Po Godzinach: Formuła E, latające talerze i inwazja zombie

Witam serdecznie w kolejnej odsłonie cyklu Po Godzinach, stanowiącego naszą weekendową odskocznię od otaczającej nas na co dzień tematyki tabletów. W dzisiejszym odcinku sprawdzimy między innymi, w jaki sposób eksperci od rzeczywistości rozszerzonej chcą wykorzystać ciepło wydzielane przez nasze dłonie. Dowiemy się też, który kraj ma już przygotowane plany na wypadek inwazji zombie i przyjrzymy się prawdziwym statkom kosmicznym wyglądającym jak rekwizyty ze starego filmu Science Fiction. Najpierw jednak zajrzymy za kulisy nowego sportu samochodowego, w którym wysokie prędkości nie będą wiązały się z charakterystycznym rykiem silników.

formula_e_launch

Formuła 1 to bez wątpienia jeden z najpopularniejszych i najbardziej prestiżowych wyścigów samochodowych na świecie. Już niedługo doczeka się ona jednak nietuzinkowej konkurencji w postaci Formuły E – wyścigu w którym charakterystyczne jednomiejscowe bolidy F1 zostaną zastąpione swoimi elektrycznymi odpowiednikami. W minionym tygodniu pierwsze egzemplarze wspomnianych pojazdów trafiły wreszcie do dziesięciu drużyn, które zdecydowały się na wzięcie udziału w pierwszym w historii sezonie tego nowo powstałego sportu. Wyścig rozpoczynający oficjalne mistrzostwa odbędzie się już trzynastego września w Pekinie. Niecierpliwi fani sportów samochodowych będą mogli jednak wcześniej kilkukrotnie zobaczyć wspomniane pojazdy w akcji, między innymi podczas jednego z pięciu wyścigów testowych, które rozpoczną się już w lipcu.

A skoro mowa już o wyścigowych pojazdach o napędzie elektrycznym, warto wspomnieć również o tym, że w minioną sobotę zaprezentowany został oficjalnie LS-218, elektryczny motocykl, którego prototypowy model w zeszłym roku pokonał swoich spalinowych konkurentów podczas prestiżowego wyścigu Pikes Peak International Hill Climb. Producent twierdzi, że maszyna ta zdolna jest do osiągnięcia prędkości 350 kilometrów na godzinę, co może zapewnić jej tytuł najszybszego motocykla produkowanego seryjnie. Jego przewidywana cena wynosi trzydzieści osiem tysięcy dolarów.

cell-sized-motors-2014-05-21-02[1]

Elektryczne mechanizmy napędzające wspomniane pojazdy nie są jednak jedynymi interesującymi silnikami z jakimi przyszło nam się zapoznać w minionym tygodniu. Równie ciekawą, a przy tym znacznie bardziej nowatorską konstrukcję zaprezentowali bowiem inżynierowie z teksańskiego Cockrell School of Engineering, którym udało się stworzyć najmniejszy a zarazem najszybszy na świecie nanosilnik.

Długość tego urządzenia nie przekracza jednego mikrometra, dzięki czemu jest ono wystarczająco małe by można je było umieścić w komórkach ludzkiego ciała. Mimo tak mikroskopijnych rozmiarów po wprowadzeniu w ruch jest ono zdolne do wirowania z prędkością osiemnastu tysięcy obrotów na minutę przez ponad piętnaście godzin. Twórcy nanosilnika wierzą, że ich wynalazek może w przyszłości posłużyć np. do napędzania urządzeń zajmujących się precyzyjną dystrybucją leków wewnątrz ludzkiego organizmu, co pozwoliłoby na skuteczniejszą walkę z chorobą bez narażania zdrowych komórek.

metaio-ar-thermal-touch-1-820x420[1]

Wydawać by się mogło, że czasy, w których możliwość obsługi urządzeń elektronicznych za pomocą dotyku była rozwiązaniem niezwykłym i nowatorskim, odeszły już niestety na dobre. Wszelkiej maści panele i ekrany dotykowe dawno stały się już bowiem tak samo popularne jak chociażby klawiatury czy myszki. Projektanci z firmy Metaio uważają jednak, że w temacie tym wciąż znajduje się miejsce na kilka udoskonaleń, czego efektem jest ich najnowszy projekt noszący nazwę Thermal Touch.

