Sprawdź czy wygrałeś w naszym konkursie z myPhone – Nieograniczone możliwości z Infinity

No dobrze, nie będziemy dłużej trzymać Was w niepewności. Rozstrzygamy konkurs, w którym do wygrania było pięć sztuk myPhone Infinity.

Kilkuosobowe jury miało nie lada kłopot podczas wybierania zwycięskich prac. Tym razem jednak byliśmy w miarę jednomyślni, dzięki czemu nie skończyło się na rękoczynach ;). Wybraliśmy pięć prac, które możecie przeczytać poniżej (kolejność bez znaczenia).

Z ich autorami skontaktuję się mejlowo.

Marcin Ryszko

Nagle wszystko ucichło. Wrzaski, krzyki oraz rozpaczliwe wzywanie pomocy ustało. Trzask łamanych żagli i wicher szalejący nad głową. Nie było już nawet słychać grzmotów, które uderzały w powierzchnię wody. Wszechpanująca cisza ogarnęła okolicę i tylko morskie fale lekko muskały brzeg jak gdyby przepraszając za to, co się wydarzyło. Zdawało się, że już wszystko jest dobrze, lecz było to tylko złudzenie. Teraz dopiero wszystko miało się zacząć od początku.  Nasz bohater, nazwijmy go Konrad, siedział na brzegu oceanu, a tuż obok niego resztki szalupy ratunkowej. Mężczyzna powoli oswajał się z faktem, że przyjdzie mu spędzić w tym miejscu trochę czasu. Jego rozpaczliwe wołania o pomoc nie przynosiły efektu. Nikt go nie słyszał. Znajdował się gdzieś w okolicach morza Karaibskiego na jednej z wielu nieodkrytych i niezbadanych, małych wysp. Udało już mu się przejść ją w około, jednak nie znalazł nic, co mogłoby mu pomóc w tej patowej sytuacji. Pełen nadziei wpatrywał się w ocean, wyczekując jakiejś pomocy. Choćby maleńkiego statku czy kutra rybackiego. Robiło się już późno. Słońce zachodziło na horyzoncie. Jego uwagę przykuł mały błyszczący obiekt zakopany pod piaskiem. Zaintrygowany podszedł sprawdzić co to jest.

– To telefon! – krzyknął z radości.

– Działa! On działa! – pośpiesznie wyjął przedmiot i otrząsł z piasku. Jego oczy robiły się coraz większe, czuł, że może się wydostać z wyspy, jeśli tylko wykona jedno połączenie.

-myPhone Infinity – przeczytał napis do obudowie – Znał tą firmę doskonale i wiedział, że może na nią liczyć.  Musiał to być telefon jednego z członków załogi.

Telefon się uruchomił. Trwało wyszukiwanie sieci. Powoli, powoli… Był podekscytowany i pełen nadziei.

– Oby działał! Oby działa! – szeptał co chwilę

Nagle ikona się zatrzymała i pojawił się komunikat.

– Cholera! – krzyknął Konrad i cisnął telefonem o piach. Telefon nie miał zasięgu. Chwilę jednak trwała jego złość. Podbiegł i podniósł telefon, bo wiedział, że może mu się jeszcze przydać. Na szczęście nic mu nie było. Trwała obudowa zniosła upadek.

Nagle do głowy przyszła mu genialna myśl. Spojrzał na zachodzące słońce i mruknął:

-Muszę się pospieszyć!

Zebrał trochę drewna i ułożył stos. Zaczął skupiać promienie słoneczne ekranem telefonu. Chciał rozpalić ognisko. Słońce już zachodziło, jednak nadal było bardzo promieniste. Nie chciał spędzić nocy w kompletnej ciemności. Po niedługiej chwili udało mu się! Suche kawałki drewna zaczęły zajmować się ogniem.

Kolejną rzeczą jaką postanowił zrobić było znalezienie czegoś do jedzenia. Zerwał kilka owoców z drzew i gdy już miał je zjadać coś go powstrzymało. Uruchomił instynktownie telefon i przeszukał go. Tak! Znalazł aplikacje – Wikipedię. Do naszego bohatera uśmiechnęło się szczęście w tej całej tragedii. Po chwili był już pewny, że nie tknie tych owoców. Okazały się trujące. Konrad uśmiechnął się lekko do ekranu, wyłączył telefon i włożył do kieszeni. Poszedł spać głodny, ale z nadzieją.

