Modern Combat 4 – recenzja

Początkowo podchodziłem do tej gry ze sporą rezerwą. Tytuł trochę za bardzo przypominał Modern Warfare, aby był to przypadek. Na ekranie startowym powitał mnie żołnierz z karabinem i maską na twarzy. Brakowało na niej tylko rysunku trupiej czachy, aby był klonem Ghosta z szóstej edycji Call of Duty. Mimo to zabrałem się za testowanie. Wyniki przedstawiłem poniżej – zapraszam do czytania!

Fabuła

Kampania dla jednego gracza, jak prawie każdy współczesny FPS, posiada prostą i w pełni liniową fabułę. Mamy w niej wiele „nieoczekiwanych” zwrotów akcji, jak udział w misji terrorystycznej, lekko przypominającej misję „No Russian” z MW2, czy strzelanie z drona zawieszonego nad polem walki, zaprojektowane prawie tak samo jak „Death From Above” z CoD 4. Cały czas powracała jedna myśl – już to gdzieś widziałem. Najbardziej niespodziewanymi zwrotami akcji były: porwanie prezydenta USA oraz wysadzenie w powietrze całego światowego zapasu wirusa H5N1. Nie przewidywałem specjalnie wielkiej kreatywności w grze tego typu –  tutaj zdecydowanie nikt nie myślał o tym aspekcie dłużej niż kilka minut.

Poprawa następuje jeżeli chodzi o konstrukcję map. Wprawdzie są sytuacje, kiedy przechodzi się jedną lokalizację po dwa razy – raz jako terrorysta, potem jako komandos polujący na terrorystę – jedynie z drobnymi poprawkami, ale nie razi to znacząco. Może poza faktem, że w kilka minut wszyscy w budynku zmieniają stronę po której walczą, a fragmenty rozgrywki „tym złym” sprawiają wrażenie o wiele prostszych. Akcja przerzuca nas od Bliskiego Wschodu, poprzez Stany Zjednoczone aż do Antarktyki. Każda lokacja ma swój własny charakter, różne przeszkody terenowe i całkiem spore urozmaicenie. Na początku gry można zauważyć całkiem sporo interaktywnych elementów. Rzuca się to w oczy zwłaszcza w hali, gdzie w trakcie akcji spadają z filarów marmurowe elementy. Przypomina to nieco scenę z pierwszej części Matrixa, tylko trochę gorzej wykonaną.

Warto też wspomnieć o dodatkach ułatwiających rozgrywkę, takich jak kamizelka kuloodporna czy szybsze przeładowywanie broni. Wszystkie są dostępne za wirtualną walutę zarabianą podczas misji. Oczywiście można ją także dokupić poprzez mikropłatności.

Mapy są duże, ale nad teksturami mogli bardziej popracować

Grafika

Screenshoty w sklepie zapowiadały grafikę na poziomie prawie równym grom z początku istnienia konsol obecnej generacji. Szybko można się przekonać, że w rzeczywistości nie jest aż tak różowo. Choć lokacje przedstawiają się tylko niewiele gorzej, to jednak postacie są bardzo kanciaste, a same tekstury pozostawiają wiele do życzenia. Nie jest źle, ale do Real Boxing bardzo dużo brakuje.

Terroryści są prawdopodobnie tak brzydcy po to, abyś nie czuł się źle, kiedy do nich strzelasz

Sterowanie

FPS na ekranie dotykowym od zawsze wydawał się karkołomnym przedsięwzięciem. Jednak tutaj twórcy napracowali się, aby rozwiązać wszystkie typowe problemy z tym związane. Sterowanie jest wzorowane na padach do konsol, z dwoma wirtualnymi analogami. Chwilę potrwało zanim rozmieściłem sobie wygodnie przyciski – domyślne ustawienie kosztowało mnie sporo przypadkowych rzutów granatami. Mimo starań wciąż nie ma takiej kontroli nad postacią, jak na padzie. Obrót o 180 stopni jest za wolny, a przyciski albo znajdują się za daleko, albo są przypadkowo wciskane. Najbardziej brakuje mi triggerów (dla tych co nie znają padów – przyciski umieszczone na szczycie kontrolera i od spodu, obsługiwane najczęściej palcami wskazującymi) choć sterowanie jest zdecydowanie lepsze niż np. w Max Paynie czy GTA3. Dla formalności przetestowałem też, jak się to rozwiązanie sprawdza na smartfonie. I mówiąc najprościej – nie sprawdza się. Test przeprowadziłem na sprzęcie z przyzwoitym ekranem 4,7” – było to jednak za mało jak na grę tego typu. Moje palce nie trafiały w odpowiednie ikony, skutkiem czego zamiast strzelić w przeciwnika, to przeskakiwałem płot za którym się chowałem. Do tego brakował precyzji podczas celowania. Na tablecie te problemy były o wiele mniej widoczne.

