Philips S329 w TENAA

Czy Philips swoim nowym smartfonem porwie tłumy?

Choć Philips, jako marka, jest wszystkim doskonale znany, to jego smartfony raczej nie sprzedają się jak ciepłe bułeczki, choć są dostępne również w Polsce. Producent usilnie stara się jednak tworzyć urządzenia, które idealnie trafią w gust potencjalnego klienta. Czy modelowi Philips S329 się to uda? Szanse są.

Z moich obserwacji wynika, że najwięcej miejsca na rynku przypadło tzw. średniakom, a szczególnie smartfonom z niższej średniej półki. Za stosunkowo niewielkie pieniądze (najczęściej maksymalnie tysiąc złotych) użytkownicy otrzymują przyzwoicie wyposażony sprzęt, który bardzo dobrze sprawdzi się w codziennym użytkowaniu. Ci, którzy od tego typu urządzenia wymagają więcej, szukają w innych rewirach i są w stanie wydać na ten cel więcej gotówki.

Grupa docelowa modelu Philips S329 jest więc całkiem spora. Smartfon wyposażono bowiem w absolutny standard dla tej półki: 5-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości HD (720×1280; 294 pikseli), ośmiordzeniowy procesor o częstotliwości taktowania 1,5 GHz (obstawiam MediaTeka MT6750 z układem graficznym Mali-T860 MP2), 2 GB RAM, 16 GB pamięci wewnętrznej z możliwością rozszerzenia przy pomocy karty microSD o maksymalnej pojemności 64 GB oraz aparaty: 13 Mpix z pojedynczą diodą doświetlającą na tyle i 5 Mpix na przodzie. Na pleckach znalazł się także czytnik linii papilarnych.

Philips S329 pracuje pod kontrola systemu Android 7.0 Nougat (oczywiście z nakładką producenta) i czerpie energię z (najpewniej niewymiennego) akumulatora o pojemności 3000 mAh. Całość ma wymiary 143,4×70,4×9,15 mm (fakt, smartfon jest trochę „gruby”) i waży 145 gramów.

Sukces Philips S329 zależeć będzie jednak od ceny. Jeżeli producent z nią nie przesadzi, to smartfon będzie mógł śmiało konkurować z innymi urządzeniami z niższej średniej półki. Na myśl przychodzi mi m.in. LG K10 2017.

Źródło: TENAA