Konrad wstał wcześnie rano wraz ze wschodzącym słońcem. Przeszukał pobliską plażę i zjadł kilka małż. Jego dzisiejsze plany ograniczyły się do wypatrywania ratunku. Tym, co podtrzymywało go ciągle na duchu, była piosenka 'Always look on the bright side of life’, którą puszczał z myPhone’a. Widocznie były właściciel miał dobry gust muzyczny.  Czasem jeszcze uruchamiał Sudoku. Jedyną grę, którą bardzo cenił i sprawiała mu wiele przyjemności. Właśnie podczas takiego użytkowania na horyzoncie pojawił się biały żagiel. Konrad zerwał się i zaczął wymachiwać rękami.

-Ratunku! Pomocy! – krzyczał jak szalony, jednak statek jak gdyby nigdy nic płynął ciągle dalej, po linii prostej.

– Mam! – Konrad wpadł na kolejny, genialny pomysł. Uruchomił szybko nagrywanie z flashem.

Teraz było widać go z daleka. Zaczął energicznie wymachiwać myPhonem Infinity, aby zwrócić uwagę załogi. Po chwili statek zaczął zawracać. Konrad był wniebowzięty. Szalał z radości. Ostatnią rzeczą jaką zrobił było selfie na tle wyspy, a później tylko czekał na załogę, która płynęła w jego stronę. Był uratowany, a niezbędnym urządzeniem okazał się myPhone Infinity.

Karol Pawlak

Obudziłem się z bolącą głową i z piaskiem w ustach. Ostatnie, co pamiętam, to jakiś jasny błysk i huk. Rozejrzałem się, wokół tylko piasek i woda. Nieopodal jakieś rośliny, palmy i zarośla. Jednym zdaniem, plaża jak z folderu biura podróży. Na horyzoncie nikogo, nawet piłki do siatkówki, z którą można by było się zaprzyjaźnić.

Ok, trzeba sprawdzić status, jak po imprezie. Macanka po kieszeniach. Klucze – brak. Trudno, i tak by się nie przydały. Portfel – brak. Raczej biedronki nie znajdę za krzakami, więc też byłby na nic. Telefon… jest. Trochę przybrudzony, ale jest i działa, nawet bateria jest naładowana. Bardzo dobrze, dużo dobrze, pomyślałem w lokalnym dialekcie.

Dobra, GPS, będę chociaż wiedział gdzie jestem. Jako patriota nie mam oczywiście żadnej mapy offline a mapy online nie działają, brak zasięgu. No dobra, chociaż współrzędne sprawdzę. Jakieś literki, jakieś cyferki, byłoby łatwiej gdybym uważał na geografii. Nic to… Włączę jakąś muzykę i pomyślę. Play. Zabrzmiał najnowszy popowy hit jakiegoś super radia i to do tego polski. Nie żebym tego słuchał, po prostu jakoś przez przypadek, chyba kolega mi nagrał czy coś ;) Wtem, coś w krzaczorach zaczęło się ruszać i wydawać dziwne dźwięki. Z buszu, jak z procy zaczęły wybiegać, jedna po drugiej małpy bliżej nieokreślonego gatunku. Zbliżały się, ale nie wyglądały groźnie. Wyglądały jakby tańczyły taniec nowoczesny, tarzały się po piasku i podskakiwały przyjmując dziwne, powyginane pozy. No jasne, pomyślałem… Uznały, że dźwięki super mega hitu dobiegające z głośników mojego Infinity to jakieś ich odgłosy godowe. Dlatego małpy rozpoczęły tańce godowe a potem zaczęły znosić mi jakieś patyczki, kamienie i muszelki. Fajnie… ale badyla nie zjem a zaczynam być głodny. Infinity mi pomoże. Włączam galerię i pokazuję zdjęcia małpeczkom. Jako że miałem aspiracje na bycie hipsterem to mam na telefonie mnóstwo zdjęć jedzenia. Swego czasu pstrykałem zdjęcia każdego kotleta mielonego przed konsumpcją. Taki wymóg, żeby być hipsterem. Zrezygnowałem kiedy się okazało, że trzeba mieć iPhona. Nie przepadam za jabłkami, wolę MyPhone. Ale zdjęcia zostały. Małpki zobaczyły fotki ziemniaczków ze schabowym i mizerią. Nie skumały. Na następnej fotce były owoce, wśród nich cały banan i to zaskoczyło. Moi towarzysze zatrybili i skoczyli w busz. W ciągu 5 minut dostałem tyle bananów, pomarańczy i innych egzotycznych owoców, że mógłbym spokojnie założyć bazar. Arbuzy i kokosy zapewniły mi również zapas płynów. Jest dobrze, dużo dobrze.