Na wrogów można spojrzeć na różne sposoby. Ten jest moim ulubionym

Multiplayer

Call of Duty jest silne dzięki trybowi multiplayer, więc w jego klonie twórcy również powinni popracować nad tym elementem rozgrywki. Dostępne są tryby gry poprzez LAN i internet – do wyboru co kto lubi. W grze poprzez LAN mamy już od samego początku dostępne wszystkie elementy wyposażenia. W meczach rankingowych musimy je wykupić za ciężko zarobione (lub kupione poprzez mikropłatności) złoto.

Z 8 trybów rozgrywki nie udało mi się znaleźć osób chętnych do rozgrywki w trybach VIP i Manhunt. Za to w pozostałych matchmaking (dobieranie przeciwników odpowiednich do umiejętności i poziomu gracza) nie działał jak powinien. Regularnie lądowałem z graczami na 40+ poziomie doświadczenia, samemu nie sięgając dziesiątego. Przez to w trybach Battle, Team Battle i Barebone (Team Battle, ale bez wsparcia) robiłem za dostarczyciela fragów (możliwe, że to też przez zbyt niskie umiejętności, ale wolę obwiniać za to sprzęt). O wiele lepiej mi poszło w pozostałych trzech trybach. Udało mi się dorobić trochę kasy, sam wbiłem kilka poziomów doświadczenia i zobaczyłem, że potrzebuję jeszcze dobrych czterech godzin na kupienie sobie choć podstawowej snajperki…

Czasami system wrzuci cię do gry on-line przy takim wyniku. Powodzenia

Trochę to potrwało, ale koniec końców udało mi się uzyskać odpowiednią kwotę odrobinę szybciej. Od razu znalazłem kilka zastosowań dla nowej broni. Wreszcie udawało mi się osiągąć więcej zabitych niż zgonów w rundzie, jednak wciąż coś mi nie pasowało. Eksperymentowałem z kupowaniem kolejnych celowników, kolb i amunicji aż w końcu zauważyłem, że jest druga nad ranem.

Multi jest zdecydowanie najmocniejszą częścią gry. Dopracowaną, przemyślaną i dobrze zbilansowaną. Oczywiście zostaje z tyłu w porównaniu do CoD-a czy Battlefielda, ale można spokojnie znaleźć kilka gier na PC (dziesięć razy droższych od Modern Combat), w które gra się o wiele mniej przyjemnie.

Tryb multiplayer nie działa, kiedy połączenie internetowe jest udostępniane za pomocą technologii Bluetooth. Wymagane jest połączenie 3G lub Wi-Fi.

Przykład najczęstszego błędu graficznego w grze. Tzw. walka w buforze Z. System nie wie, co powinien wyświetlić na wierzchu, ścianę czy mapę świata do niej przyczepioną, więc wyświetla część jednego, część drugiego. Wyłączenie lunety naprawia błąd

Podsumowanie

Ogólnie jestem pozytywnie zaskoczony. Plotki o kłopotach w pracy na procesorach z serii Tegra 3 ograniczyły się do walki w buforze Z, przy włączonej termowizji brakowało dodatkowych efektów na jakie stać układ graficzny, ale płynność nie spadła ani na chwilę. To, co miało być tanim i kiepskim klonem gier z większego sprzętu, okazało się niezłą produkcją. Jako FPS na tablety zdecydowanie należy do czołówki. Szkoda tylko, że tryb dla jednego gracza jest krótki, nieciekawy i tak naprawdę stanowi tylko rozbudowany tutorial do gry przeciwko innemu graczowi w trybie multiplayer. Jeżeli wolisz grać samemu, to nie jest to tytuł dla Ciebie.

Recenzja powstała na podstawie wersji na Androida. Test przeprowadzono na tablecie Nexus 7.

Gra jest dostępna w: