fot. Xiaomi

Chińskie smartfony sprawiły, że zaczęliśmy wybrzydzać. Pytanie tylko… dlaczego?

Smartfony z Państwa Środka zyskują na popularności we wszystkich regionach świata. W Polsce boom na „chińczyki” trwa od pewnego czasu, jednak cały czas mam wrażenie, że to dopiero początek. Dlaczego, jako klienci, zaczęliśmy wybrzydzać, patrząc na większe marki pokroju Samsunga i Apple? Odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna.

Mam nieodparte wrażenie, że każdego miesiąca widzę na ulicy coraz więcej chińskich smartfonów. Owszem, to takie małe zawodowe zboczenie – w sensie przyglądanie się smartfonom. Z natury lubię obserwować i zwracać uwagę na szczegóły, także w kontekście technologicznym. Polacy na pewno zauważyli boom na urządzenia z Chin, a pomagają w tym dystrybutorzy, oferty operatorów, liczne promocje, czy chociażby ostatnio otwarty pierwszy, oficjalny salon Xiaomi w Polsce.

Oprócz samej, niemalże niesamowitej popularności tych sprzętów u rodaków, zauważyłem także, iż jako klienci staliśmy się bardziej wybredni. Szczególnie w momencie, w którym w grę wchodzi zakup nowego smartfona, a na stole leży katalog z podpisami największych marek – Apple, Samsunga, Sony, czy LG. Premiery flagowych sprzętów wymienionych producentów coraz częściej kwitowane są przez nas grymasem niezadowolenia na twarzy. Głównie ze względu rosnącej ceny, ale również przebijającej się alternatywy w postaci wspomnianych „chińczyków”. Do takich zachowań jesteśmy przyzwyczajani od pewnego czasu, i to nie tylko za sprawą polityki niskich cen, choć ta odgrywa tu kolosalną rolę. Dlaczego więc „chińczyki” mają to samo, co Samsung i Apple, tylko są o połowę tańsze?

OnePlus 5T

Specjalnie napisałem takie zdanie na końcu poprzedniego akapitu. Ileż to razy przewijało mi się przed oczami i uszami, w sieci oraz podczas niektórych rozmów: „Po co kupować Samsunga Galaxy S-ileś, skoro Xiaomi Mi-któryś ma to samo, a kosztuje 1500”. „Ha ha, Samsung jest śmieszny, bo chce 2 tysiące złotych za średniaka, to to samo, co ten smartfon z serii Redmi za 900 złotych”. Na pewno znacie temat i nie muszę wymyślać kolejnych przykładów.

Mogę się mylić, ale mogę mieć też rację, że zbyt często użytkownicy zaczęli zwracać uwagę na specyfikację na papierze. Jesteśmy zapatrzeni w cyferki dotyczące procesora, RAM-u, aparatu, wielkości baterii. Atakują nas one z każdej strony, w sklepach, podczas premier – wszędzie.

A skoro Galaxy S-któryś wygląda na papierze tak samo, jak Xiaomi Mi-któryś, to te smartfony działają tak samo i potrafią to samo, prawda? No cóż, nie do końca.

Brak głębszej analizy tematu

Nie wymagam od nikogo, aby ślęczał nad testami, porównaniami, interesował się branżą mobilną i śledził nowinki co godzinę. Owszem, my jesteśmy takimi szaleńcami i sprawia nam to frajdę, ale producenci chcą przede wszystkim trafić do osób, które nie mają o tym pojęcia lub mają je znikome. Sami wiecie, że operatorzy i doradcy sklepowi wciskają byle co, byle się sprzedało. To rodzi problem bowiem…

Nikt nie ma czasu na analizę tematu i zaczyna wybrzydzać. Nikt nie zastanawia się nad tym, że Samsung liczy sobie więcej, bo marka tworzy kosmiczną otoczkę i marketing wokół produktów, a także płaci inżynierom i programistom za stworzenie dobrej jakości oprogramowania, które pozbawione jest wad. Wpadki zdarzają się każdemu – to oczywiste. To, co jednak obecnie wyróżnia konkurencję w postaci Apple, Samsunga, LG i innych firm na tle „chińczyków”, to właśnie oprogramowanie i inne, autorskie technologie przekładające się na lepsze zdjęcia, dłuższy czas pracy na baterii, szybsze otwieranie aplikacji, czy też inne, unikalne funkcje.

