Android staje się coraz bardziej przyjazny dla muzyków

Systemy iOS i Android od samego początku istnienia rywalizują ze sobą praktycznie na wszystkich możliwych frontach, poczynając od wyglądu interfejsu a kończąc na ilości dostępnych aplikacji. W większości przypadków trudno jest określić jednoznaczną przewagę któregoś z nich, gdyż wszystko zależy tu od osobistych preferencji użytkownika. Zdarzają się jednak dziedziny, w których dominacja jednego z rywali jest tak miażdżąca, że nawet najwięksi fani konkurencji muszą przyznać mu wyższość.

W przypadku systemu firmy Apple takim powodem do dumy były od zawsze współpracujące z nim aplikacje i akcesoria dla muzyków, które u konkurencji występowały w ilościach tak śladowych, że prawie niezauważalnych. W ciągu kilku lat urządzenia pracujące pod kontrolą iOS zdążyły się więc na dobre zadomowić w studiach nagraniowych i na estradach całego świata, utwierdzając nas tym samym w przekonaniu, że jedyne słuszne tablety dla muzyków to te z logiem nadgryzionego jabłka. Wszystko wskazuje jednak na to, że Android wreszcie obudził się z muzycznego letargu i chociaż jeszcze zbyt wcześnie by mówić o tym, że dogania iOS, to przynajmniej widać, że zaczął wreszcie biec. A to już i tak duży sukces.

NADRABIANIE ZALEGŁOŚCI

O tym, jak wielki dystans dzieli obecnie oba systemy, może świadczyć chociażby fakt, iż firma Algoriddim, odpowiedzialna za jedną z najpopularniejszych aplikacji DJ-skich na iOS, zdecydowała się na przeniesienie jej na urządzenie z systemem Android dopiero cztery lata po premierze. Jeszcze dłużej musiały czekać osoby zainteresowane wirtualnym instrumentem ThumbJam, którego androidowa wersja zaprezentowana została pięć lat po debiucie w App Store.

Podstawowe pytanie brzmi więc: dlaczego deweloperzy nie chcą tworzyć aplikacji muzycznych na system Android? Przyczyn tego zjawiska należy doszukiwać się w dwóch przeszkodach. Pierwszą z nich są odwieczne problemy Zielonego Robota z latencją, czyli opóźnieniem dźwięku w stosunku do akcji użytkownika (np. wciśnięcia klawisza wirtualnego pianina). W przypadku urządzeń z systemem Android czas ten wynosił nieraz nawet 200 ms, podczas gdy większość instrumentalistów uznaje 10 ms za górną granicę pozwalającą na komfortową grę na instrumencie elektronicznym. Jak łatwo się domyślić sytuacja ta niemal całkowicie eliminowała możliwość tworzenia wszelkiej maści wirtualnych instrumentów, a także skutecznie utrudniała istnienie wielościeżkowych rejestratorów, looperów i efektów (warto zwrócić uwagę na fakt, że większość spośród nielicznych aplikacji muzycznych dostępnych w Google Play to np. sekwencery, czyli narzędzia, których natura nie wymaga natychmiastowej reakcji na działania użytkownika). Brak aplikacji tego typu sprawiał natomiast, że producentom akcesoriów dla muzyków nie opłacało się inwestować w sprzęt tworzony z myślą o systemie Android. Jeśli interesują was dokładne szczegóły techniczne problemu i macie odrobinę wolnego czasu, polecam obejrzeć poniższą prezentację z zeszłorocznej edycji I/O.

Mimo iż Google już od dłuższego czasu obiecało zająć się tym tematem, to jednak pierwszy zwiastun lepszych czasów dla androidowych muzyków pojawił się na horyzoncie za sprawą firmy Samsung, która kilka miesięcy temu zaproponowała deweloperom swoje własne rozwiązanie problemu w postaci Pro-Audio SDK 2.0. To właśnie to narzędzie zostało wykorzystane do stworzenia aplikacji ThumbJam i Soundcamp widocznych na wcześniejszym nagraniu. Następną firmą, która zdecydowała się skorzystać z możliwości oferowanych przez rozwiązanie Samsunga, okazała się IK Multimedia, jeden z czołowych producentów muzycznych akcesoriów i aplikacji dla iPada. Efektem jest zaprezentowany kilka dni temu zestaw Amplitube & iRig HD-A, pozwalający zamienić urządzenie z systemem Android w całkiem rozbudowany multiefekt / emulator wzmacniaczy.