Opracowana przez nich technologia wykorzystuje kamerę termowizyjną do śledzenia resztek ciepła pozostawianych na rozmaitych obiektach przez palce użytkownika, co w teorii pozwala wykorzystać każdą powierzchnię (niekoniecznie płaską) w roli swego rodzaju panelu dotykowego. Dzięki temu możliwa staje się pełniejsza integracja otaczającego nas świata z urządzeniami wykorzystującymi rzeczywistość rozszerzoną, takimi jak chociażby inteligentne okulary Google Glass. Jako przykłady praktycznych zastosowań systemu Thermal Touch projektanci podają między innymi możliwość dodawania produktów do wirtualnego koszyka poprzez wskazywanie ich w drukowanym katalogu, wyświetlania dodatkowych informacji o dotkniętych obiektach czy rozegrania wirtualnej partii szachów na pustym stole. Niestety, mimo iż firmie Metaio udało się już opracować pierwszy działający prototyp, to jednak pomysł wciąż znajduje się na dość wczesnym etapie rozwoju, a wersja dostępna dla szerszego grona użytkowników trafi do sprzedaży najwcześniej za pięć lat.

pia18006ldsdbig-main_1[1]

Stare filmy Science-Fiction przyzwyczaiły nas do myśli, że latające talerze to pojazdy zarezerwowane dla reprezentantów wysoko rozwiniętych cywilizacji pozaziemskich, którzy wykorzystują je głównie w celu napadania na naszą rodzimą planetę. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że już za jakiś czas to właśnie ziemianie wykorzystają urządzenia tego typu do podboju Marsa.

Wszystko za sprawą LDSD (Low-Density Supersonic Decelerator) – eksperymentalnego pojazdu zaprojektowanego przez agencję kosmiczną NASA. Jego charakterystyczny kształt nie jest jednak wynikiem fascynacji twórców kinowymi przebojami minionej epoki. Nadmuchiwany kołnierz otaczający kadłub statku ma bowiem za zadanie zmniejszyć jego prędkość przed otwarciem gigantycznego, trzydziesto-metrowego spadochronu. Dzięki temu będzie on mógł bezpiecznie wylądować na powierzchni „czerwonej planety” nawet z ładunkiem dwukrotnie cięższym niż miało to miejsce w przypadku dotychczasowych misji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem pierwsze testy LDSD, podczas których specjalny balon wyniesie pojazd na wysokość czterdziestu kilometrów, odbędą się już trzeciego czerwca. Wydarzenie to będzie można oglądać na żywo w internecie.

night_of_the_living_dead_3[1]

A skoro mowa już o przenikaniu się filmowej fikcji z otaczającą nas rzeczywistością… Okazuje się, że Departament Obrony Stanów Zjednoczonych od jakiegoś czasu posiada już ukończony, przerażająco wręcz szczegółowy plan na wypadek nagłej inwazji Zombie. Oprócz schematu działań mającego uchronić ludzkość przed zagrożeniem ze strony „tradycyjnych” żywych trupów znalazło się w nim miejsce również na inne warianty wspomnianego problemu, takie jak magiczne zombie, zombie wegetarianie i… zombie kurczaki. CONOP 8888, bo taki kryptonim nosi wspomniany dokument, powstał już kilka lat temu, jednak światło dzienne ujrzał dopiero teraz, za sprawą dziennikarzy z magazynu Foreign Policy.

Autorzy projektu wyraźne zaznaczają jednak, że jego istnienie nie jest wcale wynikiem dziwnego żartu, a jedynie kwestią poprawności politycznej. Okazuje się bowiem, że CONOP 8888 stworzony został jako narzędzie dydaktyczne dla wojskowych, którzy mieli uczyć się na nim sposobów radzenia sobie z zagrożeniami o skali globalnej. Ponieważ przeprowadzanie szkoleń na przykładach walki z realnie istniejącym krajem mogłoby na dłuższą metę doprowadzić do pewnych krępujących sytuacji, zdecydowano się na wykorzystanie przeciwnika, który nie istnieje. Inwazja zombie okazała się idealnie spełniać wszystkie warunki wymagane przez scenariusz, a że temat okazał się dość interesujący, to i twórcy popuścili nieco wodze fantazji, czego efektem są wspomniane wcześniej dodatkowe plany na wypadek ataku ze strony mniej oczywistych rodzajów zombie.

I to by było tyle na dziś. Miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień!