Microsoft idzie na zakupy. Czy następne będzie Electronic Arts?

Czy Microsoft kupi Electronic Arts?

Phil Spencer poszedł do sklepu po bułki i mleko, a wrócił z całym Activision-Blizzard. To rekordowe przejęcie pokazuje, że dla Microsoftu nie ma w tej chwili granic, jeśli mówimy o zakupach studiów deweloperskich. Jeśli w ogóle, to kto następny? Moim zdaniem – Electronic Arts. Rzućmy okiem na obecną sytuację firmy, by się nad tą tezą pochylić.

EA Sports – It’s in the game?

Obecny plan wydawniczy Electronic Arts opiera się głównie o coroczne, taśmowo produkowane klasyki od EA Sports. Wiemy doskonale, że w tym roku zobaczymy kolejne odsłony serii FIFA, NHL, Madden NFL, a co za tym idzie – zupełnie nowe rozdanie w niesamowicie popularnych trybach Ultimate Team, dość niebezpiecznie zahaczających w swojej konstrukcji o hazard.

Ciekawym przypadkiem jest w szczególności FIFA, z którą Elektronicy mają ciekawą zagwozdkę. Federacja piłkarska ma ochotę na o wiele bardziej lukratywny kontrakt niż obecny układ z drużyną Andrew Wilsona. Jeżeli organizacje się nie dogadają, EA Sports będzie musiało zmienić nazwę serii kultowych gier o piłce nożnej. Po 28 latach dominacji na rynku trudno sobie to wyobrazić, prawda?

Jestem przy tym niesamowicie ciekawy, jak gracze zareagowaliby na nową nazwę serii. Czy ucierpiałby na tym ogrom licencji klubów, którymi gra nas przyciąga? Czy może rozgrywka jest już tak uzależniająca, że fani sportowych emocji oraz Ultimate Team wrócą niezależnie od zmian w marketingu? Byłoby to coś niesamowitego, gdyby okazało się, że marka EA Sports jest ostatecznie silniejszą od federacji piłkarskiej FIFA.

To pokazuje również jak trudno utrzymać sportowe marki w obrębie jednej gry, gdy ich posiadacze mają ochotę na więcej pieniędzy. FIFA była zdecydowanie wyjątkiem w tej sytuacji. Amerykańskie organizacje sportowe pokroju NBA i NHL udostępniały licencję również innym wydawcom. Dzięki temu, Take-Two oraz 2K miało szansę zakopać NBA Live od EA Sports, tworząc o wiele lepsze NBA 2K, jeszcze za czasów istnienia konsoli SEGA Dreamcast.

Zamknijcie oczy i pomyślcie – FIFA na dzień premiery w Xbox Game Pass. Brzmi fantastycznie, prawda?

Poproszę dwie bułki oraz Electronic Arts

38 miliardów dolarów – tyle według Financial Times jest warta korporacja, które dowodzi Andrew Wilson. Nieco ponad połowa tego, ile Microsoft musiał wyłożyć na zakup Activision-Blizzard. Warto też przypomnieć, że samo EA niedawno poszło do sklepu, zabierając z niego Codemasters, wybitnego wydawcę i producenta gier wyścigowych. I to tylko za 1,2 miliarda dolarów!

Ten zakup dodał do portfolio Elektroników takie marki jak GRID, DiRT czy powracającą do domu licencję na Formułę 1, utraconą na rzecz Sony w 2003 roku. Na krótko przed przejęciem, Codemasters zabezpieczyło również licencję na WRC, czyli Rajdowe Mistrzostwa Świata. Są to z pewnością dwie dyscypliny sportowe, które pasują jak ulał do katalogu wydawniczego Electronic Arts.

W morzu licencji wyścigowych, łatwo zapomnieć o serii Need for Speed. Jej ostatnia odsłona – Need for Speed: Heat – ukazała się w 2019 roku, otrzymując dość przychylne recenzje ze średnią punktów 72/100 na Metacritic. Nową odsłoną zajmuje się już Criterion Games, a – jak najnowsze plotki wskazują – ta ma zadebiutować w okolicach jesieni tego roku.

Niestety, jest to kolejna dość problematyczna franczyza dla Elektroników. Z jednej strony, najbardziej zaangażowani fani chcą odświeżenia tak kultowych odsłon, jak Undeground czy Most Wanted z 2005 roku. Druga sprawa jest taka, że Need for Speed: Heat miał bardzo słabe wsparcie twórców, mając na uwadze rozwój gry po premierze. A bez tego, trudno konkurować z takimi molochami jak Forza Horizon 5.

A gdyby tak ludzi z Codemasters i Criterion połączyć w jedno studio? Czy taka ekipa mogłaby konkurować z Playground Games i ich Forza Horizon 5?

