HTC 10

Takim krokiem HTC może skazać się na samobójczą śmierć na amerykańskim rynku

Stany Zjednoczone to trzeci, największy rynek na świecie. Dla każdego producenta jest więc bardzo ważne, aby na nim zaistnieć oraz się utrzymać, ponieważ przynosi to wymierne korzyści. HTC może go sobie jednak „odpuścić”, co wydaje się być wręcz samobójstwem na własne życzenie.

W ostatnim czasie, amerykański oddział HTC przechodzi poważną restrukturyzację. Zwolnionych zostało mnóstwo osób, głównie z działu sprzedaży. Zdaniem analityka, Cliffa Maldonado, doprowadzi to do tego, że przyszłoroczny flagowiec marki nie pojawi się w ofercie żadnego, dużego operatora w Stanach Zjednoczonych, ponieważ producentowi najzwyczajniej w świecie braknie „sił”, aby to „dograć” i zapewnić ciągłość dostaw do salonów sprzedaży.

Byłoby to zaskakującym posunięciem, które można by nawet nazwać mianem samobójstwa na własne życzenie. Amerykanie w ogromnej większości kupują nowe smartfony u operatorów. Przez to telekomy mają swego rodzaju „władzę” i mogą śmielej dyktować warunki producentom sprzedawanych przez nich urządzeń. Dlatego niezbędne jest im odpowiednie zaplecze, aby potrafili wynegocjować odpowiednie (czyt. korzystne) dla siebie warunki.

Taki scenariusz nie oznaczałby jednak (niemal) całkowitego wycofania się z amerykańskiego rynku. Zdaniem Cliffa Maldonado, HTC stałoby się ODM (Original Design Manufacturer), czyli produkowałoby smartfony na zlecenie innych. Tajwańczycy już to robią, czego przykładem są Pixel i Pixel XL oraz HTC Bolt. Dwa pierwsze są dla Google, natomiast ostatni dla sieci Sprint (choć jest też międzynarodowa wersja tego modelu, HTC 10 evo).

Osobiście obawiam się, że gdyby HTC rzeczywiście skupiło się na produkcji urządzeń „na zlecenie” i nie wprowadziło do sprzedaży operatorskiej swojego przyszłorocznego flagowca, po prostu umarłoby śmiercią naturalną w świadomości klientów (i niewiele by pomógł mu nawet dopisek powered by HTC). Chyba, że Tajwańczycy mocno promowaliby swoje średniaki, ale jakoś sobie tego nie wyobrażam, gdyż zawsze najwięcej środków idzie na promocję high-endów.

Z drugiej strony, jak twierdzi Cliff Maldonado, mogłoby to poprawić sytuację finansową producenta, ponieważ jego zleceniodawcy mogliby sprzedawać sprzęty z większą marżą (bo są bardziej rozpoznawalni wśród użytkowników i potencjalnych klientów, a więc mogą pozwolić sobie na takie „zagranie” – czego zresztą świetnym przykładem jest Google i „jego” Pixele w bardzo wysokich cenach).

*Na grafice wyróżniającej HTC 10 (pod linkiem znajdziecie jego recenzję)

Źródło: Fierce Wireless