fot. Pexels.com

Wyświetlacze w formacie 18:9. Jakie są największe wady i zalety tego rozwiązania?

Rynek smartfonów opanowała nowa moda – wyświetlacze o proporcjach 18:9. Czy ten standard znacząco przekłada się na komfort użytkowania telefonu? A może jest on totalnie niepotrzebny? Przyjrzyjmy się bliżej zaletom oraz wadom, jakie wynikają z tego formatu.

Technologia pędzi do przodu na złamanie karku. Co kilka miesięcy na rynku mobilnym mamy do czynienia ze swoistym zwrotem, który wyznacza trend oraz drogę, jaką dalej podążają producenci. Tak było z „bezramkowością”, systemem podwójnego aparatu fotograficznego czy chociażby popularnym ostatnio notchem.

W moim odczuciu, najpoważniejszą zmianą w ostatnim czasie było porzucenie przez producentów smartfonów wyświetlaczy tworzonych w proporcjach 16:9. Praktycznie każda marka ma w swojej ofercie jedno urządzenie (czy to z flagowej, czy też budżetowej półki), które wykorzystuje do działania ekran o proporcjach 18:9. Wygląda także na to, że klienci naprawdę doceniają taką zmianę. Nowe proporcje mają jednak swoje wady i zalety. Musicie zdawać sobie z nich sprawę, zanim zdecydujecie się na wejście do tego świata.

Czy w takim razie smartfony z ekranami 18:9 przynoszą za sobą rzeczywiste korzyści?

I tak, i nie.

Dlaczego warto mieć wyświetlacz w formacie 18:9?

Istnieje sporo czynników, które powodują, iż po spróbowaniu proporcji 18:9 nie chce się później wracać do starszych rozwiązań. Jest tego dużo, ale postaram się sprawnie przejść między najważniejszymi aspektami, które mogą być dla Was istotne w codziennym korzystaniu ze smartfona.

Pierwszą, niemalże od razu zauważalną rzeczą, jest komfort użytkowania. Smartfony korzystające z proporcji wyświetlacza 16:9 przez długi czas były określane przez użytkowników miname „patelnia” oraz mniej lub bardziej wybrednymi epitetami. Format 18:9 rozwiązuje problem niewygodnego, ogromnego urządzenia. Osobiście mam nieco mniejsze dłonie i już każdy telefon z ekranem o przekątnej w granicach 5,5 cala był dla mnie niewygodny. Złapałem się na tym, iż format 18:9 pozwala mi korzystać z Samsunga Galaxy S9+ w komfortowy sposób mimo tego, że… przekątna ekranu wynosi ponad 6 cali! Wyświetlacze w formacie 18:9 stawiają więc na wydłużenie ekranu w pionie, jednocześnie nie rozpychając się za bardzo w poziomie. Zamiast grubej tabliczki czekolady otrzymujemy więc sprzęt, który spokojnie da się obsłużyć jedną ręką. Nawet, jeśli nie, to za wydłużeniem ekranu przemawia inna zaleta. Jest nią…

Multitasking lub wielozadaniowość albo po prostu, po ludzku pisząc, możliwość wykonania większej liczby czynności w ramach powierzchni wyświetlacza. Smartfony z Androidem pozwalają już na włączenie dwóch aplikacji jednocześnie, a wydłużenie wyświetlacza w pionie sprawia, iż łatwiej manipulować programami, które mamy otwarte w tym samym momencie. W przypadku sprzętów z ekranami o proporcjach 16:9 zobaczylibyście znacznie mniej tego, co Was interesuje. A mniej informacji to także gorsza…

fot. Tabletowo

Produktywność. Owszem, nie każdy używa smartfona do pracy, ale nie o to w tym chodzi. Dzięki proporcjom 18:9 możecie łatwiej kopiować zdjęcia, udostępniać linki, oglądać film i jednocześnie odpisywać na wiadomość czy cokolwiek sobie tam zamarzycie.

Więcej przestrzeni = większa produktywność. Tylko tyle albo aż tyle. Posiadanie smartfona to jednak nie tylko praca i odbieranie powiadomień. To także…

Konsumpcja multimediów i rozrywka. I to jest zapewne coś, co robicie najczęściej podczas używania telefonu. Oglądanie filmów, granie w gry, streaming w postaci Netflixa – ile osób, tyle możliwości. W przypadku ekranów 18:9 jest jednak z tym pewien problem, ale o tym za chwilę. Na moment pisania tego tekstu przeglądanie stron internetowych, czytanie artykułów czy wszelakie surfowanie po sieci jest nieporównywalnie wygodniejsze niż wtedy, kiedy robilibyście to na formacie 16:9. Jeśli największe, multimedialne wady formatu 18:9 znikną (a znikną wraz z czasem, wierzcie mi), to do grona wspomnianych czynności dołączą zupełnie nowe rzeczy.

Co może przeszkadzać w formacie 18:9?