Jest jedzenie, są napoje. Bear Gryls mówił, że niezbędny jest ogień. Łatwo mówić człowiekowi, który w środku tajgi syberyjskiej, przy -380C rozpala ognisko pocierając dwa patyczki. Ja muszę kombinować. Szybka burza mózgów z małpami. Wymyśliłem. Soczewka z aparatu MyPhona mi pomoże. Rozłożyłem warsztat z kamieni i liści. Narzędzia z patyków i znalezionej na brzegu puszki po konserwie. Zabawne co morze potrafi wyrzucić na brzeg. Podobno czasem skarby, złoto i bursztyny. Ja znalazłem puszkę po mielonce, nawet tu dostaję SPAM.

No dobra, jakoś dałem radę to wygrzebać. Telefon trochę poniszczony, ale działa. Na szczęście jeszcze przedni aparat został do robienia selfie z małpami. Soczewka chociaż malutka to skutecznie skupiała promienie słoneczne i w kilka minut stał się ogień. Małpy się przestraszyły i zerkały tylko zza krzaków.

Na wypadek gdybym miał tu zostać dłużej, muszę mieć jeszcze gdzie schować się przed deszczem i gdzie spać. Na szczęście jestem dzieckiem lat 90’ dlatego na moim MyPhonie mam wszystkie odcinki MacGyvera. W rozpaleniu ognia mi to nie pomogło, bo żeby rozpalić coś sposobem Angusa MacGywera trzeba mieć co najmniej jeden spinacz biurowy, z którego robi się zapałkę, z zapałki krzesiwo i już można palić grilla. Ja spinacza nie miałem. Jeśli natomiast chodzi o budowę szałasu to otrzymałem od mojego idola kilka doskonałych wskazówek. Jeszcze przed zmierzcham szałas z łożem z bambusa, lian i liści był gotowy.

Jest zatem dach nad głową, są napoje, jedzenie, ogień, przyjacielskie małpeczki, MacGywer na telefonie… żyć nie umierać.

Jak już mnie znajdą, a znajdą na pewno, bo mam pożyczkę w prowidecie, to będę musiał mocno się zastanowić czy wrócić z tej rajskiej wyspy. Tu mam przecież All Inclusive.

Mateusz Jastrzębski

Będąc na bezludnej wyspie i mając do dyspozycji myPhone Infinity przetrwałbym bez problemów, posiada on bowiem kilka gadżetów, o których nie wie nawet sam producent!

1. wyświetlacz IPS – czyli Inteligenty Poszukiwacz Szlaków, wyświetlacz sam wyszukuje i podświetla nam drogę nawet w najciemniejszej dżungli, przyda się podczas przeszukiwania wyspy. Do tego ma szkło gorilla glass, które, jak tarcza, obroni nas przed każda zwierzyną (podobno testowane na gorylach, stąd nazwa)

2. procesor mediatek grzeje się tak mocno, że ogrzeje nas jakby zrobiło się nam zimno

3. Android Kit Kat, zawsze znajdzie nam jakiegoś Kit Kata do zjedzenia, jakby już nam się kokosy przejadły

4. 1GB RAM – czyli 1 Generator Bioenergii (RAM to chyba nazwa producenta bodajże są z Tajwanu) – do czego się przyda to wytłumaczę w następnym punkcie

5. GPS – Generator Pola Siłowego – do ochrony szczególnie w nocy przez zwierzyną, pobiera dużo energii, dlatego potrzebujemy 1GB, żeby jej naprodukować, i niestety nie można ruszać telefonu, kiedy jest uruchomione

6. WiFi – Wysyłacz Internacjonalnych Fal Interwencyjych- nadaje sygnał S.O.S na długosci fali 802,11 (na morzu mają takie ustawione)

7. Aparat i kamerka, żeby uwiecznić nasz „raczej niezaplanowany” pobyt na wyspie i pochwalić się kumplom

Do tego telefon jest bardzo wytrzymały i spokojnie będzie nim można rozbijać kokosy, a jak nam się będzie nudzić to można pograć w jakieś gierki albo posłuchać Radia Maryja, bo ich zasięg jest wszędzie.

Marcin Szcześniak

Ja + MyPhone Infinity + Bezludna wyspa = ?

Zacznijmy od tego jaka naprawdę jest ta bezludna wyspa. Z „definicji”, którą wpoiła nam popkultura załóżmy, że jest to tropikalna wyspa np. na Morzu Śródziemnym, a nie program TV z Niną Terentiew.

Więc znajdujemy się tam my (czyli ja) wraz z telefonem MyPhone Infinity, w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach – jesteśmy i koniec, kropka – liczy się tylko tu i teraz.

W telefonie nie mamy zasięgu, gdyż jak wiemy doskonale z filmów produkcji zagranicznej na bezludnych wyspach zasięgu nie ma – tak, WiFi też nie.

Najważniejsze to wymyślić jakiś plan przeżycia na najbliższych kilka dni/tygodni.

Sprawa nr 1: Picie.

Przemierzamy całą wyspę w celu znalezienia wody pitnej, jeśli znaleźliśmy ją to dobrze, jeśli nie to MyPhone w dłoń i kopiemy w losowo wybranych miejscach, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdzieś pod warstwami piachu i ziemi znajduje się woda zdatna do picia – przecież te wszystkie rośliny nie urosły pobierając słoną wodę, więc jeśli ją znajdziesz, będzie ona dostatecznie przefiltrowana.

Wariant optymistyczny: Znaleźliśmy źródełko.

Sprawa nr 2: Walka o ogień.

Drugą najważniejszą rzeczą zaraz po wodzie pitnej jest zebranie drewna na opał i znalezienie rozpałki, gdyż w nocy jest zimno. Tutaj idealnie przyda się MyPhone, ponieważ wiadomo, że najłatwiej potknąć się o jakiś kamień, tudzież konar idąc przed siebie i gapiąc się w ekran telefonu.

Ognisko – checked.

Sprawa nr 3: Jedzenie.

Przyszedł wieczór, zadbaliśmy o to, aby nie zmarzł nam tyłek, tudzież inne części ciała, jednak z tego wszystkiego zapomnieliśmy o zgromadzeniu jedzenia.

Więc smartphone w dłoń, odpalamy latarkę i wyruszamy na poszukiwania jedzenia.

Wersja alternatywna:

Obwiązujemy telefon lianą (tak, to jest wyspa premium z lianami), włączamy na nim jakąś grę – koniecznie pamiętając o włączeniu dźwięków i zasadzamy się na małpy grasujące na wyspie. Małpa zainteresuje się leżącym telefonem, wtedy powoli podciągamy lianę – małpa zacznie za nim podążać, aż w końcu podejdzie na tyle blisko, że będziemy w stanie ją złapać.

Małpę związujemy i… żądamy okupu od jej stada – pewnie nie otrzymamy zbyt wiele za najsłabszego osobnika, jednak w gruncie rzeczy więzi rodzinne wezmą górę i uda nam się wynegocjować sporą ilość owoców w zamian za uwolnienie jeńca.

Sprawa nr 4: Ucieczka z wyspy – plan długoterminowy.

Po spożyciu sfermentowanych owoców, które otrzymaliśmy w ramach okupu okazało się, że małpy potrafią mówić – halucynacje rulez – zdradziły nam one, że źródełko, które znaleźliśmy posiada magiczną moc i wszystko to, co nim podlejesz, wyda owoc.

Więc wykopujesz dziurę w ziemi i wrzucasz do środka MyPhone Infinity i podlewasz go ową wodą, w rezultacie czego otrzymujesz drzewko, na którym rosną MyPhony.

Kiedy drzewo wyda owoc, wsiewasz kolejne i stajesz się posiadaczem plantacji smartfonów.

W niewyjaśniony sposób wieść o plantacji trafia do właścicieli marki MyPhone (nie pytaj jak – oni wiedzą wszystko ;) ), w rezultacie czego przyjeżdżają po Ciebie z odpowiednimi organami ścigania w celu doprowadzenia Cię prokuratury – tak, wracasz do domu.

