Fot: Pixabay

Stereo w smartfonach powoli wraca na salony. Wreszcie!

Jakość dźwięku w smartfonie ma dla mnie ogromne znaczenie. Odkąd pamiętam, starałem się zawsze kłaść na tę kwestię jak największy nacisk. Nie ukrywam, bywało ciężko, bowiem jeszcze kilka lat temu na placu boju pozostało zaledwie kilka firm, które stawiały na stereofonię w swoich nowych, wypasionych flagowcach. Na szczęście, wiele firm na nowo odkrywa magię donośnych, stereofonicznych układów audio.

Archeologia

Pamiętacie erę Xperii Z3? W wielkim skrócie, orientujcie się na 2014 rok, kiedy smartfony miały jeszcze wiele cech indywidualnych, „charakternych” i wiele marek uparcie wybierało własną drogę, a nie podążało na ślepo za rozwiązaniami innych. Właśnie wtedy, po całkiem długim czasie rynkowej prosperity, wiele marek zaczęło odpuszczać sobie głośników frontalnych, których zalety można by tutaj wymieniać całkiem długo.

Dostaliśmy coraz to lepsze przetworniki DAC, pojawiły się ciekawe technologie, które rozwijały możliwości odtwarzania dźwięku na słuchawkach czy rozbudowane equalizery. Wraz z postępującym uzależnieniem od smartfonów w kwestii oglądania materiałów wideo czy grania w gry, zawsze czekały na nas liczne kompromisy. W moim przypadku całość sprowadza się do stwierdzenia „po co mi pojedynczy, rzekomo głośny głośnik, jeśli grając w gry niemal zawsze przesłaniam go dłonią?”

Niestety, wraz z kolejnymi mijającymi latami w branży mobilnej, mój wybór topniał i kurczowo zmniejszał się. Na dobrą sprawę na placu boju pozostało Sony, HTC i kilka marek, które całkiem owocnie eksperymentowały ze stereofonią. Na pierwszy plan aż ciśnie się tutaj Alcatel ze swoim nieziemsko wręcz grającym Idolem 4. Gdyby rozpatrywać tę konstrukcję tylko w ujęciu jakości dźwięku, to nie wiem czy od tej pory ktoś wzbił się na wyższy poziom. Przypominam jednak, że od zawsze szukałem niemal kompletnego flagowca ze świetnym aparatem i dopełniającą go, ponadprzeciętną jakością dźwięku.

Przymiarki do przełomu

Świat smartfonów od pewnego czasu stał się przewidywalny. W sumie wszyscy stawiali albo na aparat, albo na wyświetlacz, albo na obie te technologie, czasem z różnych względów odpuszczając sobie baterię czy rozbudowane nakładki graficzne. Samsung świetnie działa w niszy ekranów typu Edge, szokując coraz to lepszymi matrycami, które wyznaczają wiele nowych standardów.

HTC, wraz z debiutem U11-tki, ładnie nadgoniło stracony czas i stworzyło naprawdę udany produkt, który nie tylko cechuje się świetną jakością dźwięku – czyli czymś, co od zawsze było w urządzeniach tej marki jednym ze znaków rozpoznawczych – ale i kapitalnym aparatem i ciekawymi gestami bocznych ramek.

Motorola, jak to Motorola. Prawie czysty Android, modułowość i niepowtarzalny wygląd. W sumie, dzięki wspomnianym już modułom, można było wykręcić świetne efekty dźwiękowe, jednak mimo mojej wielkiej sympatii do tej marki, nie wróżę dodatkowym modułom zawładnięcia naszymi portfelami i sercami. Była próba, powstało wiele ciekawych rozwiązań, jednak brak zainteresowania innych marek tą technologią zdaje się być wiążącą odpowiedzią na pytanie „czy moduły są sexy„.

No i wreszcie, gracze z Chin. Xiaomi, OnePlus, Oppo. Tygrysy, które chcą złapać jak najwięcej srok za ogon. Design, cena, system, nakładka, kultura pracy, specyfikacja techniczna. To tylko wierzchołek, na kanwie której te marki uparcie dążą do zwiększenia swoich udziałów w rynku. Co ciekawe, nieraz z imponującymi wręcz sukcesami, które nie jedną firmę zdołałyby przyprawić o zawrót głowy.

Celowo nie wymieniam kilku innych firm aniżeli Sony. Pominę też pewną markę, która jakiś czas temu wypuściła urządzenie o znaczących różnicach w specyfikacji audio dla poszczególnych rynków. Super, że część świata dostała lepszy przetwornik DAC, przy założeniu, że mieszka się właśnie w tej lepszej lokalizacji. Europa, w tym i Polska, zostały potraktowane nieco inaczej, dlatego też pasuję.

Samsung odkrywa stereo na nowo

Świat Androida rządzi się specyficznymi prawami. Zazwyczaj mało kto inspiruje się Sony, HTC czy Nokią, przynajmniej w obecnym wieku. Trend wyznacza Samsung, czasem jakiś złoty strzał przytrafi się Xiaomi, a wszyscy i tak są wpatrzeni w Apple jak w przysłowiowy święty obrazek. Jeśli w 2018 i 2019 roku odkryjemy stereo na nowo, to będzie to w dużej mierze zasługa Samsunga, który wreszcie zdecydował się na zaimplementowanie tej technologii w rodzinie Galaxy S9 i S9 Plus.

Zróbcie sobie teraz prosty test. Spiszcie flagowce takich marek jak Huawei, Samsung, HTC, Sony, LG czy Xiaomi sprzed roku i wypunktujcie urządzenia, które oferowały podwójny moduł głośnika. Już? No to teraz zachowajcie sobie tę kartkę i odłóżcie w bezpieczne miejsce. Otwórzcie ją za rok, na przykład w dniu Waszych urodzin, żeby pamiętać o dacie. Jestem przekonany, że za rok niemal każda firma z tej listy będzie oferować urządzenie, które będzie oferowało nagłośnienie stereofoniczne.

Ironia losu, wiele wskazuje na to, że to stroniący od stereo gigant z Korei Południowej zrobił dla miłośników słuchania muzyki ze smartfona w dobrej jakości więcej niż poczciwe Sony czy HTC. Zastanawia mnie w tym wszystkim, czy poszczególne marki w swoich rynkowych planach i zamierzeniach patrzą bardziej na nas, kupujących czy też może raczej na potentatów rynku. Czasem odnoszę wrażenie, że wcale nie chcę poznać odpowiedzi na to pytanie.