Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Lenovo Yoga 530 – wiele atutów i bardzo mało wad (recenzja)

Myślę, że wielu z Was zgodzi się z tezą, wedle której łatwo jest stworzyć dobrego laptopa z topowej półki. W pakiecie mamy wtenczas świetne tworzywa, topowe podzespoły czy specyfikację, która spokojnie wystarczy do zdecydowanej większości zastosowań. A gdybym teraz napisał Wam, że Lenovo przemyciło naprawdę wiele elementów z wyższych półek do urządzenia, które kosztuje nieco ponad dwa tysiące złotych, uwierzylibyście? To spójrzcie na Lenovo Yoga 530.

Jak zawsze subiektywny wstęp

Jeśli klient ma pieniądze, wybór jest przeogromny. Kwota przekraczająca cztery-pięć tysięcy złotych sprawia, że w zasadzie możecie penetrować rynek, a jeśli przeprowadzicie choćby minimalny research, to niemal na sto procent unikniecie wpadki, a zakupiony laptop będzie spełniał Wasze oczekiwania. W półce średniej ten stan rzeczy ma się zresztą całkiem podobnie. A co z niższą półką średnią, którą złośliwi niejako z automatu klasyfikują jako low-end?

Z doświadczeń kilku bliskich mi osób, ale także i ze swoich, nauczyłem się, że niższa półka średnia to spore wyzwanie. Zarówno dla producenta, jak i dla kupującego. Księgowi danej firmy muszą się nieźle głowić nad tym, aby dobrze wycenić takie urządzenie. Inżynierowie oraz designerzy także nie mają łatwego zadania. A gdzieś na końcu tego długiego łańcucha jest zwykle zdezorientowany kupujący, który szuka igły w stogu siana.

Wypadałoby teraz odpowiedzieć na pytanie, czy laptop idealny, który kosztuje nieco ponad dwa tysiące złotych, istnieje. Z moich poprzednich materiałów wiecie, że skłaniam się ku stwierdzeniu, że nigdy nie powstanie ani idealny laptop, ani – tym bardziej – idealny smartfon. Ale gdyby ktoś zapytał mnie o to, czy za około dwa tysiące złotych można kupić poręczną konstrukcję, która jest już blisko tego ideału, to odpowiedź byłaby twierdząca. Da się. To Lenovo Yoga 530.

Zestaw

Nie ma luksusów, ale też trudno było się ich spodziewać. O ile taka Yoga 730 jest zapakowana naprawdę stylowo, o tyle tutaj widać, że pewne oszczędności musiały się jednak pojawić. Rozumiem to, bo dostrzegam wyraźną różnicę w cenie obu urządzeń. I tak, mamy tutaj tekturę, plastiki zabezpieczające oraz wydzielony segment na ładowarkę. „Zestaw startowy” to słowa, które dobrze oddają charakter opakowania.

W pudełku czeka na nas raczej standardowy zestaw, na jaki składa się szeroko rozumiana papierologia z kartą gwarancyjną, ładowarka z dedykowanym kablem oraz naturalnie, główny bohater dzisiejszego materiału – ładnie zapakowana Yoga 530. Opakowanie jest naprawdę smukłe, co w pewnym sensie mówi już co nieco o charakterystyce produktu.

Gdybym mógł się do czegoś przyczepić, to w zasadzie byłaby to tylko „rączka”. Chodzi mi o ten element, który pełni funkcję uchwytu w opakowaniu, gdzie znajduje się nasze zawiniątko. Jest to jednak szukanie wady na siłę. Ostatecznie, pudełko spełniło swoją funkcję i poszło w odstawkę. Nie ma więc sensu rozwodzić się nad tym elementem zbyt długo.

Lenovo Yoga 530 – specyfikacja techniczna:

 

Specyfikacja techniczna  
Procesor: AMD Ryzen 3 (2,5 GHz domyślnie, max: 3,4 GHz)
Karta graficzna Radeon RX Vega 10
Pamięć RAM: 8 GB DDR4
Maksymalna ilość RAM 16 GB
Wymiary 328 mm x 229 mm x 17,6 mm
Waga ~1,6 kg
Audio 2 x 2W Dolby Audio Premium, 3.5mm audio
Dysk twardy 128/256/512 GB PCIe SSD
Ekran  
Przekątna 14 cali, 16:9
Rozdzielczość Full HD (1920 x 1080)
Ekran dotykowy Tak
Łączność  
Porty 1 x USB-C, 2 x USB 3, HDMI x 1
Czytnik kart Tak, SD (4w1)

Lenovo Yoga 530 – jakość wykonania

Powiedzieć, że jest bardzo dobrze, to jak nic nie powiedzieć. Nie oszukujmy się, zewnętrzne obramowanie to matowy plastik, a nie aluminium, ale też trudno było spodziewać się czegoś innego. Co jednak najważniejsze, tworzywo jest wybitnie wręcz odporne na palcowanie się, przechodząc przypadkowo przeprowadzony „test pizzy” wręcz idealnie. To duży atut, zwłaszcza, jeśli jesteście tym typem konsumenta, który oczekuje po swoim urządzeniu tego, aby pozostawało eleganckie i schludne.

Dolna ściana obudowy skrywa wywietrzniki oraz informacje handlowe. Ten element obudowy również wykonany jest z plastiku. Co ważne, podczas moich testów Yoga 530 nie miała tendencji do zbytniego nagrzewania się w większości scenariuszy użytkowania. Spokojnie można było więc pracować z laptopem położonym na udach. Podoba mi się też wielkość oraz rozmieszczenie paneli antypoślizgowych. Trudno jest doprowadzić do tego, aby laptop stracił przyczepność.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Lenovo schowało metalowe wykończenia w środku urządzenia. Element, który obiega klawiaturę, to śliczne, szczotkowane aluminium. W urządzeniach budżetowych często zdarza się, że mocniejsze dociśnięcie klawiatury skutkuje jej nienaturalnym wyginaniem się. Yoga 530 jest odporna na to zjawisko. Podejrzewam, że sporą rolę odegrało wzmiankowane wyżej aluminium oraz stabilna, przemyślana rama. W tym miejscu taka ciekawostka – 14-calowa konstrukcja waży tylko 1,6 kg.

W tej kategorii cenowej trudno też narzekać na liczbę poszczególnych portów. Kolejno – od lewej – odnajdziemy tu: port ładowania, HDMI, USB 3.0, USB-C oraz port słuchawkowy audio 3,5 mm. Prawa krawędź Yogi oddaje Wam kolejno Power, czytnik kart SD oraz drugi z portów USB. Nie jest to może powalająca liczba portów, jednak jak dla mnie okazała się ona być w pełni wystarczająca.

Mógłbym natomiast wypunktować nieco Yogę 530 za niezbyt przemyślany mechanizm otwierania laptopa. Trzeba sporo fatygi, aby wsunąć palec w taki sposób, aby uwolnić górną ramę konstrukcji, a następnie pociągnąć ją do góry. Zabrakło jakiejkolwiek wnęki. Czy to na froncie, czy na krawędziach konstrukcji. I tak, raz za razem, przez cały miesiąc musiałem na tym urządzeniu szlifować paznokcie. Jest to chyba jedyny mankament, na który muszę w tym rozdziale recenzji skierować Waszą uwagę.

Wyświetlacz

Producent z uporem godnym lepszej sprawy stawia na urządzenia konwertowalne (2w1) z obsługą ekranu dotykowego. Do mnie to przemawia, bowiem nawigacja z wykorzystaniem dotyku naszych dłoni znacząco ułatwia sprawę na przykład w mediach społecznościowych. Windows 10 naturalnie wspiera tryb tabletu, więc kiedy tylko odpowiednio ustawicie ekran, przywita Was o wiele prostszy i bardziej funkcjonalny interfejs.

