Recenzja Lenovo Moto X Force

Przechadzając się po większych miastach naszego kraju, rozglądając się dokoła zamiast mieć głowę spuszczoną w dół ku smartfonowi, można dostrzec bilbordy reklamujące Lenovo Moto X Force. To jeden z przedstawicieli smartfonowej serii Moto X, do której należą same udane modele: X Play z dobrą baterią, niezawodny X Style i właśnie X Force z nietłukącym się ekranem. Ostatniego z nich miałam okazję testować przez ostatnie tygodnie, dzięki czemu mogę się z Wami podzielić moją opinią na jego temat.

Parametry techniczne Lenovo Moto X Force:

  • wyświetlacz AMOLED 5,4″ 2560×1440 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 810 z Adreno 430,
  • 3GB RAM,
  • 32GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 6.0.1 Marshmallow,
  • aparat 21 Mpix,
  • kamerka 5 Mpix,
  • LTE,
  • NFC,
  • Bluetooth,
  • WiFi,
  • GPS,
  • slot kart microSD,
  • port microUSB,
  • 3.5 mm jack audio,
  • akumulator o pojemności 3700 mAh,
  • wymiary: 149,8 x 77,9 x 9,2 mm,
  • waga: 170 g.

Cena Moto X Force w momencie publikacji recenzji: 2899 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Z reguły smartfony są albo wydajne, albo odporne – cechy te rzadko kiedy idą ze sobą w parze. W przypadku Moto X Force tak właśnie jest. Choć oczywiście trzeba pamiętać, że odporny jest ekran, a nie sama obudowa, o czym wielu potencjalnie zainteresowanych smartfonem klientów bardzo często zapomina. Każde upuszczenie telefonu na jakąkolwiek powierzchnię (chodnik, płytki, kostka brukowa) nie powoduje żadnych uszczerbków w wyświetlaczu, ale sama obudowa (zwłaszcza aluminiowa ramka) jest poobijana.

Urządzenie jest masywne i dokładnie tak wygląda – już na pierwszy rzut oka nie można odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z delikatnym produktem. Ekran składa się z aż pięciu warstw, ramka jest aluminiowa, a tylną obudowę wykonano z chropowatego tworzywa sztucznego, z którego wystaje plastikowa część z logo Moto oraz obiektyw aparatu i dwukolorowy LED. Całość wygląda nieźle, ale mam jedno zastrzeżenie, choć nie wiem czy dotyczy to wszystkich egzemplarzy czy wyłącznie tego przeze mnie testowanego. Mianowicie szufladka z nanoSIM i microSD minimalnie wystaje ponad obudowę – nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu, ale widać to i wyraźnie czuć pod palcami zmianę poziomów, gdy przejedziemy po górnej krawędzi. W kwestii wizualnej warto przyjrzeć się głośnikowi, który jest wprost lepem dla wszelkiego rodzaju drobinek kurzu.

moto-x-force-tabletowo-recenzja-03

Moto X Force, przez swoją szerokość (77,9 mm), nie jest poręcznym urządzeniem – korzystanie z niego wymaga przyzwyczajenia. Nie należy również do najcieńszych smartfonów (9,2 mm) i najlżejszych (170 g), ale za to charakteryzuje się wysoką odpornością ekranu i pojemnym akumulatorem – 3700 mah, na temat którego więcej dowiecie się pod koniec recenzji.

Prawa krawędź skrywa w sobie włącznik o chropowatej fakturze i przyciski do regulacji głośności; przeciwległa jest pusta. Na dole mamy port microUSB, a na górze – 3.5 mm jack audio oraz slot kart microSD i nanoSIM w jednej szufladce (otwieranej, standardowo, igiełką). Tył telefonu poświęcony został na obiektyw aparatu 21 Mpix z LED, z kolei przód, poza 5,4-calową matrycą, skrywa w sobie głośniki (multimedialne i do rozmów), obiektyw aparatu 5 Mpix, diodę doświetlającą oraz czujnik światła. Nie ma diody powiadamiającej.

Wyświetlacz

W Moto X Force zastosowano ekran Moto ShatterShield składający się z aż pięciu warstw. Od zewnętrznej: powłoka ochronna, warstwa wewnętrzna, warstwa dotykowa, matryca AMOLED i aluminiowa rama. To wszystko sprawia, że stłuczenie ekranu przez przypadkowe upuszczenie telefonu czy nawet celowe, mocne rzucenie nim o podłogę (nawet z dużej wysokości), nie jest możliwe. Ale zejdźmy już na ziemię.

Moto-x-force-motorola-ShatterShield

Ekran ma przekątną 5,4” i rozdzielczość 2560 x 1440 pikseli, co sprawia, że mając do czynienia z zagęszczeniem pikseli na cal wynoszącym 544 ppi, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Jakość wyświetlanego obrazu pod względem ostrości stoi po prostu na najwyższym poziomie. Trzeba pamiętać, że mamy tu do czynienia z matrycą AMOLED, dzięki czemu zarówno kąty widzenia, jak i odwzorowanie kolorów są bardzo dobre. Podobnie zresztą jak reakcja na dotyk, czyli wszelkie polecenia wydawane przez użytkownika.

Jasność minimalna ekranu wynosi 5 nitów i bez żadnych wątpliwości mogę przyznać, że nocą korzystanie z telefonu nie jest niekomfortowe – ekran nie wypala oczu, jest odpowiednio ciemny. Jasność maksymalna z kolei to 340 nitów i tu już niestety mam małe „ale”. Okazuje się bowiem, że w pełnym słońcu nie sprawdza się idealnie – widać wyraźną różnicę między widocznością w słońcu ekranu Moto X Force, a choćby Huawei P9 czy Galaxy S7. Zmianę jasności ekranu można pozostawić automatyce, gdyż na froncie telefonu umieszczony został czujnik światła, a odpowiednia funkcja – w ustawieniach.

moto-x-force-tabletowo-recenzja-04

W ustawieniach brak jakiejkolwiek opcji zmiany temperatury barwowej ekranu. Klawiatura wirtualna z kolei to klawiatura znana z czystego Androida – 4-rzędowa, z wprowadzaniem cyfr przez przytrzymanie liter w górnym rzędzie lub zmianę zakładki. Domyślnie obsługuje wprowadzanie tekstu przez swype’owanie, czyli przeciąganie palca po poszczególnych literach danego słowa.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie. Plusy i minusy

Smartfon do testów dostarczył x-kom. Dzięki!