Fot: Pixabay

Widzieliście kampanię społeczną o „smartfonowych zombie”? Ja tak. I pokochałem ją, bo daje do myślenia

Odnosicie wrażenie, że elektronika użytkowa to nie tylko cud, miód, maliny, ale i pewnego rodzaju zagrożenia? Już nawet nie chodzi o kręgosłup szyjny, który raczej niezbyt dobrze znosi ciągłe gapienie się w ekran w tej dziwnej pozie, jaką przybieramy, gdy próbujemy podejrzeć coś na telefonie, gdy akurat się przemieszczamy. Chodzi o wypadki, które mogą nie dać już szansy na rehabilitację.

Jak zawsze subiektywny wstęp

Trudno jest zrobić dobrą kampanię. Odnoszę wrażenie, że zwłaszcza w Polsce. Było kilka co ciekawszych wpadek, gdzie dobry zamysł i świetna idea po prostu przegrywała z budżetem, możliwościami realizacji czy wykonaniem. Na szczęście jednak nie każda kampania musi spalić na panewce. Mało tego, akcja, o jakiej chcę Wam dziś napisać, jest dla mnie typową perełką, która – mam nadzieję – dotrze do wielu osób.

Mógłbym tutaj wrzucić po prostu link, napisać kilka mądrych zdań i heja, dyskutujcie w komentarzach, a ja zajmę się jakimiś innymi sprawami. Wolę jednak podejść do sprawy nieco szerzej. Smartfony są i będą, to się nie zmieni. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w niektórych sytuacjach o wiele trudniej jest zmienić nawyki ludzkie, aniżeli infrastrukturę, która nas otacza.

Wiele miast stawia na chodniki, gdzie mamy dość klarowny podział na „smartfonowców” i zwykłych pieszych. Ścieżki rowerowe stają się już standardem nawet w miastach o średniej wielkości, wypada więc pomyśleć nad tym, jak można sprawić, aby zapatrzony w swój telefon przechodzień napotykał na drodze jak najmniej miejsc kolizyjnych. Miejsc, które mogą być dla takiej osoby po prostu niebezpieczne.

Oczywiście, część z Was powie, że każdy ma swój własny instynkt samozachowawczy. Jak najbardziej, w pełni się z tym zgadzam. Czasem jednak lepiej jest zapobiegać, niż leczyć. Zatem, co można zrobić z tymi wszystkimi zapatrzonymi w ekrany delikwentami do czasu, aż nie ruszą inwestycje, które choćby spróbują zapewnić im – a przy okazji i pozostałym osobom – bezkolizyjne kładki, wydzielone fragmenty chodnika czy czujniki NFC, które w pewnych sytuacjach wymuszą na tych osobach zwiększoną uwagę? Może świetnie wykonaną kampanię?

Tramwaje Warszawskie rządzą w internetach

„Zaczyna się od ustania funkcji myślowych, a potem wychodzą na ulicę”

Powyższy cytat pochodzi z materiału wideo, który macie podlinkowany poniżej. Poświęćcie trzy i pół minuty, zobaczcie i przejdziemy do dalszej części tekstu ;)

Już. I co sądzicie? Dla mnie materiał jest świetny. Jest to element kampanii społecznej na rzecz poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. W tym roku mamy już dziesiątą edycję tejże kampanii, którą firmuje hasło „Odłóż smartfon i żyj”. Moim zdaniem dziesiąta edycja przyniosła materiał, który zasługuje na mocną dyszkę.

Wyjątkowo – subiektywne zakończenie

Mieszkam w ~50-tysięcznym miasteczku na prawach powiatu, bez szału. W okolicy mam sporo dużych miast, wliczając w to Katowice, toteż problem jest mi dość dobrze znany. Zakładam zresztą, że wielu z Was. Tramwaje Warszawskie pokazały zjawisko w sposób ciekawy – taki, który przykuwa uwagę. Należy jednak pamiętać o tym, że problem dotyka nie tylko tramwajarzy, ale może on dotknąć każdego z nas: rowerzystę, kierowcę samochodu, autobusu czy TIR-a.

Osoba nieprzygotowana na kontakt z szybko jadącym pojazdem, jakikolwiek pojazd by to nie był, zawsze wyjdzie z tego starcia poszkodowana. Jeśli będzie miała szczęście i trafi na rowerzystę, to może skończyć się na strachu i paru siniakach, chociaż to i tak scenariusz optymistyczny. W zasadzie, każde takie zdarzenie może po prostu zakończyć się śmiercią. Po drugiej stronie mamy kierowcę pojazdu, który przecież też ma nerwy i takie potrącenie może go po prostu psychicznie złamać.

Ten tekst powstaje jako felieton. Powinna tu paść jakaś przemyślana i błyskotliwa pointa, jednak – wyjątkowo – po prostu poproszę Was o to, żebyście nie dołączyli do grona smartfonowych zombie i żeby elektronika, która w założeniu ma nam wszystkim ułatwiać życie, po prostu go nie zniszczyła. Nie będzie płomiennych apeli o pożegnanie smartfonów i wyrzucenie ich do kosza.

Po prostu… uważajcie na siebie. Dla własnego bezpieczeństwa. Powiadomienie czy nowa wiadomość może przecież chwilę poczekać, prawda?

zdjęcie główne z: Pixabay

źródło: wpis powstał w oparciu o materiał YouTube Tramwajów Warszawskich