Fot: Pixabay

Waszym zdaniem, jakie top trzy cechy smartfona są najbardziej użyteczne?

Niedawno w ciekawej dyskusji Kasia i Bartek opowiadali Wam o nakładkach poszczególnych producentów. Dyskusja dotyczyła cech, które przypadły im do gustu, ale nie zabrakło także i prztyczków w nos za funkcje, które – delikatnie mówiąc – nie wpasowały się w ich gusta. Czy Waszym zdaniem, niezależnie od nakładki systemowej, można wyodrębnić pewnego rodzaju cechy rozpoznawcze, które przekonały wiele osób do poszczególnych marek?

Jak zawsze subiektywny wstęp

Nie ukrywam, że od wielu lat definiuję się jako fan smartfonów od Sony. Czasem mniej, czasem bardziej, ale mam do ich urządzeń jakąś taką słabość, sentyment. Ironia losu polega na tym, że moim głównym smartfonem nie jest w tej chwili żadna Xperia, a na dodatek, nie mam większych podstaw do narzekań na urządzenie, które często towarzyszy mi zarówno w domu, jak i w pracy.

Wydaje mi się, że w mojej sytuacji nie chodzi nawet o logo. Nie wydaje mi się, żeby w jakimś dużym stopniu porwał mnie marketing producenta, wliczając w to ciekawe, a nieraz i kąśliwe reklamy. Po długim czasie nauczyłem się raczej wyłapywać te cechy, na których mi zależy, a następnie dopasowywałem je sobie do poszczególnych urządzeń, które akurat te dane funkcje oferowały.

Mówiąc o cechach, nie chodzi mi o specyfikację techniczną. Stoję na stanowisku, wedle którego świetna matryca aparatu wcale nie gwarantuje oszołamiających zdjęć, jeśli w parze nie idzie należyta optymalizacja czy przyjazna aplikacja aparatu. Na tym przykładzie staram się Wam napisać, że cechą może być właśnie przyjazna i rozbudowana aplikacja aparatu, ale już nie 12-megapikselowy moduł główny. Zwracam na to Waszą uwagę, bo za jakieś parędziesiąt zdań, ten akapit będzie odgrywał nieco większe znaczenie w tym felietonie.

Problem jest taki, że udane rozwiązania nie są na zawsze

Pamiętacie, jak w czasach, gdy na rynku swoją pozycję umacniały Xperie z linii Z, wielu recenzentów zachwycało się DoubleTap? Chodzi naturalnie o podwójne tepnięcie w wygaszony ekran, co pozwalało szybko podejrzeć godzinę, powiadomienia bądź po prostu włączyć aplikację aparatu. Zakochałem się w tej funkcji i na długi czas miała ona dla mnie bardzo wysoki priorytet.

I właśnie wtedy producent urządzenia zrobił coś, czego mało kto się spodziewał. Z generacji na generację, bez żadnego ostrzeżenia, DoubleTap wyparował. Przez jakiś czas błąkał się w ustawieniach, jednak straciliśmy naprawdę świetną funkcję na całkiem długi czas. Konkurencja naturalnie dostrzegła niszę i wiele marek podchwyciło pomysł. Bo ten był po prostu dobry, żeby nie powiedzieć świetny.

Kolejny ciekawy przykład, jaki warto w tym miejscu Wam podsunąć, to gesty. Nie chodzi o te najnowsze, które wprowadza Android Pie. Mam na myśli sekwencje ruchów, które powodują włączenie poszczególnych aplikacji w Waszych smartfonach. Podejrzewam, że wielu z Was słusznie domyśla się, że chodzi mi tutaj o Motorolę.

OnePlus 6 /fot: Tabletowo.pl

Podwójne potrząśnięcie telefonem włącza latarkę. Kiedyś się z tego trybu śmiałem. Może to ja robiłem coś źle, a może narzędzie było niedopracowane. W Moto G6 czy Motoroli Moto One ta funkcja naprawdę śmiga aż miło. Wielokrotnie przyłapuję się na tym, że sięgam do gestów Moto całkiem chętnie. A jako że na nie nie narzekam, to najwyraźniej wszystko działa dokładnie tak, jak działać powinno. Ten przykład pokazuje nam zgoła odwrotną rzecz – nieudane rozwiązania można skorygować, pchnąć na właściwe tory i nagle wszystko zaczyna działać po prostu świetnie (choć Kasia uważa, że to zawsze świetnie działało – może robiła coś lepiej niż ja ;)).

W najnowszych smartfonach wybrane cechy to wielka niewiadoma

Kiedyś byliśmy niejako skazani na to, co wymyślił sobie producent na etapie projektowania urządzenia. Były chlubne wyjątki, jednak duże aktualizacje, jeśli już łaskawie się pojawiły, zwykle nie dodawały szeregu nowych funkcji. Czasem zmieniał się interfejs, wygląd menu, pojawiały się jakieś autorskie smaczki, ale modyfikowanie wybranych funkcji raczej nie wchodziło w grę.

Gdzieś tak od ery późnego Androida Nougat, może wczesnego Oreo, wiele się zmieniło. Wielu producentów nauczyło się wreszcie tak manipulować aktualizacjami, że w zasadzie w parędziesiąt godzin można było spodziewać się sporej aktualizacji, która naprawdę wprowadzała (a czasem usuwała) wybrane funkcje.

Wystarczy powołać się tutaj na OnePlus 6, gdzie producent po krótkim czasie wyciął elementy interfejsu widoczne na wygaszonym ekranie, bo te rzekomo zbyt mocno obciążały baterię. W tyle nie zostało też Xiaomi, które w Mi 8 wprowadziło zdalnie, na wybranych rynkach, funkcję odblokowania smartfona z wykorzystaniem wzoru naszej twarzy.

Ostatnio pozytywnie zaskoczył też Samsung, który dla starszych Galaktyk dodał dodatkowy tryb nagrywania w zwolnionym tempie. Przykłady można mnożyć, a i tak nie wymienilibyśmy tu wszystkich urządzeń, które właśnie przez OTA uzyskały szereg nowych funkcji. Ten trend zdaje się dominować zwłaszcza we flagowcach, jednak mam wielką nadzieję, że już niebawem dotrze on także do półki średniej.

Pora na pytanie

Zatem, jakie cechy smartfonów uważacie za najbardziej funkcjonalne, pomocne? Moje TOP3 wyglądałoby następująco:

  1. DoubleTap (podwójne tapnięcie w wygaszony ekran skutkuje jego podświetleniem)
  2. „fizyczne” gesty włączające wybrane funkcje, jak w Motkach,
  3. programowe podbijanie jakości emitowanego dźwięku.

Niby bez szału, ale takie małe smaczki, to te cechy, na które nadal patrzę, kiedy jestem już blisko podjęcia wiążącej decyzji zakupowej. Może gdzieś tam w tle pojawia się jeszcze kwestia asystenta głosowego, jednak to nadal pewnego rodzaju smaczek, bez którego spokojnie mogę funkcjonować. O powyższych trzech funkcjach raczej tego nie powiem ;)

zdjęcie główne: Pixabay