Dlaczego Apple ma takie fory u dziennikarzy?

Druga połowa roku 2014. Tim Cook prezentuje Apple Watch – urządzenie, które według wielu jest wyjątkowo brzydkie i przypomina iPhone’a 1 na plastikowym pasku. Dostaje owację na stojąco.

Absolutny poziom żenady czy szczera reakcja zachwyconych ludzi? A może jeszcze coś innego? Skąd wzięła się tak wielka popularność Apple w ostatnich latach? Dlaczego Apple może więcej niż inne firmy? Dlaczego dziennikarze głównego nurtu są zawsze dla nich łagodni? A duże wpadki się zdarzają. Antennagate, bendgate – inne firmy byłyby zjedzone żywcem w podobnej sytuacji. Apple Watch? Wyobrażacie sobie jakie recenzje zebrałby zegarek z 18 godzinami na jednym ładowaniu, bez przydatnych aplikacji, z niedokładnym pulsometrem i krokomierzem oraz klocowatym wyglądem, gdyby wyprodukował go Samsung czy Microsoft? Satya Nadella zostaje zalany falą krytyki po wyrwanym z kontekstu komentarzu o kobietach w pracy, a Apple’owi uchodzi brak kobiet w zarządzie i brak kobiet prowadzących konferencje. A jeśli już się tam pojawiają, są to „głupiutkie” modelki, tak jak to było na premierze Watcha. Nie wspominając o nierówności płac i dysproporcji zatrudnienia. Każda inna firma byłaby krytykowana za seksizm i brak równych szans. Apple’owi jednak to uchodzi płazem. Podobnie jest z niewolniczą pracą robotników Foxconna, którzy stają się zakładnikami firmy zapożyczając się i często rujnując życie sobie i swoim rodzinom.

Jest też druga strona medalu, o której nie mogę nie wspomnieć. Apple zwykle tworzy i produkuje świetne urządzenia. Dobrze wyglądające, wykonane z materiałów wysokiej jakości, trwałe, stale aktualizowane, ze stabilnym i bezpiecznym OS-em, działającym często płynniej niż systemy konkurencji. Będę walczył z (moim zdaniem krzywdzącą) tezą, że Apple to tylko marketing i „owczy pęd”. Firma zasłużyła sobie na dobre traktowanie i zaufanie, ale dlaczego dziennikarze tak bardzo lubią Apple i dobrze o nim piszą? Myślę, że jest kilka głównych powodów, sprowadzających się do powiedzenia „bat i marchewka”.

4.-AntennaGate-Apple-iPhone-4-AntennaGate-Press-Conference

Zdrowa presja czy szantaż?

Nie każdy zdaje sobie sprawę jak skutecznie PR Apple zarządza zaproszeniami i udostępnianiem sprzętu testowego. Boleśnie przekonały się o tym kiedyś The Verge, Engadget, TechCrunch czy Gizmodo. Napisałeś obojętną lub negatywną recenzję o produkcie Apple? Nie dostaniesz zaproszenia na następną konferencję ani modeli do przedpremierowych testów. A dla serwisów tej wielkości, brak recenzji i relacji na żywo to miliony wejść na strony mniej i dziesiątki tysięcy dolarów w plecy.

Mając do wyboru biznes i „dziennikarską” (nie uważam, że blogerzy to dziennikarze) uczciwość, zwykle zwyciężają pieniądze. Na krytykę mogą sobie pozwolić mniej popularne serwisy, które i tak są traktowane przez Apple po macoszemu. Apple dba tylko o gigantów – kiedy trzeba da im marchewkę, a kiedy coś przeskrobią – dostaną kijem po plecach, w postaci embarga na konferencje i zestawy testowe. I po raz kolejny – czy wyobrażacie sobie larum i aferę, gdyby podobne praktyki wobec dziennikarzy i blogerów stosował Samsung, Sony czy Microsoft?

Charyzma czy manipulacja?

Konferencje Apple są wyjątkowe. Nie da się zaprzeczyć. Świetnie dobrana muzyka, klimatyczne miejsce, dynamiczny sposób mówienia i budowanie napięcia. Można podśmiewać się z „emejzingów” i „fenomenalów”, ale nikt nie powie, że ludzie nie są na to podatni. Lżejszy, cieńszy, 10x szybszy. I wykresy oraz dane dobrane tak, żeby słupki i krzywe wyglądały na diagramach porażająco. Ale wszystko to zdałoby się na nic gdyby nie głośne, „spontaniczne” brawa. Pewnie kojarzycie konferencje innych firm, gdzie prezes czy inny prezenter coś ogłasza, robi pauzę w oczekiwaniu na brawa… a tam cisza. I niezręczna sytuacja. Dlaczego coś takiego nigdy nie zdarza się na wydarzeniach organizowanych przez Apple?

