Recenzja tabletów Lenovo: Tab3 7 i Tab3 8

Nie zawsze jest tak, że biorąc sprzęt do testów znam jego parametry techniczne na pamięć. Czasem zdarza się, że jakiś model trafia w moje ręce całkiem przypadkiem i mam na jego temat zupełnie inne wyobrażenie, niż – jak się później okazuje – mieć powinnam. Tak było w przypadku dwóch tanich tabletów Lenovo: Tab3 7 (znanego również pod nazwą Tab3 A7-730X) i Tab3 8 (Tab3 A8-50F) – urządzeń, których specyfikacja sugeruje, że sprzęt jest dostępny na rynku dużo dłużej niż faktycznie. A przypomnę tylko, że ich premiera dopiero co miała miejsce – w Polsce można je kupić od drugiej połowy października

Parametry techniczne Lenovo Tab3 7 i Tab3 8:

parametry Tab3 7 Tab3 8
ekran 7” 1024×600 8” 1280×800
procesor Mediatek MT8735P z Mali-T720 MP2 Mediatek MT8735P z Mali-T720 MP2
RAM 1GB 2GB
pamięć 16GB 16GB
system Android 6.0 Marshmallow Android 6.0 Marshmallow
LTE / dual SIM tak / tak tak / tak
łączność i złącza WiFi, GPS, Bluetooth, microUSB, 3.5 mm jack audio, microSD (hybryda) WiFi, GPS, Bluetooth, microUSB, 3.5 mm jack audio, microSD (hybryda)
aparat 5 Mpix 5 Mpix
kamerka 2 Mpix 2 Mpix
akumulator 3450 mAh 4290 mAh
wymiary 191x100x8,8 mm 210x125x8,9 mm
waga 260 g 356 g
IP52 tak tak

Ceny tabletów w momencie publikacji:

  • Tab3 7 A7-730X: 599 złotych. Seria Tab3 zawiera jeszcze modele A7-10F za 299 złotych (MT8127, 8GB pamięci) oraz A70-10L za 449 złotych (MT8321, 8GB pamięci, 3G),
  • Tab3 8 A8-50M: 749 złotych. W sklepach jest też wersja bez LTE, A8-50F, za 580 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Lubię urządzenia, które są ponadprzeciętne. Które wybijają się, choćby w najmniejszym stopniu, na tle konkurencji dostępnej na półkach sklepowych. Tak też jest w przypadku testowanych urządzeń. A wszystko za sprawą tak naprawdę tylko jednej kwestii – wersji kolorystycznych (w obu przypadkach). Gdyby tablety te sprzedawane były w wersji całej białej czy czarnej, przeszłabym obok nich zapewne całkowicie obojętnie. Tymczasem Lenovo zastosowało tu bardzo fajny chwyt zwracający na te modele uwagę.

Tym chwytem są ciekawe połączenia kolorystyczne sprawiające, że urządzenia są w stanie zwabić nasz wzrok. W przypadku mniejszej wersji mamy do czynienia z połączeniem białej obudowy z niebieskimi wstawkami – ramką, ciągnącą się wzdłuż wszystkich krawędzi oraz klapką chroniącą gniazda na karty SIM i SD; w przypadku większej – obudowa jest grafitowa (wpada w czerń), natomiast kontrastowe akcenty – ciemnoniebieskie. Niby mała rzecz, ale naprawdę cieszy oko i sprawia, że sprzęty te nie wyglądają jak wszystkie pozostałe tablety dostępne w sprzedaży. Czasem niewiele potrzeba, by się wyróżnić. Lenovo się to udało.

Zostawmy większy model na chwilę z boku, skupiając się na mniejszym, poręczniejszym. W urządzeniu tym podobają mi się dwie rzeczy. Pierwszą są relatywnie wąskie (jak na tę klasę) ramki przy lewej i prawej krawędzi ekranu, dzięki czemu tablet nie jest przesadnie szeroki. Drugą natomiast – zaoblenia tylnej obudowy, co z kolei sprawia, że sprzęt naprawdę świetnie leży w dłoni, mimo dużego, bo przecież 7-calowego, ekranu. Ale przestańcie się łudzić – nie ma żadnej, nawet najmniejszej szansy, by móc korzystać z niego jedną ręką. Po prostu fizycznie nie będziecie w stanie go ogarnąć. Próbowałam – bez skutku. Obudowa 8-calowego modelu natomiast jest nieco bardziej prosta – brakuje jej zaobleń, ale nie jest to wcale wada; przy tak dużym produkcie nie ma to już takiego znaczenia, jak jeszcze przy 7-calowym, przy którym zależy nam, by w miarę komfortowo leżał w jednej dłoni.

No dobrze, były już pozytywne strony zewnętrznej warstwy testowanych tabletów, to teraz przejdźmy do negatywnych, bo przecież nie mogło się bez nich obyć. A są nią dość szerokie ramki nad i pod ekranem, ale jednak najbardziej w oczy rzuca się coś innego – efekt „pływania” wyświetlacza przy nawet delikatnym ściśnięciu urządzenia w ręce (w obu przypadkach). A warto pamiętać, że przez wzgląd na to, że wykonane zostało z tworzywa sztucznego, jest dość podatne na wszelkie próby wyginania. Przy tym jednak muszę zaznaczyć, że nie poddaje im się bez walki. Dodatkowo nie skrzypi. Generalnie jakość wykonania jest w porządku, ale bez fajerwerków.

