Recenzja Asusa Transformer Book T100 Chi. Stylowa hybryda z Windowsem 8.1

Wyświetlacz

Lubię wysokie rozdzielczości. Nie tylko ja tak mam. Asus postanowił zadbać o użytkowników, którzy preferują Full HD (1920 x 1200 pikseli) na ekranie o przekątnej 10,1” i właśnie taką matrycę zamontował w Transformer Book T100 Chi. Nie mogło być inaczej – w końcu T100 Chi pozycjonowany jest półkę wyżej niż T100 (czy nawet aluminiowyT100TAM z 1280×800). Czcionki są ostre i czytelne, strony internetowe i wszelkiego rodzaju dokumenty przegląda się bardzo komfortowo.

Gorzej jest już z jasnością ekranu. Minimalna wynosi 25 nitów, przez co korzystanie z tabletu nocą może nieco drażnić. W dzień natomiast, dopóki pracujemy w pomieszczeniach, nie ma żadnych problemów. Te pojawiają się po wyjściu na zewnątrz, na przykład do ogródka. Wszystko przez jasność maksymalną o niezbyt szczególnej wartości 275 nitów oraz przez fakt, że ekran tabletu jest błyszczący, co dodatkowo podbija brak czytelności w pełnym słońcu.

Na kąty widzenia oferowane przez T100 Chi zdecydowanie nie można narzekać – jeśli chcemy obejrzeć krótkie wideo w towarzystwie, nie będzie problemu, by znajomi zobaczyli treść nawet pod kątem.

asus-transformer-book-t100-chi-recenzja-tabletowo-12

Działanie

Asus Transformer Book T100 Chi został wyposażony w czterordzeniowy procesor Intel Atom Z3775 o częstotliwości taktowania 1,46GHz, który wspierany jest przez 2GB pamięci operacyjnej RAM. Podczas użytkowania tabletu i wykonywaniu zadań, do jakich został stworzony (głównie praca biurowa i prosta rozrywka: portale społecznościowe, wideo, YouTube, Skype) nie odnotowałam żadnych problemów z jego działaniem. Pracuje stabilnie i tylko podczas zaawansowanych procesów zdarza mu się zwalniać, choć trzeba pamiętać, że to nie jest urządzenie ani do zaawansowanej obróbki zdjęć, ani do renderowania filmów.

Z ciekawości w prostym programie Movie Maker odpaliłam do zapisania film ważący 1GB. Na T100 Chi cały proces trwał 19 minut, na Acerze Switch 10 (Intel Atom Z3745) – 22 minuty, a dla porównania na moim staruszku laptopie z Intel Core i7 i 8GB RAM – 7 minut. W tym czasie T100 Chi dał się poznać również od innej strony – jego obudowa nagrzała się do 37 stopni w okolicy lewego górnego rogu. Całe szczęście, że nie musimy go trzymać w rękach podczas renderowania wideo, bo przecież jest zadokowany w klawiaturze.

T100 Chi nie został przeznaczony do gier, ale jeśli by komuś przyszło do głowy, to bez większych problemów może zagrać na przykład w Asphalt 8: Airborne. Jeśli natomiast chodzi o wideo, jak to w przypadku Windowsa bywa, nie ma żadnych problemów z odtwarzaniem przeróżnych formatów wideo i audio. Dopóki nie zdecydujemy się na odpalenie filmów w 4K – wtedy możliwości tabletu się kończą:
mp4, 2160p, HEVC, 12mbps, 8bit, napisy: nieruchomy obraz,
mov, 2160p, h264, 420_8bit, 600mbps, ProRes: bardzo mocno przycina,
mp4, 2160p, h264, hp5.1, 32mbps: przycina.

Osobnym tematem są głośniki, których – na całe szczęście – nie znajdziemy z tyłu obudowy. Co ciekawe również, nie ma ich z przodu. Asus zdecydował się umiejscowić je po bokach – jeden na lewej krawędzi, drugi na prawej. Dźwięk nie należy do najlepszych – co prawda nie trzeszczy, jak to bywa w tego typu urządzeniach, ale jest charakterystycznie spłaszczony, przez co nie wydobędziemy pełni dźwięku z utworów, które lubimy słuchać.

Zdjęcia również możemy wykonywać, ale aparat (5 Mpix) i kamerka (2 Mpix) do najlepszych nie należą. Co prawda zdjęcia z frontowej kamerki na portale społęcznościowe raczej się nie nadają, ale jakość kamerki jest zadowalająca podczas przeprowadzania rozmów wideo.

Korzystając z wszelkiego rodzaju tabletów i hybryd z Windowsem 8.1 trzeba pamiętać o pamięci wewnętrznej, której zazwyczaj szybko zaczyna brakować. W przypadku Asusa Transformer Book T100 Chi mamy 32GB, z czego na starcie do dyspozycji użytkownika jest 16,8GB. Pamięć możemy rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD, ale tuta jestem zawiedziona, bo podczas testów okazało się, że nie czyta kart 64GB i większych. Wielka szkoda. Dodatkowo warto zauważyć, że karta delikatnie wystaje z gniazda.