Wyświetlacz ma przekątną 14 cali i pracuje w rozdzielczości Full HD. Jest to matryca IPS, która daje naprawdę dobre kąty. Warto jednak zauważyć, że nie jest to matryca matowa, efektem czego mniejsze refleksy świetlne mogą jednak czasem się pojawić. Tu z pomocą przyjdzie Wam maksymalna jasność, która jest jednym z atutów, które wyróżnia to urządzenie w swojej klasie cenowej. Jeśli trochę zwiększycie jasność ekranu, refleksy świetlne zostaną po prostu zminimalizowane i raczej nie powinny Wam przeszkadzać.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Za sprawą bardzo dziwnej pogody, którą mieliśmy w tym roku, miałem możliwość sprawdzenia Yogi 530 chyba w każdym możliwym scenariuszu. Od nocy, przez jesienną szarugę czy słoneczne dni, a kończąc na warunkach typowo zimowych, kiedy zza okna prószył śnieg. Nigdy nie musiałem ślepić w ekran, żeby móc przeczytać interesujące mnie treści. W typowych funkcjach, jak praca biurowa, konsumpcja treści z sieci, w grach czy w usługach VOD, jest naprawdę dobrze.

Klawiatura i gładzik

Ze względu na rozmiar urządzenia, producent nie zdecydował się na wdrożenie bloku klawiatury numerycznej. Spodziewałem się tego i nie odczułem braku popularnego num-locka jako wady, jednak dla pewnych zawodów, na czele z osobami, które często patrzą na cyfry, może to być pewnego rodzaju wada. Warto więc już teraz zasygnalizować Wam tę sytuację. Pomoże to uniknąć późniejszego zdziwienia i – być może – rozczarowania.

Jest to zarazem jedyny powód do rozczarowań. Na dodatek zarezerwowany dla dość wąskiego kręgu odbiorców. Wielu z Was wie, że Lenovo słynie ze świetnych klawiatur. Zaczęło się od ThinkPadów, a z czasem producent dopieścił mechanizm i z powodzeniem wdrożył go do wielu innych produktów ze swoim logo. Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszy mnie, że mogę Wam teraz napisać, że klawiatura w tanim – jak na obecne realia – laptopie jest po prostu świetna.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Jest to układ wyspowy, z dobrze zaakcentowanymi odstępami między poszczególnymi klawiszami. Tworzywo, na jakie postawiło Lenovo, to naturalnie plastik. Skok klawisza jest świetny, na pewno nie określiłbym go mianem zbyt płytkiego czy zbyt głębokiego. Spodobało mi się także to, że obramowanie klawiszy jest tak dopasowane, że w pewnym sensie amortyzuje ona ślizg naszego palca. Ta mała sztuczka w połączeniu z idealnymi odstępami między klawiszami sprawia, że pisanie w pośpiechu nie powinno dla Was oznaczać zbyt wielu błędów :) Nie zabrakło też podświetlenia. Jest naprawdę bardzo dobrze.

Gładzik ulokowany jest w centralnej części konstrukcji. Jego wielkość jest raczej typowa, wystarczająca. Naturalnie nie zabrakło zatopionych przycisków LPM i PPM oraz wsparcia dla garści gestów, które znacząco ułatwiają surfowanie po sieci. Ślizg palca jest bardzo dobry, a samą płytkę określiłbym wręcz mianem… śliskiej, gładkiej.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Trochę szkoda, że producent nie akcentuje dokładniej podziału stref, gdzie kończy się LPM, a zaczyna PPM. Czasem, choć bardzo rzadko, prowadzi to do małych pomyłek. Jeśli jednak z sobie znanych względów zaniechacie tego typu nawigacji i postawicie na zwykłe tapnięcia w płytkę, będziecie naprawdę bardzo zadowoleni. Dla porządku dopowiem tu tylko, że wierzchnia warstwa jest wykonana z tworzywa zbliżonego do plastiku, a podczas miesięcznych testów nie zauważyłem żadnych przetarć, co utwierdza mnie w przekonaniu, że i ten moduł zasługuje na całkiem sporą pochwałę.

