Konferencja F8 Facebooka. Zuckerberg upiera się przy swoich Simsach w wirtualnej rzeczywistości

Co to w ogóle jest: Facebook Spaces? Mark Zuckerberg ogłosił rozpoczęcie prac na tą platformą w październiku ubiegłego roku. Pomysł był interesujący, jednak nie wydawał się zbyt praktyczny. Chodziło o takiego małego, kilkuosobowego Messengera w wirtualnej rzeczywistości. Oczywiście zawęża to drastycznie krąg jego użytkowników, bo mało kto ma zestaw wirtualnej rzeczywistości w domu. Co się zmieniło od zeszłorocznej jesieni?

Zasadniczo – sam wygląd Spaces jakoś specjalnie nie uległ modyfikacji. To nadal wirtualny pokój, do którego można zaprosić do trzech swoich znajomych i podejmować wirtualne interakcje. Problem leżał w tym, że nasze awatary w Spaces były dość prymitywne i oferowały ograniczony zakres animacji twarzy. Ich podobieństwo do użytkownika było też często nietrafione.

https://www.facebook.com/FacebookTips/videos/10155260579068466/

 

Facebook „zatrudnił” do tego algorytmy Sztucznej Inteligencji, które przeglądają nasze zdjęcia i bazując na nich sugerują takie awatary, które są bliższe naszej aparycji. Poprawiono ekspresję wirtualnych twarzy. Można je edytować, dobierając manualnie fryzurę czy odcień skóry. Korzystając z odpowiedniego sprzętu, można przenosić ruchy brwi i ust bezpośrednio do wirtualnej rzeczywistości. Jeśli mamy zestaw Oculus Touch, da się też dokładniej replikować w VR ruchy naszych rąk.

https://www.facebook.com/FacebookTips/videos/10155247703133466/

 

W tym wirtualnym pokoju, można dzielić się ze znajomymi zdjęciami i filmami, również tymi nakręconymi w 360 stopniach – wtedy czwórka uczestników wizualizacji jest w stanie „przenieść się” w przestrzeń pokazywaną na filmie.

https://www.facebook.com/FacebookTips/videos/10155247823158466/

 

Prawdziwym problemem Spaces nie są jednak niedoróbki programowe, a fakt, że pozostanie tylko i wyłącznie ciekawostką, będącą bohaterem jednego artykułu, dopóki wirtualna rzeczywistość się nie upowszechni. A na to się po prostu nie zanosi.

Sprzęt VR nadal jest niszowy, bo jest kosztowny. I jest kosztowny, bo jest niszowy.

Zestaw Oculus Rift z wszystkimi kamerami i kontrolerami to wydatek około trzech tysięcy złotych. A mówimy tylko o sprzęcie do wizualizacji i interakcji – musimy też mieć komputer, który „pociągnie” tworzenie obrazu w 360 stopniach.

Zadaniem Facebook Spaces nie jest jednak tworzenie sztucznego popytu na sprzęt wirtualnej rzeczywistości. Zuckerberg chce mieć gotowy produkt, jeśli dojdzie do sytuacji, gdy VR zacznie się dobrze sprzedawać.

Wśród rzeczy, które twórca Facebooka pokazał na konferencji, były funkcje, które kiedyś mogą być wprowadzone do Messengera. Chodzi o współpracę tego komunikatora ze Spaces. Idea jest taka, żeby podczas wykonywania połączenia wideo ze znajomym, mógł on zobaczyć twój awatar, jeśli akurat korzystałbyś ze Spaces. A on byłby widoczny w wirtualnym pokoju jak w latającym lusterku. To jak małe okno, przez które nasz przyjaciel mógłby podglądać, co się w nim dzieje.

Facebook Spaces nie jest jednak czymś, w co Mark Zuckerberg będzie inwestował niewyobrażalne ilości środków. Na tę chwilę to po prostu nieopłacalne. Obecnie jest to ciekawy projekt – ni mniej, ni więcej.

 

źródło: Tech2, Facebook