Alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa dotrą również do zagranicznych turystów

Niespełna trzy tygodnie temu mieszkańcy kilku województw mogli po raz pierwszy zobaczyć, jak działa system SMS-owych ostrzeżeń przed zagrożeniami. Usługa pełną parą ma ruszyć w grudniu i wiadomo już, że swoim zasięgiem obejmie nie tylko Polaków, ale również przebywających na zagrożonych niebezpieczeństwem terenach turystów z zagranicy.

Działanie systemu opiera się w dużej mierze na nadajnikach BTS. W sytuacji, w której na danym terenie prognozowane jest załamanie pogody, mogące stanowić potencjalne niebezpieczeństwo, usługa rozsyła na numery zalogowane do położonych nieopodal stacji bazowych stosowne ostrzeżenie. W tym momencie działa to jedynie z polskimi numerami, ale wiadomo już, że w przyszłości ma się to zmienić.

W grudniu takie same wiadomości otrzymają bowiem właściciele numerów zagranicznych, którzy będą przebywać na zagrożonych terenach. Osoby korzystające z roamingu, które na przykład spędzają w naszym kraju swój urlop, tym bardziej mogą być nieświadome nadchodzącego niebezpieczeństwa.

Treść SMS-a ostrzegającego o zagrożeniu

Wraz z rozwojem usługi postanowiono więc zadbać również o nich. Aby informacja była zrozumiała dla jak największej liczby osób, posiadacze numerów zagranicznych otrzymają ją w języku angielskim.

Warto przypomnieć, że w wersji testowej system ostrzega wszystkich znajdujących się na terenie zagrożonego województwa. Z tego powodu po pierwszej wysyłce SMS-ów nie trudno było natknąć się w sieci na informacje osób, które wiadomość otrzymały, ale w ich okolicy żadnego załamania pogody nie było. Docelowo Rządowe Centrum Bezpieczeństwa będzie zawężać wysyłanie komunikatów do konkretnych powiatów.

Dla przypomnienia – alertów wysyłanych przez RCB nie można wyłączyć. W myśl ustawy każdy operator ma obowiązek dostarczyć ostrzeżenie swoim klientom. W erze wszechobecnych, często irytujących i niepotrzebnych wiadomości reklamowych, wielu z nas może traktować to jak kolejny spam. W tym przypadku może jednak chodzić o czyjeś zdrowie i życie.

Źródło: Telepolis