Pokemon GO – kolejny powód, by spalić trochę kalorii

Czyli nasze Prześwietlenie Aplikacji przed premierą!

Nazwa Pokémon, czyli Poket Monsters – a tak dokładnie jap. Poketto Monsutā – istnieje już od ponad 20 lat. Gra, w której mogliśmy łapać dzikie stworzenia, trenować je i mierzyć się z innymi wirtualnymi postaciami, została hitem na całym świecie. Dzięki tak pozytywnemu emyjęciu, z czasem doczekała się nie tylko kolejnych części, ale też seriali, filmów, kart, tzw. tazosów, zabawek i wielu innych produktów. Teraz natomiast trafia na nasze telefony i zachęca nas do wyjścia z domu. W jaki sposób? Zapraszam do lektury.

O Pokemon GO pisaliśmy już wcześniej. Stworzona przez firmę Niantic Labs – za którą stoi nie kto inny, a sam Google – jest grą z gatunku rozszerzonej rzeczywistości, która bezpośrednio bazuje na geolokalizacji. Choć samego łączenia się tutaj świata wirtualnego z rzeczywistym póki co tak wiele nie ma, faktycznie wszystko zależy od naszej pozycji GPS. Całość jest bezpośrednim nawiązaniem do starszej produkcji tej samej firmy, którą zapewne znacie bądź przynajmniej obiło się Wam o uszy – Ingress.

Chociaż Pokemon GO trafiło już zarówno do Google Play, jak i App Store, to oficjalnie swoją premierę miało tylko w Australii, Japonii oraz USA. Oczywiście jest możliwość zainstalowania gry na Androidzie, dzięki wyciągniętemu ze sklepu plikowi APK (przykładowo dostępny tutaj), to jednak trzeba pamiętać, że takie rozwiązanie zawsze niesie ze sobą ryzyko. Pamiętajcie – ani ja, ani Tabletowo.pl nie zachęca do pobierania programów spoza oficjalnego sklepu Google Play oraz nie zaleca instalowania aplikacji z niewiadomego źródła.

No, to mając już formalności za sobą muszę przyznać, że sam z tego rozwiązania skorzystałem i wczoraj pograłem kilka dobrych godzin. Efekty mojej zabawy znajdują się poniżej ;-).

W tekście w ramach eksperymentu umieściłem kilka tweetów, które pisałem podczas testowania gry. Dajcie znać, czy taka forma Wam odpowiada!

I wanna be the very best!

Zaczynając swoją przygodę musimy zalogować się na jeden z dwóch sposobów: tworząc konto na oficjalnej stronie Pokemon.com, bądź też korzystając z naszego konta Google. Po połączeniu się z serwerami – a z tym niestety bywa czasem ciężko, zapewne dlatego, że wiele osób korzysta nieoficjalnie z gry – spotykamy, na wzór poprzednich części, profesora. Tym razem jest to Willow, który standardowo wita nas w świecie Pokemon i… niestety nie zadaje sławetnego pytania 'Are you a boy? Or are you a girl?’, a zamiast tego możemy wybrać swój styl.

pokemon_3

No cóż, widać chyba takie czasy i taka poprawność polityczna. Po przeklikaniu po kreatorze postaci – po 3 różne kolory dla 8 elementów wizerunku – zaczynamy grę!

Like no one ever was!

Na samym początku lądujemy w świecie, który jest przełożeniem Google Maps na bardziej kreskówkowy styl. Drogi są tam, gdzie powinny, budynki również, choć tylko w perspektywie 2D.

Po otrzymaniu od profesora Willowa pokeballi pojawiają się trzy startery z pierwszej generacji, czyli Charmander, Squirtle oraz Bulbasaur.

pokemon_4

Sentymentalna łezka w oku zapewne pojawi się o wielu osób, niemniej od razu muszę zaznaczyć – wątpliwe, by ten pokemon był Waszym najsilniejszym potworkiem. Dlaczego?