Skoro zalet jest całkiem sporo, to zapewne znajdą się i wady. To było oczywiste od samego początku. Na które „przeszkadzajki” w kontekście formatu 18:9 warto zwrócić uwagę?

Po pierwsze: na dziwny rozmiar. Zauważcie, że wraz z pojawieniem się wyświetlaczy w nowych proporcjach, producenci stworzyli także kolejne przekątne – nie ma już klasycznego 5,0, 5,5, 6,0 – jest tego więcej. Przykład: 5,99 cala, 5,7 cala, 5,65 cala, 5,45 cala, 6,20 cala. Można się w tym faktycznie pogubić, ale tylko przez moment.

Póki co, największą bolączką ekranów o proporcjach 18:9 jest brak optymalizacji – szczególnie w przypadku smartfonów z Androidem. Oznacza to po prostu tyle, iż spora liczba aplikacji nie jest dostosowana do wyświetlania na całej powierzchni ekranu. Owszem, niektórzy producenci zdecydowali się to naprawić na własny sposób i w przypadku Samsunga czy Huawei możecie skorzystać z takiej opcji, jak na zrzucie ekranu poniżej. Wraz z czasem, zarówno twórcy, jak i sami programiści będą jednak mozolnie dostosowywać multimedia do wspomnianych proporcji – to już tylko kwestia cierpliwości, a nie pytania „czy kiedykolwiek to się zmieni?”. O ile faktycznie tego typu niedogodność może przeszkadzać Wam teraz, tak za kilka miesięcy totalnie zapomnicie o tym, że taki problem kiedykolwiek istniał. Im więcej smartfonów na rynku, tym szybciej te zmiany nastąpią.

fot. Tabletowo

Kolejną wadą formatu 18:9, według mnie, jest mała „niezgodność” wyświetlacza z aparatem fotograficznym. Dla przykładu, Samsung Galaxy S8 ma 12 megapikselową kamerę oraz ekran w formacie 18:9. Zdjęcia robione domyślnie za pomocą tego telefonu tworzone są w uciętym formacie 4:3. Dostosowanie i poszerzenie fotek (do 16:9) sprawia, że ich rozdzielczość spada do… 9 megapikseli. Z tym faktem niektórzy producenci także będą musieli sobie poradzić. Nie tylko przeszkadza on bowiem w przeglądaniu fotografii na ekranie, ale również powoduje, iż tracimy sporo kadru na finalnym ujęciu.

W moim odczuciu najmniejszą, ale wartą wspomnienia wadą, są przyciski ekranowe. Wydłużenie smartfona w pionie od razu sprawia, iż łatwiej umieścić klawisze w dolnej części wyświetlacza niż forsować je w postaci fizycznie klikalnych guzików. Owszem, można to zrobić, ale… po co? Przełoży się to tylko i wyłącznie na powiększenie smartfona i zmniejszenie komfortu z użytkowania. A tego przecież nie chcemy, prawda?

Jest jeszcze jedna rzecz, ale zależy ona tylko od tego, jak dużymi gapiami lub nieostrożnymi osobami jesteście. Dzięki wydłużeniu ekranu w pionie, smartfon w przypadku mniejszych kieszeni może się łatwiej z nich wysunąć i wypaść na ziemię. Tyczy się to dresów, jeansów, szortów – praktycznie każdego materiału i kroju. Warto mieć to na uwadze.

Dla kogo więc wyświetlacz o proporcjach 18:9?

Wszystko zależy od Waszych preferencji. Dla mnie format 18:9 stał się wybawieniem i w końcu mogę cieszyć się z korzystania z większych smartfonów bez frustracji z tego, iż są one niewygodne dla moich dłoni. Flagowce Samsunga z serii Galaxy w większej opcji z „Plusem” przerażały mnie swoją wielkością, a okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują – podobnie jak większe flagowce konkurencji, jak chociażby Huawei P20 Pro. Czytanie artykułów czy felietonów na telefonie stało się jeszcze większą przyjemnością. Niedługo będę jednak musiał wrócić do modelu z ekranem o proporcjach 16:9 i już wiem, że będę żałował.

Patrząc na obecne posunięcia dużych marek, które wyznaczają trendy, ekrany 18:9 będą coraz bardziej popularne – czy tego chcemy, czy też nie. Jeśli jesteście w stanie przeżyć brak optymalizacji niektórych multimediów oraz aplikacji, to myślę, że nie ma się co zastanawiać. Korzyści jest zdecydowanie więcej i wraz z czasem będzie ich przybywać.

Oczywiście finalna decyzja należy do Was i możecie mieć swoje obiekcje względem nowego formatu. Jeśli są one inne od tych, które wymieniłem na własnym przykładzie, to dajcie znać. Jestem ciekaw, co jeszcze mogłoby Wam przeszkadzać w proporcjach 18:9 podczas codziennego użytkowania.

Ja dałem się przekonać i już wiem, że nie chcę wracać do poprzedniej technologii. Podejrzewam też, że takich „nawróconych” osób, jak ja, będzie znacznie więcej.