Sporo wad, spośród których wiele można wybaczyć – recenzja Huawei P20 Pro po miesiącu użytkowania

Czytnik linii papilarnych z obsługą gestów. Rozpoznawanie twarzy

Mówiłam to już wielokrotnie, ale muszę się powtórzyć i tym razem: Huawei ma najlepsze czytniki linii papilarnych spośród wszystkich smartfonowych graczy na rynku. Niezależnie od tego, czy skaner umieszczony jest z przodu pod ekranem czy z tyłu w górnej części obudowy, za każdym razem działa tak samo fenomenalnie szybko. Nie inaczej jest tym razem.

Czytnik w Huawei P20 Pro znajduje się pod ekranem, co dla jednych będzie zaletą, dla innych – wadą. Nie będę rozstrzygać, czy to umieszczenie jest właściwe, czy nie, ale jedno jest pewne: skaner działa w mgnieniu oka, bardzo precyzyjnie i bezproblemowo. Wystarczy dosłownie muśnięcie palca na czytniku, by ten poprawnie odczytał palca wcześniej zarejestrowanego przez użytkownika. Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem, jak mocno cała reszta producentów odstaje w stosunku do Huawei pod względem czytników.

Co ważne, skanerem w P20 Pro można zastąpić funkcyjne przyciski Androida – można używać gestów na skanerze zamiast wstecz, home i otwartych aplikacji. Początkowo, przyznaję, korzystałam z przycisków systemowych, ale z czasem stwierdziłam, że niepotrzebnie zabierają miejsce na ekranie i szybko przyzwyczaiłam się do gestów na czytniku. Wstecz to jedno dotknięcie Home, wyjście do ekranu domowego – dłuższe przytrzymanie, a uruchomienie widoku otwartych aplikacji – przesunięcie po czytniku w lewo. Świetna sprawa.

Nie powiem jednak, by mi tu czegoś nie brakowało. Bo do pełni szczęścia przydałaby się jeszcze funkcja odpowiadająca za blokowanie ekranu przez dłuższe przytrzymanie palca na skanerze, gdy znajdujemy się na ekranie domowym. Mając zamykane etui nie ma to najmniejszego znaczenia, bo telefon blokuje się po każdorazowym zamknięciu klapki, ale nie korzystając z takiego rozwiązania, wspomniane przeze mnie udogodnienie byłoby super.

Wspomnę jeszcze tylko, że skaner można wykorzystywać również do blokowania dostępu do wybranych aplikacji, jak również do aplikacji Sejf (w której możemy przechowywać wybrane zdjęcia, filmy i pliki). Super opcją jest też przestrzeń prywatna, dzięki której możemy stworzyć dodatkowy profil na telefonie – z innymi ustawieniami i zainstalowanymi aplikacjami – do którego dostęp aktywujemy dotykając czytnika linii papilarnych innym palcem niż do głównego profilu. Co najciekawsze, przełączanie się pomiędzy tymi profilami nie trwa przesadnie długo.

Ale czytnik linii papilarnych nie jest jedyną formą biometrycznego zabezpieczenia, dostępnego w Huawei P20 Pro. Drugim jest rozpoznawanie twarzy użytkownika. I muszę przyznać, że działa to na tyle szybko, że często nawet nie zdąży się pokazać ekran blokady – od razu przechodzi do ekranu domowego odblokowanego już telefonu. Oczywiście, aby ten proces zadziałał, najpierw musimy podświetlić ekran włącznikiem.

Rozpoznawanie twarzy działa w okularach przeciwsłonecznych, a telefon nie musi być skierowany w stronę użytkownika idealnie na wprost – pod lekkim kątem również zadziała. Gorzej, jeśli próbujemy tej metody odblokowywania ekranu próbując wyłącznie spojrzeć na leżący nieco dalej telefon – wtedy nie ma szans, by to zadziałało. W gorszych warunkach oświetleniowych rozpoznawanie twarzy daje sobie radę, podobnie jak wcześnie rano, tuż po przebudzeniu się. W nocy, cóż, bywa różnie. Co ważne jednak, jednocześnie można mieć aktywne obie metody odblokowywania telefonu – zarówno rozpoznawanie twarzy, jak i czytnik linii papilarnych.

Akumulator

Tym, co dotychczas wyróżniało serię Mate od P była pojemność akumulatora – te montowane w przedstawicielach drugiej z nich nigdy nie dobiły do 4000 mAh (największa bateria była dotychczas w P10 Plus – 3750 mAh, w P10 – 3200 mAh), natomiast w Mate 10 Pro mieliśmy właśnie 4000 mAh. Dość zaskakującym posunięciem ze strony Huawei jest umieszczenie takiego samego ogniwa w P20 Pro. Zaskakującym, ale i pozytywnym, bo to właśnie czas pracy baterii dla wielu z nas jest bardzo istotny podczas podejmowania decyzji zakupowej.

Już pierwsze dwa pełne cykle korzystania z P20 Pro pokazały potencjał, jaki tkwi w jego akumulatorze. Wyniki bardzo powtarzalne – 5 godzin na włączonym ekranie (SoT) przy jasności na poziomie ok. połowy skali, przy 10-12 godzinach użytkowania telefonu. Później było tylko lepiej – w trybie mieszanym (WiFi / LTE, z przewagą danych mobilnych) ponad 6 godzin SoT przy 14 godzinach włączonego telefonu.

Niestety, im cieplej na dworze i im mocniejsze słońce świeci, tym jesteśmy skazani na używanie smartfona z wyższą jasnością. Korzystając z P20 Pro z maksymalną jasnością ekranu, wyłącznie z LTE, czas pracy skraca się do ok. 3,5-4 godzin SoT. Na WiFi jest to średnio ok. 5 godzin.

W zestawie z telefonem otrzymujemy ładowarkę Super Charge (5V9A), która pozwala naładować telefon w niecałe 1,5 godziny. W godzinę procent naładowania od 0 wzrasta do 80.

Wciąż jednak, niestety, flagowiec Huawei nie oferuje indukcyjnego (tj. bezprzewodowego) ładowania. Szkoda.

Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator
4. Aparat z masą przykładowych zdjęć. Wideo. Podsumowanie

Huawei P20 Pro znajdziecie oczywiście w Komputroniku!