The Ensign – godny następca A Dark Room?

Przyczyną ogromnego sukcesu gry A Dark Room był fakt, iż była to produkcja okropnie archaiczna a jednocześnie zaskakująco świeża i nowatorska. Ten mały paradoks powodował przyjemne łaskotanie w mózgach graczy, którzy z radością zanurzali się w minimalistyczny świat gry, uzupełniając niedobór grafiki własną wyobraźnią. Zabierając się do testowania drugiej części tej produkcji miałem więc co do niej dość wysokie oczekiwania. Niestety, The Ensign nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak jego genialny poprzednik.

[hr style=”dotted”]

Uwaga! dalsza część tekstu może zawierać spoilery odnośnie A Dark Room, więc jeśli jeszcze nie graliście w tę produkcję, a zamierzacie to zrobić (chociażby korzystając z nieco okrojonej, darmowej wersji przeglądarkowej) powróćcie do tej recenzji już po ukończeniu gry.

[hr style=”dotted”]

KREW POT I ŁZY

Druga część serii stanowi prequel, czyli grę ukazującą wydarzenia poprzedzające część pierwszą. Już na samym początku należy jednak zaznaczyć, że The Ensign to gra skierowana niemal wyłącznie do osób, które przynajmniej raz ukończyły swoją przygodę z A Dark Room. Druga część serii stanowi bowiem po prostu bardziej „hardkorową” wersję swojego poprzednika, skierowaną do osób którym poziom wyzwań stawianych przez część pierwszą przestał już wystarczyć. Ciemny Pokój zaczynał się jak prosta gra tekstowa by następnie płynnie zmienić się w strategię ekonomiczną i wreszcie skończyć jako prosty roguelike. Cała ta nietypowa „ewolucja” sprawiała, że gra nie tylko stale zaskakiwała czymś nowym i świeżym, ale też pozwalała nam powoli i spokojnie zatapiać się w swój nietypowy świat. The Ensign rezygnuje zaś z dwóch pierwszych etapów i od razu rzuca nas na głęboką wodę. Następnie zaś patrzy z uśmiechem jak nieudolnie wymachujemy kończynami próbując utrzymać się na powierzchni, otwarcie nabijając się z każdego naszego błędu i potknięcia. Co gorsza, ostatnia część poprzedniego zdania nie jest wcale kiepską metaforą. The Ensign naprawdę wyświetla zgryźliwe komentarze za każdym razem gdy uda nam się zginąć w wyjątkowo głupi sposób.

The Ensign

NIE MA LITOŚCI

Uszczypliwe uwagi nie są tu zresztą jedynym mechanizmem mającym na celu utrudnianie nam życia i złamanie w nas ducha walki. Największą zmianą w stosunku do trybu roguelike znanego z pierwszej części serii jest fakt, że w The Ensign każda nasza śmierć kasuje niemal wszystkie postępy w grze. Te „drobne” utrudnienie w połączeniu z faktem, iż teraz nasza postać może również umrzeć z głodu, wymusza na nas dużo poważniejsze podejście do rozgrywki. Pierwsze dwie godziny spędzone z grą stanowią więc prawdziwą drogę przez mękę, w której nasza postać ginie średnio co kilka-kilkanaście minut. Trzeba jednak przyznać, że Ensign jest tytułem surowym lecz sprawiedliwym, a każda kolejna porażka wynika tylko i wyłącznie z naszych błędów. Po jakimś czasie, gdy już nauczymy się jak przeżyć w tym nieprzyjaznym świecie dłużej niż kwadrans, gra nagrodzi nas w końcu, poprawiając nieco nasze początkowe wyposażenie. Wtedy też dopiero możemy zacząć myśleć na poważnie o zabraniu się za realizowanie głównego celu gry, którym ponownie jest naprawienie statku i ucieczka z nieznanej planety. Wykonanie tego zadania zajęło mi niespełna pięć godzin, co nie jest przesadnie długim czasem jak na grę tego typu. Wysoki poziom trudności sprawił jednak, że gdy wreszcie odłożyłem tablet czułem się zmęczony, jakbym przesiedział przed ekranem kilka dni z rzędu.

OPOWIEDZ MI BAJKĘ

Ważnym elementem budującym klimat A Dark Room była szczątkowa fabuła, oparta niemal w całości na niedopowiedzeniach, które pozostawiały wiele luk do wypełnienia dla naszej wyobraźni. Ten prosty zabieg sprawiał, że mimo iż wszyscy gracze grali dokładnie w ten sam tytuł to jednak każdy z nich tworzył w swojej głowie zupełnie odmienny obraz. Dla jednych A Dark Room mógł być tragiczną opowieścią o bezsensie wojny, dla innych mrocznym survival horrorem lub fantastyczną historią o dzielnym bohaterze. The Ensign stara się zachować klimat oryginału, jednak brakuje mu pewnej subtelności i polotu. Fanów części pierwszej ucieszy jednak z pewnością fakt, iż twórca dobrze wybrnął z karkołomnego zadania stworzenia prequela do gry z tak nietuzinkową fabułą. Druga cześć rzuca wprawdzie nieco więcej światła na historię naszego bohatera oraz specyfikę otaczającego go świata, jednak nadal pozostawia nad wszystkim aurę tajemnicy dającą szerokie pole do popisu dla naszej wyobraźni.

IMG_0282

PODSUMOWANIE

A Dark Room był grą, która potrafiła wciągnąć, zachwycić i zaskoczyć, nawet jeśli wcześniej mieliśmy do czynienia z produkcjami tego typu. The Ensign wprawdzie również potrafi wciągnąć, jednak na zachwyt i zaskoczenie zabrakło tu już miejsca. Krótko mówiąc: The Ensign to tytuł, przy którym dobrze bawić się będą jedynie najbardziej zagorzali fani A Dark Room, a nawet oni mogą mieć czasami ochotę rozbić tablet o ścianę. Wszystko wskazuje jednak na to, że właśnie taki efekt zamierzał osiągnąć autor prequela, więc cóż… przynajmniej nie można odmówić mu konsekwencji w dążeniu do celu.

[button link=”https://itunes.apple.com/pl/app/id908073488″ class=”zkazdej” id=”appstore” newtab=”on”][/button]