Smartwatche z Android Wear

R.I.P., smartwatche. Będę tęsknić

Kilka lat temu branża mobilna próbowała przestawić nasze zworki na dwie rewolucje: Tablety oraz akcesoria ubieralne, które w dużej mierze utożsamiam teraz ze smartwatchami. Były próby, były obietnice, niebagatelne ceny, a po kilku latach większość firm nabrała wody w usta. Co poszło nie tak?

Jak zawsze, subiektywny wstęp

Nie będę czarował. Należałem do tej mniejszości zapaleńców, która niemal uwierzyła, że to może się udać. Skoro tablety gdzieś tam po cichu przemykają czasem po sklepach z elektroniką użytkową, to przecież inteligentnym zegarkom także mogło się udać. O ile pierwsze egzemplarze w zdecydowanej większości były dla mnie synonimem tandety, o tyle po pewnym czasie dało się dostrzec spory progres. Design, jakość tworzyw, wyświetlacze czy baterie to tylko część tych elementów tych urządzeń, które były coraz lepsze niemal z kwartału na kwartał.

Google i Apple też uwierzyły. Mało tego, z zapałem przystąpiły do pracy nad oprogramowaniem, które pozwoli wykręcić z tych urządzeń jak najwięcej. I tak, Android Wear, obecnie przemianowany na WearOS i iWatch dorzuciły wsparcie dla aplikacji, prostych gier, wpadły powiadomienia, funkcje zdrowotne czy sposobność płacenia zbliżeniowo, o której zresztą szeroko pisała dla Was Kasia.

Ja zakochałem się w Moto 360 2Gen i szczerze mówiąc, czasem nadal myślę o tym, czy może jednak nie warto się szarpnąć i kupić to akcesorium. Mimo upływu lat, nadal wygląda dobrze no i jakoś tak po prostu było mi z tym inteligentnym zegarkiem po drodze. Zresztą, nie tylko z nim. Czytajcie jednak między wierszami. Słowo klucz, to „było”. Czas przeszły. Czy na przestrzeni paruset dni faktycznie zmieniło się aż tak wiele? A może przesadzam i ten segment rynku ma się dobrze?

Zdyscyplinowani klienci kluczem do sukcesu

Wiecie, co różni Apple od reszty stawki? Naturalnie, poza tym, że – czy tego chcemy, czy nie – to firma z Cupertino nadal wyznacza trendy, czego idealnie wręcz dowodzi „notch”, pieszczotliwie nazywany przeze mnie kołnierzykiem? Ta różnica o której piszę, to graniczące z pewnością przeświadczenie sporej części użytkowników o tym, że Apple nie eksperymentuje, tylko oferuje im drogi, ale potrzebny produkt, który pozwoli im lepiej zarządzać ekosystemem.

W tym samym czasie, większość graczy na rynku Androida nie stroni od eksperymentów. Fajnie, bo czasem jakieś urządzenie bądź technologia świetnie się przyjmie i szybko rozkocha w sobie użytkowników, jednak z perspektywy kilku ostatnich lat mam wrażenie, że to takie trochę szukanie po omacku. Mamy wiele niezależnych, rozdzielnych względem siebie ekosystemów, a nawet jeśli któryś z nich się wyróżnia, to producent często odcina od swoich rozwiązań konkurencję.

Apple Watch (fot. Apple)

Pamiętacie pierwsze smartwatche od Samsunga? Wszyscy chwalili Tizena, ale na dobrą sprawę Samsung strzelił sobie w kolano, bo nie dopuścił do tego wynalazku zewnętrznych firm, które produkują smartfony. Ta decyzja nie była do końca zła, bo umiem sobie wyobrazić motywację Koreańczyków, jednak z perspektywy lat mam takie wrażenie, że to był jeden z tych momentów, który mógł w pewnym sensie wpłynąć na los gadżetów ubieralnych. Samsung później po cichu dopuścił korzystanie ze swoich zegarków z poziomu ogólnodostępnej aplikacji, jednak wtedy sytuacja w tym segmencie rynku była już nieco inna.