Po dwóch miesiącach okazuje się, że sensor aparatu w chińskim smartfonie jest taki sam, no ale… zdjęcia już nie wyglądają identycznie, jak w tym innym, konkurencyjnym modelu.

Xiaomi Mi Mix 2 (fot. Tabletowo.pl)

Różnice się zacierają

Przez kilka miesięcy używałem Xiaomi Redmi Note 3 Pro (tak, na dobrym sofcie, dobrych ustawieniach i według wszelakich instrukcji). W porównaniu do wszystkich smartfonów, które miałem, ten doprowadzał mnie codziennie do frustracji. A tu coś się zawieszało, a to trzeba było zaznaczyć jakąś kłódkę żeby działało, a to Spotify się wyłączał. Po raz kolejny: popatrzyłem na papier i skusiła mnie cena. Okazało się, że faktycznie smartfon pracuje przyzwoicie, ale przy korzystaniu z niego muszę pójść na kilka kompromisów – a tego niestety nie lubię. Takich ludzi jak ja jest mnóstwo i widzę, że sporo wyznawców Xiaomi w pewnym momencie rezygnuje z marki. Nie wszyscy, ale to się zdarza.

Duże marki mają jeszcze odrobinę przewagi nad „chińczykami”, ale sytuacja zaczyna powoli się odwracać. Na pewno zauważyliście trend związany ze wzrostem cen – chociażby u OnePlusa. Plotki głoszą, że model OnePlus 6 będzie znacznie droższy od poprzednika. Dlaczego? Dlatego, że firma znów musi szukać zwrotu kosztów poniesionych na inwestycję w system, czy lepszy aparat. Właśnie ze względu na nasze wybrzydzanie i wymagania.

Przestańmy się przyzwyczajać

Nie możemy przyzwyczajać się do tego, że marki pokroju Xiaomi, Oppo, czy OnePlus będą wiecznie „tanie i dobre”. Owszem, na rynku znajdziecie mnóstwo smartfonów, które zaspokoją każdy budżet i nadadzą się do codziennego użytku. Ich cena jednak będzie stale rosła, bo my jako klienci wymagamy od tych sprzętów z dnia na dzień coraz więcej.

Niemniej jednak, jak zwykle, wszystko rozbija się o gusta. Podoba mi się, że na rynku w końcu są alternatywne marki do wyboru i do tego pozwalają one finalnie zaoszczędzić „kilka” złotych w portfelu.

Chińskie smartfony stworzyły swego rodzaju paradoks: klienci wybrzydzają na to, że konkurencja ma drożej, ale po kupnie urządzenia z Państwa Środka narzekają na to, że to jednak nie to samo.

Xiaomi Mi A1 (fot. Tabletowo.pl)

Bądźmy rozsądni

Nie każdy musi nosić w kieszeni smartfon za 3 lub 4 tysiące złotych – do działania i pracy wystarczy także taki za 500 złotych.

Kupujmy jednak świadomie i rozsądnie, bez wybrzydzania. Trzeba bowiem w końcu uświadomić sobie, że w każdym przypadku czekają nas kompromisy, a produkty z tą samą specyfikacją i komponentami nigdy nie będą identyczne.

Pytanie tylko… czy wybieracie sprzęty ze względu na jakość czy ze względu na cenę?

P.S. Witajcie Czytelnicy Tabletowo. To mój pierwszy tekst tutaj i mam nadzieję jeden z wielu, pod którymi będziemy mogli porozmawiać o technologiach – i nie tylko o nich. Mam też nadzieję, że się polubimy: oczywiście z wzajemnością. :)