Felietonowo: serii Galaxy S przemijanie, czyli na konferencji Samsunga „nihil novi”

Felietonowo

Dzisiejszego ranka obudziłem się jakby nigdy nic. Błogi sen i ciepło kołdry oddałem wobec natarczywości budzika bez większego sprzeciwu. Słoneczny poranek był dla mnie normalny i zwyczajny. I nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że obojętnie którą nogą bym nie wstał, ten dzień i tak byłby po prostu nijaki. Tylko jak to możliwe, skoro wczoraj miała miejsce premiera najwspanialszego w zamiarach Samsunga – smartfona z linii Galaxy S? Jakim cudem technologiczny maniak może wstawać z łóżka w poczuciu, że niczego mu nie brak po takim wydarzeniu? Tak. Nie mam Samsunga Galaxy S5 i wcale go nie pragnę. Mam jednak przeświadczenie, że w swoich odczuciach nie jestem sam.

Z dużej chmury mały deszcz

Koreański producent nie zachwycił. Wczorajszą konferencję mógłbym opisać krótkim stwierdzeniem: „odbyła się”. Porównując prezentację nowego urządzenia Samsunga do prezentacji jego wcześniejszych topowych modeli można zauważyć, że tym razem Koreańczycy postawili na wyciszenie tła, tak, by najnowszy model „Eski” błyszczał. Nie było wielkich fajerwerków, zmiany napięcia, dreszczyku emocji i elementów zaskoczenia. Ot, producent po prostu zaprezentował swój nowy, flagowy smartfon. Przyznam szczerze, że cała konferencja wzbudziła we mnie podobne emocje, co płatki z mlekiem, które w tym samym momencie spożywałem. Ba! Jedzenie przynajmniej pobudziło moje zmysły, odczuwałem przyjemny smak. A konferencja? Ta była nijaka, szara i nudna.

Nowe jak stare, stare się przejadło

Samsung Galaxy S5 będzie się sprzedawał fantastycznie. Podejrzewam, że kolejny już rok z rzędu fani Samsunga popędzą do sklepów, by pobić statystyczne rekordy sprzedaży. I ten fakt mnie przygnębia.

W nowym flagowym modelu Koreańczyków niczego nie brakuje. Wydaje się, gdy spojrzymy chłodnym wzrokiem, że Galaxy S5 to bardzo udana kontynuacja poprzednich modeli. Sprawdzona, udana marketingowo baza i lekki lifting, rozwinięcie myśli przewodniej, zapoczątkowanej w 2012 roku wraz z premierą Samsunga Galaxy S3. Tylko o ile dwa lata temu koreański koncern zaskoczył zarówno designem, jak i ulepszonym oprogramowaniem, tak teraz nie zaskoczył niczym. I to właśnie ten brak elementu zaskoczenia powoduje we mnie odczucie nijakości piątki. Ten telefon po prostu jest i nic po za tym.

samsung-galaxy-s5-mwc2014-tabletowo

Design, przez bardzo wiele osób określany jako „mydelniczka”, zaskoczył w 2012 roku. Już wtedy nie piano nad nim z zachwytu, ale przynajmniej miał jedną cechę, która sprawiała ze telefon się wyróżniał: był po prostu inny. Teraz, po dwóch latach, w portfolio Samsunga znajduje się ogrom produktów, które są mniej lub bardziej przeskalowanymi wariantami tego samego szablonu. Bije to nie tyle w resztę Samsungów, co w ich liderów. Lider – jak się przyjęło – powinien czymś się wyróżniać. Powinien przyciągać uwagę. Inspirować. Intrygować. Tymczasem Galaxy S5, jest po prostu tylko kontynuacją. A czy dobrą, czy dobrą mniej – nieważne. Ważne, że nie ma „tego czegoś”.

Pierwszy Galaxy S był odważnym challengerem, rzucił wyzwanie rynkowym bywalcom ze stajni Apple ekranem AMOLED i świetnymi właściwościami audio. S2 był „mądrym synem”, który przejąwszy władzę po jedynce umocnił ją i rozszerzył ekspansję Samsunga na światowych rynkach, łącząc świetny ekran, mocny procesor i dopracowane oprogramowanie. S3 był świetnym smartfonem, który od dwójki odróżniał się nowym stylem, w dodatku nie miał na androidowym rynku realnej konkurencji. Czwórka z kolei zbierała po połowie komplementy oraz hejt, ale i tak sprzedawała się świetnie. Dzielnie walczyła z wyróżniającymi się HTC One i iPhonem 5. A Samsung Galaxy S5 po prostu miał premierę… Potem smartfon trafi do sklepów… A potem będziemy świadkami premiery kolejnego flagowego Samsunga… To co zobaczyliśmy, to troszkę za mało, jak na urządzenie, od którego tyle się wymaga. Piątka nie ma w sobie niczego, dzięki czemu zapamiętamy ją na lata.