Apple czerpie pełnymi garściami ze szczelnie zamkniętego systemu, a „emejzing”, czy tego chcemy czy nie, nadal pozwala tej firmie na o wiele więcej. I tak, w 2017 roku, zwłaszcza zegarki firmowane przez tę firmę notują niezłe wyniki sprzedażowe. Reszta firm może co najwyżej z żalem patrzeć na słupki sprzedażowe, które są cieniem tych, jakie udawało się wykręcić jeszcze dwa lata temu.

Cyfry mają znaczenie

Docieramy tutaj do sedna. Firmy technologiczne tworzą coraz to nowe technologie dla zarobku. Może za tym stać ładna historia, jednak najprostszy fakt jest taki, że każdy chce zarobić i byłoby rzeczą wręcz niedorzeczną, gdyby ktoś powiedział, że sprawy mają się inaczej. Udany smartfon to gwarancja zysku, a zysk to premie, rozwój technologii i w perspektywie pewnego czasu, kolejny zysk. Inwestycja i zasłużona nagroda za dobrze wykonaną pracę.

Jeśli wiodące w świecie smartfonów marki dostrzegają, że na ten moment smartwatche, to właściwie produkt w stanie bliskim agonii, to nie powinno nikogo dziwić, że jakoś tak dziwnym trafem na żadnych wielkich targach nikt już nie wychyla się z nowymi zegarkami. Raz na przysłowiowy „ruski rok” ktoś zaskoczy i spróbuje czegoś nowego, jednak przechadzając się po sklepach z elektroniką, muszę raczej stwierdzić, że te próby nie pomagają. Akcesoriów wearables jest mało. Wydaje mi się, że z każdym rokiem coraz mniej i mniej.

fot: Pixabay

Można chyba spokojnie stwierdzić, że pacjent nie przeżyje. Sportowcy mają smartbandy, a pomiar ciśnienia czy pulsu z poziomu smartfona to nie jest już żadna wielka nowość, także ani miłośnikom zdrowego trybu życia, ani osobom chorym nie zaoferowano sensownej, praktycznej technologii. Myślę że za trzy-cztery lata mało kto będzie jeszcze pamiętał o tej karcie historii elektroniki. Tak samo, jak mało kto pamięta o pierwszych Google Glass czy o smyczach do telefonów ;)

Przyszłość jest jak zawsze niepewna

Jak pisałem wyżej, światem rządzi pieniądz. To zrozumiałe. Ot, znak czasów. Jeśli nie udało się rozkochać nas w tabletach (co najwyżej je lubimy, tolerujemy, bo to naprawdę fajne narzędzia do konsumpcji treści) i smart-zegarkach, co w zamian? Rynek nie znosi próżni i wydaje się, że kwestią czasu jest kolejna próba zaskoczenia nas czymś więcej, niż skanerem zatopionym w wyświetlacz, potrójną matrycą główną czy nowym formatem wyświetlacza.

To wszystko fajne rzeczy, jednak to tylko i wyłącznie rozwinięcie produktu, który ma już na koncie ponad dziesięć lat – smartfona. Jestem bardzo ciekaw, która firma spróbuje wyłamać się ponad schemat, jaki wiele lat temu narzucił nam Steve Jobs. Świat poszedł do przodu i wcale nie jest powiedziane, że to musi być Apple, Google czy Microsoft. Azjatyckie tygrysy jak Samsung, Huawei czy Xiaomi są mocne, nawet bardzo mocne. W tle zawsze czai się Sony, które miewa swoje dobre momenty – przykładów można by zresztą mnożyć.

Na dobrą sprawę zasadnicze pytanie nie brzmi „”kto”, ale „co”. Jak sądzicie, czym marki spróbują sobie kupić naszą miłość i nasze portfele? Koniecznie dajcie znać w komentarzach ;)