Samsung ma patent na niezwykle trudne do oszukania zabezpieczenie biometryczne. W grę wchodzi krew

Weryfikacja biometryczna to chleb powszedni dla większości użytkowników. Według prognoz, co drugi, sprzedany w 2017 roku smartfon miał mieć czytnik linii papilarnych. Do tego doszedł teraz boom na rozpoznawanie twarzy, a są przecież jeszcze skanery tęczówki oka. Samsung ma jednak patent na niezwykle trudne do oszukania zabezpieczenie.

Chociaż producenci starają się, aby stosowane przez nich zabezpieczenia biometryczne były jak najbardziej bezpieczne, zawsze istnieje możliwość ich oszukania. Przy okazji premiery iPhone’a X Apple powiedziało, że w przypadku czytnika linii papilarnych prawdopodobieństwo wynosi 1:50000, natomiast przy Face ID 1:1000000. Jeśli zaś chodzi o inne systemy rozpoznawania twarzy, cóż, czasami wystarczy tylko zdjęcie właściciela użytkownika.

I chociaż Face ID również udało się oszukać, to mimo wszystko wydaje się ono najbezpieczniejszym obecnie zabezpieczeniem biometrycznym (Apple bowiem nie gwarantuje 100% nieomylności). Samsung ma jednak w kieszeni patent, który będzie o wiele trudniej złamać. Już w 2016 roku Koreańczycy uzyskali w odpowiednim urzędzie w Stanach Zjednoczonych patent na weryfikację na podstawie parametrów przepływu krwi.

Jak zapisano we wniosku patentowym, ścieżki przewodzenia tętniczego u różnych użytkowników prawie nigdy nie są identyczne. „Prawie” to słowo-klucz, lecz pamiętajmy, że żadne zabezpieczenie nie gwarantuje 100% bezpieczeństwa. Mimo to, potencjalny oszust musiałby się naprawdę nieźle nagimnastykować, aby je złamać. Potrzebowałby do tego albo fizycznego kontaktu z właścicielem urządzenia (aby zmierzyć niezbędne parametry), albo wykraść konkretne dane (nie wiadomo jednak, gdzie byłyby one przechowywane – czy w pamięci wewnętrznej, czy w chmurze, czy na serwerach Samsunga). To raz. Dwa, to później musiałby jakoś to odtworzyć, a osobiście trudno mi to sobie wyobrazić.

Co ciekawe, patent mógłby znaleźć zastosowanie zarówno w smartfonach, jak i wearables. Bez wątpienia byłoby to bardzo wygodne, a w przypadku pierwszych pozwoliłoby całkowicie zrezygnować z „klasycznych” czytników linii papilarnych.

Chociaż Samsung ma ten patent już od 2016 roku, nadal nie zdecydował się go skomercjalizować. Nie wiadomo, czy – jak wiele innych patentów – został odłożony do szuflady, czy producent czeka na odpowiedni moment, aby go wprowadzić w życie. Bez wątpienia jest to jednak jeden z tych bardziej „użytkowych” pomysłów i sądzę, że użytkownicy szybko by się do niego przekonali.

Choć pewnie tylko pod warunkiem, że weryfikacja nie trwałaby za długo – w przeciwnym razie nawet „klasyczne” czytniki linii papilarnych wciąż byłyby preferowaną metodą odblokowywania urządzenia. Z drugiej strony, według deklaracji Samsunga, opatentowane rozwiązanie jest „niezawodne”, więc jest to jakiś argument „za”.

*Na zdjęciu tytułowym Samsung Galaxy S8 (pod linkiem znajdziecie wrażenia po korzystaniu z niego przez pół roku)

Źródło: WIPO przez Galaxy Club, SamMobile