Kiedy będziesz umierać na szpitalnym łóżku, jaki ostatni dźwięk usłyszysz w swoim życiu?

Ludzie naprawdę lubią ocean. Bardzo nam się podoba odgłos fal łamiących się przy wybrzeżu i miarowo uderzających o brzeg. To jeden z dźwięków, które ludzie chcą słyszeć w swych ostatnich chwilach przed śmiercią. Tego można się dowiedzieć od Yoko K. Sen, która zajmuje się tworzeniem ambientowej muzyki elektronicznej. Prowadzi projekt, który pozwala zamienić dźwięki brzęczących alarmów i dyszących respiratorów, towarzyszących śmierci na szpitalnym łóżku, na kojący szum oceanicznych fal.

Nowy styl życia – często próbujemy go podjąć lub tylko oszukujemy się, że go zmieniamy na lepszy. Chcemy wierzyć, że decyzje, które podejmujemy, są trafne, bo to buduje w nas pozytywną samoocenę i sprawia, że czujemy się po prostu dobrze – ze świadomością, że robimy to, co ma rzeczywistą wartość. Jest jednak dziedzina życia, która wymyka się naszej kontroli. Coś, czego w większości przypadków nie jesteśmy w stanie zaplanować, a czasem nawet z grubsza przewidzieć.

Umieranie.

Dla wielu sposób, w jaki umieramy, jest ważny. Na tyle ważny, że podejmują działania mające zmienić styl, w jaki ludzie odchodzą z tego świata. Chcą wpłynąć na to, co wtedy widzimy, czego dotykamy, co czujemy i słyszymy. Jedną z takich osób jest BJ Miller, który rozpowszechnia przesłanie, że uczynimy więcej dla osób, które przeżywają swoje ostatnie chwile, jeśli zwrócimy uwagę na ich uczucia i potrzeby w tym szczególnym momencie.

Yoko Sen też należy do tych osób. Yoko jest muzykiem – zaczęła grać na fortepianie jako mała dziewczynka, w wieku 3 lat. Zaprowadziło ją to do pracowni kompozytorskiej, gdzie tworzyła ambientową muzykę elektroniczną, która miała wyciszać i łagodzić nieprzyjemne dźwięki otoczenia. „Przez długi czas nagrywałam utwory przeznaczone dla muzeów, imprez artystycznych, ambasad, firm lotniczych – miejsc luksusowych, gdzie liczył się komfort”.

Wtedy zachorowała. Musiała być hospitalizowana. Długie godziny na szpitalnej sali i wyczulone ucho muzyka sprawiły, że zaczęła myśleć o miejscu, w którym się znalazła. Zauważyła, że dźwięki pomieszczenia, w którym przebywała, były niemal traumatyczne. Monitory piszczały nieskładnie, a głośne alarmy powodowały pojawianie się oddziałów medycznych, ratujących ludzi w nagłych wypadkach. W nocy słyszała innych pacjentów, jęczących i krzyczących z bólu. Czuła się bardzo nieswojo, brakowało jej poczucia bezpieczeństwa, mimo, że znajdowała się w miejscu, gdzie na zawołanie przybiegali do niej ludzie z wolą niesienia pomocy. Zaczęła się zastanawiać, co można z tym zrobić. Coś, co mogłoby uchronić innych przed takimi samymi doświadczeniami.

Niepotrzebny hałas czy hałas, który budzi oczekiwania w umyśle, jest najbardziej bolesną formą braki opieki.
– Florence Nightingale, zwana twórczynią nowoczesnego pielęgniarstwa

Jak wyjaśnia Yoko, „dźwięk jest ważny w ostatnich chwilach życia. Nie musi być ograniczony do muzyki. Na przykład wiele osób wymienia odgłosy natury jako coś, co chcieliby słyszeć pod koniec życia. Innymi kojącymi dźwiękami są głosy naszych bliskich, śmiech… Gdybyście chcieli przeczytać, czego życzyliby sobie inni w takiej chwili, możecie przeczytać ich przemyślenia tutaj.

Dźwięki są ważne. Niektórzy twierdzą, że słuch jest ostatnim zmysłem, który zanika, kiedy umieramy.

Sen jest zdania, że to, co słyszymy tuż przed rozstaniem się z życiem, ma wielkie znaczenie. Nie tylko dla osoby umierającej, ale też dla osób, które są wtedy z nią. Dlatego przyłączyła się do projektu End of Life, podczas którego realizacji pogłębia wiedzę na temat wpływu muzyki na chore osoby przebywające w szpitalach i stara się ją wykorzystać w praktyce.

