Internet nie jest kobietą

Czy internet w 2015 roku jest przyjazny kobietom? Czy odpowiada na ich potrzeby? Czy jest kobiecy? Prawie ćwierć wieku od popularyzacji medium, które miało wyrównywać różnice, dawać własne miejsce i wzmacniać głos tych, którzy do tej pory byli traktowani pobłażliwie, nadal jest przestrzenią facetów i dla facetów.

Tytułem wstępu – to z założenia miał być tekst udowadniający tezę przeciwną do tytułu. Że internet jest już właśnie dla kobiet. Tyle lat po zdobyczach feminizmu, tyle wokół promocji równości, sprawiedliwego traktowania, równouprawnienia płci… I wydawałoby się, że wszystko to potwierdza. Statystycznie w sieci jest więcej kobiet niż mężczyzn. Kobiety mają swoje bardzo miejsca w sieci – serwisy poświęcone ich zdrowiu, zainteresowaniom, stylowi życia. Serwisy społecznościowe notują przewagę kont kobiecych właśnie. Kobiety chętniej i częściej wchodzą w interakcje z innymi, chętniej lajkują, komentują, szerują treści. Ich komentarze są merytoryczniejsze, wśród kobiet mniej jest hejterów i trolli (ale „mniej” nie oznacza, że ich nie ma – równouprawnienie to równouprawnienie). Panie prowadzą własne serwisy, blogi, kanały na Youtube, które cieszą się wielką popularnością. Zarabiają mnóstwo kasy na biznesach w sieci. Częściej niż mężczyźni dokonują zakupów w internecie, przeglądają statystycznie więcej stron i generują więcej ruchu.

Wygląda na to, że jest super. Wychodzi na to, że sieć wcale nie istnieje po to, by mężczyźni znajdowali w niej porno. Branża pokazująca, jak się robi dzieci oczywiście świetnie prosperuje – również dzięki kobietom zresztą, ale to nie porno jest prawdziwym zwycięzcą internetu. Kobiety w ciągu ostatnich lat w końcu go podbiły.

Tak. Tak to się miało jakoś zaczynać. Miałem napisać ładny tekst na Dzień Kobiet, taki ku pokrzepieniu serc kobiecych. Ale niestety, mi nie wyszedł.

Bo to nieprawda. Nie znalazłem na to żadnych dowodów.

Kobiety w mediach społecznościowych

Internet społecznościowy – ten w Facebooku, Twitterze, Ello, Instagramach itp. jest mocno zdominowany przez płeć piękną. Wystarczy przejrzeć listę swoich znajomych – z dużą pewnością zakładam, że po podliczeniu wyjdzie Wam, że więcej jest powśród nich kobiet niż mężczyzn. Nawet z własnych obserwacji mogę stwierdzić, że panie generują mnóstwo ruchu (i słów). Piszą co im się zdarza, o czym myślą, wrzucają najróżniejsze zdjęcia, chętnie podpisują się pod różnymi akcjami charytatywnymi czy choćby szerują prośbę o przygarnięcie kundelka. Żywo dyskutują na różne tematy i nie mają często oporów by dołączyć do dyskusji z zupełnie nie znanymi sobie ludźmi.

Z drugiej strony to, co opowiadają off record powoduje, że włosy dęba stają. Wiele na przykład otrzymuje w wiadomościach prywatnych zdjęcia penisów lub bezpośrednie propozycje seksualne. Jak gdyby niektórym mężczyznom wystarczył sam fakt, że kobieta jest śmiała i otwarta w sieci, jak gdyby było to swego rodzaju czerwoną latarnią przypiętą na jej profilu. Kobiety banują znacznie większą ilość kont, niż mężczyźni – dlatego, że mężczyźni w stosunku do kobiet w internecie znacznie częściej (niż w realu i niż kobiety w stosunku do nich) są aroganccy, chamscy, czy wulgarni. Ocenianie kogoś po wyglądzie to standard. Na dodatek faceci są takim banowaniem święcie oburzeni, przekonani są bowiem, że “to takie żarty” i “te baby są po prostu przewrażliwione”.

