Pedofil zatrzymany, bo Google doniosło na niego odpowiednim służbom

W Huston został zatrzymany mężczyzna, który na swojej skrzynce mailowej posiadał zdjęcie, które kwalifikuje się do dziecięcej pornografii. Wszystko uszłoby mu płazem, gdyby nie Google, które o wszystkim poinformowało Narodowe Centrum Dzieci Zaginionych i Wykorzystanych (National Center for Missing and Exploited Children) w USA. 

Google prześwietla wiadomości Amerykanów i nie tylko. Firma twierdzi, że informuje o tym użytkowników. W mailu pedofila było rażące zdjęcie. Nikt by o tym nie widział, gdyby nie filtrowanie wiadomości. Według prawa w USA Google jest wręcz zobowiązane do informowania odpowiednich służb, jeśli któryś z użytkowników przesyła podejrzane pliki. Dzięki temu udało się zatrzymać człowieka, który był już notowany w 1994 roku za napaść na dziecko pod kątem seksualnym.

Business Insider donosi, że rozgorzała debata na temat prywatności w sieci. W przypadku takim jak ten, wiele osób na pewno przyklaśnie, jednak są tacy, którzy sądzą, że to zwykłe inwigilowanie społeczności. Gigant od 2006 roku walczy z pedofilią. Od blisko dziesięciu lat załączniki są skanowane pod kątem pornografii dziecięcej.

Przy okazji takich wydarzeń wraca temat prywatności. Słyszałem wiele opinii, że takowej w sieci nie ma. Szczególnie, kiedy intensywnie korzysta się z usług Google czy też Facebooka. Facebook i Google to bez wątpienia ogromna baza danych. Jednym się to nie podoba, inni nie mają nic przeciwko.