Nie zaskakuje nawet oprogramowanie

Samsung przyzwyczaił nas do tego, że każda premiera jego urządzenia to nowości związane z software’ową stroną produktu. Smart Stay, Multi Window, Air Gesture… Te funkcje z całą pewnością przekonywały niejednego klienta do zakupu właśnie urządzenia Samsunga, a nie tego od konkurencji. Teraz funkcji, które powodują efekt „wow” w Galaxy S5 zabrakło. Owszem, jest mierzenie tętna, jest ulepszony pakiet aplikacji do ćwiczeń fizycznych, są funkcje znane z poprzednich edycji TouchWiza. Nie zmienia to jednak faktu, że nie powodują one, iż po ujrzeniu nowego flagowca Samsunga musimy szukać szczęki na podłodze.

Co do samego TouchWiza, to na pewno zdania będą podzielone. Jedni ten interfejs umiarkowanie lubią, inni są jego fanami, zaś jeszcze inni nienawidzą go z całych sił. W mojej opinii UI zastosowane w Samsungu Galaxy S5 zabija Androida. Kolejny już raz programiści koreańskiego producenta wzięli do obróbki genialną bazę wykonaną przez Google i dołożyli wszelkich starań, by oszpecić ją wizualnie oraz jak najbardziej zmniejszyć jej wydajność. Android KitKat w wersji AOSP jest minimalistyczny, przemyślany i szybki. TouchWiz w wykonaniu Samsunga jest brzydki, przytłaczający i niespójny wizualnie. O wydajności na ten moment niewiele mogę napisać, jednak podejrzewam, że po jakimś czasie przycięcia staną się zauważalne i niejednego użytkownika będą irytowały. Jeszcze nigdy nie było tak, by TouchWiz w kwestiach wydajności był wartością do smartfona, czy tabletu dodaną, zatem nie sądzę bym w tej kwestii się mylił.

Glam-Galaxy-S5-Blue-01

Dziś rano pojawiły się pierwsze plotki według których ROM zainstalowany na pokładzie Galaxy S5 zajmuje blisko 8 GB wewnętrznej pamięci. Oznacza to mniej więcej tyle, że w wersji z 16 GB pamięci połowa dla końcowego użytkownika jest niedostępna. Podejrzewam, że układ partycji w urządzeniu Samsunga jest niezbyt przemyślany, przez co sporo przestrzeni dyskowej się marnuje. Końcowego użytkownika jednak niewiele będzie to obchodziło. Niedawno śmialiśmy się z tabletów Microsoftu, na których Windows zajmował połowę pamięci wewnętrznej. Wierzcie mi, nie sądziłem, że doczekam się chwili, w której podobnym wyczynem będą mogli pochwalić się programiści którejś z dystrybucji Androida. Dla ciekawskich mam inny interesujący fakt: ROMy oparte o AOSP 4.4 zajmują średnio 200-250 MB. Jestem ciekaw, co dodali od siebie programiści z Korei, że oprogramowanie waży aż tyle.

Schyłek linii Galaxy S, czy może za dużo wymagamy?

Zastanawiam się czy „niewybitność” nowego smartfona Samsunga, to skutek naszych wysokich do granic możliwości wymagań, czy też może oznaka tego, że Samsung powoli przemija. Już w tamtym roku zdawało mi się, że malarzowi tworzącemu Galaxy S4 zabrakło farby, przez co produkt był jakby niedokończony. Teraz wrażenie to się spotęgowało. Koreański producent narzucił sobie tak wysoki poziom poprzednimi urządzeniami, że przeskoczenie go z pięknym telemarkiem wydaje się niemal niemożliwe. Gdyby podzespoły w obudowie telefonu wczoraj zaprezentowanego przedstawić nam jako smartfon X, zapewne wiele osób byłoby zachwyconych. Jednak gdy wiemy, że urządzenie to nazywa się Galaxy S5, czar pryska. Mimo że mamy do czynienia z niezłym sprzętem, to marka linii Galaxy S chyba mimo wszystko zobowiązuje Samsunga do czegoś więcej. Do kroku naprzód względem konkurencji. A tego niestety nie dostaliśmy.

Ktoś po drugiej stronie barykady mądrze zapyta: „a czy już nie jest tak, że to Samsung popędził do przodu w takim tempie, że obecnie brakuje technologii, by linia Galaxy S dostała coś ekstra?”. Ja jednak – sami ocenicie, czy mądrze – odpowiem: „Tak, może to i prawda. Niemniej stosowanie rozwiązań już zdobytych przez świat technologii jest domeną tylko wielkich. Domeną geniuszy jest tworzenie rozwiązań całkiem nowych. A Samsung, jak to Samsung, nigdy tylko wielki być nie chciał.”