To catch them is my real test!

Ano dlatego, że trenowanie pokemonów wiąże się bezpośrednio z łapaniem tych samych stworków. Tak, dobrze czytacie – jeden Weedle Kakuny nie czyni. Jak się zatem do tego zabrać? Przede wszystkim trzeba pamiętać o podstawowym fakcie – każdy fizycznie wykonany przez nas krok z założenia jest odzwierciedlany w grze. Dlatego jeżeli „najlepszym być, naprawdę chcesz” drogi Czytelniku, to czas szykować wygodne obuwie.

pokemon_12

Teoretycznie typ spotykanych pokemonów zależy od terenu, co rzeczywiście zauważyłem w rozgrywce. Przy centrum miasta spotykałem głównie Rattatę, Parasa oraz Drowzee, na wsi zobaczyłem za to takie stworki, jak Pidgey, Weedle, Caterpie czy Venomat. Co ciekawe, wjeżdżając na wyższy punkt w Szczecinie szybko wyskoczył mi Sandshrew, którego oczekiwalibyśmy w terenach górzystych. Ogólnie fajnie, bo widać jakieś zróżnicowanie.

Dodatkowo na dole ekranu wyświetlana jest podpowiedź, które pokemony są w pobliżu. Jeżeli rozwiniemy listę, zobaczymy wszystkie aktualnie dostępne wraz ze śladami stóp. Niezależnie czy skupimy się na jednym stworku poprzez kliknięcie palcem, czy też zostawimy otwarty podgląd, możemy zacząć polowanie. Cała zabawa polega na tym, że maksymalnie śladów stóp jest 3. Jeżeli zbliżamy się w kierunku danego pokemona, ich ilość spadnie do 2 a następnie do 1 – wówczas jesteśmy już bardzo blisko. Metodą prób i błędów jest możliwe odnalezienie konkretnie szukanego stworka.

Jak natomiast wygląda samo łapanie pokemonów? Gdy już jakiegoś zauważymy na mapie, wystarczy w niego pacnąć palcem i rozpoczyna się „walka”. Wziąłem ten wyraz w cudzysłów, ponieważ niestety nie jest to coś, co znamy z gier konsolowych, a tak naprawdę minirozgrywka, przypominająca rzut do kosza w Messengerze. Wygląda to następująco: przytrzymujemy pokeball na dole ekranu, a w tym czasie dookoła stworka zaczyna zmniejszać się okrąg. Kiedy osiągnie minimalną wielkość znów staje się maksymalnie duże, po czym maleje. Naszym celem jest tak przesunąć i puścić palec, by posłać pokeball idealnie w środek okręgu – dlatego wiadomo, im większy, tym lepiej dla nas. Musimy jednak uważać, gdyż pokemon od czasu do czasu potrafi wykonać jakiś ruch, którym albo uniknie rzutu, albo też odbije rzuconą kulę. Oczywiście w najgorszym przypadku może też uciec.

Jeżeli jednak dobrze wszystko obliczyliśmy i rzut zakończył się trafieniem, następuje krótka animacja, w trakcie której pokeball pulsuje czerwonym światłem i maksymalnie trzy razy lekko drży. W tym czasie potworek może wyrwać się, co spowoduje znowu przejście do ekranu łapania – tym razem jednak będzie trudniej, jako że okrąg się zmniejszy, a sam pokemon będzie w większej odległości. Zakładając jednak pozytywne zakończenie całej akcji, stworek dołącza do naszej kolekcji, a my otrzymujemy doświadczenie, gwiezdny pył oraz specjalne cukierki. Ostatecznie z walki też możemy uciec, jeżeli przykładowo szkoda nam pokeballi.

Podczas samej walki możemy skorzystać z animowanego tła, bądź też włączyć tryb z wykorzystaniem tylnego aparatu w naszym urządzeniu. Gra nakłada wówczas Pokemona na tło z podglądu, co jednak zmusza nas do trzymania telefonu poziomo, jeżeli chcemy złapać stworka. Dodatkowo efekt nie jest szczególnie efektowny i raczej tylko najmłodsi gracze będą nim zainteresowani.

To train them is my cause!

Tutaj przechodzimy do kwestii trenowania pokemonów. Otrzymane gwiezdny pył oraz cukierki z walki mają kluczowe znaczenie przy procesie ulepszania. Tak naprawdę możemy zrobić dwie rzeczy – albo wzmocnić statystyki stworka, albo go ewoluować, jeżeli oczywiście ma taką możliwość. Nie brzmi to skomplikowanie, bo takie nie jest.

Przykładowo: Caterpie potrzebuje 12 cukierków do ewolucji bądź 800 pyłu i 1 cukierek do wzmocnienia. Jeżeli wybierzemy pierwszą opcję, otrzymamy Metapoda. Jeżeli drugą, podniesiemy tzw. Combat Power o kilkanaście/kilkadziesiąt punktów. Gdzie jest haczyk? Ano w tym, że gwiezdny pył otrzymujemy za każdego złapanego pokemona (100 sztuk), natomiast ilość potrzebna do polepszenia statystyk rośnie wraz z kolejnymi wzmocnieniami. Oprócz Combat Power zwiększa nam się tutaj również HP, czyli życie stworka.

Co natomiast zrobić, by ewoluować Pokemona? Tak jak już wspomniałem wcześniej – łapać głównie te same stworki. Za każdego złapanego dostajemy 3 cukierki, natomiast możemy też wysłać bezpowrotnie każdego do profesora Willowa zyskując za to dodatkowy jeden. Jak to wygląda w przykładzie? Jeżeli złapaliśmy 4 sztuki Caterpie, to oznacza że mamy 12 cukierków. Wysyłając 3 słabsze otrzymujemy dodatkowego cuksa za każdego z nich. W przypadku Caterpie już 12 wystarczy do ewolucji na Metapoda, jednak ta ilość zależy od pokemona (Magikarp potrzebuje ich aż 400!).

Liczba cukierków za transfer jest niezmienna i zawsze daje nam 1 cukierek, który jednak można wykorzystać dla każdego stopnia ewolucji. Przykładowo, jeżeli mamy Pidgeotto, to możemy korzystać z cukierków od Pidgey’a, by otrzymać Pidgeyota. Tak, wiem, dla osób które nie są tak bardzo zapoznane z Pokemonami to wszystko brzmi jak masło maślane. ;-)

I will travel across the land!

No dobrze, to co jeszcze można w grze robić? Przede wszystkim szukać tzw. Pokestop oraz Gym. Pierwsze z nich to charakterystyczne miejsca w okolicy, jak pomniki, pompy czy inne stałe elementy. Będąc w pobliżu możemy rozpocząć interakcję poprzez wybranie Pokestopu i przesunięcie palcem kilkukrotnie po jego zdjęciu – w nagrodzę otrzymujemy różne przedmioty, jak pokeballe czy potiony, no i oczywiście doświadczenie. Jeżeli graliście w Ingress, to macie ułatwione zadanie, gdyż wykorzystano tutaj po prostu lokalizację portali ze wspomnianej gry.

Czym są zatem Gymy? Miejscami, w których można się zmierzyć z przeciwnikiem – ale nie tak od razu. Podstawą jest tutaj osiągnięcie 5 poziomu, na którym możemy wybrać przynależność do jednej z trzech drużyn: Instinct, Mystic oraz Valor. Odpowiednio są one nawiązaniem do legendarnych pokemonów pierwszej generacji: Zapdosa, Articuno i Moltresa. Po dołączeniu do jednej z drużyn możemy rozpocząć poszukiwanie Gymów.

