Asus Transformer Book T100 z dyskiem SSD 128GB w stacji dokującej za 1979 złotych.

Asus Transformer Book T100 z dyskiem SSD 120GB w stacji dokującej za 1979 złotych

Asus Transformer Book T100 z dyskiem SSD 128GB w stacji dokującej za 1979 złotych.

Asus Transformer Book T100 to świetny sprzęt sprzedawany w doskonałej cenie. Za 1499 złotych otrzymujemy sprzęt z pełną wersją Windowsa 8.1, pakietem biurowym Office i stacją dokującą. Za 100 złotych więcej w owej stacji znajdziemy jeszcze dysk HDD o pojemności 500GB. Okazuje się, że to nie wszystkie dostępne konfiguracje sprzętowe tego produktu. Wkrótce będzie można wejść w posiadanie Asusa Transformer Book T100 z dyskiem SSD o pojemności 120GB, znajdującym się oczywiście w stacji.

Hybryda w tej konfiguracji sprzedawana jest w cenie w X-KOM (aktualnie trwa przedsprzedaż, wysyłka przewidziana jest na 21 stycznia). Otrzymujemy tutaj 32GB pamięci w tablecie, dysk SSD o pojemności 120GB w stacji dokującej (Samsung Seria 840 EVO: odczyt 540 MB/s, zapis 410 MB/s) oraz do tego zewnętrzny dysk o pojemności 500GB. Taki zestaw sprzedawany jest za 1979 złotych. Biorąc pod uwagę, że najważniejszy w przypadku tego urządzenia jest stosunek parametrów technicznych do ceny, bajer w postaci dysku SSD powoduje, że końcowa cena produktu wcale nie należy do najniższych.

Parametry techniczne oczywiście pozostają bez zmian:
– ekran IPS 10,1″ 1366 x 768 pikseli, 5-punktowy multitouch,
– czterordzeniowy procesor Intel Atom Bay Trail-T Z3740 1,3GHz z grafiką Intel HD,
– 2GB RAM,
– 32GB pamięci wewnętrznej eMMC,
– system operacyjny Windows 8.1 w wersji 32-bitowej,
– port microUSB,
– wyjście microHDMI,
– slot kart pamięci (odczyt 23 MB/s, zapis 17 MB/s),
– 3.5 mm jack audio,
– Bluetooth 4.0,
– WiFi (2,4 GHz i 5 GHz),
– akumulator o pojemności 8060 mAh,
– kamerka 1,2 Mpix,
– wymiary: 263 x 171 x 10,5 mm (24 mm ze stacją),
– waga: 1,07 kg (0,55 kg tablet, 0,52 kg dock),
– pełnowymiarowy port USB 3.0 w stacji dokującej.

_
Nie wiem jak długo informacja na ten temat krąży w sieci, ale przyznaję się bez bicia, że do mnie dotarła dopiero dziś i to za sprawą znajomego z branży – Jana Rybczyńskiego (dzięki!).