Organizacja pracy przy komputerze #5: podsumowanie

Na ostatnią część serii przyszło Wam nieco dłużej poczekać. W dotychczasowych częściach prześledziliśmy wpływ snu czy diety na naszą wydajność i odpowiednie samopoczucie. Czas na podsumowanie, ale nie martwcie się, postaram się nie powtarzać tego, co już wiecie z poprzednich części.

Kiedy jeść?

Wiemy już, co jeść warto. Pozostaje pytanie – kiedy? Wydaje się, że dla każdego odpowiednia jest inna pora, każdy z nas inaczej reaguje na jedzenie różnego typu pożywienia o różnych porach dnia. Ja np. bardzo źle czuję się po tzw. poobiedniej drzemce. Zwyczajnie unikam snu tuż po obiedzie, chyba że już naprawdę oczy mi się same zamykają (przy całym moim uwielbieniu do regularnych godzin snu, czasami się tak niestety zdarza). Uniwersalnymi wydawać by się mogły powtarzane dość często i powszechnie znane zalecenia, by nie jeść ciężkiego śniadania ani kolacji. Nie należy również jeść nic specjalnie angażującego żołądek do 3 godzin przed planowanym pójściem spać.

W temacie godzin jedzenia jest podobnie jak z długością snu, każdy doskonale pozna, co dla jego organizmu i samopoczucia najlepsze. Najważniejsze jednak, by – gdy już zauważymy pewne prawidłowości – trzymać się możliwie mocno wytyczonych przez siebie godzin, w których spożywamy jedzenie. To pozwoli nam na uniknięcie sytuacji, gdy jesteśmy bardzo głodni o dziwnych porach, bo np. akurat dziś zjedliśmy obiad trzy godziny wcześniej. Warto pamiętać, że z punktu widzenia naszego organizmu, lepiej jeść częściej, ale mniej niż obficie, ale rzadko. Oczywiście to, co piszę, wynika już z własnych obserwacji. Bardziej ambitni mogą zaciągnąć rady dietetyka.

Wspomagacze snu

Na początku serii poświęciłem czas na opisanie tego, jak istotny w codziennym życiu jest dobry sen. Przedstawię jeszcze dwie metody pozwalające go wspomóc. Pierwszy to nasz smartfon, drugi to elektroniczne opaski sportowe takie jak Mi Band. Nie będę zajmował się tutaj testowaniem konkretnych modeli, bo nie o to chodzi w tych tekstach – trzeba jedynie pamiętać, że takie opaski często miewają dostępne aplikacje pomagające w zdrowym wysypianiu się. Kilka lat temu długo używałem aplikacji Sleep As Android na swoim smartfonie. Mogę ją z czystym sercem polecić. Jest to aplikacja płatna, ale warto z niej korzystać. Szczególnie jeśli śpimy sami, wtedy efekty są zauważalne. Aplikacja bada nasze zachowanie podczas snu – czy mocno się wiercimy, kiedy to robimy, jak intensywnie, pozwala nawet nagrywać, jeśli mówimy przez sen. Wszystko to jest dokładnie analizowane, a główną funkcją appki jest obudzenie nas o optymalnej porze. W oparciu o naszą wspomnianą aktywność, Sleep As Android budzi nas możliwie blisko wyznaczonej godziny pobudki, w takim momencie, kiedy – zgodnie z obliczeniami – jesteśmy akurat na etapie snu płytkiego (non-REM). To pozwala nam lepiej wstać i gwarantuje możliwie dobre samopoczucie tuż po podniesieniu się z łóżka.

Planowanie

Pisałem już o organizacji pracy. Istnieje jeszcze kilka kwestii, które chciałbym w tej dziedzinie poruszyć. Wynikają one już z mojego doświadczenia w pracy przy zleceniach poza etatem i – o ile nie są one uniwersalne – warto sprawdzić na własnej skórze ich ewentualne pozytywne skutki.

Bywa, że mam masę rzeczy do zrobienia danego dnia. Mógłbym wtedy założyć optymistycznie, że uda mi się wyrobić ze wszystkim i zaplanować cały dzień wręcz co do minuty. Wiem jednak, że to właściwie nigdy nie działa, dlatego po pierwsze, nigdy nie planuję kolejności rzeczy, które będę robił, ani też nie zakładam sztywnych ram godzinowych. To w moim przypadku zwyczajnie nie działa. Zamiast tego zostawiam sobie codziennie trochę „luzu” tak, by ten czas wykorzystać na rzeczy, które potencjalnie mogą zająć więcej. Jeśli nie zajmą – mam kilka dodatkowych godzin wolnego.