Jeżeli są srebrno-białe, to możemy je przejąć dla naszej drużyny. Należy wówczas pozostawić jednego z naszych pokemonów, który od tej pory będzie bronił tego miejsca oraz jego „prestiżu”. Nie możemy go jednak odzyskać ani wzmacniać, póki cały Gym nie zostanie przejęty przez drużynę przeciwną. Jeżeli zatem miejsce jest już nasze, możemy stoczyć walkę pomiędzy dwoma naszymi stworkami.

W przypadku, gdy napotkany Gym ma kolor naszej drużyny, możliwości są dwie. Jedno, to wzmocnienie i podniesienie poziomu miejsca, poprzez wspomniane dodanie swojego potworka. Drugie, to bezpośrednio nawiązanie walki z pokemonem kolegi z drużyny. Każda wygrana walka kończy się zdobyciem doświadczenia i podniesieniem prestiżu miejsca.

Oczywiście możliwy jest również trzeci wariant, czyli atak na Gym przeciwnika. Tutaj muszę Wam przyznać, że nie znalazłem jeszcze takiego podczas testów – wszyscy są tak jak ja, w Valor. Niemniej według komentarzy innych graczy dowiedziałem się, że po pokonaniu wszystkich możliwych pokemonów taki Gym można przejąć dla naszej drużyny. Wówczas stworki przeciwników wracają do ich właścicieli.

Sama walka nie jest specjalnie ekscytująca. Udział mogą brać w niej dwa pokemony – jeden nasz, jeden przeciwnika. W trakcie możemy przesuwać palcem na boki, by unikać uderzeń, klikać palcem na wrogiego stworka, by atakować szybkim ciosem bądź przytrzymać dłużej, by użyć mocniejszej umiejętności. Każdy pokemon ma w informacjach podane, jakimi atakami dysponuje.

Searching far and wide!

Jak już wspominałem, chodzenie w tej grze jest kluczowe. Zarówno dla spotykania innych pokemonów, wywoływania ich do ujawniania się – uwierzcie, siedząc w jednym miejscu bardzo rzadko coś się pojawi – jak i… dla wykluwania się jaj. Tak, twórcy zaimplementowali ten ciekawy motyw, który pierwszy raz spotkaliśmy w grach drugiej generacji (Silver, Gold, Crystal).

Same jaja znaleźć możemy w Pokestopach, natomiast do ich wyklucia potrzebne będą inkubatory. Jeden otrzymujemy już na początku rozgrywki – ma on nieograniczoną liczbę użyć. Kolejne jednak, czy to zdobyte wraz z awansowaniem poziomu, czy znalezione w Pokestop, czy też nawet kupione za gotówkę, mogą nam pomóc tylko bodajże trzykrotnie.

No dobrze, mamy jajo i inkubator, co teraz? Umieszczamy jedno w drugie i chodzimy! Czy 5 kilometrów, czy 2, to już zależy od opisu konkretnego jaja. Tutaj od razu zaznaczam, że niestety gra nie interpretuje chodzenia na takim poziomie, jakiego bym oczekiwał. Po przejściu ponad 3 kilometrów gra odnotowała 2. Ale z drugiej strony jadąc samochodem też udało się nabić kilkaset metrów – chociaż ogólnie nie powinno – więc nie będę narzekać.

Each Pokemon to understand!

Do naszej dyspozycji oddany został oczywiście Pokedex, w którym możemy poczytać o każdym napotkanym oraz złapanym stworku. Znajdziemy tam przede wszystkim krótki opis oraz informacje o typie, wadze i wzroście pokemona. Nie zabraknie jednak też dodatkowych danych, z których wyczytamy ile razy spotkaliśmy oraz złapaliśmy takiego potworka, a także jakie są jego stopnie ewolucji. Na daną chwilę, patrząc w mój Pokedex, mogę potwierdzić, że zostało dodanych co najmniej 133 różnych pokemonów. Ogólnie ma ich być co najmniej 151.

The power that’s inside!