Czasem opinie są ostrzejsze, włącznie z cytowaniem tekstów z Seksmisji o tym, dlaczego baby sfiksowały i czego im trzeba.

6332201598_7c7989689a_o

Czy kobiety są zatem takimi sierotkami w sieci? Bidulkami, które rzucone są na okrutny przestwór otchłani cyfrowej i próbują sobie jakoś radzić? Nie. Kobiety również znacznie częściej, niż w realu pozwalają sobie tutaj na dwuznaczności, flirty i prowokacje. Wrzucane przez wiele z nich zdjęcia nóg “w procę”, rowków między piersiami czy sugestywne pozy jako żywo stają w opozycji do oburzenia, że faceci to świnie, którym stale jedno w głowie. Można stwierdzić, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Tym bardziej, że podobne zachowania mężczyzn, foteczki pokazujące poślady czy tricepsy bywają najczęściej wyszydzane i wskazywane jako objaw niskiego poziomu intelektualnego, bliskości małpim przodkom, zaś prowokacyjne wpisy czy dwuznaczności ze strony męskiej są traktowane zazwyczaj jako przejaw dyskryminacji i szowinizmu. Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że tak, jak w realu odsłonięte łydki czy spory dekolt nie są propozycją seksualną, tak i w internecie prowokacyjne „wrzuty” nie są absolutnie zachętą do zachowań agresywnych. To, że grosowi mężczyzn wydaje się coś innego to już inna sprawa, być może do zbadania przez lekarza specjalistę.

W tym wszystkim jest jednak ostro widoczne to, że popularność kobiet w serwisach społecznościowych to przejaw tradycyjnego, męskiego traktowania kobiet jako ładnych widoczków. Byle śliczna buzia zbierze o wiele więcej interakcji, niż celne i mądre spostrzeżenie. Każdy odkryty kawałek cycka spowoduje lawinę nowych followersów czy prywatnych propozycji. Zresztą dla każdego, kto miał coś do czynienia z mediami społecznościowymi jest jasne, że jeśli chcemy wywołać interakcję, to musimy wrzucić kawałek kobiecego, najlepiej mocno odkrytego ciała. Efekt murowany. I to nie tylko ze strony facetów – o nie, panie przyklaskują temu z wielkim oddaniem!

Wiele kobiet chcąc – nie chcąc, wpisuje się w to wszystko i nic z tym nie robi. Nie szuka innej formy interakcji. Wiele też żyje w swoistym dysonansie: z jednej strony wołają oburzone że otaczają je chamy i prostaki, z drugiej same napędzają ten chomiczy kołowrotek swym zachowaniem. W jednym wpisie nawołują do feministycznych tez a w drugim pokazują swe zdjęcie podczas sugestywnej konsumpcji bananów. Proszą o traktowanie ich przez to, co piszą i co myślą, przez pryzmat mózgów a jednocześnie nabijają liczniki lajków poprzez celebrację swych łydek, szyj i dziubków w lustrach.

Kobiety w mediach społecznościowych żyją niejako pomiędzy dwoma światami – światem własnym oraz światem oczekiwań wobec nich. Niewiele potrafi sobie z tym poradzić i zachować nie tylko umiar, ale i być sobą. Bo przecież konsekwentnie pokazywać siebie, być dumną ze swej kobiecości to rzecz podstawowa – a tak trudna. Prawie wszystkim, również prawie wszystkim kobietom podobają się damskie pupy i piersi, a prowokacyjne i rozerotyzowane wpisy powodują ciekawe dyskusje na poziomie, a nie są jakąś zawoalowaną ofertą seksualną. A nawet jeśli – w końcu jesteśmy dorośli. Tylko że kobiety mają największy problem w zrozumieniu, czego chcą od Facebooka czy Twittera. Denerwują się swą popularnością z powodu wrzucania jakichś głupotek, a z drugiej strony martwią się, że bez głupotek nie będzie fejmu. Kobiety mają w intetnecie wielki problem w znalezieniu drogi pośrodku pomiędzy dwiema rolami: byciem sobą oraz byciem podziwianą i pożądaną przez innych.