Sama obudowa jest matowa, przez co nieźle maskuje wszelkie odciski palców – widać je jedynie pod odpowiednim kątem i w świetle (na ciemnej obudowie rzucają się one w oczy szybciej niż na białej). Do tego nie jest przesadnie podatna na zarysowania, a jeśli już pojawią się pomniejsze ryski (bo niestety się pojawiają), ich również na pierwszy rzut oka nie widać.

Przyciski umieszczone zostały dokładnie tam, gdzie byśmy się ich spodziewali – na wyciągnięcie palca wskazującego, lekko z tyłu obudowy, na zaoblonej krawędzi (wyżej regulacja głośności, niżej – włącznik). Po przeciwległej stronie, na lewym boku, znalazła się zaślepka, pod którą ukryto szufladę na dwie karty microSIM lub microSIM i microSD. Górna krawędź została zagospodarowana przez 3.5 mm jack audio i port microUSB, natomiast dolna skrywa w sobie wyłącznie mikrofon.

Tył tabletu jest tak naprawdę pusty – poza znajdującym się w lewym górnym rogu obiektywem aparatu. Z przodu z kolei, pod ekranem jest zupełnie pusto, natomiast nad nim – znajdziemy głośnik do multimediów i połączeń telefonicznych (tak, pełni dwojaką rolę, nie ma tu nigdzie dedykowanego multimediom głośnika), obiektyw kamerki przedniej oraz czujnik światła. I to tak naprawdę wszystko, o czym w tej części recenzji warto na temat tabletów Lenovo napisać.

Na koniec tej części wspomnę tylko, że oba tablety spełniają normę IP52, ale tak naprawdę nie ma się co tym ekscytować. Oznacza to bowiem tylko, że są odporne na kurz oraz padające krople wody przy odchyleniu obudowy o kąt maksymalnie 15 stopni od pionu. Nie mylcie tego z pełną ochroną typu IP68 (i pamiętajcie, że wodoszczelne tablety to domena wyłącznie Sony).

Wyświetlacz

Muszę Wam się do czegoś przyznać. Dawno nie miałam w rękach 7-calowego tabletu z ekranem o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli. Takie parametry kojarzą mi się z urządzeniami sprzed kilku lat, a nie z końcówki 2016 roku… I tu powinniście się ze mną zgodzić. Zwłaszcza, że testowany Tab3 7 nie jest wcale najtańszy – 599 złotych to nie są małe pieniądze. Uważam, że nawet w tej cenie urządzenie zasługuje już bez żadnego „ale” na ekran o wyższym zagęszczeniu pikseli na cal niż aktualne 170 ppi. Bo wystarczy dosłownie moment, by dostrzec, że czcionki są nieostre, krawędzie ikon poszarpane i ogólny komfort korzystania z ekranu tego tabletu jest kwestią mocno dyskusyjną. Nawet, jeśli mówimy o niewymagających użytkownikach.

W Tab3 A8 jest nieco lepiej, bo wraz ze wzrostem przekątnej ekranu, wzrosła też rozdzielczość (która przełożyła się na 189 ppi), ale nie mogę stwierdzić, że jakość wyświetlanego obrazu drastycznie wzrosła – niestety, takiego efektu nie ma.

Co więcej, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po wzięciu Tab3 7 do ręki, to bardzo nierównomierne podświetlenie matrycy (w Tab3 8 jest nieco lepiej). Zwłaszcza na ciemnym tle widać wyraźnie, że podświetlenie jest mocniejsze przy krawędziach (precyzując: przy rogach ekranu) niż w pozostałych jego częściach. Do tego kąty widzenia są, co tu dużo mówić, bardzo kiepskie – choć akurat w tym przypadku wygrywa mniejszy z modeli.

Na plus natomiast mogę zaliczyć reakcję ekranu na dotyk, bo na jej temat nie mogę powiedzieć zupełnie żadnego złego słowa. Z dobrej strony pokazała się też dodatkowa opcja dostępna na dolnej belce systemowej z ikonami. Poza standardowymi trzema (otwarte aplikacje, home i wstecz) pojawiła się czwarta, odpowiadająca za tryb wyświetlanego obrazu. Do wyboru są cztery: multimedia, czytanie, dziecko oraz standardowy. W każdym z nich kolory są wyświetlane nieco inaczej, są mniej lub bardziej nasycone, etc.. Jako ciekawostkę mogę dodać fakt, że domyślnie oba tablety nieco inaczej wyświetlają barwy – na 7-calowym obraz jest bardziej nasycony i ma nieco lepszy kontrast w stosunku do 8-calowego.

W obu produktach Lenovo nie zabrakło czujnika światła, który odpowiada za automatyczną zmianę jasności ekranu w zależności od panujących warunków oświetleniowych – działa poprawnie, choć momentami zdarza się, że trzeba chwilę odczekać, by jasność ekranu uległa zmianie. Sama jasność ekranu w obu przypadkach nie zachwyca – w nocy jest nieco zbyt jasny, z kolei w słoneczne dni niewystarczająco mocno świeci, by pozwolić użytkownikowi na bezproblemowe użytkowanie.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośnik
3. Zaplecze komunikacyjne. Aparat. Akumulator. Podsumowanie