Samsung Galaxy Note 8 (fot. Samsung)

Chińskie media nie pozostawiają suchej nitki na Galaxy Note 8

Galaxy Note 8 cieszy się – co w sumie było do przewidzenia – bardzo dobrą prasą na całym świecie. Wyjątkiem są jednak Chiny, w których to najnowszy Notatnik dostaje niezłe baty. Przyczyn jest co najmniej kilka, ale najgorsze jest to, że nie pozostaje to bez wpływu na sprzedaż smartfona.

Jak podaje serwis źródłowy, według szacunków, od rozpoczęcia przedsprzedaży, Galaxy Note 8 zamówiło zaledwie nieco ponad 20 tysięcy osób. Patrząc przez pryzmat choćby Korei Południowej, jest to bardzo kiepski wynik, co ochoczo podkreślają chińskie media. Szczególnie, że – dla porównania – pre-order na iPhone’a 8 złożyło do tej pory… ponad 4 miliony klientów! A w obu przypadkach upłynęło mniej więcej tyle samo czasu od momentu rozpoczęcia przyjmowania zamówień.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy może być jednak fakt, że każdy chętny na Galaxy Note 8 musi wpłacić 100 juanów (~55 złotych) depozytu. Jak informuje Samsung, wprowadziliśmy system depozytów, aby zwiększyć prawdopodobieństwo zakupu. Liczba zamówień jest większa niż w przypadku poprzedniego modelu. Jak więc widać, złożenie zamówienia wcale nie musi oznaczać, że klient ostatecznie kupi dany smartfon. Ale jeżeli każe mu się wpłacić nawet małą zaliczkę, raczej to zrobi, aby nie stracić pieniędzy.

Kolejną z przyczyn „pastwienia” się nad Galaxy Note 8 jest fakt, że jego cena zaczyna się w Chinach od 6988 juanów (~3900 złotych) i jest uważana za ekstremalnie wysoką. Dla porównania, jeden z największych konkurentów, Xiaomi Mi Mix 2 kosztuje 3299 juanów (~1840 złotych), czyli ponad dwa razy mniej! Oczywiście, ten ostatni nie ma rysika, ale pod względem specyfikacji wcale nie jest wiele gorszy od smartfona Samsunga (choć pod niektórymi względami, na przykład możliwości fotograficznych, musi uznać wyższość swojego rywala).

Ostatnią z wymienianych przez serwis źródłowy przyczyn złej prasy Galaxy Note 8 w Chinach są względy polityczne, a mianowicie niechęć Chińczyków do Koreańczyków z Południa, wywołaną m.in. przez zażyłą przyjaźń tych ostatnich z Amerykanami i zgodę na rozmieszczenie na swoim terytorium THAAD (Terminal High Altitude Area Defense), czyli tzw. tarczy antyrakietowej.

Samsungowi bez wątpienia nie na rękę takie zagrywki chińskich mediów, ponieważ cały czas jego pozycja na tamtejszym rynku jest bardzo słaba. W drugim kwartale kontrolował zaledwie 3% jego całości, podczas gdy w analogicznym okresie rok temu (Q2 2016) miał we władaniu 7%. Dla porównania, chińscy rywale, w tym Huawei, Oppo, Vivo i Xiaomi, mieli w sumie 87%. Apple natomiast 8%.

Polecamy również:

https://www.tabletowo.pl/2017/09/19/270000-sztuk-galaxy-note-8-w-dzien/

Źródło: BusinessKorea