7986921771_45d6363b06_o

W internecie społecznościowym tę drugą realizuje się bowiem o wiele, wiele łatwiej, niż pierwszą. A już zwłaszcza kobietom właśnie.

Kobiety w brzydkim internecie

Że kobiety są z wenus a mężczyźni z marsa, to słyszeliśmy wszyscy chyba. Że mężczyźni statystycznie lepiej orientują się w przestrzeni i mapach, są bardziej nakierowani na logikę oraz skupiają się na konkretach i problemach; zaś kobiety raczej kierują się ku emocjom i relacjom interpersonalnym, są z reguły precyzyjniejsze i bardziej dbają o szczegóły – o tym mówią nam naukowcy badający różnice w funkcjonowaniu naszych mózgów.

Niestety, nie widzimy tych różnic w konstruowaniu serwisów internetowych. Co ciekawe, temat unaoczniła mi dopiero żona gdy spytałem, co ją najbardziej denerwuje w sieci. Odpowiedziała, że nawigacja i konstrukcja stron internetowych, która nie jest przystosowana dla kobiet.

[quote text_size=”small”]

Jeśli nie znajdę czegoś po trzech klikach to wychodzę. Na brzydkiej stronie nie chce mi się przebywać.

[/quote]

Zastanowiłem się nad tym i stwierdziłem, że żona – jak to żona – ma całkowitą rację.

Weźmy chociaż różnice w postrzeganiu kolorów. Każdy z nas widzi je inaczej, czego świetnym ostatnio przykładem była słynna dwukolorowa sukienka, którą jedni widzieli jako biało – złotą, a inni jako brunatno – niebieską. Naukowcy twierdzą, że różnice w postrzeganiu kolorów pomiędzy płciami są na tyle znaczne, że pewne płci po prostu nie widzą wręcz pewnych kolorów. Dla przykładu – 5 proc. mężczyzn w Europie ma zaburzenie widzenia koloru zielonego, co powoduje też inne widzenie wszystkich tonów zawierających w sobie zieleń. Bierze się to z wpływu męskiego genu na wykształcanie narządu wzroku. A to tylko jedna z kilku różnic.

Gender_Fig2
Heatmapa, czyli rozkład punktów gorących (częściej klikanych i nad którymi częściej i dłużej zatrzymywał się kursor myszki internauty) i zimnych (cieszących się mniejszym zainteresowaniem). Ten sam serwis internetowy, po lewej stronie mężczyźni, po prawej kobiety.

 

Nie znalazłem żadnych miarodajnych badań dotyczących tematu jak budować serwisy internetowe dla kobiet (co więcej, w polskim Google na temat różnic w UX serwisów w zasadzie ani słowa!), natomiast w angielskojęzycznym znalazłem między innymi wskazówki, że:

  • kobiety znacznie bardziej niż mężczyźni zwracają uwagę na wygodę nawigacji;
  • kobiety zdecydowanie bardziej cenią serwisy które są proste i łatwe w użyciu;
  • kobiety lubią serwisy zapewniające możliwość personalizacji;
  • mężczyźni rzadziej niż kobiety mają ochotę czytać dłuższe teksty;
  • mężczyźni znacznie częściej niż kobiety czytają komentarze pod artykułami poświęconymi konkretnym poradom;
  • mężczyźni przeglądają średnio maksymalnie trzy strony internetowe danego serwisu – kobiety średnio sześć (!);
  • kobiety są ostrożniejsze, przy wyborze linków mężczyźni szybciej podejmują decyzje niż kobiety – te zaś potrzebują więcej czasu i informacji.

8070439094_8f1639483f_o

Czy zatem powinniśmy tworzyć dwie wersje serwisów – inne dla kobiet i dla mężczyzn? Nie byłoby to tak bezsensowne rozwiązanie z uwagi na widoczny powyżej przykład większego zaangażowania internautek w treści serwisów. Ale na początek należałoby przede wszystkim uwzględnić różnice w odbieraniu treści przez obie płci i zbudować taki UX stron, który byłby w miarę neutralny dla wszystkich.