Wydajność i bateria

Teraz chyba ta najciekawsza część. W moje dłonie trafiła wersja z procesorem od AMD. Precyzując, mamy tutaj Ryzena 3 2200U z układem graficznym Radeon Vega 3. Producent uzbroił urządzenie w 8 GB pamięci RAM, a całość zamyka nam dysk twardy o pojemności 128 GB. Jest to dysk PCIe SSD. Dawno nie miałem już w testach urządzenia z układem od AMD, tym chętniej przystąpiłem do pobierania moich wybranych bier z biblioteki popularnej aplikacji.

Mówiąc szczerze, da się pograć. Zanim jednak zaczniecie tu ściągać PUBG oraz zamarzycie o młóceniu w topowe Battlefieldy, radzę nieco ostudzić emocje. Może jakiś spacer lub rozchodzenie tego po pokoju. Już? No to jedziemy dalej. Owszem, w gry pogracie, jednak w ujęciu gier FPS będą to raczej starsze tytuły zbliżone do The Forest lub nowego CS-a.

W tych tytułach wszystko było w jak najlepszym porządku. Cieszy mnie też, że konstrukcja od Lenovo ładnie udźwignęła Victorię 2 na wielu modach. Żona sprawdziła Simsy 3 z dodatkami i tutaj również było dobrze. Pokazuje to, że układ od AMD jest naprawdę dobrze spasowany, zwłaszcza w takiej kategorii cenowej.

Z szacunku do odbiorcy dopowiem tu teraz kilka rzeczy oczywistych, bowiem nie zakładam, że wszyscy z Was kupują laptopa za dwa tysiące z planem, aby na nim grać. Szczerze mówiąc, zakładam że takich osób będzie raczej mało. Do rzeczy. VOD – spokojnie, śmiga aż miło, a dzięki głośnikom Harmon, które wspierają Dolby Audio Premium, jest moc. Moc przez duże „M”.

Nie napotkałem na żadne problemy w wielozadaniowości czy pracy z naprawdę dużą liczbą otwartych kart zarówno na Chrome, Firefoxie, jak i nowej Operze. Arkusze biurowe i edycja dokumentów, tak samo jak pisanie tekstów z jednoczesnym słuchaniem muzyki z YouTube’a w tle, to wszystko działa po prostu świetnie. Można odnieść wrażenie, że specyfikacja jest może nawet odrobinę zbyt dobra, jak na tę wycenę.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Warto zauważyć też, że producent daje duży wybór w zakresie konfiguracji urządzeń. Jeśli nie chcecie układu od AMD, możecie kupić Yogę 530 z układami od Intela. Dla AMD najwyższym wspieranym procesorem jest Ryzen 7, podczas gdy dla układu Intela można w Yogę 530 włożyć nawet układ z rodziny Core i7 (8. generacji). Z pełną rozpiską wspieranych specyfikacji możecie zapoznać się tutaj.

O baterii będzie raczej krótko. W grach, zwłaszcza tych, gdzie FPS-y mają realne znaczenie, lepiej mieć ładowarkę pod ręką, bo ogniwo topnieje dość szybko. Czasem wystarczą dwie godziny i już trzeba szukać źródła prądu. Podczas prac biurowych czy edycji tekstu, nie będę zdziwiony, jeśli przekroczycie 7 godzin, może nawet dobijecie do niecałych ośmiu.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

W usługach multimedialnych, na czele z VOD, o które to urządzenie – za sprawą świetnego dźwięku – aż się prosi, macie szansę zobaczyć do siedmiu odcinków serialu, który trwa 45-50 minut. Prosta matematyka podpowiada, że będzie to wynik zbliżony do sześciu godzin. Czasem z odchyleniem na Waszą korzyść, a czasem nie. Tu wiele zależy od rozdzielczości, łączności, a nawet jasności Waszego ekranu i usług pracujących w tle.

Mając na uwadze wycenę oraz specyfikację techniczną, uznaję te wyniki za zadowalające, w miarę dobre.

