Smart Home: Przydatne? – Bardzo! Konieczne? – Tego nie jestem pewien…

Zauważyliście, że świat strasznie przyspieszył? Pamiętam słowa mojego profesora od informatyki, który wspominał, jak na ścianie jego uczelni ktoś napisał: „Dewiza XXI wieku: Zastąpić cel szybkością”. Na początku nie rozumiałem, ale po czasie stwierdzam, że nie dało się tego ująć lepiej. Siedząc i pisząc to, co właśnie czytasz, marzę o tym, żeby doba magicznie się rozciągnęła i żeby udało mi się skończyć ten tekst przed wschodem słońca. Tempo, do jakiego zmusza nas pęd życia, powoduje, że przestajemy pamiętać o tym, żeby wyłączyć światło w kuchni, przestawić termostat wychodząc czy chociażby zamknąć drzwi. Mało tego. Najlepiej by było, jakby jedzenie robiło się samo, bo na mieście jadamy i tak za często, dom się sam posprzątał, a światło dało się zgasić, nie wstając z łóżka.

Tym sposobem dotarliśmy do momentu, w którym otaczamy się inteligentnymi urządzeniami. Nie to, żeby myślały one za nas, jednak znacząco ułatwiają proste czynności, na które przestajemy mieć czas.

Jestem: (tu wybierz) leniwy/zapominalski/gadżeciarzem

Jednym z najciekawszych urządzeń, które za niewielką cenę sprawią, że nasz dom będzie inteligentniejszy, jest SmartPlug, czyli podłączone do Internetu gniazdko. Stwarza ono niemałe możliwości, gdyż oprócz zdalnego uruchamiania z dowolnego miejsca, możemy ustalić nawet tygodniowy harmonogram pracy. Zdarzyło wam się kiedyś, że nie pamiętaliście czy wyłączyliście żelazko? Z tym urządzeniem to nie problem.

Ciekawie też sprawuje się jako sterowanie oświetleniem. Z poziomu aplikacji mobilnej można ustawiać sceny, czyli kombinacje podłączonych do SmartPlugów punktów oświetleniowych. A to przecież nie koniec zastosowań. Obsesyjnie dbam o baterie w swoich urządzeniach i nienawidzę, jak są przeładowywane, jednak bardzo lubię mieć pełną baterię, kiedy wychodzę rano z domu – kolejne zastosowanie SmartPluga. Założę się, że czytając to masz już swoje pomysły jak wykorzystać taki gadżet.

Warto wspomnieć, że SmartPlugi monitorują zużycie prądu i pozwalają dowiedzieć się, ile kosztuje nas korzystanie z danego urządzenia. Dodatkowo, w przypadku awarii sprzętu, odcinają zasilanie, stając się pierwszą linią zabezpieczeń przeciwpożarowych. Przydatne!

Takie urządzonko można kupić już za 110 zł. Współpracuje zarówno z Androidem, jak i iOS, a także… o tym później.

Mój wybór: TP-Link HS100, cena: ok. 120 zł

Żarówki…

Fajnie, że możemy sterować światłami za pomocą inteligentnych gniazdek, ale nie wszystkie światła są przecież do nich wpięte. Mamy żyrandole, kinkiety i inne wymysły, które mają sprawić, aby nasza strefa komfortu była jeszcze bardziej klimatyczna. Tu, z pomocą przychodzą nam inteligentne żarówki. Do czego mogą się przydać? Potrafią świecić tysiącami różnych barw zależnych od potrzeby użytkownika, więc jeżeli chciałbyś zmieniać kolor oświetlenia w zależności od nastroju bądź potrzeby chwili, to jest to sprzęt dla Ciebie. Aplikacje wiodących na rynku producentów oferują zarówno możliwość sterowania natężeniem światła, jak i predefiniowane ustawienia mające np. wspomagać naszą kreatywność. Prawdziwa, domowa fototerapia! SmartBulb, tak samo jak SmartPlug, jest połączony z Internetem i umożliwia sterowanie nim z dowolnego miejsca na świecie (gdyby ktoś chciał włączyć nastrojowe światło, będąc na drugim końcu świata lub symulować, że jest w domu). Oferują łączność z najpopularniejszymi mobilnymi systemami operacyjnymi i dają naprawdę dużą frajdę z użytkowania. Ustawienie natężenia przyda się szczególnie wtedy, gdy zechcesz odwiedzić nocą toaletę.

Niestety, aby dostać wszystkie te funkcje, przyjdzie nam wydać niemało. Ponadto na polskim rynku wybór jest mocno ograniczony. Aby dostać żarówkę firmy LIFX, będziemy musieli szukać poza granicami kraju. Za dostępne u nas żarówki Philipsa trzeba zapłacić ok. 800 zł za zestaw 3 żarówek i huba.

Mój wybór: Podyktowany głównie dostępnością sprzętu w Polsce (inaczej wybrałbym LIFX)

PHILIPS HUE, cena: ok. 849 zł

Smartfon kluczem do drzwi?

