Czego zazdroszczę użytkownikom Androida?

Dzisiejszy rynek urządzeń mobilnych zdominowany jest przez urządzenia z Androidem. Trzeba przyznać, że zadziwiające jest, jak szybko system ten się rozwinął i podbił świat. Z małego brzydkiego kaczątka, które raczkowało z oprogramowania dla urządzeń domowych, rozrósł się do gigantycznych rozmiarów. Napędza nie tylko niezliczone rzesze telefonów, tabletów, ale coraz częściej spotkamy go w urządzeniach automatyki domowej.

Niewielka grupa ludzi (kilka-kilkanaście procent) woli używać pochodzącego od Apple iOS. Ich wybór często jest powodowany różnymi czynnikami. Sam w świecie Apple tkwię od 2001 r., pierwszego Maca kupiłem znacznie przez rewolucją mobilną. Zapewniał on wstęp do  świata wolnego od Microsoftu.

Prezentowane z czasem inne narzędzia dopełniły mój ekosystem komputerowy. Prywatna kolekcja produktów Apple stale się powiększała. Do dziś jestem mu wierny, choć często moja cierpliwość jest wystawiana na próbę. Ponieważ technologie mobilne to jedno z moich głównych zainteresowań, to wiem też, co znajduje się za bliską miedzą. Niektóre z produktów konkurencji bardzo do mnie przemawiają. Wielokrotnie sięgam stęsknionym wzrokiem za tym, co oferuje wielki rywal, choć przesiadki na poważne nie biorę pod uwagę. Koszty są raczej zbyt wysokie, pomimo osiągnięcia kilku korzyści (jak i poniesienia kilku strat).

Obserwując rozwój poszczególnych platform, staram się wyrabiać własne zdanie, nie podchodzę do spraw religijnie. Wybieram to, co będzie dopełniało moją architekturę sprzętową, odrzucając modę, trendy, popularność. Stąd wiele produktów Apple znam tylko z internetu. Chciałem więc poruszyć kilka spraw, które w iOS nadal są niedostępne lub sztucznie ograniczone. Rzeczy, które z chęcią bym przygarnął z Androida.

fot. ghalfacree

Pierwszą, której zazdroszczę użytkownikom zielonego robocika, to otwarte NFC. Z niezrozumiałych względów, w urządzeniach Apple jest ono zablokowane. Ostatnio, co prawda, coś w murze pękło i w iOS11 będzie mały kroczek do przodu. Dzięki NFC, po wielu latach funkcjonowania tego rozwiązania w systemie Google, będę wreszcie mógł parować urządzenia z telefonem. Po tylu latach. Niestety kluczowe dla mnie płatności będą na pewno nadal zablokowane. Nie sądzę, że zostanie dopuszczona jakaś zewnętrzna usługa, która miałaby zagrozić Apple Pay. Oznaczałoby to pomniejszenie zysków kalifornijskiej firmy, więc na pewno takie otwarcie nie nastąpi. Na samą implementację w Polsce Apple Pay powoli tracę nadzieję.

Nie sądzę też, że pojawi się możliwość wysyłania plików, gdyż Apple nadal brnie w AirDrop, który u jednych działa, u innych niekoniecznie. Co z tego, że urządzenia nie muszą się widzieć lub dotykać, kiedy często nie potrafią namierzyć się, leżąc koło siebie. NFC z pewnością wykorzystałbym również do otwierania drzwi w moim bloku, znacznie ułatwiło by to życie i przyczyniło się do noszenia mniejszej ilości akcesoriów w kieszeni. Ale pewnie miną lata kiedy będzie to możliwe. W Apple, nie w Androidzie.

fot. vernieman

Drugą rzeczą, której zazdroszczę użytkownikom Androida, to ekrany Super AMOLED. Oglądając w dużym sklepie nowego Samsunga Galaxy S8, miałem poczucie wstydu, gdy spojrzałem później na swojego iPhone’a 6S. Przepaść designerska. Mój sprzęt wygląda jak z poprzedniej epoki. Nie wiem czy to się zmieni, choć patrzę w przyszłość z nadzieją. Zapowiadany kolejny model ma dostać ekrany tego typu, problemem może jednak stać się dostępność. Nie zapłacę za telefon 6 czy 7 tysięcy, bo to jawna przesada i skok na kasę klientów.

Rzecz trzecia to różnorodność sprzętu i szeroki wybór. Wchodząc do każdego sklepu, można dobrać sobie dowolne urządzenie, panuje tu ogromna konkurencja, która popycha świat lekkimi kroczkami do przodu. Nawet tak przyziemne rzeczy jak kolor obudowy czy wielkość urządzenia, każdy znajdzie coś dla siebie. W Apple niby też są rozmiary i kolory, ale brakuje tu świeżego feelingu. Sprzęt się bardzo opatrzył, tkwię od lat prawie w tym samym. Czuć potrzebę zmiany.

Brakuje też szybkiego ładowania i większych baterii. Nie to, że specjalnie narzekam na swoją, ale ładowanie co 2-3 dni byłoby miłe. Co prawda iPhone w wersji z plusem już to zapewnia, ale z kolei ma monstrualne rozmiary. Nie potrzebuję aż tak dużego telefonu. Mam tablet Apple, z którym przegra nawet tak duży telefon.

Otwartości Bluetooth paradoksalnie mi w ogóle nie brakuje. Zdjęcia udostępniam przez iCloud, inne pliki przesyłam iMessage lub mailem, w muzyce by mi to nie pomogło, bo serwisy streamingowe i tak ją kodują. Otwartość BT to taki trochę koślawy argument. Słuchawki i sprzęty się parują, więc jest OK.

Apple chyba w końcu mogłoby w pełni przejść na USB-C. Złącza tego typu już znajdują się w komputerach tej firmy, w sprzętach mobilnych pozostaje lightning. Rozumiem, że posiadanie własnego łącza daje lepsze możliwości kontrolowania rynku akcesoriów, ale komplikuje sytuację użytkownikom. Nie żebym narzekał na kabel od Apple, ale wygodnie było by mieć jeden do telefonu i tan sam do komputera. Znakiem czasu jest rozdwojenie jaźni kalifornijskich inżynierów, powodujące niemożność połączenia iPhone z komputerem. O ile bardziej zaawansowany użytkownik sobie z tym szybko poradzi, o tyle mniej rozgarnięty nie będzie rozumiał sytuacji.

Unifikacja złącz powinna nastąpić jak najszybciej.

fot. iphonedigital

Większa otwartość na inne smartzegarki, bo nie każdy posiadacz iPhone’a wybierze Apple Watch. Konkurencja niby jest wspierana, ale sparowanie często przypomina drogę przez mękę. Musimy chwytać prawą ręką lewego ucha, a i tak nie wszystkie funkcje będą wspierane. To powinno być uwolnione zupełnie, podobnie jak w sprzętach grających. Swego czasu Apple oferowało własne głośniki i odtwarzacze MP3, ale nie blokowało dostępu do konkurencyjnych urządzeń. W zakresie współpracy z innymi zegarkami powinno być podobnie. To jest nieco chora sytuacja, gdy zmusza się kogoś do zakupu własnego, wcale chyba nie najlepszego rozwiązania dodatkowego.

W zakresie sprzętowej było by chyba na tyle. Teraz braki w oprogramowaniu. 

Widgety Androida nadal są lepsze niż w iOS. To zadziwiające, że androidowe potrafią być naprawdę funkcjonalne i  konfigurowalne. Powiadomienia Youtube w ogóle rządzą. Wiecie, że w iOS nie można z powiadomienia wrzucić filmu do obejrzenia na później? Tak podstawowa funkcja jest niedostępna, nie wiem czy odpowiada za to twórca aplikacji, w co wątpię. Ograniczeniem są możliwości systemu. Pomimo, że co 2 lata moduł powiadomień jest przebudowywany, to brak mu podstawowych funkcji. Nie wiem też czy zmieni się to w przyszłości. Mimo, że nie posiadam bardzo wielu obserwowanych kanałów na Youtube, to jednak tego brakuje bardzo.

Widgety na pulpit byłyby też miłe, ale wg managerów Apple oznaczałoby to pewnie androidyzację urządzeń iOS.

Niezrozumiałe jest też porządkowanie ikon jedna po drugiej. Jak ktoś marzy o przerwie i pustym rzędzie bez ikon, to niestety nie w iOS. Wygrana w rankingu bezmyślnego rozwiązania.

Nowy iOS nie wnosi też nic w zakresie domyślnych aplikacji. Sam używam większości systemowych, ale rozumiem, że ktoś na Windows woli Chrome czy Operę i chce tego softu na telefonie. Niemożność ustawienia domyślnej przeglądarki czy programu pocztowego to jakaś kpina. Link kliknięty np. w Tweetbot i tak otworzy się w Safari pomimo, że ktoś może go nie używać. Usunięcie systemowego kalendarza nie wpływa na ukrycie powiadomień z tej aplikacji.

Niestety w iOS11 nic tu się nie zmieni.

Pytanie, które zadaje sobie też wielu użytkowników iOS, to dlaczego ta sama aplikacja na system Android jest tańsza. Rozumiem, że wiele z nich debiutuje na platformie Apple jako pierwsze, ale wyższa cena średnio o 50% jest sporą przesadą.

Niektórych appek nadal brak, jak np. Messengera czy Facebooka w wersji Lite.

Kilka aplikacji na ekranie telefonu? To jest nie dla mnie. Zupełnie tego nie rozumiem, jak na małym ekraniku miałbym potrzebę umieszczenia dwóch okienek. Może mi ktoś wytłumaczyć. Zupełnie inaczej jest na tabletach, bo tutaj byłby to problem. Na szczęście w iOS 11 będzie można mieć trzy a nawet cztery okienka. Ale na telefonie?

Instalowanie appek spoza sklepu jest świetną sprawą. Zainstalowałem tak kiedyś Nokia Here przed premierą sklepową. Dzięki tej opcji można by było przywrócić funkcję, która po aktualizacji przestała działać, w całości lub zmieniono jej funkcjonalność. Dziś należy przekopywać się przez archiwum na iTunes, o ile w ogóle zostało wykonane.

Personalizacja launcherów, świetna sprawa, tym niemniej raczej nie dla mnie. Nie traktuje urządzenia jako poligonu, już z tego wyrosłem, więc fabryczna niech działa tak, jak najlepiej potrafi. Inna sprawa, gdy ktoś ma starszy telefon a powiadomienia o aktualizacjach są natrętne lub spowalniają telefon. Powinien być więc wybór. Mógłby to tchnąć życie w coraz wolniejsze urządzenie. Z perspektywy więc nie jest to głupie. Kropka.

Podsumowując. Świat Apple od Androida paradoksalnie nie jest bardzo oddalony. Oba systemy można uznać za dojrzałe, jednak w każdym z nich występuje coś, co pozwala wybrać bardziej pasującą platformę. Ilość ograniczeń jest rzeczywiście większa na iOS i najbardziej nie rozumiem tych sztucznie wygenerowanych. Pomimo tych braków zostaję przy iOS, a w jednym z następnych artykułów napiszę, co jest w Apple i czego brakuje w Androidzie.