Okazuje się, że do zdarzenia doszło na wyspie niepodlegającej jurysdykcji żadnych z cywilizowanych krajów w których prawa patentowe są przestrzegane – sprawa zostaje umorzona.

Sprawa nr 5: Powrót na wyspę.

Wracasz na wyspę wraz ze świeżo zatrudnionymi pracownikami do opieki nad smartfonową plantacją, a za zarobione pieniądze spełniasz swoje największe marzenie z dzieciństwa – kupujesz 1,80 m gumy do żucia.

I żuł, tzn. żył, długo i szczęśliwie.

Koniec

Krzysztof Chodun

„Kokosowy dramat w jednym akcie, ruchomymi obrazami upstrzony”

Nie wiem, jak to się stało,
nie wiem, co tutaj robię,
wokół mnie ze trzy palmy,
piach, woda… no nie mogę!

View post on imgur.com

Dzisiaj wesele kolegi,
dzień przed trochę popilim,
widocznie byli trzeźwiejsi
i mnie tu zostawili…

View post on imgur.com

Macam się po kieszeniach,
trafiam na coś twardego,
liczę na paczkę fajek,
lecz to jest coś innego.

View post on imgur.com

MyPhone Infinity
mój smartfonek kochany!
Zaraz zadzwonię po kumpli
i będę uratowany!

View post on imgur.com

Lecz to nie takie proste,
zasięgu tutaj nie złapię,
wzdycham lekko wkurzony
trzymając smartfona w łapie.

View post on imgur.com

Siadam pod wielką palmą
w obliczu rezygnacji,
tak bardzo pragnąłbym
wrócić do cywilizacji.

View post on imgur.com

I gdy tak siedzę we smutku
i myśli mam wręcz grobowe,
wtedy zlatuje kokos,
prosto na moją głowę.

View post on imgur.com

I niczym Newton przed laty
doznaję nagle olśnienia,
w mej głowie wnet się pojawia
pomysł oswobodzenia.

View post on imgur.com

Szybko wybiegam na plażę,
bo słyszę warkot silnika,
gdzieś po bezchmurnym niebie
helikopter pomyka.

View post on imgur.com

Prędko wyciągam smartfona,
do słońca ekran kieruję
i już do kabiny pilota
odbity błysk wędruje.

View post on imgur.com

W duszy cicho się modlę,
liczę że go zauważy,
no bo w przeciwnym wypadku
przyjdzie mi się tu usmażyć.

View post on imgur.com

Wtem pilot zawraca maszynę,
zniża powoli tor lotu,
a ja zaczynam się cieszyć
to chyba koniec kłopotów!

View post on imgur.com

Helikopter siada na plaży,
wzbija piasku tumany,
a ja z radości już skaczę,
bo jestem uratowany.

View post on imgur.com

Chłopie! Co tutaj robisz?
Pyta pilot zdumiony
Trochę wczoraj wypiłem…
mówię na wpół roztargniony

View post on imgur.com

Zresztą to już nieważne
zabierz mnie stąd pilocie,
ale zanim to zrobisz,
strzelmy sobie „słit focię”!

View post on imgur.com

I tak po raz kolejny,
smartfon mi się tu przydał
choć jak patrzę na fotkę,
to z pilota był niezły brzydal.

View post on imgur.com

Morał z historii jest taki:
smartfona przy sobie miej zawsze,
bo możesz życie uratować
dzięki swojej „słuchawce”!

View post on imgur.com

 

Gratulujemy!

Krótki komunikat

Jo­hann Wol­fgang Goe­the na­pisał kiedyś do jed­ne­go z przy­jaciół całkiem spo­ry list. Na końcu w pos­tscrip­tum do­pisał jeszcze: Sza­now­ny pa­nie hra­bio, przep­raszam za tak długi list, ale nie miałem cza­su, żeby sfor­mułować go krócej.

Jednym z punktów naszego regulaminu był limit 3000 znaków, bez uwzględnienia spacji. Konkurs cieszył się ogromnym zainteresowaniem, przysłaliście przeszło kilkaset prac. Niestety przeważająca część z Was nieznacznie przekroczyła ustalony limit.

Po burzliwych naradach i przejrzeniu prac, doszliśmy do wspólnej decyzji, aby mimo wszystko uwzględnić je w procesie ostatecznego wyboru zwycięzców. W związku z tym lista zwycięzców uwzględnia również i takie prace.