Tim Cook przyznaje, że nowe iPhone’y sprzedały się poniżej oczekiwań i wspomina o Polsce w liście do inwestorów

O tym, że nowa generacja iPhone’ów, a zwłaszcza iPhone XR, nie sprzedaje się zgodnie z oczekiwaniami, mówiło się już od długich tygodni. Tim Cook, uprzedzając ogłoszenie wyników finansowych za pierwszy kwartał fiskalny 2019 roku, chce ułagodzić oblicza inwestorów, którzy raczej nie będą zadowoleni z tego, że dotychczasowe przewidywania finansowe się nie sprawdziły.

Apple spodziewało się, że całkowity przychód w kwartale fiskalnym, który zakończył się 29 grudnia, wyniesie przynajmniej 89 miliardów dolarów. Tak się jednak nie stało – osiągnięto przychód w wysokości „zaledwie” 84 mld dolarów. Nic więc dziwnego, że Tim Cook postanowił wytłumaczyć się z tak niewygodnego wyniku.

Co poszło nie tak?

Jednym z czynników, który osłabił końcowy wynik finansowy, był – zdaniem Tima Cooka – czas wprowadzenia na rynek iPhone’a XS i XS Max. Smartfony pojawiły się w sprzedaży w nieco innym terminie niż analogiczny do iPhone’a X z poprzedniego roku, co stworzyło trudny do rozwiązania problem porównywania tych samych kwartałów fiskalnych – powyższe smartfony zaczęły zarabiać pieniądze w różnym czasie.

Część użytkowników nie czuła żadnej potrzeby zmiany smartfona po zakupie iPhone’a X. Choć Cook o tym nie wspomina, najwyraźniej zmiany w konstrukcji nowej generacji iPhone’ów były tak nieznaczne, że osoby, które wydały górę pieniędzy na nowe „jabłuszko” poprzedniej zimy, niechętnie sięgały do kieszeni po nie mniejsze pieniądze za iPhone’y XS lub XS Max. Szef Apple wolał stwierdzić, że iPhone X był po prostu za dobry.

Tim dodatkowo zasłonił się argumentem, że wielu wolało skorzystać z okazji tańszej wymiany baterii niż wydać środki na nowy smartfon. To prawda, przy czym należy pamiętać, że afera z bateriami była stworzona przez samo Apple, więc w tym wypadku firma nie może winić użytkowników jej sprzętów, które okazywały się mniej odporne na zmiany w oprogramowaniu niż początkowo sądzono.

Wymieniłeś w 2017 roku baterię w swoim iPhonie 6 lub nowszym za 369 złotych? Apple odda Ci 240 złotych

Inną sprawą była również ograniczona sprzedaż Apple Watchy serii 4., iPada Pro, słuchawek AirPods i MacBooków Air. Zapotrzebowanie na nie było wyższe, niż przewidywało Apple, a fabryki nie nadążały za nim, przez co na rynek trafiło mniej urządzeń niż mogło.

Najwięcej Apple straciło w Chinach, czyli w kraju, gdzie spora część usług firmy jest po prostu niedostępna. Różnice między nowymi iPhone’ami a iPhonem X były najwyraźniej na tyle nieznaczne, że nie skłoniły Chińczyków do zakupu smartfonów Apple. Mieszkańcy Chin są znacznie mniej skłonni do wydawania dużych pieniędzy na drogie urządzenia. Rzekomo dodatkowym czynnikiem, według Tima Cooka, miała być polityka zagraniczna prezydenta Donalda Trumpa.

Rekordowo wysokie przychody odnotowały jednak usługi. W ciągu kwartału przyniosły 10,8 mld dolarów, ustanawiając nowy rekord.

Prezes Apple wspomniał o Polsce, gdy podawał przykłady krajów, w których odnotowano sprzedaż wyższą od spodziewanej. Było tak również w Meksyku, Malezji czy Wietnamie. W liście do inwestorów nie podaje jednak żadnych konkretnych liczb, więc trudno zorientować się, o jaki dokładnie wzrost sprzedaży chodzi.

Co dalej?

Pełny raport finansowy Apple zobaczymy za jakiś miesiąc. Nie można mówić o tym, że firma się kończy, ale jeśli rzeczywiście ma ambicje przynosić coraz wyższe przychody, to kluczową sprawą jest ustabilizowanie sytuacji na rynku w Chinach, na którym niepowodzenia w ciągu ostatnich miesięcy zemściły się na ogólnych wynikach Apple.

 

źródło: Apple przez fonearena