Akumulator

Asus Transformer T100 Chi, jak wszystkie pozostałe hybrydowe urządzenia tej klasy, to przede wszystkim sprzęt do pracy mobilnej i konsumowania treści. Oczywiście mówiąc „praca” nie mam na myśli zaawansowanej obróbki zdjęć czy wideo, a raczej edytowanie dokumentów czy tworzenie wpisów w różnych systemach zarządzania treścią albo prezentacji np. w PowerPoincie. Jak długo jesteśmy w stanie to robić oddając się w ręce Chi? Już Wam mówię.

Z racji tego, że do pisania tekstów potrzebna jest klawiatura, podczas testów cały czas włączony był moduł Bluetooth. Oprócz tego działało WiFi, natomiast jasność ekranu ustawiana była w zależności od miejsca, w którym przebywałam – maksymalnie w połowie skali. Za każdym razem czas pracy oscylował w okolicy 4,5-5 godzin.

Wynik ten potwierdził również test przeprowadzony za pomocą programu PCMark 8. W różnych trybach działania (Home i Creative) otrzymywał zbliżone rezultaty: 4 godziny 12 minut, 4 godziny 51 minut, 4 godziny 7 minut, 4 godziny 32 minuty.

To niewiele biorąc pod uwagę, że Transformer Book T100 Chi jest urządzeniem mobilnym, od którego wymagamy, by niezawodnie działał przez dłuższą część dnia. A tu się okazuje, że pięć godzin to maksymalne możliwości tego urządzenia… Słabo.

Sam Asus natomiast informuje, że urządzenie jest w stanie pracować do 10 godzin na jednym ładowaniu. Może i jest, ale zapewne bez podłączonej klawiatury przez Bluetooth, na najniższej jasności ekranu i przy przeglądaniu internetu…

Ładowanie trwa ok. 3 godziny.

Osobno natomiast ładuje się akumulator w stacji dokującej – trwa to ok. 20 minut. Klawiaturę przez trzy tygodnie testów ładowałam dwa razy – trudno konkretnie powiedzieć ile godzin jest w stanie pracować.

asus-transformer-book-t100-chi-recenzja-tabletowo-01

Podsumowanie

Asus Transformer Book T100 Chi urzeka wzornictwem, smukłością, świetną jakością wykonania i materiałami, jak również niezłym ekranem Full HD. Ale to nie wygląd jest najważniejszy, a to, jak działa i jakie wrażenia z użytkowania oferuje. A z tym jest już nieco gorzej. Pięć godzin pracy na jednym ładowaniu podczas typowego wykorzystania tego typu sprzętu i niezbyt duży kąt odchylenia ekranu to dla wielu gwóźdź do trumny dla tego urządzenia.

Trudno jest jednak oceniać sprzęt, w momencie, w którym nie zna się jego polskiej ceny. Biorąc pod uwagę kwotę 400 dolarów, którą trzeba wydać w Stanach, aby wejść w jego posiadanie, w Polsce będzie to zapewne ok. 2000 złotych (przy dobrych wiatrach: ok. 1800 złotych). Jak na hybrydę z Windowsem 8.1, bez dodatkowego dysku z klawiaturze, to – w mojej ocenie – niestety za dużo.

Pytania od czytelników

Czy masz wersję po polsku (język)?

Testowy sprzęt oferuje język angielski. Polskiego brak.

Office – jaki? Licencja jest stałe czy na rok? Ile faktycznie jest na dysku GB do wykorzystania po wyjęciu z kartonu, a ile po zainstalowaniu Office?

Office 365 na rok. Nie jest preinstalowany. Po wyjęciu z pudełka: 16,9GB. Sam Office waży nieco ponad 1GB.

Jaka jest ładowarka USB czy AC/DC?

USB.

Czy port microUSB w klawiaturze służy tylko do ładowania czy do przesyłania danych?

Wyłącznie do ładowania.

Dysk w klawiaturze – jakieś możliwości?

Niestety, brak.

Gdzie można zamówić żeby było z polskim językiem? Czy można już kupić trochę lepiej wyposażone wersje?

Z tego, co wiem, dostępna jest jedynie taka wersja, jak testowałam. Odnośnie języka polskiego – prawdopodobnie trzeba poczekać na polską premierę.

Czy klawiatura jest podświetlana?

Nie, nie jest.

Czy micro USB jest 3.0 – bo strona oficjalna Asus w specyfikacji opisuje tylko microUSB?

Jest.

Kiedy możemy spodziewać się dostępności w Polsce?

Tego niestety nie wiadomo, a Asus Polska milczy. Na razie dostępny jest jedynie jego większy brat, Transformer Book T300 Chi.

Czy karta pamięci po włożeniu wystaje ze slotu?

Delikatnie wystaje – na tyle, żeby było czuć różnicę poziomów.

A jeśli macie dodatkowe pytania – śmiało.

Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Klawiatura – stacja dokująca
2. Wyświetlacz. Działanie. Akumulator. Podsumowanie