Głośniki

Producent ulokował dwa głośniki na dole, w bliskim sąsiedztwie bocznej ramy laptopa. Obszar roboczy głośników raczej Was nie zachwyci. Ostatecznie jednak, to nie obszar roboczy odpowiada za jakość emitowanego dźwięku. A tak się fajnie składa, że Lenovo postanowiło dorzucić do pieca i wdrożyło tu technologię o nazwie Harmon. Głośniki wspierają naturalnie Dolby Audio Premium.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

I wiecie co? Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że ten maluch wprawił mojego, niemal trzykrotnie droższego laptopa, w pewne kompleksy. Lokacja głośników jest bardzo podobna, ale z miejsca mogę przyznać, że o wiele donośniej, w zasadzie w każdym scenariuszu, grała Yoga 530. Lenovo od dawna przekonuje mnie dobrą jakością multimediów, a recenzowane urządzenie tylko i wyłącznie utwierdza mnie w przekonaniu, że dla tych, dla których warstwa audio ma znaczenie, będzie to dobry wybór.

Podsumowanie

Ironia losu polega na tym, że od dawna nie trafiło mi się tak jednostronne podsumowanie, gdzie zalety aż cisną się na pierwszy plan, a wad trzeba szukać ze świecą w ręku. Z tego też względu, rozpoczniemy dziś sobie od słabostek, rzeczy, które producentowi się nie udały. Po pierwsze, drażni mnie totalnie nieprzemyślany mechanizm otwierania laptopa, na którym można sobie spokojnie wyszlifować paznokcie.

Druga rzecz to nieduży potencjał dla graczy. Czy tego chcemy czy nie, w nowsze tytuły raczej nie pogramy. Nie oznacza to też, że jesteśmy skazani na gry webowe, no, ale zawsze warto o tym potencjale gamingowym dopowiedzieć parę zdań więcej. Nie bądźcie też zdziwieni, jeśli po długiej grze dolna klapa konstrukcji będzie odczuwalnie cieplejsza. Na szczęście, za sprawą zastosowanego tworzywa, Yoga schładza się dość szybko.

Lenovo Yoga 530 /fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

I teraz plusy. Bez zbędnego rozpisywania, bo w dużej mierze dało się je wyłowić z lektury tekstu. Któreś cechy muszę jednak dla Was wybrać. Wskażę na świetną kulturę pracy, która w większości zastosowań nie dawała mi żadnych podstaw do narzekań. Zachwyciła mnie warstwa audio, ergonomia oraz jakość użytych materiałów, a także – co mnie nieco zaskoczyło in plus – kultura pracy układu od AMD.

Zalet jest zresztą o wiele więcej, wszystkie odnajdziecie poniżej. Chciałbym zakończyć tę recenzję stwierdzeniem, że nie spodziewałem się tak dobrego urządzenia za takie pieniądze. Po wyjęciu Yogi z opakowania jakoś tak w ciemno założyłem, że trzeba na nią wydać lekko ze trzy tysiące złotych. Moje zdziwienie, gdy okazało się, że za tak udaną konstrukcję z 8 GB RAM, producent życzy sobie około 2400 złotych, utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to jedna z ciekawszych konstrukcji o świetnej relacji wyceny do posiadanych możliwości.

Brawo, Lenovo!

Lenovo Yoga 530 – wiele atutów i bardzo mało wad (recenzja)
EKRAN
8.5
OBUDOWA I JAKOŚĆ WYKONANIA
9
DZIAŁANIE, PŁYNNOŚĆ, WYDAJNOŚĆ
9
MULTIMEDIA
9.5
WZORNICTWO
9.5
BATERIA
8
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
dobry (choć błyszczący) ekran dotykowy,
w tej wycenie, bardzo udana specyfikacja techniczna,
świetna, podświetlana klawiatura,
nadspodziewanie dobra jakość audio,
dobra jakość zastosowanych tworzyw,
ergonomia, jakość spasowania elementów,
wystarczające zaplecze komunikacyjne,
zwykle Yoga 530 działa bardzo cicho,
duet od AMD zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.
Wady
mechanizm otwierania laptopa, czy też może raczej jego brak, powinien się śnić projektantom po nocach ;),
dłuższe granie w angażujące procesor i grafikę gry skutkują nagrzewaniem się konstrukcji.
8.9
OCENA