Battlefield? Również rozczarowuje

Jeżeli już tak plotkujemy, warto również wspomnieć o zeszłorocznym Battlefield 2042. Choć naszemu Adamowi gra się spodobała, średnia ocen użytkowników Metacritic na poziomie 21/100, mówi sama za siebie. Z ostatnich przecieków wynika, że produkcją rozczarowane jest również Electronic Arts. Wydawca rozważa nawet przejście na model free-to-play. To z pewnością sprowadziłoby do gry więcej osób, z nadzieją na przychód poprzez mikropłatności.

Jest to trochę smutne, gdy weterani serii wprost piszą, że DICE tworzy grę nie dla nich, a tych zapatrzonych w Call of Duty: Warzone. Ich rozczarowanie było tak wielkie, że krótko po premierze to Battlefield V – wcześniejsza odsłona gry – mogła pochwalić się większą liczbą graczy od 2042. Co ciekawe – pomimo tych afer – Battlefield 2042 był piątą najchętniej kupowaną grą zeszłego roku w Stanach Zjednoczonych. Zaraz za Pokemon Brilliant Diamond/Shining Pearl, Madden NFL 22 oraz Call of Duty: Black-Ops Cold War i Vanguard.

Czy to oznacza, że Battlefield na dobre oddał koronę wojennych strzelanek sieciowych Call of Duty? Jeżeli nie wydarzy się jakaś rewolucja, to najpewniej tak. Można jednak łatwo założyć, że Battlefield 2042 dość szybko trafi do EA Play – najpewniej mniej niż rok od premiery, tak jak reszta dzieł tego wydawcy.

Jeżeli fani wracają z Battlefield 2042 do poprzedniej odsłony, to DICE musiało zrobić coś nie tak

Microsoft ratunkiem dla EA

Te wszystkie pomniejsze sytuacje tworzą obraz wydawcy, który nie potrafi zrozumieć potrzeb swojej publiczności. Jest jednak światełko w tunelu. Niesamowite It Takes Two zgarnęło statuetkę Gry Roku 2021, a w kuluarach mówi się o (jeszcze) tegorocznej premierze Star Wars: Jedi Fallen Order 2, kontynuacji dla fantastycznej przygody, opracowanej przez Respawn Entertainment, studio odpowiedzialne wcześniej za Titanfall 2 oraz cieszące się popularnością Apex Legends.

W pierwszej dekadzie XX. wieku, Electronic Arts było wydawcą uwielbianym przez graczy. W ostatnich pięciu latach, seria niefortunnych decyzji sprawiła jednak, że ta kojarzy się obecnie z mikropłatnościami, chciwością oraz zamykaniem zakupionych przez siebie studiów. Wystarczy wziąć na przykład 20-lecie marki The Sims, podczas którego firma ofiarowała fanom… darmowe jacuzzi, dostępne wcześniej wyłącznie do zakupu w jednym z pakietów DLC.

Mass Effect: Legendary Edition to ostatnia produkcja EA, jaka pojawiła się w Xbox Game Pass

Wracając zatem do podstawowego pytania – dlaczego Microsoft? Przede wszystkim, EA Play już jest integralną częścią usługi Xbox Game Pass Ultimate. Ten fakt oznacza, że między firmami już panują bardzo przyjazne stosunki. Dodatkowo, mnóstwo klasycznych gier Electronic Arts jest dostępnych obecnie tylko na konsolach Xbox. Burnout Revenge, SSX 3 czy wreszcie kompletna seria Skate. Oprócz gier sportowych, a także serii Need for Speed oraz Battlefield, Electronic Arts zawiera ogromne portfolio nieużywanych marek, które drużyna Phila Spencera łatwo mogłaby wskrzesić, zyskując przy tym jeszcze większą przychylność graczy.

Sam koncept posiadania Activision-Blizzard oraz Electronic Arts rozpala moją wyobraźnię do granic możliwości. Co, jeśli specjaliści z Infinity Ward, DICE oraz 343 Industries stworzyliby sieciową strzelankę wspólnie? A gdyby tak po udanym Crash Team Racing: Nitro-Fueled, Beenox miało szansę stworzyć godną kontynuację serii Burnout?

Obecny rok wydawniczy będzie z pewnością kluczowy dla Electronic Arts. Jeżeli kolejna gra nie spełni oczekiwań, chętny na przejęcie może być nie tylko Microsoft. Niemniej jednak, wizja tylu gier w Xbox Game Pass jest zbyt kusząca, by takiej opcji w ogóle nie rozważyć.

Wprowadzono niepoprawny url do wpisu z oiot.pl, poprawny format powinien wyglądać tak: „https://oiot.pl/facebok-messenger-grupowe-efekty-ar/”.
Exit mobile version