Niestety, obecnie internet jest mężczyzną, bo jest częściej przez mężczyzn tworzony – designerzy, graficy, programiści nie potrafią stworzyć strony przyjaznej dla kobiety, ponieważ myślą przez pryzmat własnych wymagań, własnych potrzeb, ewentualnie je tylko uogólniając. Użytkownik który ma wejść na stronę to w założeniu oczywiście również kobieta, ale… Dopasowana do standardów internetu – a więc męskich standardów.

Kobiecość w internecie to model Cosmopolitan: ciuszki, zdrowie, plotki i jak dogodzić mężczyźnie

Po pobieżnym przejrzeniu największych polskich serwisów informacyjnych doszedłem do pewnego spostrzeżenia – kobieta jest w sieci traktowana jak ciekawski dietetyczny wieszak z tendencjami do testowania kamasutry.

Treści dla Pań wydzielane są osobno, ale nie są to treści “kobiece”, tylko “dla kobiet zdaniem mężczyzn”. Kobiecość twórcom kontentu kojarzy się z plotkowaniem na temat celebrytów, z podglądem męskich torsów i innych części ciała “ciach”, z kosmetykami, make-upem, modą i odzieżą oraz seksem – gdzie seks jest traktowany jako sposoby uzyskania satysfakcji oraz zapewnienia jej swemu mężczyźnie.

Najważniejsze jednak, że treści “kobiece” są umieszczane gdzieś prawie na samym dole stron głównych. Pod sportem, zakupami, motoryzacją, technologiami, stylem życia i finansami. O tyle dobrze, że przed dziwadłami i ciekawostkami – psem z dwiema głowami czy wężem którego znaleziono w toalecie. Pokazuje to dość ciekawie miejsce kobiety w internecie według wytwórców treści.

Z drugiej strony – ze świecą szukać serwisu, który miałby specjalny dział treści poświęcony mężczyznom. Tak, jakby sport, tablety i motoryzacja wyczerpywały zasadniczo całą definicję faceta.

Są oczywiście serwisy poświęcone wyłącznie kobietom i dla kobiet tworzone. Opierają się na modzie, urodzie, seksie i dzieciach, ewentualnie plotkach o celebrytach, odżywianiu się i gotowaniu. Kolorystyka najczęściej jakaś pastelowa, majtkoworóżowy i odcienie różu. Jak domek dla Barbie.

Nie chce mi się wierzyć, że to właśnie określa kobietę w XXI wieku.

10658182296_c8b27ac7e4_o

Na dodatek internetowe serwisy i strony poświęcone kobietom są bardzo hermetyczne. Fora młodych mam, blogi makijażowe, jutuby szafiarek a nawet cały internet poświęcony opiece nad kotami (karmienie, zdrowie itp.) jest całkowicie zdominowany przez Panie. Mężczyzn na nich ze świecą szukać trzeba. Dziwne? Trochę tak, bo akurat na serwisach sportowych, forach piłki nożnej czy żużla kobiety nie są rodzynkami; co więcej, nie są też jedynie ozdóbką z pomponem – znają się na piłce, na smartfonach i tabletach, na lutowaniu kabelków i strategii wojen gwiezdnych.

Jest to jednak raczej wchodzenie w świat męski, gościnne występy w męskiej szatni, aniżeli naturalność. Jeśli zamiast gościć w męskim świecie kobiety wchodzą do niego z butami, ze swym profesjonalizmem, zapałem i wiedzą, stają sie podziwianym ewenementem. Kobieta która świetnie zna się na piłce nożnej. Kobieta która ma w małym palcu współczesne technologie. To nie normalność, nie zwyczajność internetu – to cyrk osobliwości, jak koń który umie rachować albo słoń stający na piłce. Bo kobiety nie powinny tak… Kobiecy internet – jak wspomniałem – jest różowy i lekko pluszowy.

A na domiar wszystkiego internet – nie ten kobiecy, tylko ten dla wszystkich – nie jest dostosowany do kobiet pod względem przekazu. Jest nasycony obrazami i komunikatami skierowanymi do mężczyzn. Ukierunkowany na zaspokajanie męskiego punktu widzenia, męskiej ciekawości i męskich pragnień. Nawet artykuły – poradniki seksualne dla kobiet, są tak naprawdę często artykułami dla mężczyzn, którzy potem pokazują je palcem lub szerują na Facebooku swoim partnerkom. Internet jest dla kobiet jak przejście przez plac budowy – wokół słuchać gwizdy i niewybredne komplementy robotników, a kobieta powinna się cieszyć, że gwiżdżą, bo co by było, gdyby tego nie robili…

Kobieta w męskim świecie

To wszystko wprawiło mnie w pewien smutek. Smutek, gdyż jesteśmy 100 lat po sufrażystkach i pierwszych walkach o równouprawnienie. Kobiety w ciągu kilkudziesięciu lat przestały być traktowane jak żony swoich mężów, a stały takimi samymi ludźmi na rynku pracy czy edukacji.

4017585508_cd21d93929_o

I prawie 25 lat po odpaleniu internetu, który miał być ideałem demokracji i równości, kobiety nadal nie mają tu dla siebie miejsca. Nadal są traktowane jako obywatel drugiej kategorii, nadal wtłacza się je w stereotypowe role i rólki. Dalej to, co się dla nich robi, pełne jest różowych teł i skaczących króliczków. Nadal ich sukces w sieci mierzy się ilością lajków pod buziami i cyckami oraz poziomem seksapilu na avatarze. Wiele kobiet nadal nie może wyzwolić się ze swej odwiecznej roli seksualnej i w internecie zajmuje się przejawami swego ciała, niż umysłu. Każdemu wolno, każdy ma prawo, tyle, ze te same kobiety mają potem żal do mężczyzn o przedmiotowe traktowanie.

Uważacie, że przesadzam? Najpopularniejsza polska jutuberka ma 300 tys. subskrybentów. A przed nią są faceci, którzy maja spokojnie ponad milion. Nawet pomimo tego, że ma cycki, faceci ją pokonują. Dlaczego? A przecież kobiet jest więcej w Polsce. Coraz więcej – facetów ubywa. Coś tu nie gra.

Cóż. Niestety, drogie Panie. Po prostu internet jest nadal mężczyzną. Rechoczącym, podciągającym wam kiecki i łapiącym za tyłki, głodnym i spragnionym ekskluzywnej seksualności facetem, który na Dzień Kobiet da Wam goździka i różowego pluszaka. I okejkę na fejsbuku.

Tylko od Was zależy, czy to jest dla Was fajne, czy nie.

14821806656_0cb1ccea4f_o

PS. W związku z zarzutami o antyfeministyczny, wspierający kulturę gwałtu, piętnujący kobiety i szufladkujący je charakter tego tekstu: szanowni czytelnicy! To jest felieton w którym starałem się pokazać problem jakiejś części kobiet. Nie wszystkich oczywiście, ani nie większości nawet. Tym problemem jest internet. I choć modne jest zrzucanie za wszystko winy na zewnątrz – na mężczyzn, na pogodę, na świat cały – to nadal uważam, że tylko kobiety mogą coś z nim zrobić. Przede wszystkim wzywać sprawę w swoje ręce i nie czekać aż internet się do nich dopasuje, lecz zmienić go samodzielnie. Tak, jak niegdyś sufrażystki. A najważniejszy w tym wszystkim jest nie tyle komfort ideologiczny feministów, a szeregu zwyczajnych kobiet, dla których sieć powinna być nie światem uwikłań nr 2, a tym pierwszym, w którym jest prawdziwa równość.

PS2. dokonałem drobnych modyfikacji oraz dopisków w tekście w celu zaznaczenia, iż nie wpisuje się on w opresjonowanie kobiet. Mam nadzieję, że osoby, które tak to zrozumiały pierwotnie, wybaczą mi jakieś niefortunne stwierdzenia, których celem nigdy nie było ujmowanie kobietom szacunku czy godności.
Nigdy.