Chociaż gra jest darmowa, nie zabrakło w niej mikropłatności. Jeżeli zdecydujemy się wykorzystać prawdziwe pieniądze, to za minimalne 100 sztuk gotówki w grze przyjdzie nam zapłacić 4,89 PLN, natomiast za maksymalne 14,5 tys. pokecoinsów aż 479,99 PLN. Jak to się przekłada na przedmioty w grze? Przykładowo przedmiot zwiększający pojawianie się pokemonów kosztuje 80 sztuk wirtualnej gotówki. Inkubator jaj – 150.

Na szczęście twórcy postanowili nagradzać nas również za logowanie się do gry – raz dziennie otrzymujemy wirtualną gotówkę oraz gwiezdny pył. Wygląda na to, że ich ilość zależy od zajętych przez nasze pokemony Gymów, a dokładniej każdy gym przemnożony przez 10 pokecoinsów oraz 500 stardustu. Maksymalny mnożnik Gymów może wynieść 10.

Pokemon, its you and me!

Aktualnie nie zauważyłem, żeby można było toczyć walki ze znajomym obok. Raz, że przejeżdżając przez miasto nikogo nigdzie nie widziałem, dwa, stworzyłem postać na drugim telefonie i uruchomiłem obie gry jednocześnie. Mimo iż widać było te same dostępne pokemony obok, tylko jeden gracz był pokazany na ekranie. Oczywiście może to mieć związek z tym, że tylko na jednym koncie przekroczyłem istotny poziom 5. Jeżeli cokolwiek by się zmieniło w tej kwestii, zobowiązuję się aktualizować wpis. :-)

pokemon_11

Gotta catch them all!

Na koniec kilka luźniejszych spostrzeżeń.

  • po pierwsze – uwaga na baterię. Na Samsungu Galaxy S7 Edge aktywna gra pożerała mi średnio 1% na 2,5 minuty rozgrywki, co jest dość sporym drenowaniem,
  • po drugie – oszczędzanie baterii może powodować problemy w grze. W ustawieniach jest dostępna taka funkcja, która wygasza ekran, jeżeli nie mamy telefonu poziomo w ręce. Wszystko fajnie, jednak często po „wybudzeniu” przestaje nam reagować dotyk i trzeba ponownie uruchomić aplikację,
  • po trzecie – jeżeli przestanie Wam działać dotyk, bądź gra zawiśnie na kilka sekund, od razu wyłączcie i włączcie. Nie ma sensu czekać, uwierzcie, próbowałem,
  • po czwarte – lepiej trzymać się terenów zamieszkałych. Przez 30 minut spaceru z psem po polach i łąkach spotkałem może z 4 pokemony, a miałem aktywny przedmiot ściągający je do mnie,
  • po piąte – gra nie wysyła żadnych powiadomień. Zapomnijcie więc o pomocy ze strony smartbandów czy smartwatchów. Dodatkowo musimy mieć cały czas włączony ekran, bo inaczej gra nie odbiera sygnału GPS,
  • po szóste – niestety póki co nie miałem możliwości sprawdzenia specjalnej opaski do Pokemon GO, więc nie mogę się wypowiedzieć na jej temat.
  • po siódme – szkoda, że twórcy nie postanowili w pełni wykorzystać nawiązań do starych Pokemonów. Przykładowo próba użycia pokeballa poza walką kończy się napisem „This item can’t be used here.”, a przecież można było sięgnąć po klasyk. ;-)

pokemon_34

POKEMON!

Czy gra zachwyca? Z jednej strony jest ona mniej rozbudowana niż Ingress, przynajmniej na tę chwilę. Z drugiej jednak tematyka Pokemon jest wiecznie żywa i ma ogromną ilość fanów oraz osób mających do niej sentyment. Zwłaszcza, że mówimy tutaj o pierwszej generacji. Czy jednak to wystarczy, by przesłonić mało rozwiniętą strukturę gry i jej błędy? Bo tak naprawdę mam wrażenie, że całość jest w stanie wczesnej open bety. No cóż, czas pokaże – zwłaszcza, że jeszcze przecież nie było oficjalnej premiery w większości krajów :-).