FRIENDS FROM COLLEGE

Dlaczego „Friends from College” nie powinno wracać z drugim sezonem

Dotarliśmy już do tego etapu, kiedy kolejne premiery seriali Netflixa przestają być ewenementem. Ich liczba powoli zaczyna przerastać, czasu wolnego nie starcza na obejrzenie wszystkiego, więc trzeba zacząć w nich przebierać. Niedawną premierą jest Friends from College, serial, który pada ofiarą serialowej rutyny i pozwala szybko zaliczyć się do tych wartych ominięcia.

Standardowa fabuła

fot. Netflix Media Center

Już po zwiastunie Friends from College wyglądało niczym typowy serial o „dorosłych dzieciach”, grupie znajomych, która mentalnie utknęła na etapie studiów. Całość zaczyna się od przeprowadzki dwójki bohaterów z powrotem do miasta, w którym mieszka reszta paczki. Ethan z przyjemnością stwierdza, że studencka ekipa wraca do jednego miasta, co jednocześnie otwiera worek dziesiątek przygód, jakie spotykają bohaterów przez kolejne odcinki.

Friends from College składa się z ośmiu półgodzinnych, charakterystycznych dla seriali komediowych epizodów. Większość z nich opowiada dokładnie o tym, czego mogliście spodziewać się po produkcji tego typu. Najlepiej fabułę tego serialu określił partner jednego z piątki przyjaciół, Felix, mówiąc, że wszyscy duchem utknęli w czasach swoich studiów i postawili sobie za zadanie, żeby nigdy nie dorosnąć. Wszyscy piją więc na umór, bawią się jak gdyby przed chwilą skończyli przepisowe dwadzieścia jeden lat, a własne problemy traktują w „luźny”, lekceważący sposób.

Do bólu banalny i przewidywalny

fot. Netflix Media Center

Moim podstawowym zarzutem odnośnie Friends from College oraz jednocześnie głównym powodem, dla którego nowy serial Netflixa po prostu się nie udał, jest jego oczywisty przebieg. Jeżeli zdarza Wam się sięgać po mniej zobowiązujące, lekkie produkcje, kiedy nie macie ochoty główkować przed ekranem, na pewno trafiliście już na coś pokroju ostatniego pomysłu Francesci Delbanco i Nicholasa Stollera.

Serial biegnie dokładnie tą samą ścieżką, jaką wyznaczyła mu lata temu konkurencja. Na wierzch zaczynają wychodzić problemy z przeszłości i szybko okazuje się, że każdy z bohaterów ma na swoim koncie pewne grzeszki. Niezmiennie bawi też ich podejście do życia, które po kilku odcinkach okazuje się być zarówno śmieszną jak i smutną częścią tego komediodramatu.

Oprócz sięgania po starą, przemieloną już przez dziesiątki seriali formułę, Friends from College popełnia też kilka błędów, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Podejrzewam, że gdyby z odpowiednią precyzją i poświęceniem twórcom udało się zrealizować podstawowe aspekty swojego schematu, serial mógłby ostatecznie spełniać swoje zadanie. Tymczasem w tej fabule pozornie poświęconej piątce starych przyjaciół, na pierwszy plan wychodzą losy Ethana oraz Lisy. Oni właśnie szukają nowego lokum, to ich problemy w pracy oraz starania się o dziecko zajmują najwięcej ekranowego czasu.

Reżyser skupia się na  Keegan-Michael Key i Cobie Smulders na tyle mocno, że niektóre postaci powinny zacząć okazjonalnie przypominać im swoje imiona. Jak powszechnie wiadomo, na bohaterach opiera się znaczna część sukcesu seriali, a jeżeli twórcy postanawiają lekceważące podejście zaczerpnąć od swoich ekranowych charakterów, nie może wyjść z tego nic dobrego. Tak też się niestety stało…

Żadnego ryzyka

fot. Netflix Media Center

Ostatni mankament jest poniekąd głównym powodem, dla którego pojawiły się wszystkie opisane wyżej problemy. Friends from College sprawia wrażenie, jakby ktoś odpowiedzialny za kierunek, w jakim toczy się ten serial, bał się podjąć odważną, kontrowersyjną decyzję. Już dawno temu zakończyły się czasy, kiedy szczytem były narkotykowe szaleństwa bohaterów przy akompaniamencie kokainy czy grzybków halucynogennych.

Serial prosi się również o jakąś wizualną innowację. Jeżeli nie stać cię na błyskotliwe dialogi rodem z Casual, można nadrobić odrobiną szaleństwa w montażu. Krótkie, złożone z ośmiu czy dwunastu odcinków seriale pozwalają na mocne eksperymentowanie z formą. Niektórzy decydują się na nazywanie epizodów imionami kolejnych przedstawianych bohaterów, a inni na pół godziny stawiają kamerę w miejscu, którego nikt się nie spodziewał. Wystarczy na chwilę zmienić perspektywę, żeby w prostym schemacie odnalazł oryginalność i docenił świeżość, z jaką przychodzi nawet najmniejsza różnorodność.

Słowo końcowe

Friends from College po prostu nie wyszło. Biorąc pod uwagę liczbę wypuszczanych ostatnio przez Netflixa seriali, średnia pozostaje na imponująco wysokim poziomie. Udało się przyciągnąć co prawda odrobinę uwagi znanymi nazwiskami, z gwiazdą Jak poznałem waszą matkę na czele, ale wątpię, żeby pozwoliło to utrzymać się nowemu serialowi na dłużej. Jeżeli popularność zawiśnie równie nisko co dotychczasowe oceny, możemy spodziewać się, że Friends from College podzieli losy Sense8.