Wszystkie powyższe aplikacje bledną jednak przy dzisiejszej premierze z Google Play. W największym sklepie z aplikacjami dla systemu Android pojawił się bowiem wreszcie Lemur, czyli jedna z najciekawszych aplikacji muzycznych na iOS. Oprogramowanie to, wzorowane na nieprodukowanych już urządzeniach o tej samej nazwie, pozwala użytkownikom zamienić tablet w samodzielnie zaprojektowany kontroler MIDI. Ogromne możliwości i niezwykła elastyczność sprawiły, że aplikacja ta zagościła w setupach takich gigantów współczesnej elektroniki jak Richie Hawtin, Orbital, Daft Punk czy Björk. Wejście tak dużego i, co tu dużo mówić, powszechnie szanowanego gracza na Androidowy rynek może więc zachęcić innych deweloperów do rozpoczęcia przenoszenia swoich aplikacji do Google Play.

Lemur

Ostateczną zachętę powinna stanowić zaś premiera najnowszej wersji systemu. Na oficjalnej liście nowości wprowadzonych w „lizaku” znajdziemy bowiem nie tylko obniżenie opóźnień dźwiękowych ale też pełne wsparcie dla urządzeń audio podłączanych przez USB, czyli wszelkiej maści mikrofonów, zewnętrznych kart dźwiękowych, wzmacniaczy itp. (jednak szczerze mówiąc nie uwierzę w te zapewnienia dopóki nie sprawdzę ich samodzielnie w praktyce). Teoretycznie wszystko wskazuje więc na to, że przyszłość Androida jako platformy dla muzyków wygląda naprawdę optymistycznie. I tu właśnie dochodzimy do kwestii drugiej przeszkody, która niestety może się okazać znacznie trudniejsza do przeskoczenia.

KLĘSKA URODZAJU

Załóżmy, że wszystkie obietnice Google spełnią się w 100% i Lollipop rzeczywiście wyeliminuje wszelkie opóźnienia i zapewni bezproblemową współpracę z zewnętrznymi urządzeniami audio. Co z tego, skoro ponad połowa urządzeń spod znaku zielonego robota nadal pracuje na systemie sprzed dwóch lat lub starszym? Zresztą, nawet gdyby za sprawą jakiejś nieznanej siły wszyscy użytkownicy starszych wersji nagle przerzucili się na „lizaka”, to i tak nie ułatwiłoby to wcale sprawy. Muzyczny sukces systemu iOS wynika po części z faktu, iż firmy chcące stworzyć współpracującą z nim aplikację lub akcesorium musiały zadbać o bezproblemowe działanie na dosłownie garstce urządzeń. Świat Androida składa się natomiast z niezliczonej ilości modeli tabletów i telefonów różniących się od siebie zarówno pod względem konstrukcji, jak i oprogramowania, a stworzenie rozwiązania współpracującego chociażby z kilkoma najpopularniejszymi modelami wymagałoby w chwili obecnej nakładu pracy przekraczającego potencjalne zyski.

Amplitube

Efekt jest taki, że niemal wszystkie spośród wspomnianych wcześniej aplikacji oficjalnie współpracują tylko z jednym bądź dwoma modelami urządzeń (w większości przypadków wypuszczonych przez Samsung lub Google), co wprawdzie znacznie ogranicza potencjalne grono odbiorców, ale za to pozwala deweloperom na wypuszczanie dobrych i, co najważniejsze, poprawnie działających programów. Twórcy aplikacji zrozumieli bowiem wreszcie, że próby zadowolenia wszystkich użytkowników Androida są z góry skazane na niepowodzenie, a jedynym realnym rozwiązaniem jest skupienie się na konkretnych urządzeniach. W takiej sytuacji użytkownikom pozostaje jedynie cierpliwie czekać i obserwować rozwój wydarzeń. Prędzej czy później okaże się, które modele cieszą się największym powodzeniem wśród deweloperów, a co za tym idzie, które mogą stanowić naprawdę wartościowe narzędzie dla muzyka.

DALEKA DROGA

Podsumowując: po wielu latach karygodnego zaniedbania swego muzycznego potencjału Android obudził się wreszcie i nadrabia zaległości. Wprawdzie jeszcze wiele czasu upłynie zanim osiągnie on pod tym względem poziom porównywalny z możliwościami iOS, jednak przynajmniej wreszcie widać, że istnieją na to jakiekolwiek szanse. Posiadacze garstki wybranych urządzeń mogą już odczuć przedsmak nadchodzących zmian, a reszcie zainteresowanych pozostaje jedynie cierpliwie czekać. Wszystko wskazuje bowiem na to, że teraz może już być tylko lepiej.