Nie planuję też wolnych chwil w ciągu dnia. Zostawiam sobie oczywiście kilka godzin na tzw. zajęcia poza pracą, ale nigdy nie planuję, że np. „wolny czas to będę mieć w tych godzinach”. Celem jest wykonanie dziennej listy zadań. Gdy będą one zamknięte – mam wolne. Zwykle miewam od 4 do 5 godzin wolnych w ciągu dnia. Oczywiście bywa, że takich nie ma wcale, jednak to rzadkość i wynika zwykle z tego, że ktoś czegoś ode mnie potrzebuje na już.

Staram się również nie spotykać z nikim osobiście, jeśli nie ma ku temu naprawdę solidnych podstaw. Prowadzę komunikację na komunikatorach lub mailowo. Ma to tę przewagę nad spotkaniami czy rozmową telefoniczną, że cała rozmowa gdzieś zostaje, więc zawsze mogę wrócić do niej, by sobie o czymś przypomnieć, nie zawracając głowy komuś innemu. Wszelkie osobiste spotkania mają zwykle miejsce na samym początku „projektu”, gdy jest to często wręcz konieczne. Kontakt telefoniczny dopuszczam za to tylko w przypadku, gdy ni w ząb nie mogę się dogadać z rozmówcą tekstowo.

Pracuję również w weekendy. Nie w pełnym wymiarze, ale by nie wypaść z rytmu, poświęcam w soboty i niedziele po cztery do sześciu godzin rano na pracę. Wstaję bardzo wcześnie więc tak czy siak, mam potem cały dzień wolny.

Nigdy nie planuję nic z dużym wyprzedzeniem. To nie działa w moim przypadku, bo dość często bywa tak, że muszę dostosować swój grafik pracy do sytuacji. Nie widzę więc sensu planowania czegoś z kilkudniowym wyprzedzeniem, jeśli chodzi o zlecenia. Oczywiście zadania wrzucam na listę od razu, gdy o nich pomyślę, jednak ich planowanie zostawiam upływającemu czasowi. Gdy przychodzi na nie pora – ustawiam je w kolejce. Zwykle dzień wcześniej wieczorem planuję dzień kolejny. Nic nie może mnie już wtedy zaskoczyć, więc mogę swobodnie dobrać zadania na najbliższy poranek. Oczywiście mam deadline’y i uwzględniam je przy planowaniu, nie może być tak, że projekty ciągną się w nieskończoność. Jednak na zapanowanie nad terminami nie mam rady. To trzeba przerobić samemu i znaleźć najlepszy dla siebie sposób na organizowanie kilku projektów równolegle. Jedyne, co pomogę podpowiedzieć, to by starać się każdego dnia – jeśli to jest możliwe – zrobić coś z każdego ze zleceń, o ile pracujemy jako freelancer. To gwarantuje, że będziemy mieli ciągły postęp prac. Każde, nawet najmniejsze działanie, zbliża nas do celu.

Warto też wyznaczać sobie cele. Jeśli już mamy dodatkowy czas, który możemy poświęcić na dodatkowe zajęcia, dobrze jest zmotywować samych siebie do wykonywania różnych czynności, wyznaczając sobie cele. Celem porannych ćwiczeń będzie poprawa kondycji czy sylwetki. Może zrzucenie wagi. Celem dobierania sobie dodatkowych zleceń będzie kupno nowego sprzętu czy wyjazd na upragnione wakacje. A może po prostu odłożenie grosza na przyszłość. Albo wyjście z długów – bo bywa i tak. Każdy cel ma nas motywować. A optymalizacja stylu i czasu pracy, czy to w domu, czy w biurze, poprawia naszą wydajność i sprawia, że potencjalnie w krótszym czasie możemy osiągnąć zaskakujące efekty.

Pamiętajcie też, że to nie jest tak, że dla każdego to samo jest dobre. To, czym się z Wami podzieliłem, to tylko naszkicowana ścieżka, którą sami powinniście do siebie dopasować. Każdy z nas jest przecież inny, ale ważne jest to, żeby o swoje zdrowie i dobre nawyki zadbać odpowiednio wcześnie. I myśleć, co można poprawić w swoim dniu pracy. Obserwować, czasem pomyśleć, przeanalizować. Ja, jako programista, mogę niektóre rzeczy sobie na przykład z czasem automatyzować, szczególnie, gdy są powtarzalne i właściwie za każdym razem odtwarzane 1:1. Jednak automatyzacja to nie jedyna droga optymalizacji pracy. Pozostawiam Was ze zdobytą wiedzą i wskazówkami i liczę na to, że choć część z tego, co napisałem, pozwoli Wam lepiej zorganizować swoją pracę z komputerem. A może macie coś do dodania? Podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach!