3 seriale komediowe, które rozweselą Wasz weekend

Trzeba przyznać, że Netflix w swoich produkcjach odnalazł swojego rodzaju balans pomiędzy powagą i humorem. Unbreakable Kimmy Schmidt wychodzi chwilę przed House of Cards, a nawet ostatnie Dear White People, które poruszało sporo ważnych tematów, często sięgało po cięty dowcip jako formę przekazu własnych myśli. Dzisiaj przyszedł czas na kilka innych propozycji, mających na celu dostarczenie Wam jak najwięcej śmiechu.

Na wstępie wytłumaczę, że starałem się wybrać kilka tytułów, które są nieco mniej oczywiste. Wspomniana Unbreakable Kimmy Schmidt czy oczekujące piątego już sezonu Orange is the New Black nie tylko widnieją codziennie na głównej stronie Netflixa, ale będą również miały okazję, żeby pojawić się w kolejnych tekstach. Bazując na swoich doświadczeniach w polecaniu nowych produkcji znajomym, wybrałem trzy komediowe perełki.

Freaks and Geeks

Absolutny klasyk. Wystarczy wpisać w Google tytuł serialu, żeby zobaczyć, z czym mamy do czynienia. Przez rozmaite portale na zmianę pojawiają się użytkownicy zszokowani brakiem drugiego sezonu albo ci, uznający pierwszych 18 odcinków za absolutny majstersztyk. Sam oglądałem Freak and Geeks co najmniej kilka razy, podpisuję się pod obiema opiniami, a sam serial od dawna widnieje na liście moich ulubionych produkcji komediowych obok tytułów pokroju Przyjaciół.

Akcja serialu toczy się w latach osiemdziesiątych. Fabuła kręci się wokół dwóch grup nastolatków – wyluzowanych licealistów oraz sporo młodszych dzieciaków, których teraz w podobnych produkcjach widujemy przy kartach postaci od Dungeons and Dragons. Starsi nadużywają lekkich narkotyków, nie bywają na zajęciach i zmagają się z okazjonalną miłością. Z kolei młodsi wiedzą zbyt wiele, obserwują bardziej doświadczone rodzeństwo, a w szkole sprytem próbują pokonać prześladujących ich rówieśników.

Jakkolwiek prosto by to nie brzmiało, w tym przypadku wygrywa dowcip sytuacyjny i wykonanie. Jeżeli nie wystarczy wam fakt, że za serial jest odpowiedzialny pracujący przy The Office Paul Feig, możecie spojrzeć też na obsadę. W roku 1999, przy jednej produkcji, zebrało się sporo nazwisk, które teraz znamy z najgłośniejszych komediowych tytułów. Marshall z Jak poznałem waszą matkę, król amerykańskich komedii, Seth Rogen, a do tego James Franco, Linda Cardellini czy nawet Martin Starr, gwiazda Doliny Krzemowej.

Brooklyn Nine-Nine

Klatka z serialu „Brooklyn Nine-Nine” (fot. Tabletowo.pl)

Spodziewam się, że część z was słyszała już o tym serialu. Od 2013 roku serial z Andym Sambergiem w roli głównej zyskuje sobie kolejnych fanów, brnąc dalej w swój urzekający, absurdalny humor. Tym razem przechodzimy głębiej w amerykańskie produkcje komediowe. Miejscem akcji jest posterunek policji, a sam serial swoją formą przypomina wiele innych reprezentantów swojego gatunku.

Jak to jednak zazwyczaj bywa w długich, wieloodcinkowych serialach, kartą przetargową są bohaterowie. Duet poważnego, stanowczego Kapitana Raya Holta oraz śmiesznego, rozgadanego Jake’a Peralty to złoto w czystej postaci. Posterunek kierowany przez Holta ma wszystko, czego potrzeba udanej komedii. Dziwny Charles Boyle, umięśniony i zaskakująco wrażliwy Terry, atrakcyjna i bystra Amy, groźna latynoska oraz dwójka starszych Detektywów, którzy spędzają dnie, odliczając minuty między posiłkami.

Brooklyn Nine-Nine korzysta ze wszystkich, znanych światu stereotypów i obraca je w świetne, celne dowcipy. Teraz, kiedy serial powoli kończy swój czwarty sezon, oglądanie kolejnych odcinków to czysta przyjemność. Udało się stworzyć przekonujące, zabawne i bardzo wyraziste postaci. Bohaterowie wchodzą w kolejne interakcje, a widzowie znają je na tyle dobrze, ze powoli spodziewają się, jak każdy z nich zachowa się w niewygodnej sytuacji.

Polski Netflix jest niestety odrobinę do tyłu z nowymi epizodami. Dostępne są aktualnie dwa pierwsze sezony. Jeżeli ktoś naprawdę wsiąknie w humor serialu, może być zawiedziony brakiem kolejnych, ale na pewno w ofercie jest wystarczająco dużo odcinków, żeby zasmakować klimatu i zdecydować, czy będziecie kontynuować swoją przygodę z Detektywem Peraltą.

IT Crowd

Kolejny „cichy klasyk” na dzisiejszej liście. Serialowi udało się ukryć na tyle dobrze, że sam nadrabiałem go stosunkowo niedawno. Nie ma na świecie lepszego uczucia, jak odkryć swoją osobistą perełkę wśród oferty przeglądanej każdego dnia. Zabrałem się któregoś dnia za IT Crowd, zakochałem się w oryginalnym klimacie i chciałem pozostać w tym świecie na zawsze.

Głównym miejscem akcji serialu jest piwnica wieżowca będącego siedzibą ogromnej, wartej grube pieniądze korporacji. Za kwestie informatyczne całej firmy odpowiada dwóch odosobnionych mężczyzn koło trzydziestki, którzy ukryci w sali obok skrytki na miotły odpowiadają na każdy telefon pytaniem: ‘Tutaj dział IT, czy próbował Pan wyłączyć i włączyć urządzenie ponownie?’. Obaj raczej nie przebierają w kobietach, zupełnie nie rozumieją piłki nożnej, a jeden z nich wciąż mieszka ze swoją mamą.

W pierwszym odcinku do tej samotni dołącza Jen Barber, kobieta, która nie ma zielonego pojęcia o komputerach. Panowie na początku próbują się jej pozbyć i zwiastują koniec własnych rządów, ale chwilę później przyzwyczajają się do towarzystwa nowej osoby. Jak możecie się pewnie domyślać, większość humoru bierze się z interakcji dwójki panów z atrakcyjnymi kobietami oraz odkrywania nowych technologii przez Jen.

IT Crowd o tyle różni się od swojej konkurencji, że wplata w kolejne odcinki coraz większą dawkę klasycznego, brytyjskiego absurdu. W tajemniczym pokoju w piwnicy mieszka wampir, a niektóre sceny mocno wykraczające poza typowy dla komediowych seriali realizm, nie są halucynacjami.

 

Netflix skrywa sporo takich perełek. Niektóre produkcje zaskakują samą swoją obecnością w ofercie, a o innych nie słyszeliśmy nic, aż do włączenia pierwszego odcinka. Dajcie znać, czy widzieliście któryś z powyższy seriali. Może nie było to dla Was nic nowego i dawno obejrzeliście je wszystkie?