Odpowiedź jest prosta. Pierwsze rzędy widzów i około 20% wszystkich uczestników to… pracownicy tej firmy. To oni głośno klaszczą, to oni rozpoczynają owację na stojąco, to oni gwiżdżą. A atmosfera udziela się pozostałym. Po raz kolejny zapytam – a co by się działo, gdyby podobnie robił Samsung czy Microsoft? W tym przypadku nie trzeba zgadywać – na ostatnich konferencjach tych firm, na widowni również zasiadało kilka procent pracowników tych firm i… dziennikarze nie omieszkali uwypuklić tego faktu, sugerując, że oklaski rozpoczynane są przez przedstawicieli organizatora. Nierówne standardy?

Mówisz do swoich fanów i użytkowników

Kolejnym sprzyjającym Apple’owi czynnikiem jest przyzwyczajenie dziennikarzy do sprzętu tej firmy. Dziennikarze i blogerzy do swojej pracy potrzebują tak naprawdę podrasowanej maszyny do pisania. Najlepiej lekkiej i działającej długo na jednym ładowaniu. Tak zgadliście – idealnym urządzeniem dla nich jest MacBook Air – co zresztą widać na ujęciach pokazujących widownie, która świeci się od podświetlonych jabłuszek na tylnych pokrywach ich notebooków. Osoby te głęboko wsiąkły w ekosystem Apple’a – używają iPhone’ów, iPadów i MacBooków. I to widać w recenzjach i ich oczekiwaniach. Inaczej recenzuje się produkt, który ma być twoim następnym laptopem, a inaczej jakiś „egzotyczny laptop od konkurencji z Windowsem” czy „dziwny tablet z Androidem”.

Owszem dziwny – jeśli całe życie używasz systemów od Apple, wszystko inne może wydawać się nieintuicyjne czy niedopracowane. Po prostu obce. Dochodzi do tego dobrze znane psychologom zjawisko racjonalizacji. Jeśli wydaliśmy na coś pieniądze i używamy czegoś na co dzień, mamy skłonność do wyolbrzymiania pozytywnych cech tego przedmiotu i zapominania oraz bagatelizowania elementów negatywnych. Widać to na przykładzie nowego MacBooka. Nieklikalny gładzik i wyjątkowo płytki skok klawiszy nie zraził dziennikarzy. Podkreślali, że „można się do tego przyzwyczaić, a jak już się przyzwyczaisz, to jest fajnie – to jest przyszłość!”. Jeśli natomiast przypomnimy sobie recenzję Surface Pro 3 z tej samej redakcji, która testowała to urządzenie 1,5 dnia (?!), największymi zarzutami będzie mały skok klawiszy, „dziwny” gładzik i nieintuicyjny system operacyjny. A, i brak pełnego slotu dla kart SD… do momentu, kiedy światło dzienne ujrzał nowy MacBook, który nie ma portów prawie w ogóle. Wtedy okazało się, że brak wejść i wyjść to zaleta i „przyszłość”, bo kable to przeżytek. Po raz kolejny – nierówne standardy?

Poczucie wyjątkowości

To dotyczy nie tylko dziennikarzy, ale przede wszystkim całej społeczności Apple, która ma bardzo oddanych fanów. Mimo znacznego udziału w rynku, dalej mają oni poczucie wyjątkowości. Zarówno ze względu na wysokie ceny kupowanych urządzeń, zamkniętość systemu, jak i otoczkę, którą próbuje budować wokół siebie Apple, wykorzystując do tego zmanipulowanych dziennikarzy i blogerów. Dziennikarzy, którzy prowadzeni są jak na smyczy dokładnie tam, gdzie Apple chce, żeby w danej chwili byli.

Wystarczy  przypomnieć sobie jak kończyły się recenzje Ultrabooków czy tabletów pisane przez Joannę Stern, która obecnie pracuje w Wall Street Journal. Podsumowanie można by streścić w kilku słowach „fajne urządzenie, ale za 200 dolarów więcej możesz kupić MacBooka Air / iPada”. Może pamiętacie premierę Moto 360, po której wszystkie serwisy twierdziły, że tylko okrągłe smartwatche mają sens i dobrze wyglądają. Moto 360 zebrało dobre recenzje i było powszechnie chwalone za design. Potem ukazał się prostokątny (i według mnie potwornie brzydki) Apple Watch. I… wszyscy zaczęli zachwycać się jego wyglądem. Serio? Czyżby… nierówne standardy?

A co Wy myślicie o Apple’owym dziennikarstwie głównego nurtu?