracja wyświetlanego czasu z pokrętłem bocznym zegarka. Przekręcając koronkę możemy podglądać prosto z blatu nadchodzące wydarzenia, zwłaszcza, jeśli następują jedne po drugim. To jedna z najlepszych cech zegarka.

Drugą funkcją, silnie powiązaną z czasem, jest podgląd prognozy pogody, zwłaszcza, gdy znajdujemy się w zamkniętych pomieszczeniach. Szybkie i przyjemne. Pozwala na lepszy dobór ubioru, pokazuje jak przygotować się na nadchodzące zjawiska atmosferyczne.

Trzecią funkcją jest odliczanie czasu, co przydaje się np. w kuchni podczas przygotowywania posiłków. Ważne, szybkie i niezawodne.

Tyle o czasie, teraz czas na więcej.