Porównanie przeszłości z teraźniejszością, czyli jak ewoluowały smartfony Sony od 2013 roku

O Sony można mówić wiele dobrego, ale też nie sposób uciec od negatywnych opinii. Mówię to jako fan marki, który ze smartfonami z linii Xperia spędził setki – jeśli nie tysiące – godzin. A od kilku dni, za sprawą mojej znajomej, mam wspaniałą szansę, aby pokazać Wam teraz, jak mocno ewoluowały flagowce Japończyków na przestrzeni czterech lat.

Krótki, subiektywny wstęp

Sony Xperia Z to rarytas. Można go kupić na portalach aukcyjnych, jednak sztuka, która znajduje się w dobrym stanie, potrafi trzymać całkiem niezłą cenę. Myślę, że to pewnego rodzaju nagroda dla Sony za stworzenie produktu, który tak mocno odcisnął piętno na rozwoju linii Xperia. Na szczęście nie musiałem rozbijać świnki skarbonki, aby kupić to urządzenie. Dostałem je na kilka dni od znajomej, z czym zresztą wiąże się całkiem pozytywna historia, o której piszę nieco szerzej w zakończeniu.

Wyobraźcie sobie, że pracujecie w biznesie. Dużo telefonujecie, SMS-y i skrzynka mailowa to Wasz chleb powszedni. Wychodzicie z domu rano, wracacie, gdy na dworze nie ma już zbyt wiele słońca. Zgodnie z „marketingowymi trendami”, powinniście co roku mieć nowego flagowca, bo bateria, bo ficzery, bo niesamowite, pełne emejzingu funkcje. Brzmi to całkiem prawdopodobnie, a co ciekawsze, sam bym się nabrał na tę gadkę.

W tym samym czasie moja znajoma wykorzystywała Xperię Z przez bite cztery lata jako swój telefon główny. Z tego, co ustaliłem, był on raz serwisowany, ponieważ w wyniku długiego czasu użytkowania zaślepka portu ładowarki nieco się poluzowała. Niemniej jednak, przez cztery lata z powodzeniem pełnił on swoją funkcję i godnie służył osobie naprawdę aktywnej, którą również prywatnie kojarzę z tym, że nie stroni od rozmów telefonicznych ;) To pokazuje, że Sony potrafiło stworzyć produkt na lata. Wbrew rynkowym trendom, gdzie bardzo modnym zjawiskiem jest wymiana smartfona co rok.

Obudowa, wytrzymałość konstrukcji, różnice względem Xperii XZ1

Będzie to nieco dłuższy akapit, więc już teraz zapowiadam, że w ramach przerywnika dostaniecie tutaj link do mojego materiału wideo, bowiem nie byłbym sobą, gdybym nie podsumował tych smartfonów na YouTube. Jaka jest obudowa Zetki po czterech latach? Pokiereszowana, poobijana, popękana i – jak zawsze w szklanych obudowach – wybitnie wręcz upalcowana. Najważniejsze jest jednak to, że bryła ciągle jest w jednym kawałku. I że sprzęt działa.

Trzymając w ręce starą Xperię Z i najnowszego flagowca tej właśnie firmy widać, że ewolucja w branży mobilnej galopuje jak szalona. Te smartfony dzielą cztery lata. W tym czasie w świecie tych urządzeń dokonały się trzy mniejsze, bądź większe rewolucje, a Sony za każdym razem potrafiło je zaimplementować po swojemu, bez rezygnacji z bryły OmniBallance. To budujące, że jest taka jedna firma, która nie potrzebuje każdorazowo wdrażać rewolucji, ale wie, że stać ją na to, aby powolnie ewoluować ze swoim produktem.

Spójrzcie na rozmieszczenie poszczególnych portów funkcyjnych. Cztery lata temu, chcąc uzyskać certyfikację IP55/IP57, Sony musiało inwestować w zaślepki. Zaślepki były wszędzie, niemal na każdej krawędzi obudowy. Tylko dolna ramka pozostała wolna od tego elementu. Wiele osób tych zaślepek nienawidziło, ale też trzeba zrozumieć Japończyków i dość stanowczo przypomnieć, że inne firmy także nie stroniły od tego typu rozwiązań. Po prostu wtenczas trudno było sobie wyobrazić inne sposoby, aby móc reklamować swoje produkty jako odporne na działanie wody.

Kolejna ciekawostka, to jak dla mnie brak fizycznego spustu aparatu i głośników stereo. Po latach współpracy z urządzeniami od Sony wręcz przysiągłbym, że te dwa rozwiązania były już w pierwszej Zetce, a tutaj taka niespodzianka. Obecnie trudno mi sobie wyobrazić flagowca od Japończyków bez tych dwóch rzeczy. To kolejny, ciekawy przykład na to, jak Sony rozwijało swoją konstrukcję przez lata. Znamienne jest też to, że ulokowanie głośników stereofonicznych w kolejnych flagowcach również nie było zawsze takie samo. Wystarczy tylko przywołać Xperię Z2 i Xperię Z3. Starzy wyjadacze Sony wiedzą, o co chodzi ;)

Zamkniemy ten akapit informacją o aparacie. To dla mnie książkowy przykład na to, że Sony – z sobie tylko znanych względów – często idzie pod prąd. Kilka lat temu, w erze Xperii Z, wiele innych firm dałoby się wręcz pociąć za idealnie wtopioną w bryłę matrycę. Sony miało tę technologię w małym palcu, bowiem moduł nie odstawał od bryły niemal wcale.

I tutaj ciekawostka: gdy wiele innych firm wreszcie nauczyło się „wygładzać” plecki smartfonów, to Sony nagle zmieniło swoją politykę i od pewnego czasu stawia na wystające obramowanie aparatu. Świetnie widać to właśnie na przykładzie Xperi XZ1, czyli flagowego modelu, który powstał w cztery lata później aniżeli Xperia Z. Przyznam szczerze, że czasem gubię się w tych zagrywkach od Sony i akurat jak dla mnie w tej właśnie kwestii Japończycy powinni być nieco bardziej konsekwentni.

Ekran i specyfikacja

Niby zmian niewiele, ale jednak wprawne oko od razu wyłapie kilka różnic. Xperia Z cierpiała na brak warstwy oleofobowej, efektem czego kąty – zwłaszcza pod słońce – delikatnie mówiąc, nie porywały. Nowe Xperie od pewnego czasu stawiają tutaj na o wiele wyższe standardy, co mogę także potwierdzić jako użytkownik tych produktów. Po prostu widać, że wzrost w jakości jest całkiem spory i nie ogranicza się on do kosmetycznych poprawek.

Ciekawostką jest natomiast podejście Japończyków do szkła Corning Gorilla Glass. Nie wiem, czy pamiętacie, ale Sony przez długi czas było bardzo sceptyczne wobec tej technologii. Nie dlatego, że z GG nie było im po drodze, lecz dlatego, że – a jakżeby inaczej – mieli swoje szkło ochronne. Nigdy nie poznaliśmy jego „technologii”, jednak jeśli jest jakieś małe poletko, gdzie Japończycy ugięli się pod presją, to wydaje się, że jest to właśnie warstwa ochronna Corning Gorilla Glass.

Sądzę, że gdy wszyscy wdrożyli już warstwę ochronną Corning Gorilla Glass, to ktoś łebski w Sony usiadł, pomyślał i doszedł do jednego wniosku: nie ma sensu iść pod prąd za wszelką cenę, bo ludzie zaczynają patrzeć na specyfikację techniczną. Najpewniej z tego samego względu Japończycy nagle nieco bardziej postawili na specyfikację w ujęciu procesora, czy ilości pamięci RAM, odrzucając bardzo Apple’owską retorykę, wedle której oni tyle mocy nie potrzebują, gdyż ich smartfony działają po prostu dobrze. I po latach skłaniam się ku stwierdzeniu, że była to jedna z tych decyzji, dzięki której Sony Mobile przetrwało na rynku smartfonów.

Aparat

Przez cztery lata matryca główna od Sony „awansowała” z 13,1 Mpix do 19 Mpix (tak, wiem po drodze były jeszcze dwie inne rozdzielczości), a wartość przysłony spadła z f/2.2 do zawrotnej – tak, to ironia – f/2.0, co na tle flagowców innych firm wygląda po prostu ubogo. Dostaliśmy kilka co ciekawszych bajerów, jak Efekt AR, SoundPhoto (ktoś kiedyś użył tej aplikacji?), specyficznego w działaniu Kreatora 3D oraz wybitny tryb SuperSlowMotion, który jednak w mojej subiektywnej opinii powinien wspierać wyższą rozdzielczość, aniżeli 720p.

