Trzeba to powiedzieć wprost: fidget spinnery mogą być niebezpieczne. Nie, nie chodzi o zdrowie psychiczne

Komisja ds. Bezpieczeństwa Produktów Konsumenckich USA postanowiła wydać ostrzeżenie dotyczące popularnej zabawki. Zgodnie z oświadczeniem, fidget spinnery stwarzają ryzyko zarówno eksplozji, jak i zadławienia się u małych dzieci. Rozumiem, że chodzi o eksplozję zabawki, nie dziecka.

Jako że poniekąd jesteśmy przyzwyczajeni do „wybuchającej” elektroniki, nowiny o tym, że jakiś gadżet staje w płomieniach nie robią już na nas takiego wrażenia. Często niepotrzebnie rozdmuchiwane do rozmiarów sensacji przypadki samozapłonu smartfonów, ładowarek lub innych akcesoriów z nimi związanych sprawiają, że nie martwimy się, czy naszemu fidget spinnerowi przegrzeją się pręty w jego atomowym napędzie. Co innego organy regulacyjne USA – one akurat zmartwiły się doniesieniem, że jeden (słownie: jeden) fidget spinner się zapalił.

„Jak do tego doszło? Przecież tam się nie ma co palić! Co jeszcze? Pewnie zaraz zaczną wybuchać jo-jo na sznurku!” – zaoponujesz. Rozumiem ten punkt widzenia, ale trzeba wiedzieć, że wyższe modele fidget spinnerów można podłączyć do smartfonów, by monitorować prędkości obrotów i zbierać inne wrażliwe dane.

Rzecz jasna, kiedy chińscy importerzy elektroniki zauważyli, że fidget spinnery sprzedają się lepiej niż żarówki z wyłącznikiem na klaśnięcie i gadające obroże dla psów, momentalnie zaczęli sprowadzać całe kontenerowce tych zabawnych śmigiełek. Nie trzeba chyba dodawać, że w takich okolicznościach jedno z przykazań skutecznego dystrybutora chińskich zabawek brzmi: Nie będziesz zamawiał gadżetów ze źródeł, które sprawdzają jakość swoich produktów”. Najlepiej, żeby zabawka była dla dziecka taką samą niespodzianką, jak dla importera.

Jedno z takich cudów techniki, wyposażone w moduł Bluetooth, zajęło się ogniem po 40 minutach ładowania baterii. Problem polegał na niewłaściwej budowie akumulatorka. Podobno takich przypadków było więcej, czym zainteresowała się wspomniana na wstępie Komisja (CPSC). Zaleca ona, by użytkownicy gadżetów byli obecni w pomieszczeniu, w którym ładuje się fidget spinner. Umożliwi to zgaszenie ognia w razie awarii baterii.

Trzeba chyba przyzwyczaić się do myśli, że na każdym kroku musimy być ekstremalnie ostrożni. Stare przysłowie pszczół mówi: nigdy, przenigdy nie kupuj fidget spinnera (z Bluetooth, bez, wszystko jedno). A jeśli macie już ten wynalazek w domu, bądźcie czujni. Zło nie śpi…

źródło: CPSCSlashgear