Będąc brutalnie szczerym: niektóre rzeczy powinny pozostać analogowe! Wpychanie na siłę elektroniki wszędzie, gdzie tylko się da, ułatwia życie, ale daje także spore możliwości ludziom, którzy nie zawsze dobrze nam życzą. Nie ma urządzenia, którego nie da się zhackować, więc rzeczy kluczowe (dosłownie) powinny pozostać analogowe, aby mieć nad nimi pełną kontrolę. Niemniej jednak, postęp i wygoda pozwalają producentom urządzeń Smart Home na pakowanie elektronicznych zamków w drzwi. Nie jestem ideałem i często zapominam, gdzie zostawiłem klucze. Mówiąc szczerze: dużo częściej gubię klucze niż telefon. Mimo to, miałbym opory przed użyciem smart-zamka.

Ma on swoje zalety: znowu wyjdzie moje zapominalstwo, ale przynajmniej raz w tygodniu wracam kilka/kilkadziesiąt/kilkaset metrów, żeby sprawdzić czy na pewno zamknąłem drzwi. W przypadku zamka elektronicznego problem mam z głowy – wystarczy uruchomić aplikację. Dzięki sterowaniu przez internet można także wpuścić do domu czekających na Ciebie gości, kiedy zatrzyma Cię coś na mieście. Problem polega na tym, że są także goście, którzy znajdą w końcu sposób, żeby sami się wpuścić do Twojego domu… Jeszcze zabawniejsze byłoby, gdyby wspomniani goście po przejęciu zamków postanowiliby Cię tam uwięzić. Poza tym, niebezpieczne są już same dane, które takie smart-urządzenie magazynuje: godziny wyjścia i powrotów do domu. Schemat naszego życia, który pozwala dokładnie stwierdzić, kiedy nas nie będzie. Pomyśl sam – trochę przerażające, prawda?

Dla tych, których to nie przeraża, to jednym z ciekawszych rozwiązań jest zamek August Smart Lock, który, oprócz wymienionych już przeze mnie funkcji, pozwala na czasowe przyznawanie prawa dostępu innym użytkownikom. Dobrym dopełnieniem tego rozwiązania jest dzwonek SkyBell, który ma zainstalowaną kamerę, wysyłającą obraz i dźwięk bezpośrednio na Twój telefon, co pozwala widzieć zawsze, co dzieje się przed drzwiami. Żadne z tych urządzeń nie jest jednak dostępne na polskim rynku. Ceny to odpowiednio 229 dolarów za Smart Lock i 221 dolarów za dzwonek.

Posprzątam za Ciebie!

Coś, co przyjęło się już chyba wszędzie – roboty sprzątające. Coraz sprytniejsze urządzonka, jeżdżące po podłodze, oszczędzające nam hałasu związanego z pracą odkurzacza, a także czasu spędzonego na mozolnym jeżdżeniu po dywanie szczotką, która klinuje się między nogami krzesełek. Brrr!

Pierwsze, komercyjne roboty sprzątające, po naszych domach jeździły już kilka ładnych lat temu. Pamiętacie Breaking Bad? Tam, Roomba, odegrała całkiem ważną, drugoplanową rolę! Perfekcyjna Pani Domu też od długiego czasu rozdaje iRoboty uczestnikom programu.

Konstrukcji samosprzątających jest wiele. Od najprostszych, które prostymi algorytmami objeżdżają pokój, obijając się o wszystko i zmieniając wtedy kurs, do tych zaawansowanych, które uczą się układu mebli i powoli tworzą coraz to dokładniejszą mapę naszego mieszkania. Te drugie mogą także być sterowane za pomocą aplikacji przez internet, co znacząco ułatwia ich użycie.

Różnią się głównie zastosowanymi technologiami, a także sposobem czyszczenia. Roboty mogą sprzątać bezgłośnie, za pomocą szczotek bądź mieć niewielką moc ssącą, która jest jednak zupełnie nieporównywalna z klasycznym odkurzaczem. Niewątpliwą wadą jest także ich cena: oferujące wszystkie te funkcje roboty kosztują ok. 4500 zł. Ale są też sporo tańsze, ale i nieco bardziej ograniczone.

Mój wybór: Neato BotVac Connected, cena: ok. 3490 złotych

Termostat

Do czego służą termostaty nie muszę tłumaczyć, ale jak działają te, które wpisują się w konwencję Smart Home? Tym razem, oprócz niewątpliwej wygody, jaka płynie ze zmieniania temperatury domu, bez konieczności wychodzenia spod ciepłego koca, pozwalają oszczędzać. W przypadku termostatu firmy Nest, produkt jest wręcz reklamowany jako zarabiający na siebie.