Spójrzcie jednak na aplikacje aparatu. Są one fajnie omówione na wideo, więc w tym miejscu tylko zasygnalizuję, że cały czas, po czterech długich latach, widać naleciałości z Xperii Z. Nie sposób jednak odmówić Sony także tego, że aplikacja stała się bardziej przyjazna dla użytkownika. Przesuwanie między wybranymi trybami to o wiele bardziej komfortowe rozwiązanie niż nudne i na dłuższą metę irytujące tapanie w wybrane tryby na ekranie.

Z lewej – Sony Xperia Z, z prawej o cztery lata nowsza Xperia XZ1






Najciekawiej wygląda jednak kwestia jakości zdjęć. Oczywistym jest, że Xperia XZ1 zjada starszą Zetkę na śniadanie, lecz zabawnie robi się wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że w niezłych warunkach zewnętrznych Sony Xperia Z z 2013 roku potrafi robić fotki lepszej jakości niż kilka smartfonów z niższej półki w roku 2017. Byłem pod wrażeniem, szczerze mówię. Fotki są bardzo naturalnie odwzorowane, kolory nie są podciągane za wszelką cenę, a szczegółowość jest dalej całkiem dobra.

Miły gest Sony Polska i zakończenie

Rozpoczynałem ten materiał od krótkiego opisania Wam Sony Xperii Z, która – jak już wiecie – nie należy do mnie. Nie napisałem wtedy tego, że cała rodzina tej osoby jest dość mocno zżyta z marką, a właścicielka Zetki wymieniła ją na innego flagowca od Sony. Z tego, co pamiętam, mąż tej osoby nie dość, że również strzela fotki Xperiami, to jeszcze korzysta ze SmartWatch’a i nie zamierza się z nim rozstawać w najbliższej przyszłości.

To fajna historia, bowiem trudno mi wskazać wiele osób, które znam osobiście od lat i które cały czas są wierne jednak marce. Na dobrą sprawę, nawet ja, stary wyjadacz w świecie Sony, czasowo korzystam z głównego smartfona innej firmy. Opisałem tę historię Sony Polska, gdy prosiłem o samplową Xperię XZ1, żeby porównać ją dla Was z pierwszą Xperią Z sprzed czterech lat. W paczce przyszedł też Smartband, którego na prośbę Sony mam przekazać właścicielce Zetki.

To fajny, miły gest, który – podejrzewam – będzie dla niej stanowił pewnego rodzaju wyróżnienie. Sami wiecie, że nie zawsze chodzi o rozmiar paczki, prezentu, ale o pamięć. Ja również ucieszyłbym się, gdyby za jakiś czas ktoś z Sony choćby do mnie zadzwonił i powiedział „Stary, dzięki że używasz telefonów naszej firmy, doceniamy to i postaramy się tworzyć jeszcze lepsze urządzenia. A, no i narzekasz, że światło f/2.0, więc omówiliśmy temat, inżynierowie wiedzą, że Krzysiek z Tabletowo się o to wkurza i będzie f/1.6” ;)

Kończymy. OmniBallance bardzo ładnie ewoluowało na naszych oczach na przestrzeni kilku ostatnich lat. Jeśli nie doceniamy tego w codziennym użytkowaniu, to warto spojrzeć raz jeszcze, z nieco dalszej perspektywy czasowej, jaką tutaj jest dla nas wszystkich czteroletnia Sony Xperia Z. Naturalnie, jest jeszcze wiele do zrobienia, bowiem frontowy panel i pokaźne „pasy startowe” to dla wielu wręcz paląca kwestia, ale coś mi mówi, że te rzeczy nie pojawią się już w ramach czteroletniej obudowy OmniBallance.

Coraz głośniej bowiem o filozofii Mirai. Szczerze mówiąc, nie będę zdziwiony, jeśli za kilka miesięcy w Barcelonie, na targach MWC 2018, zobaczymy zupełnie nowe podejście Sony do swoich smartfonów. To jednak tylko plotki i spekulacje, które na dziś nie znajdują jeszcze potwierdzenia we wiarygodnych przeciekach. Przyznam mimo to, że byłoby to piękne zakończenie wspaniałej historii, którą Sony rozpoczęło w roku 2013, gdy wydało Sony Xperię Z.