Morgan, pielęgniarka paliatywna z Nowego Jorku, skontaktowała się z Yoko Sen po tym, jak ta wzięła udział w OpenIDEO challenge, prezentując swój pomysł szerszemu gronu odbiorców. Morgan powiedziała, że jej zespół w ostatnich chwilach pacjentów, kiedy respirator jest już odłączany i gdy ich śmierć może nadejść w każdej chwili, puszcza im ich ulubione utwory muzyczne.

Preferencje ludzi różnią się, więc trudno znaleźć coś uniwersalnego. Bardzo niezręcznie jest zadawać pytania typu: „Wiesz, chyba niedługo umrzesz, jakiej muzyki lubisz słuchać?”. Jednak Morgan odniosła wrażenie, że to pomaga – i pacjentowi, i członkom jego rodziny, a nawet zespołowi lekarskiemu. Wiadomo, nie da się przeprowadzić wywiadu z pacjentem po jego odejściu i zapytać: „I jak Ci się umierało?”, ale zawsze można porozmawiać z rodziną i pielęgniarkami.

Kiedy podawanie lekarstw nic już nie daje, można zrobić coś pozornie prostego, ale mającego wielkie znaczenie.

Niektórym udało się puścić muzykę, gdy odchodzili ich dziadkowie. Opisywali później swoje odczucia: „Mamy wrażenie, że staruszkowie nas słyszeli. Nie mogli zareagować na nasze słowa ani na muzykę, ale wierzę, że mieli świadomość tego, co się działo”. Nie chodzi tylko o osoby, które odchodzą. W ten sposób pozwolimy stworzyć sobie wspomnienie, które – biorąc pod uwagę okoliczności – będzie bolesne, ale jednocześnie da nam poczucie spokoju wynikające z przeświadczenia, że w ostatnich momentach życia bliskiej osoby zrobiliśmy coś pozytywnego.

Projekt End of Life prowadzony przez Yoko Sen jest na razie koncepcją. Artystka gromadzi wywiady z osobami, które zgodziły się podzielić myślami dotyczącymi tego, co chcieliby usłyszeć w ostatnich chwilach swojego życia. Chodzi o zwiększenie ludzkiej świadomości na temat tego, jak duże to może mieć znaczenie w tak trudnych okolicznościach.

To też pewien sposób na przełamywanie strachu w społeczeństwie. Strachu przed mówieniem o śmierci, przed poruszaniem tematów związanych z osobami terminalnie chorymi. Praca, jaką wykonuje Yoko, pozwala zbliżyć się do tematu tabu z pewną lekkością serca, swego rodzaju podstępem o dowcipnym zabarwieniu. Oczywiście, nawet wyobrażanie sobie śmierci kogoś bliskiego może być bardzo obciążające, ale gdy w tej dziwnej wizualizacji towarzyszy nam dźwięk lub muzyka, czyni to umieranie jakby bardziej przystępnym.

Projekt zakładający wprowadzanie spokojnych dźwięków na sale szpitalne będzie się rozwijał. Jego twórczyni podjęła już rozmowy z kilkoma placówkami opieki paliatywnej w sprawie wdrożenia go. To dopiero początek. Jak wyjaśnia Sen, „rozpoczęłam go jako artystka i nadal pozostanę artystką, ale na tym etapie próbuję do niego przekonać zespoły szpitalne. Chodzi o swego rodzaju inspirację”.

„Jeśli jakaś młoda osoba mówi mi, że nie lubi myśleć o śmierci ani o tym, jak umrze, to w porządku. Ale chcę pomagać ludziom budować poczucie wspólnoty, tworzyć muzykę z kimś, kto cierpi z powodu tej samej choroby i poprzez muzykę łączyć tych, którzy naprawdę potrzebują takiego poczucia, bez względu na to, gdzie mieszkają”.

Z własnego doświadczenia Yoko wie, że szpitale muszą się zmienić. Opieka nad osobami chorymi terminalnie powinna przynosić pacjentowi spokój – nie atmosferę nerwowości podsycaną przez pikające maszyny. Yoko sama jest ciekawa, jaki dźwięk usłyszy jako ostatni, jaką piosenkę zagra jej pielęgniarka.

Jej odpowiedź ukazuje pewne piękno, które widzi w śmierci – tak samo jak w tworzeniu muzyki: „Chciałabym usłyszeć muzykę w miejscu, z którego mam wyruszyć.”.

_

Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat pracy Yoko, więcej informacji znajdziecie w opisie jej projektu End of Life na profilu OpenIDEO.

źródło: IDEO blog, SensoundAdwoa Gyimah-Brempong, zdjęcia: Scott Shigeoka