Inteligentny termostat powinien, po określonym czasie, nauczyć się przyzwyczajeń domowników do temperatury panującej o określonej porze. Co więcej, powinien wyczuwać kiedy nikogo nie ma w domu i wyłączać ogrzewanie, jeżeli jest niepotrzebne. Tak jak pozostałe urządzenia, powinien także oferować możliwość zdalnego sterowania temperaturą domu, nawet jeżeli nas w nim nie ma. W zasadzie standardowo, jak na realia Smart Home, wyposażone urządzenie. Te funkcje zwiększają komfort diametralnie. Jestem nawet w stanie uwierzyć, że realnie zmniejszają koszty energii, bo wyłączają ze sterowania czynnik ludzki – one nie zapominają wyłączyć ogrzewania.

Mówiłem coś o jedzeniu?

Ostatnio trafiłem na recenzję ciekawego sprzętu i pomimo, że wpisuje się raczej w AGD, to i tak opowiem o nim kilka słów. W końcu cały akapit poświęciłem odkurzaczom…

Miałem okazję zapoznać się z materiałami dotyczącymi smart-piekarnika. Sprzęt ten potrafi „zobaczyć”, co próbujesz przyrządzić i dobrać program za Ciebie. Dzięki temu rozwiązaniu przestajesz się martwić, że coś spalisz. Piekarnik wyłączy się sam, bądź powiadomi Cię o zbliżającym się końcu programu.

Jeszcze ciekawszą opcją jest możliwość podejrzenia tego, co aktualnie dzieje się w piekarniku za pomocą wbudowanej kamery. Już sobie wyobrażam jak leniwie leżę na kanapie i nagle mój telefon informuje mnie, że mój deser zaraz będzie gotowy. Na potrzeby wizualizacji, załóżmy że automat nie lubi aż tak chrupiących ciastek jak ja, więc nie wstając, patrzę jaki mają kolor – jeżeli uznam, że jeszcze pięć minut dobrze im zrobi, to mogę to przekazać mojemu urządzeniu bez potrzeby wstawania. Jakże piękna wizja przyszłości! Jeszcze tylko brakuje mi wiozącego mnie do kuchni robota (może po drodze odkurzać), który mnie nakarmi. Wyobraziłem to sobie… Chyba jeszcze raz obejrzę tę bajkę o sprzątającym ziemię robocie.

Piekarnik wyposażony jest w szereg sond i czujników, mających sprawić, że cokolwiek byśmy nie chcieli tam wsadzić, zostanie przyrządzone poprawnie i, co najważniejsze, smacznie! Osobiście wychodzę z założenia, że najtrudniej jest zrobić krwistego steka. Skórka ma być chrupiąca, ale środek powinien być soczysty. Jak przekonują twórcy: ten piekarnik zrobi to za Ciebie, wystarczy po włożeniu mięsa do środka wybrać jaki poziom wysmażenia chcemy.

Jest tylko jeden, niewielki, ale jakże istotny problem – cena! Nie licząc tego, że sprzęt na chwilę obecną nie jest dostępny w Polsce, to kosztuje ok. 1500 dolarów. Teraz, stosując przelicznik jeden dolar = jedno euro i dodając cło… Może potraktujmy to w charakterze ciekawostki?

I w taki sposób nasz dom stał się mądrzejszy

Oby tylko nie mądrzejszy od właściciela. Z tą plejadą smart-urządzeń mam tylko jeden problem. Nie uważam, żeby instalowanie dwudziestu aplikacji do sterowania każdym z urządzeń z osobna było wygodne. SmartPlug, SmartBulb, termostat, robot, piekarnik i wiele innych rzeczy, które tym razem nie zmieściły się w tekście – każdy z tych sprzętów ma swoją unikatową aplikację. Nie próbuję obalić idei Smart Home, ale grzebanie przez 2 minuty w telefonie, żeby wyłączyć lampkę, która stoi dwa metry ode mnie, mija się z celem.

Tutaj z pomocą przychodzą domowi asystenci. Nie będzie dla nikogo tajemnicą, że tegoroczny laur dla najlepszego domowego asystenta należy się Amazon Echo. Alexa, która, oprócz opowiadania, jaka jest pogoda albo która godzina, potrafi synchronizować się z dużą ilością sprzętów domowego użytku. Co więcej, można ją połączyć także z innymi hubami, jak chociażby Logitech Harmony, do sterowania pozostałymi urządzeniami.

Co jeszcze może zrobić dla Ciebie Alexa? Może odpowiadać na proste pytania, przeliczać jednostki, tworzyć listy, puszczać muzykę i wiele innych rzeczy, lecz niestety pomimo swojej mądrości – nie zna polskiego…

Oczywiście, dla niektórych przeszkodą będzie bariera językowa bądź niedostępność wszystkich usług oferowanych przez Echo w Polsce, ale jeżeli grzebanie w milionie aplikacji kłóci się, jak w moim przypadku, z Twoją wizją smart-lenistwa, to jest to na chwilę obecną jedyne słuszne rozwiązanie.

_
Tekst pierwotnie został opublikowany w naszym świątecznym magazynie. Zapraszamy do zapoznania się z publikacją!